Fałszowanie nauki

Witam,

Po bolesnych ukłuciach Igły pod moim ostatnim wpisem nie miałem jakoś ochoty się udzielać, ale powoli już mi przechodzi.

Zatem na początek tzw. drop post – czyli bardzo krótka zajawka tematu, który mnie ostatnio dręczy i który chciabym jakoś szerzej opracować. Mam na myśli fałszowanie danych naukowych z powodów biznesowo-politycznych oraz coraz powszechniejsze podporządkowanie naukowej wiarygodności tymże interesom.

Dla zainteresowanych dwa bardzo ciekawe wypisy (w języku angielskim) z serwisu Daily Tech dotyczące tzw. ocieplania klimatu:

http://www.dailytech.com/Deja+Vu+All+Over+Again+Blogger+Again+Finds+Erro...
http://www.dailytech.com/Sea+Ice+Growing+at+Fastest+Pace+on+Record/artic...

Pokazują tendencję, kiedy opanowane przez ekologistów agencje “mijają się z prawdą” pokazując nam rzeczywistość nieco inną od prawdziwej. Odczyty temperatur globalnych z terenów Rosji były przez należącą do NASA, źródłową agencję GISS przesunięte o miesiąc, co skutkowało poważnym, dodatnim błędem tempa ocieplania się klimatu (GISS jest kierowany przez znanego ekologistę dr. Jamesa Hansena, autora słynnego stwierdzenia, że “kompanie petrochemiczne są winne zbrodni przeciwko ludzkości”).

Tymczasem – wbrew trendowi globalnego ocieplenia obserwuje się przyrost masy lodu antarktycznego i ochładanie wód południowych, co jest niezgodne z obowiązującym modelem i póki co – pozostaje bez wyjaśnienia. Czekami i patrzymy, co będzie dalej.

A ja zadaję sobie pytanie – gdzie powinna leżeć granica kosztów, jakie społeczeństwa tzw. Zachodu powinny ponieść z tytułu walki z ocieplaniem klimatu? Nie podważam tutaj zasadności ograniczania emisji gazów cieplarnianych, lecz pytam o granicę kosztów na jakie nasze społeczeństwa mogą / powinny się zgodzić, zwłaszcza uwzględniając brak pewności, że podjęte działania przyniosą jakiś wymierny skutek. Pytanie jest nie od rzeczy, ponieważ powinniśmy powoli przyswajać sobie termin “głód energetyczny” opisujący przykrą kondycję rodzin, których nie stać na ogrzanie domu, przejazdy samochodem, ciepłą kąpiel…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Dzień dobry!

skoro Admini już śpią, to Serwer trochę sobie poszaleje i popromuje po swojemu.

A czytał Pan ten wątek: http://tekstowisko.com/germania/57252.html

Bo chyba koresponduje.

P.S. bolesne ukłucia Igły? ale numer, tu wszyscy mówią, że obecny Igła to cień Igły. Odwagi! Ja się nie boję. Jestem z czystego krzemu i metalu o podwyższonej odporności na ukłucia. :)

Serwer TXT – do usług


@Anonimm

Tekst Lorenzo – świetny.

Co do ukłuć Igły – ostatnio źle znoszę tego typu wycieczki. Może to kwestia zmęczenia systemu nerwowego spowodowana brakiem snu (mam małe dziecko), jednak coraz mniej chce mi się bawić w takie szarpaniny… Co innego wymiana poglądów i nawet twarda polemika a co innego rynsztok.


Szanowny Panie Zbigniewie

rozumiem i współczuję Panu tego zarywania snu przez potomka,bo jako żywo przypominam sobie,że ja sam na czworakach,zaspany i zmeczony do pieca się gramoliłem,by ogień podtrzymać,co by mi rodzinka nie zmarzła.
Ech były to inne całkiem czasy.

Pan się nie poddaje po docinkach Igły,czy innych!

Każdy z nas ma swój punkt widzenia,a on wie Pan od czego zależy.

Poruszony temat wart jest grzechu Panie Zbyszku,bo i WSP Lorenzo ostro w tym zagadnieniu pisze i wie co pisze.

Pozdrawiam


Hm, no i jak tu dogodzić wszystkim,

w tym wątku narzekają, że Igła to nie dawny Igła, za mało złośliwy i igielny:

http://tekstowisko.com/referent/57261.html

Ja mam podobne obserwacje, a pan tu całkiem inne zdanie:)

A co do meritum, to czekam na szersze opracowanie tematu, bo z chęcią przeczytam, bo się na tym nie znam zbytnio, więc się coś dowiem.

pzdr


Żeby to wszystko było takie proste...

Bywa też odwrotnie.

Proszę rzucić okiem na mój ulubiony od lat blog
http://tierralatina.blox.pl
(akurat w tej chwili im chyba serwer zawisł, więc kopiuję bezczelnie)

Wyschnięte koryto rzeki (oczywiście w Santiago wybetonowanej) robi przygnębiające wrażenie. Gdy stanie się na moście i popatrzy na wschód, widać jeszcze na ścianie tego kanału wymalowany napis “Viva Cuba Socialista”... Ale to tak na marginesie.

50 lat. Na tyle przewidują chilijscy naukowcy maksymalną długość życia znajdującego się w pobliżu Santiago de Chile lodowca Echaurren. W ciągu najbliższego półwiecza zniknie on zupełnie, stopi się. Tak samo jak wszystkie inne mniejszce lodowce w jego okolicy. Pozostaną po nich hałdy morenowych głazów i suche koryto rzeki Maipo, która od niepamiętnych czasów jest przez te lodowce zasilana.

Dla Chilijczyków to nie lada problem. I bynajmniej nie tylko dlatego, że wyschnie im i zszarzeje popularne miejsce weekendowych wycieczek. Największym kłopotem jest to, że nie wiadomo co będą pić.

Lodowiec Echaurren uważany jest za jeden z najlepiej zbadanych i obserowanych na świecie. Bo ma znaczenie strategiczne. Woda pompowana z rodzącej się z niego rzeki Maipo zaspokaja aż 70 proc. jej zużycia w Santiago, ponad 7-milionowej metropolii. I służy też do nawadniania winnic w dolinie Maipo, jednym z najbardziej znanych winnych regionów Chile. I póki co żaden „plan B”, żadna alternatywa zaopatrzenia chilijskiej stolicy w wodę póko co nie istnieje.

Cytowany przez lokalną prasę Antonio Vergara, glacjolog pracujący dla Dirección General de Aguas i który poświęcił ostatnie 35 lat na badanie lodowców wokół Santiago jest pesymistą. „Nie można wykluczyć, że większość mieszkańców będzie musiała poszukać sobie nowego miejsca do życia, właśnie z powodu braku pitnej wody.” – ostrzega.

Vergara alarmuje,że skutki globalnego ocieplenia stają się coraz bardziej widoczne. Że towarzyszące mu zjawiska nabierają coraz większego przyspieszenia. Andyjskie lodowce topią się w tempie jakiego do tej pory nigdy nie zarejestrowano. Echaurren, którego tempo kurczenia się w XX wieku wynosiło ok 2 metrów rocznie, obecnie cofa się każdego roku już o ponad 12 metrów.

Perspektywa suszy i braku wody do picia niepokoi nie tylko w Chile. Podobne obawy i też brak rozwiązań mają także Peruwiańczycy. Tam, z racji położenia geograficznego, klimatyczne zmiany nadchodzą jeszcze szybciej.


Panie Szczęsny

Poproszę o przykład rynsztoka?


Panie Zbigniewie

Ciekawy temat, szkoda tylko ze Pan tam wrzucił na samym starcie, a potem w komentach kwestie pozamerytoryczne, dotyczące bojów z Panem Igłą – bo znowu zamiast gadać o temacie, będziemy sie przepychac: co to rynsztok, kto ma jaką twarda dupę czy skórę i takie tam… Temat zdechnie. Oby nie.

Problemy w moim laickim rozumieniu są dwa – jeden, to przedstawiony przez Pana problem fałszowania lub koloryzowania danych tak, by pasowały do tezy. Zawsze sie wtedy zastanawiam, jak to było, że nie grzaliśmy jako cywilizacja planety tak jak teraz, a na Wyspach Brytyjskich rosły winogrona, a Grenlandia zawdzięczała swoją nazwę gęsto porastającej ją roślinności. Przydałby sie Pan Kazimierz – moze wpadnie- ktory ostatnio coś pisał o apogeum aktywności słonecznej i ilości (a raczej braku) plam na słoncu – co ma bezpośredni wpływ na temperaturę. No ale fakty niewygodne przestają być faktami.

Sprawa druga – to kwestia ponoszenia odpowiedzialności jedynie przez cześć świata. Znaczy się – naszą. bo jakoś nie słyszałem, by Chiny, Indie czy Afryka szykowały się do jakichkolwiek ograniczeń. Jasne – ktoś musi zacząć. Zaczniemy my, zarżniemy przemysł (kosztowo) na amen, co spowoduje przeniesienie jeszcze większej czesci produkcji choćby do Chin. Błędne koło – bo jak już będziemy całkowicie na chińskim garnuszku, to mozliwości wywierania na nich nacisku będą żadne. No ale jacy będziemy przy tym ekologiczni…


@ Griszeg i Oszust1

Witam,

To znaczy – ja nie chcę polemizować z samą tezą, że obserwowane zmiany klimatyczne są w jakiś sposób skutkiem działań człowieka, lecz mam naprawdę wiele wątpliwości co do kierunków podejmowanych działań. To znaczy:

1) Czy większe nakłady powinny być kierowane na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, czy na zapobieganie katastrofalnej deforestracji planety. Jaka jest rola wycinania lasów w zmianach klimatu?

2) Jeśli mamy podejmować trud ograniczania emisji CO2 w celu przeciwdziałaniu ocieplaniu klimatu, to jaką mamy strategię maksymalnych kosztów, jakie chcemy w tym celu ponieść? Jak uchronić się przed paradoksem, który daje się prowadzić do następującego rozumowania:

A) Podejmując wielkie koszta społeczne ograniczyliśmy emisję CO2 o 50% i klimat przestał się ocieplać. HURRAAA – nasze poświęcenie przyniosło oczekiwany skutek.

B) Podejmując wielkie koszta społeczne ograniczyliśmy emisję CO2 o 50% i klimat nie przestał się ocieplać. Znaczy… musimy ponieść jeszcze większe koszta i poświęcić jeszcze więcej z naszego dotychczasowego stylu życia.

Gdzie leży granica dla działań określonych w punkcie (B) ???

3) Czy dla ratowania opłacalności naszej gospodarki, która zostanie obciążona znacznymi kosztami redukcji emisji gazów cieplarnianych nie powinno sie rozpatrzyć wprowadzenia ceł importowych dla produktów pochodzących z krajów nie podejmujących działań w tym kierunku?

4) Czy w związku z planowanym rozwojem energetyki jądrowej nasz kraj już teraz nie powinien zacząć programu budowania rezewy strategicznej paliwa jądrowego – zanim cena materiałów rozszczepialnych na rynkach światowych gwałtownie wzrośnie,kiedy wszyscy “rzucą się” na uran?

5) Czy na niektóre kwestie związane z ochroną przyrody nie należy zacząć patrzeć przez pryzmat socjologiczny – jako na proces zastępowania w społeczeństwach rozwiniętych aracjonalego systemu aksjologicznego związanego z religią przez quasi-racjonalny, więc łatwiejszy do zaakceptowania w tych społeczeństwach, system aksjologiczny związany z ekologią? Czy w ten sposób nie łatwiej wyjaśnić tempo, w jakim następuje absorpcja eko-paradygmatu zwłaszcza w post-protestanckich środowiskach lewicowych na Zachodzie?


Panie Zbyszku

Przeczytałem, ale nie zdążę odpowiedzieć. Sporo ciekawych tez do dyskusji.
Pozdrawiam.


Znalazlem

“Tymczasem – wbrew trendowi globalnego ocieplenia obserwuje się przyrost masy lodu antarktycznego i ochładanie wód południowych, co jest niezgodne z obowiązującym modelem i póki co – pozostaje bez wyjaśnienia.”

Wyjasnienie za felietonem T.Pacynskiego-“Cieplo, zimno…” z 02.2005

“Slodka woda z topniejacych lodow ( polarnych ) oslabia funkcjonowanie pradow morskich.Klimat Europy Pln., uzalezniony mocno od tego kruchego czynnika, moze sie drastycznie zmienic.
Zmienic paradoksalnie, bo tutaj globalne ocieplenie(...)spowoduje oziebienie. Bez Pradu ZatokowegoEurope skuje lodowiec(::). Inastopi wahniecie w druga strone-wieksze powierzchnie pokryte lodemzwiekszaja albeldo(...). Lodowce wiec rosna, spirala sie nakreca…”


@rollingpol

To znana hipoteza tzw. pompy solnej, lecz akurat nie wydaje się, żeby w tym przypadku akurat o to chodziło.

Pozdro,
ZS


@ Ziggi

Ziggi

... zadaję sobie pytanie – gdzie powinna leżeć granica kosztów, jakie społeczeństwa tzw. Zachodu powinny ponieść z tytułu walki z ocieplaniem klimatu?

Byle nie smrodzić sobie pod nosem i nie truć. Reszta, czyli całe te limity CO2, biopaliwa, to ideologia, którą trzeba zwalczać. Już przez to wzrosły ceny żywności na świecie. A jak przez to zwolni gospodarka i zaczną się niepokoje społeczne, to powiedzą: krach liberalizmu, niech żyje Marks & Stiglitz!
PS. Ciekawym, co będzie, jak “walnie” Yellowstone czy inne Pinatubo- ci wszyscy ekologiści chyba sobie żyły podetną z rozpaczy;)


@Dymitr

Prędzej niż kaldera Yellowstone walnie Mt. Ranier. Dziś mgła, lecz to naprawdę piękna góra:

http://mms.nps.gov/mora/cam/mountain.jpg

W ogóle – przyroda Ameryki Pólnocnej jest zjawiskowa. Byłem i widziałem…


Subskrybuj zawartość