Zaplecze intelektualne partii - echa urodzin "Salonu24"

Jak dla mnie głównym wnioskiem z urodzin “Salonu24” jest konstatacja, iż polską politykę trapi rodzaj nowotworu, który nie leczony prowadzi do obumarcia zaplecza intelektualnego partii.

Ludwik Dorn nie jest moim idolem, lecz kilka chwil spędzonych w jego obecności wystarczyło, aby upewnić się, że mamy do czynienia z umysłem wysokiej próby, erudytą, którego poglądy nie są wynikiem chwilowych nastrojów a raczej produktem głębokiego namysłu wspartego odpowiednią dawką lektury.

Podobnie zaskakuje Sławomir Sierakowski. Jego poglądy można lubić bardziej lub mniej, ale pomimo młodego wieku i jeszcze bardziej młodzieńczej aparycji lider nowej lewicy odrobił lekcje i posiada głębokie zaplecze teoretyczne, przyswojony dobrze aparat pojęciowy niezbędny w politycznej argumentacji, jeśli ma się ona czymś różnić od jałowej nawalanki ćwierćinteligentów.

Zawiódł Paweł Kowal. Z jego enuncjacji epatowała buta i żądza władzy, lecz ani w jednym zdaniu nie wsparł się wiedzą literaturową, rzeczową analizą procesów społecznych czy choćby znajomością realiów ekonomiczno-prawnych. Pan poseł Kowal jest niewątpliwie człowiekiem inteligentnym, lecz nie jest inteligentem. Inteligentami okazali się Dorn i Sierakowski.

Poseł Kowal wskazał jednak na zaplecze intelektualne swojej partii. Są nim chociażby środowiska Klubu Jagiellońskiego, Frondy czy Teologii Politycznej. Panów Gawina, Cichockiego, Karłowicza czy Legutko można nie trawić, niemniej jednak są oni takim zapleczem bezprzecznie – nawet jeśli partia bezpośrednio z ich refleksji nie korzysta. Czasem zastanawiam się cóż nowego, jaki ferment intelektualny – poza jałowym dęciem w kościelne surmy – środowiska te produkują, ale jak nie patrzeć – są i stanowią żywą odpowiedź na wyzwanie prof. Zybertowicza, że Polska potrzebuje nowego zaplecza intelektualnego. Niepokoi wszak, że PiS systematycznie pozbywa się co światlejszych “łącznikowych” pomiędzy tym zapleczem a partyjnym aparatem. Takimi oficerami łącznikowymi byli Ujazdowski, Dorn i Zalewski – w PiSie wyraźnie brakuje ich następców. Ani poseł Kowal ani Akeksander Szczygło czy poseł Karski nie mają odpowiednich ku temu inteligenckich kwalifikacji.

Powstaje jednak ciekawe pytanie – gdzie jest zaplecze intelekttualne Platformy Obywatelskiej? Wydaje się, że mam problem z jasną odpowiedzią. Z pewnością PO czerpie elementy koncepcyjne z dorobku osób związancyh z Instytutem im. Adama Smitha, lecz jest to związek niebezpiecznie luźny. Patrząc pozainstutucjonalnie – poszczególni “myśliciele” PO w rodzaju Boniego, Bieleckiego czy Gowina nie tworzą wszakże żadnego środowiska. Zespół doradców strategicznych premiera też nie jest grupą skonsolidowaną wokół jakiegoś współnego programu czy idei – jest to raczej ciało analityczno-doradcze, zespół młody i dość indyferentny. Rokita i Śpiewak “wypadli z obiegu” i raczej recenzują – czasami mało przychylnie – poczynania Tuska niż tworzą jego wsparcie koncepcyjne. Nie sądzą też, że – jak twierdzą niektórzy – to ABW robiła za takie zaplecze. Jeśli bowiem o coś podejrzewać aparat ABW, to na pewno nie o sympatie polityczne a jedynie o wolę przetrwania. Może to pracować na rzecz chwilowych aliansów, lecz nie przesądza o związku głębokim i ideologicznie frapującym. Summa summarum – nawet jeśli działania PO wspartę są określonymi analizami i badaniami, to mamy do czynienia ze splotem dorobku intelektualnego poszczególnych jednostek odpowiedzialnych za opracowanie tego czy innego dokumentu, lecz działania te nie są ze sobą powiądane i nie są wynikiem poglądów ukierunkowanych pod wpływem jakiejś uzgodnionej doktryny politycznej. I nawet jeśli wszystkie te dokumenty powstały w oparciu o koncepcję liberalną, to każdy z autorów rozumie liberalizm po swojemu, według swojego widzi-mi-się.

Pozostaje zatem próżnia. To smutne, gdyż wobec braku takiego zaplecza PO skazane jest na intelektualną miałkość. Nawet jeśli proponowane przez tę partię rozwiązania szczegółowe będą trafne i korzystne dla rozwoju kraju – będą wydawały się oderwane od siebie, nie powiązane w dążeniu ku określonemu celowi, taktyczne i nie podporządkowane jakiejś myśli strategicznej. Tę pustkę będzie widać. Opinia publiczna będzie cały czas miała wrażenie jakiegoś chaosu, miotania się władzy, gdyż jej poczynania nie są związane przekonującą narracją o szerszym niż doraźny horyzoncie. Tę słabość będzie się starała rozegrać opozycja.

Przed Platformą Obywatelską staje zatem trudne zadanie – zadanie zbudowania zaplecza intelektualnego w postaci chmury współpracujących z rządem organizacji pozarządowych i instytucji naukowych. Nie wiem, czy PO będzie do takiego ruchu zdolna – wszak aby go wykonać trzeba mieć uświadomioną potrzebę braku rzeczonego zaplecza. Bez takiego zaplecza Platformie będzie jednak grozić rozpad pod wpływem ewentualnych porażek wyborczych. Niezwiązany głębszą ideą aparat partyjny może okazać się zbyt pragmatyczny, aby trwać przy Donaldzie Tusku, jeśli gdzieś blisko pojawi się dobra okazja. Kiedy PiS był u władzy i próbował Platformie podbierać posłów jedyne co ich przed skokiem w bok powstrzymywało, to uzasanione wątpliwości co do wiarygodności obietnic składanych przez Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli jednak w przyszłości PiS będzie umiał uwolnić się od piętna swego prezesa – wszystko może się zmienić.

W konkurencji długodystansowej, jaką jest polityka PiS wydaje się być lepiej przygotowany do biegu niż Platforma, której może zabraknąć sił już po kilku okrążeniach. Jak dotąd największą siłą partii rządzącej jest straszna gęba partii opozycyjnej. Jeśli tylko PiS zdoła się nieco przypudrować ma duże szanse odzyskać wigor i powrócić do władzy. Musi jednak najpierw pozbyć się swoich najbardziej wyrazistych “frontmenów”, którzy straszną gębę partii tej doprawiają, gdyż z taką twarzą do normalnych ludzi ze swoim przesłaniem PiS nigdy nie trafi.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No to zadam dodatkowe pytanie

Po co trwać akurat przy Donaldzie, kiedy można za rok podwiesić się pod kolejnego gwiazdor? A za trzy pod innego?

Wydaje mi się, że polski polityk od najnizszego szczebla nie jest przywiązany do idei, planu, programu.
Jest nastawiony tylko na władzę.
Taką, która daje mu osobiste profity.
Tylko.


@Igła

Tym razem muszę Ci przyznać rację – niestety też mam dokładnie takie właśnie wrażenie.

I ogólniej – w Polsce trudno jakoś dostrzec praktyczny wymiar duchowości – nieprawdaż?

A wydawało się, że JP2 itd…


A ja zadam pytanie,

czy w ogóle inteligenckie zaplecze w polskiej polityce jest komukolwiek w tym wyborcom potrzebne?

Sierakowski jakoś na SLD zbytnio chyba nie wpływa, a jego środowisko to jednak nisza i hermetyczne jest.
Rokita i Śpiewak w PO sa zmarginalizowani.
PiS nikomu nie kojarzy się z Gawinem, Karłowiczem czy nawet z krytykowanym tu Kowalem, tylko z Gosiewskim, Putrą, karskim i Jarosławem K.
A intelektualiści?

To takie niegroźne, mało skuteczne “gadające głowy” co coś tam se mądrze mówią, ale jaki to ma wpływ na bieżącą politykę?

pzdr


@Grześ

I to jest właśnie realny – namacalny skutek 60 lat bolszewizmu. Wystarczyła odrobina relatywizmu, aby naród wątpliwości co do istnienia prawdy absolutnej zinterpretował jako brak potrzeby wszelkiego życia intelektualnego…

W efekcie – zgadza się – Polacy w masie zdają się nie potrzebować ani uczonych ani nauki ani jakiejkolwiek formy aktywności umysłowej. Wszystko zostało zagrabione przez cyniczny oportunizm – obrzydliwe knucie jak się dorobić za wszelką cenę. Wszystko na sprzedaż, żadnych norm, żednych reguł, żadnych wartości, żadnych celów – poza tym najprostszym – nachapać się. Każdy kto przedkłada jakąś normę ponad doraźny pragmatyzm zdaje się życiowym naiwniakiem. A niewielki margines nieco bardziej moralnie wrażliwych usuwa się na ubocze i udaje, że żyje poza systemem.

To smutne – ale Polacy w masie są moralnie dość obrzydliwi…


@ Pan Zbigniew

Jeśli mógłbym coś dodać, to chyba tylko to, że takie “think tanki” nad których brakiem Pan ubolewa są instytucjami silnie umocowanymi politycznie, a tym samym – dalekimi od jakiegokolwiek obiektywizmu. Takie “intelektualne tuby propagandowe” ale pod ładniejszą (bo taką zagraniczną:) nazwą.
I dlatego raczej nie ubolewam nad “brakiem”.

Sam Pan napisał w komentarzu do Pana Grzesia, że “Wszystko zostało zagrabione przez cyniczny oportunizm – obrzydliwe knucie jak się dorobić za wszelką cenę. Wszystko na sprzedaż, żadnych norm, żednych reguł, żadnych wartości, żadnych celów – poza tym najprostszym – nachapać się. Każdy kto przedkłada jakąś normę ponad doraźny pragmatyzm zdaje się życiowym naiwniakiem. A niewielki margines nieco bardziej moralnie wrażliwych usuwa się na ubocze i udaje, że żyje poza systemem.”

Tylko, że to co Pan napisał nie odnosi się do Polaków, jako narodu. Polacy “w masie” nie są “moralnie dość obrzydliwi”.
Czy Pan też zalicza siebie do “moralnie obrzydliwych”?

A może tak przyjąć, że “obrzydliwość moralna” dotyka niektóre jednostki?; bez względu na ich przynależność narodowościową, państwową, rasową, płciową, czy jaką Pan tam jeszcze sobie wymyśli. Tak jak głupota.

Pzdr.


@Kazik

Wie Pan,

Nie zależy mi na wykazywaniu jakiejś szczególnej niedyspozycji moralnej narodu Polskiego, konstatuję jedynie, że w porównaniu do wielu innych nacji prezentujemy en gros wyjątkowe pogodzenie się z demoralizacją w zakresie wszystkich właściwie szczebli zarządzania. Twierdzę tak na podstawie mojego osobistego życiowego doświadczenia. Twierdzę też, że jeszcze gorzej pod tym względem wypadają Rosjanie.


Zbigniew P. Szczęsny

Musi jednak najpierw pozbyć się swoich najbardziej wyrazistych “frontmenów”, którzy straszną gębę partii tej doprawiają, gdyż z taką twarzą do normalnych ludzi ze swoim przesłaniem PiS nigdy nie trafi.

Wygląda jednak na to, że robi dokładnie odwrotnie:

http://www.dziennik.pl/polityka/article254283/Dorn_Pozostane_pisowcem_na...


Ziggy

Słówko o Sierakowskim: kiedy patrzyłem, jak środowisko Krytyki poszło w tany na tej imprezie, pomyślałem, że dopóki tańczą, nie są groźni. Jak się zestarzeją i ochota na pląsy im przejdzie, wtedy broń nas Panie Boże.
Zresztą coś Pan wspominał, że za 10 lat mogą dojść do władzy.

PS. żeby nie było, że off-topicowo się wpisuję, to dodam – w kontekście Pana pochwał dla Dorna – że J.Kaczyński też był uznawany za “umysł wysokiej próby”. Mimo to, delikatnie mówiąc, odbija mu. Wygląda na to, że nowotwór trapiący polską politykę uaktywnia się głównie u polityków dzierżących władzę (choćby tylko władali swoją partią). Za to całkiem przechodzi, jak polityk trafia na out.
Z Sierakowskim też tak może być, a że ma “dobre” wzory, to strach się bać.


Subskrybuj zawartość