Europa po Lisbonie

Sytuacja z Traktatem Lisbońskim jest teraz taka, że już naprawdę nie wiadomo co robić... ale wcale mnie to nie cieszy.

Wyjaśniam dlaczego. Otórz nasi kochani eurosceptycy mogą sobie mówić, że Unia może dalej funkcjonować w oparciu o istniejące rozwiązania, że Nicea jest super, ale jest z tym jeden szkopuł. To jest może satysfakcjonujące dla Polski lub Hiszpanii, lecz całkowicie nie odpowiada aspiracjom Francji i Niemiec, które razem są najbliżej przekroczenia pewnej bariery potencjału, co w przypadku jakiejś głębszej formy zjednoczenia uczyniłoby z nich podmiot pod względem politycznym i ekonomicznym liczący się na scenie globalnej. Być może do osiągnięcia tego poziomu potrzebowaliby dobrać sobie jeszcze np. Beneluks, ale są blisko od przejścia z jasności Jowisza do jasności Słońca. I wiedzą, że jest to konieczne, bo inaczej ich światło zostanie przesłonięte przez wschodzące gwiazdy Chin i Indii. I to nie jest żaden nowy imperializm, lecz prosta kalkulacja obliczona na podstawie estymacji jak będzie wyglądał świat za kilkadziesiąt lat.

Radość naszej “prawicy narodowej” z fiaska Lisbony oznacza de facto nieliczenie się z aspiracjami Francji i Niemiec. Tymczasem ich uwzględnianie nie jest żadnym przejawem “mentalności postkolonialnej”, lecz zdroworozsądkowym oszacowaniem naszych własnych sił i możliwości. Polska nie jest kolosem i nasze pokrzykiwania i pohukiwania nikogo nie przestraszą, co najwyżej zirytują. Lechowi Kaczyńskiemu udało się w pięknym stylu wkurzyć Sarko i znając mentalność tego Huzara, będzie to nam długo zapamiętane…

Tak więc ja jestem przekonany, że fiasko Lisbony będzie bodźcem dla Niemiec i Francji do powołania w końcu czegoś na kształt “Twardego Jądra”. “Twarde Jądro” powstanie jako fuzja kilku krajów z Francją i Niemcami na czele a inne będą do tego związku jakoś dokooptowywane. W związku z tym znowu znajdziemy się trwale poza strukturami “prawdziwej” Europy, gdyż po doświadczeniach z naszą obecnością w UE, do nowego sojuszu nikt nas jeszcze długo nie zaprosi.

I świadomie mówię, że “Twarde Jądro” będzie właśnie “prawdziwą” Europą, gdyż tam będzie centrum decyzyjne, które będzie narzucać rozwiązania, wobec których inne państwa będą musiały dopiero się określać.

Zatem popieranie Unii w wersji Lisbońskiej jest dla nas korzystne, bo w ramach takiego układu nadal jesteśmy w centrum decyzyjnym a w nowym układzie będziemy już poza nim. I to nie tak, jak np. Dania, która nie będzie miała żadnych problemów w przpadku, gdyby wyraziła wolę przyjęcia do “Nowej Unii”, lecz na zasadach pariasa, którego nikt nie chce, bo już raz okazał się “nie swój”. Możemy równocześnie zapomnieć o powołaniu jakiejś wspólnoty regionalnej byłych demoludów. To jię już raz nie udało, gdyż siła przyciągania Zachodu jest zbyt wielka – każdy kraj będzie znowu indywidualnie zabiegał o podłączenie do “Nowej Unii” a współpraca regionalna krajów Europy Środkowej ponownie okaże się mrzonką. Tymczasem jeśli kiedykolwiek znowu zostaniemy do “Nowej Unii” zaproszeni, to już na pewno na gorszych niż Lisbońskie warunkach (warunki Lisbońskie nie były najlepsze, ale jednak dość sprawiedliwie odzwierciedlały naszą realną pozycję w Unii).

Unia Europejska w obecnym, Nicejskim kształcie pociągnie pewno jeszcze parę lat, lecz nie wróżę jej długiej przyszłości, bo utrzymywanie tego stanu nie opłaca się najważniejszym graczom. Albo znajdzie się szybko jakiś sposób powrotu do dyskusji o Traktacie albo Francja i Niemcy zaczną wykuwać nową rzeczywistość i dopiero wówczas zobaczymy co to znaczy, gdy potęgi grają ponad naszymi głowami…

Natomiast co do przyszłości Polski poza Unią, to mam zdanie jak najgorsze. Jeśli tylko będę mógł, to ja z tego kraju wówczas wraz z rodziną wyjadę. Nie mam ochoty, żeby moje dzieci gniły w syfie w jaki wszystko się tutaj w krótkim czasie wtedy obsunie

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Zbigniewie!

Ho, ho. Jak widzę, nie tylko Maszyna Cyfrowa zauważyła, że braciom marzy się jakieś nowe europejskie rozdanie. Pod starą i sprawdzoną nazwą: „Układ Warszawski”.
Jak dowodzi LK w wywiadzie dla Dziennika:
„Trudno być krajem najsłabszym wśród silnych, do tego tak położonym. Dlatego często lepiej być najsilniejszym wśród słabszych.”

Że to się udać nie może jest dla Komputera dość słabym pocieszeniem. Bo co jeśli mimo wszystko próbować będą? Nie uważa Pan, że to prosta droga by w orbicie całkiem innego “twardego jądra” się znaleźć? Wszak w drugim zdaniu Prezydent już o “naszym specyficznym położeniu” nagle zapomina. Zwykła głupota czy dokładnie przemyślany cel?

Pozdrawiam
Pecet


Klarowny wykład;

naszym interesem jest dbać o interes Francji i Niemiec!
Nie dziwi zatem niezadowolenie tamtejszych elit, że jeszcze nie wszyscy Polacy podzielają tę opinię.

Uczciwość nakazuje przyznać, że osłabienie ściślejszej integracji niesie ze sobą
pewne zagrożenia.
Najpoważniejszym z nich jest grozba opuszczenia naszego syfiastego kraju przez blogera Szczęsnego, który, jak Bóg pozwoli, uda sie do Niemiec lub Francji by na miejscu dbać o tamtejsze interesy.


Pececie,

w tym wypadku przemyślany cel.
Głupota zwykła we wszystkich innych przypadkach:)

pozdrawiam


@Yassa

Na tym polega polityka – że jeśli się samemu nie jest mocarzem, to się podłącza własny interes pod interes silniejszego partnera. Z dwojga złego wolę być podłączony pod układ francusko-niemiecki niż ponownie znaleźć się łapach niedźwiedzia! Poniatno? Jeśli to jeszcze do Pana nie dotarło, to polecam jeść więcej fosforu. Może by tak na rybkę?


Panie Yasso

Dopieroż Pan Maszynę zaniepokoił. Skoro Pan twierdzi, że cel, to jednak na polityczną indolencję stawiam. A z głupotą znacznie trudniej sobie poradzić.

Jeśli zaś o interesy idzie…
Adwokatem Pana Szczęsnego być nie zamierzam, ale mogę Panu zacytować osobistą i mało parlamentarną opinię Mojego Użytkownika:
“Jeśli dbam o jakiś interes, to głównie swojego dupska. I nic na to nie poradzę, że z interesem głównych rozgrywających UE jest zbieżny. Zapewne znajdą się tacy, którzy wyśmieją, że się tylko nadstawiam. Zamiast się obrócić i dzielnie stawić czoła. Dlaczego nie sposób mnie na zmianę pozycji namówić? Bo o tym nieszczęsnym położeniu ciągle pamiętam i wiem, jak to się skończyć może. Bez mydła i jakiejkolwiek “gry wstępnej”. Już to raz przerabiałem. Do dzisiaj piecze”
Zapytałem MU, czy w takim razie nie lepiej usiąść. Odpowiedział: “Tutaj akurat taki ścisk, że niestety na taką wygodę nie ma dosyć miejsca. Znowu zadepczą.”

Pecet


Przepraszam Autora.

Skupiony na odpowiedzi dla Pana Yassy, Pańskiej odpowiedzi temuż nie zauważyłem.
I cała robota niepotrzebna, bo się wystarczyło jeno podpisać.

Pecet


Yasso, Ziggi

spróbujcie sobie pogadać bez garbu stereotypów.

Myśl o oddaniu się w brudne łapy D+F jest oczywiście niemiła dla sporej części PL, ale z drugiej strony analiza “bloggera Szczęsnego” ma przynajmniej po jednej ręce i nodze.

Może jednak trzeba patrzeć trochę dalej, niż następna kadencja?

Ideałem byłby scenariusz silnego lidera spoza jądra, ale samym chciejstwem się tego nie załatwi. Przydałby się choć ślad koncepcji…


@Merlot

Drogi Merlocie (aż się oblizałem na myśl o tym smaku ;-)

Jak już pisałem – nie wierzę w porozumienie pomiędzy krajami spoza “Twardego Jądra”. Nawet geograficznie to wygląda tak, że na wschód od Niemiec są tylko byłe demoludy, Austria i Grecja. Na współpracę pomiędzy byłymi demoludami nie ma co liczyć a ponad to – jakim my tu jesteśmy liderem? Jesteśmy raczej największą gębą która pcha się do żłoba i na którą inne kraje patrzą z obawą. Austria od razu wejdzie do “Nowej Europy” a Grecja? Pewno wraz z Chrowacją i Słowenią będzie pierwsza w kolejce – mają wszak istotne znaczenie strategiczne na Bałkanach. Ktoś powie, że przecież jest możliwy nasz silny związek z Ukrainą. A ja mu na to, że poza Unią Europejską nie jesteśmy Ukrainie do niczego potrzebni. Wręcz przeciwnie.

I tak to jest. Trzeba przestać się łudzić i trzeba zacząć grać na właściwej stronie boiska. Działania Prezydenta są po prostu przeciwne wobec polskiej racji stanu. Są – nie boję się tego słowa – ANTYPOLSKIE. Są głupotą o najwyższym stopniu szkodliwości. Od USA nie dostaniemy nic tylko kłopoty i na własną prośbę wypiszemy się z Europy. Zostaniemy sami na placu boju między wielkimi blokami, które chcą robić ze sobą interesy i twardo grają o poszerzenie strefy wpływów. W najgorszym wypadku zostaniemy przecfelowani przez Amerykanów i sprzedani za nikiel Ruskim. To się tak ładnie nazywa “finlandyzacja”. Tylko że my jednak nie jesteśmy Finlandią i nie mamy swojej Nokii…


.

.


@Magia

Nie, to nie tak.

Po pierwsze nie będzie “wypisywania się z obecnej Unii”, lecz Francja, Niemcy i być może kraje Beneluksu zawrą nowe porozumienie zakładające głębszą integrację – np. wspólną politykę zagraniczną, wojskową i energetyczną. Stara Unia będzie zatem funkcjonować niby jak dotąd, lecz już pod silną presją polityki nowego podmiotu.

Jak również z tego wynika – nie jest to cofnięcie się do Unii sprzed 50 lat, lecz budowa “Twardego Jądra”, do którego będą się podłączać kolejne kraje, jak tylko dotrze do nich, że nowy podmiot jest beneficjentem w skali globalnej i dobrze dogaduje się np. z Rosją i Chinami w zakresie spraw gospodarczych a równocześnie potrafi zabezpieczyć sobie dostęp do surowców strategicznych na uprzywilejowanych zasadach. W pewnym momencie “Stara Unia” stanie się już zbędna. Cały proces zajmie ok. 10 – 15 lat.

Etap korzyści jakie Niemcy i Francja czerpały z poszerzenia Unii już minął. Jak napisał kiedyś Finacial Times, Europa Środkowo-Wschodnia rozczarowała inwestorów i wobec potencjału nowych rynków dalekowschodnich i Rosji to my jesteśmy pikuś. Mamy jeszcze znaczenie jako potencjał demograficzny, lecz nie jest on pierwszorzędny.

Pani komentarz zakłada, że Francja i Niemcy nie są w Unii rozgrywającymi, lecz że są jej zakładnikami – nic bardziej błędnego!


.

.


Magio,

Bez silnej integracji, celów o których pisze Ziggi nie da się osiągnąć. Naszą racją stanu nie powinno być jej spowalnianianie lub wręcz kontestowanie, ale zadbanie o to, żeby nie była to integracja würst + escargot w sosie europejskim.

Mamy z kim knuć: roastbeef, spaghetti, paella, żeby wymienić samych dużych.
Do tego cały były wesoły obóz i robi się nienajgorzej.

Warunek jest jeden – nie wystawiać się gołą dupą, bo z dupami nikt nie rozmawia.

Mały dopisek dla Yassy:
Musimy chyba sobie zaprojektować nową, bardziej kompatybilną formułę patriotyzmu, Yasso. Jeżeli zostawimy losy Polski wyłącznie w rękach ludzi, którzy o patriotyźmie myślą w najlepszym razie z uśmiechem pobłażania, to będziemy mieli przechlapane.

Pozdrawiam wszystkich


.

.


W ogóle się z Tobą nie kłócę, Magio

mój komentarz miał na celu ubogacenie eurosceptyków elementami konstruktywizmu i włączenie radarów wczesnego ostrzegania euroentuzjastom…

Pozdrawiam, lawirując


.

.


Panie Merlocie

Maszyna Cyfrowa koncepcją “bardziej kompatybilnej formuły patriotyzmu” mocno zaciekawiona. Nijak nie umie sobie tego projektu wyobrazić. Czy to coś innego od malowanego, fasadowego i irracjonalnego przekonania o wyższości własnej nacji nad innymi?

MU, który Pański dopisek (choć do Yassy skierowany) przyjął dosyć osobiście, jest obleśnie zadowolony, że jego wulgarne metafory okazały się tak nośne. Zaraz jednak zastrzegł, że na uśmiech pobłażania z jego strony nie ma co liczyć. Politowanie (dla ostatnio obowiązującej “wersji” patriotyzmu) – oto właściwe słowo.

Maszyna Cyfrowa nieco przyjaźniej do ludzi nastawiona niż MU (sic!) życzy jednak, by zapowiadany upgrade się powiódł.

PS. MU rzucił na odchodne jeszcze coś takiego: “Może i z gołą dupą nikt nie rozmawia, ale przynajmniej może się na nią “napalić”. Z wykrzywioną grymasem pomarszczoną gębą, której od dupy odróżnić nie sposób – ani jedno, ani drugie”

Komputer nie ma pojęcia, coby to miało znaczyć, niemniej pozdrawia zażenowany

PECET


Szanowna Maszyno

Z przyjemnością zapełniłbym bym twój RAM dywagacjami na temat BKP (bardziej kompatybilnego patriotymu) ale chwilowo użeram się z leciwym kuzynem Szanownej Maszyny któremu rozum (MacOS 7.5, prehistoria) i mowę odjęło.

Króciutko i zajawkowo, BKP byłby zaprzeczeniem irracjonalnego przekonania. Można by go raczej nazwać driverem (sterownikiem) do racjonalnego i twórczego działania, które by systemom pozostającym z podmiotem BKP w układzie udzieliły przekonania o jego

a. indywidualności, rozumianej jako zaleta
b. kompatybilności z pozostałymi systemami

Dla zachowania zgodności z patriotyzmem dotychczasowym, ptak, kolorki, Bogurodzica dziewica i kilka innych elementów pozostałyby niezmienione.

Kod całej reszty trzeba by napisać od nowa.

Pozdrawiam, resetując się


@Magia

Wróciłem ze spacerku a teraz z dzidzią na plażę.

Powiem tylko, że starych umów nie trzeba wypowiadać, wystarczy nie napełniać ich nową treścią, żeby “wyschły”. Rozumie Pani co mam na myśli? A ponadto – nie tylko Polska ma prawo weta. Czy zastanawiała się pani, że już obecnie Niemcy bardzo chętnie z niego korzystają – są państwem, które najczęściej używało tego argumentu w dziejach Unii. Oni mogą zawierać skuteczne umowy bilateralne a blokować rozmowy na szczeblu unijnym. Nie będzie się nam to opłacało – zapewniam – oni póki co potrafią lepiej zawierać umowy! Z nami rurociągów nikt jakoś nie chce budować...

A więcej pogadamy, kiedy wrócę z plaży!

Papa !


Szanowny Merlocie

ad daleki Kuzyn
Jedna tylko rada (i prośba zarazem) – proszę próbować “po dobroci” :)

ad BKP
Innymi słowy – dla identyfikacji modelu jakiś dyskretny makijaż jest jednak niezbędny? Ja tam nie wiem, ale MU jest przekonany, że tym paskudnej gęby zasłonić się nie da.
I twierdzi, że to w sumie nic nowego – jeśli nam z a. od biedy czasem wychodzi, o tyle z b. mamy wieczne kłopoty.

Pozdrawiam niespecjalnie rozczarowany
Pecet


.

.


Maszyno,

Jaki makijaż? Przecież to nic nie da.

W odróżnieniu od Szanownej Maszyny nie mam alergii na słowo patriotyzm, widzę natomiast potrzebę radykalnej przebudowy jego znaczenia. Zdefiniowania od nowa.

A cała sztuka będzie polegać na tym, żeby wyznawcy patriotyzmu klasycznego potraktowali ten nowy jako swój, a postępowcy zrezygnowali z zasłaniania jakiejś paskudnej gęby.

Najprościej byłoby wyedukować na początek kibiców. Utworzą masę krytyczną.


Szanowna Pani Magio

Ja przepraszam, że tak między napoje a zakąskę się wtrącę. Idzie mi o następujący akapit Pani komentarza: “Nie rozumiem jednego. Dlaczego nie zgłosił Pan do tej pory pomysłu byśmy się stali (oficjalnie) kolejnym landem w federacji niemieckiej. To wiele by uprościło, nie sądzi Pan?”

Biorąc otóż pod uwagę nasz dalekosiężny i strategiczny cel, jakim jest rozwalanie wszystkiego, co się w zasięgu naszych łapek znajdzie, byłoby to nader logicznym działaniem, nie sądzi Pani? Z drugiej strony, znając nasze zdolności przekonywania oraz charakter, można założyć, iż po pewnym czasie cała federacja mogłaby osiągnąć stan swoistej nirwany. Inni mogliby ją nazwać trwałym znieczuleniem.

Należy po prostu twórczo zastosować pewną chińską strategię: otoczyć, a następnie wchłonąć.

Pozdrawiam wieszczo


.

.


A biorąc pod uwagę, Szanowna Pani Magio,

rozmiary terytorialne i liczbę ludności tego potencjalnego, nowego landu… Ho, ho, Pani Magio, jakież to perspektywy jawią się przed nami. A wystarczy tylko odwrócić ostrze koncepcji o 180 stopni :-))

Pozdrawiam geograficznie


No i powiedzcie mi drodzy Państwo M & L,

po co ja się męczę pozytywistycznie?

Znikąd nadziei…


.

.


No bo, Szanowna Pani Magio,

trochę ciepło się zrobiło. A ja właśnie powróciłem na Krakowa łono po 14-godzinnej podróży.

Pozdrawiam z lekka zmarnowany


Drogi Merlocie

Czy to Komputer o kolorkach i malowanych ptakach wspominał?
By zacytować Misia: “It’s only a piece of paper”. I chyba nie muszę na Pańskich oczach kartki na pół przedzierać, by Panu unaocznić znaczenie tych, jak Pan to nazwał, “elementów”.

Wcale nie mam “alergii na słowo” tylko na “wersję”. I absolutnie nie dotyczy to jedynie “wersji polskiej”. Stąd z koniecznością radykalnej przebudowy absolutnie się zgadzam. To Pan nie może się zdecydować, czy nowy produkt potrzebny, czy jedynie upgrade wystarczy. Tu Maszyna doskonale Pana rozumie, bo MU (mimo buńczucznych i prowokacyjnych deklaracji) też tak ma.

Natomiast pomysł z edukacją kibiców, jeśli tylko rozumiemy pod tym pojęciem te same osoby, uważam za odważny lecz niewykonalny.
Przeróbmy czortów w aniołów i piekła nie ma?

Pecet


.

.


Zbigg'u

czyli jak zakłada doktryna polityczna Szczęsnego; Duża ryba zżera mniejszą.

Nie sposób się z nią nie zgodzić,(choć cały wywód nieco sofistyczny):)

Ciekawi mnie tylko, kiedy w tak kategorycznej formie obowiązywać ona będzie w Szwecji Austrii, Czechach, Belgii i dziesiątkach innych małych i średnich państwach.
Proponowałbym jednak rybkę z rusztu, ta smażona w głębokim tłuszczu nie służy najlepiej.

Wobec chwilowego braku szklanej kuli trudno mi spekulować o przyszłej sile grawitacyjnej twardego jądra i jego umiejscowieniu.
Nie można wykluczyć sytuacji, gdy Francja za kilka lat legnie w ruinie po krwawym powstaniu naturalizowanych tam byłych mieszkańców Maghrebu, a Rosja dzięki swym bogactwom stanie się kwitnącą demokracją:).

Pani Magio,
wiem, że sprawi to Pani przykrość, ale trudno- prawie pełna zgoda:)

Merlocie,
rzeczywiście chciałbym żeby Unia w końcu na nowo ustaliła obowiązujące parametry patriotyzmu.
Dobrze byłoby mieć wyraźnie zaznaczone jego granice, by przypadkiem nie zostać sklasyfikowany jako kosmopolita lub, co gorsza- nacjonalista.
Przy okazji; Bogurodzica przy inicjatywie popartej solidarnie przez wszystkie nasze siły polityczne może przejść. Lecz na przepchnięcie (sorki) dziewicy nie widzę żadnych szans.

Pececie rozumiem,
taki program: patriotyzm to malowane, fasadowe i irracjonalne przekonania o wyższości własnej nacji nad innymi:)
Ale kiedyś zainfekuję Ci czymś system,a na razie, by nie stracił stabilności, niech już tak zostanie.
A, ten często pojawiający komunikat nakazujący akceptację, to tak ma być, czy to zwiastun jakiegoś poważnego błędu systemowego?

Pana Lorenza tylko pozdrawiam, bo się nie nagadał:)


.

.


Szanowna Pani Magio,

jak będę chciał zezłomować komputer, to się zgłoszę do Pani.

Pozdrawiam z podziwem


@Magia

Magio (czarna czy biała?) !

Nie musi mnie być stać na więcej. To jest bardzo realny scenariusz. Unia Europejska rozwijała się początkowo urzeczona rozładowaniem wojennych napięć, potem wzrostem zamożności społeczeństw, potem upadkiem komunizmu a teraz doszła do ściany nowych wyzwań, do rozwiązania których obecna formuła nie jest właściwa. Jeśli Unia nie będzie mogła się przekształcić tak, aby zabezpieczyć długofalowe interesy jej najbardziej wpływowych członków to się rozpadnie. Wystarczy np. że Niemcy nie podpiszą kolejnego budżetu, gdzie będą po raz kolejny głównym płatnikiem netto opłacającym rozwój państw-pijawek, z których nie ma żadnego pożytku i które rzucają tylko Niemcom i Francji kłody pod nogi nie poddając przy tym żadnych sensownych propozycji alternatywnych.

I co? Uważa Pani, że Unia będzie dalej happy bez budżetu?

To się nie stanie za rok, ale najpierw będzie przygotowany grunt pod nowy układ a stary się po prostu porzuci jako nierozwojowy. I Polska będzie mogła im podskoczyć – oni się Polski nie przestraszą!

I ja w ogóle nie mogę zrozumieć tego straszenia Niemcami. To jest jakiś bełkot. Najlepsze, co Polskę może spotkać, to głęboko związać swoje interesy z niemieckimi i francuskimi. To zapewni nam długotrwały rozwój i awans cywilizacyjny (bo proszę pani ja uważam jednak, że poziom cywilizacyjny Niemiec i Francji o dobre sto lat wyprzedza poziom polski) a bzdety o utracie kontroli nad ziemią, majątkiem czy groźbę wynarodowienia, to sobie mogą Kaczory gościom spod budki z piwem opowiadać. To straszenie trwa od dobrych dziesięciu lat a tymczasem Polska ma się najlepiej od wielu lat – będąc przecież członkiem “żydowsko-niemieckiej” Unii, w której gros naszego rozwoju finansują tak znienawidzone przez endeckich oszołomów Niemcy.

Lęk przed Niemcami wynika z głębokich kompleksów kartoflanych braci i ich otoczenia, którzy po prostu nie wyobrażają sobie, że współczesne stosunki europejskie nie podlegają już dziewiętnastowiecznym imperialnym paradygmatom (tu wyłączam Rosję!), lecz nastawione są na współpracę. Tu każdy dba o własne interesy, lecz pewnych granic się nie przekracza. Do kartofli to jednak jeszcze nie dotarło.


.

.


Panie Zbigniewie!

Jestem ciekawy czy jest Pan użytecznym durniem czy agentem Niemiec? To nie są inwektywy, tylko tylko wnioski z Pańskiego tekstu i komentarzy.

Pańskie twierdzenia, o tym, że tylko włażąc do d…py Niemcom i Francuzom możemy zadbać o swój interes przypominają porady przyjaciół tłumaczących poszkodowanemu przez bandytów, że nie należy iść na policję. Przerażające…

Bez pozdrowień.


Bardzo mi milo, Panie Yasso,

że mnie Pan pozdrawiam. I ja Pana również, tyle że lakonicznie. Ale za to wyjątkowo serdecznie:-))


Panie Tomku!

Patriotyzm nie ma nic wspólnego z ptakiem. „Bogurodzicą” i takimi drobiazgami. Nie ma również nic wspólnego z lekcjami wychowania patriotycznego czy to zaordynowanymi przez ligę przyjaciół Rosji czy Brukselę.

To jest coś co wynosi się z domu i czego nie da się zaszczepić z zewnątrz. Zarówno ja, moja siostra jak i moja babka ze strony ojca urodziliśmy się na Śląsku, w części zarządzanej przez Niemcy przed wybuchem drugiej wojny światowej. Mój ojciec mówi po niemiecku lepiej od Niemców. W 1977 roku byliśmy całą rodziną w Grecji, a wracając zahaczyliśmy o Wiedeń. Rok wcześniej ojciec miał propozycję zostania w Kanadzie, jedyny warunek, to konieczność przyznania się do niemieckości. W każdym razie możliwość zostania na zachodzie była. Wróciliśmy do kraju.

Jakiś czas później, jeszcze przed sierpniem ’80. moja siostra spytała ojca dlaczego żeśmy nie zostali na zachodzie. A on tylko wzruszył ramionami. Długo nie mogłem tego zrozumieć, ale teraz wiem, że to jest właśnie patriotyzm.

Pozdrawiam


Pani Magio!

Kaczory nigdy nie były z mojej bajki, wbrew temu co mi imputowała pani Renata, niemniej Lech Kaczyński stwierdził prawdę, w przeciwieństwie do tych wszystkich ocipiałych polityków – unio entuzjastów, twierdzących, że nic się nie stało i trzeba traktat ratyfikować. Traktat został odrzucony. Brak zgody Irlandii lokuje traktat w koszu. Dziwi mnie, że ta cała banda nie ma wstydu i kłamie w żywe oczy, opowiadając, że zachowanie polskiego prezydenta na coś nas naraża. Podpisanie tej wersji euro konstytucji ma takie samo znaczenie jak podpisanie się na ścianie w szalecie miejskim.

Pozdrawiam nieeuropejsko


.

.


Panie Jerzy,

Ptak i Bogurodzica były w moim poście komentarzu wyłącznie ilustracją do tezy, że w polskim patriotyźmie musi się coś zmienić i to na lepsze, jeżeli chcemy w przyszłości być dumni i z Polski i z siebie.

Na akapit przykładów patriotyzmu pańskiej rodziny mógłbym odpowiedzieć podobnie długim własnym, siłą rzeczy o inaczej rozłożonych akcentach.

To prawda, że to coś wynosi się z domu. Ale każdy dzień życia we wspólnocie, która nazywa się Polską, może ten patriotyzm utrwalać, wzmacniać, osłabiać, lub w najgorszych przypadkach – niszczyć.

Mój na przykład wzmocniło Przyrzeczenie Harcerskie, które składałem trzymając dwa palce na dwukolorowym kawałku płótna, o drugiej w nocy, w lesie otaczającym cmentarz w Palmirach. Ptaka nie widziałem, bo było ciemno, ale na pewno krążył nad nami.

Bez szczególnych perturbacji mój patriotyzm pozostał ze mną do dziś. Wydoroślał i owszem. Nie jest na pokaz, nie krzyczy hurra i precz. Umie odróżnić patriotyzm ludowy od szowinizmu. I wie, że tak jak wszystko na świecie, tak i patriotyzm może się zmieniać. Pozostając patriotyzmem. Polskim, w tym przypadku.


@Magia

Ja nie rozumiem Pani wątpliwości prawnych. Proszę mnie zapytać bardziej szczegółowo, do czego Pani zmierza. Ponieważ ja nadal sądzę, że Unii nie da się utrzymać na siłę a nie trzeba łamać prawa (unijnego), żeby ją umartwić. Wystarczy np. nie uzgodnić budżetu… Czy to rozumowanie ma w sobie jakiś błąd?

Bo jeśli Pani myśli, że ktoś nam coś “wypowie” to ja tak nie sądzę. Ja sądzę, że po prostu przestaną płynąć fundusze.


.

.


@Jerzy Maciejowski

Pańskie rodzinne historyjki mnie nie interesują. A od mojego patriotyzmu proszę, aby się pan odpieprzył. Patriotyzm w wyznawanym przez pana wariancie uważam za endeckie pierdolety. Jak pan dalej tak będzie kombinował, to skończy pan siedząc z krzyżykiem na syfiastej hałdzie. A świat pójdzie dalej i nawet się nie obejrzy. Co było fajne dziesiąt lat temu, obecnie jest niekonstruktywne i szkodliwe. Czas powiedzieć jasno – można się bić za ojczyznę, gdy ją wróg napada, lecz nie ma z patriotyzmem nic wspólnego popieranie idei wyrwania Polski z kręgu kultury zachodniej w imię sobiepaństwa kilku psychokatolickich oszołomów, dla których nie ważne czy biedna, czy bogata, ino byle była katolicka…


Panie Zbigniewie!

Ja nie mam nic przeciwko patriotyzmowi niemieckiemu, francuskiemu czy też unijnemu. Niemniej wdepnąłem do Pana przypadkiem i co się naczytałem, to moje. Nie tak miałem to odebrać? Przykro mi. Dla mnie to właśnie tak brzmi. Co do krzyżyka, to raczej Pan spudłował. Hałda też mi raczej nie grozi. Proszę poczytać pana Adama (Podróżnego), to zobaczy Pan, że nawet hałdy da się teraz wykorzystać i nie będą takie nieprzyjemne.

Tak się składa, że mam do tego „świata” trochę bliżej niż Pan i jakoś nie widzę, aby było co gonić.

A komentarz adresowany do pana Tomka nie musi Pana interesować. Tak jak mnie nie muszą interesować Pańskie opinie o tym komentarzu.

Nadal nie wiem, czy Pan wierzy w to co Pan pisze, czy świadomie reprezentuje obce interesy. Dla dalszego ciągu ewentualnej wymiany poglądów jest to kluczowa kwestia.


@Jerzy Maciejowski

Powiem Panu w sekrecie – reprezentuję obce interesy. Jestem Marsjaninem i zależy mi, aby z Polaków zrobić smalec. Na Marsie smalec to narkotyk. Jest bezcenny.

Wszystko już Pan sobie poukładał?

A tak na marginesie – nie nie wiem, co pan w życiu robi i jak bardzo panu blisko do tego o czym piszę, ale pozostanę przy swoim zdaniu. Moim zdaniem w Polsce (w przeciwieństwie do Niemiec czy Francji) nadal dominuje syf i jeśli pan tego nie widzi, to chyba pan jesteś ślepy.


Panie Zbigniewie!

Zapraszam do mnie, to się Pan zorientuje z czym mam do czynienia na co dzień. Gwarantuję Panu, że gdyby polski SanEpid wpadł do jakiejkolwiek firmy tutaj, to po kwadransie, góra pół godzinie, firma jest zamknięta. Mam doświadczenia zarówno z domów pomocy społecznej jak i firmy przetwarzającej żywność.

Z Pańskiego komentarza nadal nie wynika głęboka wiara w zachód, choć jestem w stanie uwierzyć, że zna go Pan tylko z krótkich pobytów lub środków masowego przekazu, więc nie wie Pan o czym Pan pisze. Powiem Panu w sekrecie, że przejrzenie na oczy zajmuje Polakom od 6 miesięcy do roku. Nie spotkałem kogoś kto przyjechał tu po 1. maja 2004. i po ponad rocznym pobycie nie pluje na miejscowy s….


Jerzy, do cholery

Twoja negatywna ocena stanu linoleum w szkockiej masarni w niczym nie podważa prawa Ziggiego do obaw o marginalizację Polski przez Nową Europę. Nawet jak nasze patriotyczne linoleum będzie lśniło i ruscy inspektorzy po prostu będą cmokać z zachwytu…

Misiu.


@Magia

Szanowna Pani. Witam serdecznie, bo rozmawiać jeszcze nie mieliśmy chyba przyjemności. Proszę wybaczyć, że się do dyskusji wtrącam, ale jedynie po to, by się upewnić, co do jednej kwestii.
Czy mój sprzęt się aby Pani nie naprzykrza? A może należnego ludziom szacunku nie okazuje? Lub też może irytuje odmienne poglądy artykułując? Jeśli tylko którakolwiek z powyższych sytuacji zachodzi uprzejmie proszę mnie tylko powiadomić. Na jedno Pani skinienie zaraz namolnego blaszaka zresetuję.

Jeśli zaś przez jakiś przypadek w pobliżu bym się nie znajdował lub takiego apelu jakimś cudem nie zauważył (drań lubi gryzmolić pod osłoną wygaszacza ekranu) proszę się absolutnie nie krępować i pozorami grzeczności sobie głowy nie zaprzątać. Do takiego trzeba prosto z mostu napisać, by się przymknął i w rozmowę ludzi rozumnych się nie mieszał. Wszak sama Pani już odkryła, że soft tak kiepski, iż całość jedynie na złom się nadaje.
Pozostaję z uszanowaniem

Użytkownik swojego komputera

PS. Rozumiem, że złomowanie rzeczonego sprzętu sprawiłoby Pani szczególną satysfakcję. Zanim jednak Pani odpowiednie unijne przepisy zacznie sprawdzać, proszę mimo wszystko o ewentualną zgodę zwrócić się do mnie tj. właściciela. Pomimo, iż podobnie jak Pani, mam o swoim komputerze jak najgorsze zdanie, jestem jednak do swojej prywatnej i legalnie nabytej własności dość przywiązany. Tak z zasady, nie z sentymentu.


Tomku!

Ja nie o linoleum. Ja o całokształcie.

W szkockiej firmie pakującej mrożonki, nadające się do spożycia bez gotowania, bada się czystość. Bada się czystość rąk, nie dostrzegając tego, że nikt nie pcha gołej ręki w groszek czy brokuły o temperaturze -30 ˚C. To się robi w rękawiczkach. To, że rękawiczki są czarne zamiast żółte, to nikogo nie interesuje. To, że w tych samych rękawiczkach wybiera się gnój ze ścieku, też nikogo nie interesuje. Ważne, żeby ręce w rękawiczce były czyste. I oni mieli czelność sprawdzać czystość w polskich zakładach spożywczych…

A po h… nam rosyjscy inspektorzy? Bo Ruś biała ani kijowska, to nikogo do nas nie zamierza wysyłać.

Pozdrawiam


@Jerzy Maciejowski

Szanowny Panie,

W związku z pracą jestem mniej więcej raz na dwa miesiące w jednym z krajów Unii. Nie odwiedzam masarni. Jadam w dobrych restauracjach. Sęk w tym, że tam gdzie moja firma ma zakłady produkcyjne lub centra naukowo-badawcze – a czasem są to małe miejscowości na tzw. prowincji – można na ogół zjeść i wypić lepiej niż w niejednej tzw. renomowanej knajpie w naszej, par-excellence, stolicy.

Dziwnym też trafem, bywam w szkockim Grangemouth, gdzie nocuję w Macdonald Inchyra, bo chyba nic lepszego tam nie ma a jak mam wolne to jadę się poszwędać do Endynburga lub Glasgow. I akurat fakt – Szkocja centrum europejskiej kultury akurat nie jest – jeden Fringe nie robi różnicy a sądząc po miejscowych stosunkach tym krajem rządzi ortodoksyjne lewactwo. Angole się z nich trochę śmieją.

Pozdrawiam!


Jerzy

rosyjscy inspektorzy siedzą u nas co najmniej od roku, żebyśmy za lekko z eksportem do nich nie mieli.


Panie Zbigniewie!

Tak jak przypuszczałem zna Pan „zachód” z gościnnych występów. Zatem nie ma Pan pojęcia jak debilnie jest tutaj. A co do jadania „na mieście”, to najlepszego kurczaka jadłem w knajpie przy trasie Wrocław Bydgoszcz, gdzieś w Sztumie czy Żninie. Knajpka niepozorna i w życiu bym tam nie wstąpił, gdyby nie rekomendacja znajomego. A kurczaczek prima sort! Tylko na co to jest argument?


Tomku!

Rosyjscy, to rosyjscy. Od jakiegoś czasu Rosja nie poczuwa się do bycia częścią Rusi, a nawet próbuje wmówić Rusi, że ta jest częścią Rosji. :)

Pozdrawiam


Jasne.

Tylko jak ja widzę Rosjanina w oknie, to dla mnie jest to ruski w uindou.

I tym się pięknie różnimy, my dear Dżordż...

Dobranoc nieodwołalnie!


Subskrybuj zawartość