Rodzina zagrożona

Powszechnie znane jest stwierdzenie, że najwięcej wypadków spotyka ludzi w ich własnym domu. Według niektórych, zdanie te można wpewnym sensie rozszerzyć nieco dalej i powiedzieć również, że największym zagrożeniem dla dzieci są ich rodzice. Zgodnie z takim rozumowaniem Państwo powinno zająć się ochroną tak szczególnie zagrożonych dzieci i ustanowić kuratelę nad niesfornymi rodzinami w postaci armii pracowników socjalnych, którym przyzna specjalne kompetencje.

Oto dowiadujemy się z dzienników, że Ministerstwo Pracy smaży nam projekt nowelizacji do ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (nota bene – ciekawe, dlaczego akurat Ministerstwo Pracy zajmuje się tą tematyką?), wg której pracownicy socjalni, właściwie wg własnego widzi-misię, bez kontroli i bez zbytecznych formalności będą mogi przyjść do nas do domu i zabrać nam dziecko – przynajmniej na 24 godziny.

Jak to możliwe? Przecież ustawodawca na pewno ma na myśli dobro dziecka i jakieś określone sytuacje w rodzinach patologicznych!

No to proszę – oto wymyślona, lecz z pewnością możliwa sytuacja, kiedy pracownik socjalny działając wg nowych wytycznych będzie mógł zabrać nam dziecko:

Mamo oto zupełnie prawidłową, młodą rodzinę w jakimś niewielkim miasteczku. Rodzice mają ok 26 lat i mają trzyletnie dziecko – małego Jasia. Wychowują je sami, ponieważ rodzice Tadka zginęli w wypadku samochodowym a mama Zosi jest chora i nie może zajmować się wnuczką. Mieszkają w bliźniaku, lecz nie pasują do otoczenia, w którym mieszkają. Starają się zarabiać pieniądze prowadząc sklep z ciuchami w Internecie, ubierają się kolorowo, przyjeżdżają do nich często znajomi z pobliskiej metropolii. A sąsiedzi są małomiasteczkowymi sztywniakami. Z okazji urodzin Zosi Tadek i Zosia urządzają imprezę, na którą zapraszają trochę gości. Uprzedzają o tym sąsiadów, lecz kiedy ok 11 w nocy hałas zabawy nie ustaje sąsiedzi wzywają policję. Zjawia się patrol interwencyjny i wkracza do mieszkania Zosi i Tadka. Jeden z gości coś złorzeczy i mówi policjantom, żeby sobie już poszli. Wywiązuje się nieprzyjemna wymiana uwag. Próba rozładowania atmosfery przez gospodarzy wydaje się nie pomagać. Policjanci wyczuli unoszący się w powietrzu zapach zioła – przynajmniej tak im się wydaje. Rozłoszczony policjant dostrzega nagle zagubionego wśród gości Jasia, który wybudzony nagłą ciszą wyszedł w piżamce ze swojego pokoju. Policjant wzywa przez radiotelefon pracownika socjalnego, żeby zajął się małoletnim dzieckiem, dla którego będący niewątpliwie pod wpływem alkoholu rodzice mogą być wielkim zagrożeniem. Prostesty rodziców i gości zamiast pomóc, jeszcze bardziej zaogniają sytuację...

Jak na ogół różnię się poglądami od Bronka Wildsztajna, to tym razem wyjątkowo się z nim zgadzam.

Drodzy Konfederaci – społeczeństwo obywatelskie musi naprawdę bronić się przed omnipotencją państwa, które w warunkach nowoczesnej demokracji jest wyjątkowo podatne na sprzężenie zwrotne między elektoratem, władzą a środkami masowego przekazu. Poszukujące sensacji media są w stanie zmanipulować opinię publiczną medialną wrzawą. A przecież w ramach wielomilionowej społeczności patologii uniknąć się nie da. Patologie były są i będą. Jednak współczesne środki masowego przekazu są w stanie wykreować obraz ciągłego zagrożenia nawet tam, gdzie skala patologii nie wykracza wiele ponad statystystyczną normę. Państwo broni się wóczas przed oskarżeniami o “nc nie róbstwo” i wymyśla kretyńskie ustawy, które mają jakoby sytuację uzdrowić traktując społeczeństwo instrumentalnie. Konstrukcja tych ustaw zakłada powszechność patologii i w związku z tym, prawo zaczyna podejrzliwie patrzeć nawet na sytuacje normalne. Zakłada bowiem, że są to sytuacje normalne jedynie z pozoru, podczas gdy pod powierzchnią czai się patologia, którą drobne – zawsze mogące się zdarzyć incydenty – ujawniają i nakazują bezwzględną interwencję wyspecjalizowanych służb państwa. W ten sposób normalna rodzina staje się normalna jedynie z pozoru a tak naprawdę, to powinna swoją prawidłowość jakoś udowodnić – najlepiej zbierając punkty dodatnie u pracownika socjalnego tę rodzinę obserwującego. A kryteria prawidłowości określi Ministerstwo…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Najgorsze jest...

...wypracowanie równowagi między dobrymi chęciami a brukiem piekła…


Kompetencja urzędników

to grube nieporozumienie.

http://www.aferyprawa.com/index2.php?p=teksty/show&dzial=oropoiwzk&id=24...

takich spraw jest całe multum.
Rzecznik Praw Dziecka tudzież inne ‘instytucje’ pomocowe to zbiór kmiotów nic więcej


Ziggi(nota bene –

Ziggi

(nota bene – ciekawe, dlaczego akurat Ministerstwo Pracy zajmuje się tą tematyką?)

Bo to jest Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

A tak poza tym, to trudno się nie zgodzić.

Z tym, że warto jeszcze brac poprawkę na nasz kraj. Gdyby to były jakieś Niemcy, albo inna Szwecja, to dziecko jak nic w takiej sytuacji by zabrali. A u nas, to raz że patrol nie przyjedzie, dwa że pracownik nie przyjdzie, a trzy że nawet jak przyjdzie, to tok spraw będzie sie ciągnął diabli wiedzą jak długo. No, może w jakimś Poznaniu, to tak. Trochę ironizuję – ale tylko trochę.


Panie Zbigniewie

Przeczytałam projekt tej ustawy, który jest tu:

http://www.mps.gov.pl/bip/download/Ustawa%20przemoc-%2030%20grudnia%20-%...

Wynika z niego dość jasno, że w sytuacji przez Pana opisanej nie byłoby podstaw do zabrania Jasia rodzicom w oparciu o przepisy tej ustawy ponieważ dotyczą one przemocy w rodzinie. Udokumentowanej Niebieską Kartą.

“Art. 9b 1. Podejmowanie interwencji w środowisku wobec rodziny dotkniętej przemocą
odbywa się w oparciu o procedurę o nazwie „Niebieska Karta”.
2. Przez procedurę „Niebieskiej Karty” rozumie się ogół czynności wobec przemocy
w rodzinie, podejmowanych i realizowanych przez przedstawicieli jednostek
organizacyjnych pomocy społecznej, gminnych komisji rozwiązywania problemów
alkoholowych, Policji, oświaty, ochrony zdrowia, a także przedstawicieli innych
instytucji działających na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie, w związku
z uzasadnionym podejrzeniem zaistnienia przemocy w rodzinie.”

„Art. 12a.1.W sytuacji, kiedy istnieje bezpośrednie zagrożenie dla życia lub zdrowia dziecka,
w szczególności, kiedy opiekun dziecka znajduje się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem
środka odurzającego, pracownik socjalny wykonujący obowiązki służbowe ma prawo odebrać
dziecko z rodziny i umieścić je w rodzinie zastępczej lub w całodobowej placówce
opiekuńczo – wychowawczej. Tryb umieszczania dzieci w rodzinie zastępczej lub w
całodobowej placówce opiekuńczo – wychowawczej regulują odrębne przepisy.”

Pojęcie przemocy w rodzinie nie obejmuje organizowania spotkań towarzyskich, choćby i nawet uczestnicy tych imprez pili alkohol czy coś przypalali.
Zakłócanie ciszy nocnej wrażliwym sąsiadom również pod przemoc podciągnąć się nie da.

Ostatecznie nie każdej rodzinie towarzyszy pracownik socjalny, który wykonuje wobec niej obowiązki służbowe.

Nie jestem obrońcą tego projektowanego zapisu jednak myślę, że warto uzgodnić znaczenie pojęć, których używamy.


@Gretchen

Przywiązuję duże znaczenie do Pani opinii, ponieważ wiem, że Pani zawodowo zajmuje się zbliżoną tematyką, więc zapytam wprost:

Czy Art. 12a § 1 nie da się zinterpretować w oderwaniu od Niebieskiej Karty? Mam na myśli, czy nie stwierdza on, że sama nietrzeźwość rodziców lub ich stan pod wpływem środków odurzających nie jest wystarczającą przesłanką do podjęcia rzeczonych działań?

Wie Pani – ja pytam, ponieważ chociaż nie będąc prawnikiem optowałbym ZA zabraniem dziecka z domu naćpanych kompotem narkomanów (nawet nie znajdujących się na “Niebieskiej Karcie”) , co do których wiadomo, że jak zapadną w sen narkotyczny, to na żadne bodźce reagować nie będą, lecz nie znajduję podstawy do podobnej akcji w przypadku rodziców, którzy po prostu popili na urodzinowej imprezie. Jak ja czytam tę ustawę, to niestety – nie dostrzegam związku pomiędzy przemocą w rodzinie a art. 12, który zdaje się dotyczyć sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia dziecka, lecz jakby niezależnie od rzeczonej przemocy.

Pozdrawiam i bardzo proszę o odpowiedź !

ZS


@Gretchen

To znaczy – wie Pani, odkąd urodziła mi się córeczka, to zacząłem się interesować tymi sprawami i chciałbym wiedzieć, jak prawo i podążające za nim służby powinno odróżniać sytuacje normalne od takich, które mogą się skończyć tak:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6215024,4_latek_w_spioszk...

Pozdrawiam raz jeszcze!
ZS


Panie Zbigniewie

Odpowiem wieczorem. Jak wrócę z pracy.

Pozdrawiam :)


Panie Zbigniewie

A jak by Pan odróżnił?
Jaką graniczną wartość poziomu alkoholu we krwi przyjąć za dopuszczającą do opieki nad dzieckiem?
Jak potraktować odurzanie się narkotykami?
Z własnych doświadczeń jako matka wiem, że dziecko do lat 7 nie powinno zostawać się same, wychodzić samo na dwór, ani przebywać wśród nietrzeźwych dorosłych. Bo takie dziecko jest zbyt małe, by mogło się racjonalnie zachować w sytuacji, gdy rozbawieni rodzice nie zauważą, że “nagła cisza” je obudziła.


@AnnaP

>> gdy rozbawieni rodzice nie zauważą, że “nagła cisza” je obudziła.

No widzi Pani – po pierwsze, jedni rozróżniają a inni nie, a po drugie – jedna nieprzespana noc w roku dziecka nie zabije. Uważam zatem, że jeśli nie ma ewidentnych wskazań do akcji, to nie wolno rodzicom dzieciaka zabierać. Trudność polega na tym, żeby słowo “ewidentny” było na tyle twarde, żeby pozwoliło odróżnić zaplutego pijaka czy narkomana od zwykłych ludzi, którzy się napili na imprezie. A jeśli rozróżnienie ma bazować na doświadczeniu pracownika socjalnego, to “false positives” muszą mu się negatywnie zaliczać do porfolio i rzutować na pensję tak samo, jak “false negatives”.

Pozdrawiam,
ZS


@

Jeśli Gretchen zacytowała precyzyjnie treść projektowanego przepisu, to ja – jako nie prawnik, ale trochę z tą terminologią otrzaskany – odnoszę wrażenie, że projektodawca uważa, że nietrzeźwość opiekunów stanowi wystarczającą przesłankę do uznania, że życie i zdrowie dziecka jest zagrożone. Tak więc przykład podany przez Ziggiego jak najbardziej tu pasuje.
Oczywiście liczę na wypowiedzenie się większych tuzów prawniczych ode mnie.

Ale to jeszcze nic. Bodajże wczoraj pisał chyba Dziennik o odebraniu praw rodzicielskich dziadkom opiekujących się wnukami. Rzecz działa się w Szkocji. Sąd uznał, że opiekunowie są za starzy! Podaję z pamięci – dziadek miał ok. 65 lat, babcia była kilkanaście lat młodsza. Jakby tego było mało, dzieci legalnie przyznano do wychowania homoseksualnej parze!!!

Rzecz jest elementem większego problemu. Uważam, że radosna twórczość urzędników, którzy chcą nam przychylić nieba, już dawno przekroczyła granice zakreślone przez konstytucję. Nie chce mi się tego sprawdzać, ale ten przepis w wielu punktach może być niezgodny z konstytucją.
Uważam, że takich przepisów napłodzono już tak dużo, że zamiast daremnie liczyć na komisję Palikota, powinien powstać ruch społeczny zaskarżający je do Trybunału Konstytucyjnego.


ZSz

Jedna nieprzespana noc dziecka nie zabije, jest Pan ojcem i taka krótkowzroczność?
Tu nie chodzi o niespanie, tylko o to, co dziecko pod nieuwagę opiekunów może zrobić.
I proszę podać propozycję, jak by Pan odróżnił, skoro Pan tak napiętnuje.
Ja podałam, wiek dziecka i poziom promili.
Czasami wystarczy, by przepis działał na wyobraźnię, wyrobił odpowiedzialność.
Zostawia Pan córeczkę bez opieki? Imprezowałby Pan beztrosko?
Wystarczy minuta nieuwagi, trochę wyobraźni.
Może zamiast armii urzędników, wybrałabym akcję informacyjną, działania prewencyjne w rodzinach patologicznych.
Odsetek tego typu wypadków w tzw. porządnych rodzinach nie jest duży, ale ja widziałam dziecko w piżamie na boso na ulicy. Gdy zadzwoniłam na policję, najważniejsze dla policjanta było ustalenie mojej tożsamości…
Więc może spójrzmy na realia i wypracujmy rozwiązanie, zamiast krytykować.


Ja ostatnio jadąc autobusem w W-wie usłyszałam

z rozmowy prowadzonej p.młodą osobę na siedzeniu obok taką historię:
Młody tata po imprezie zasłabł w wyniku przedawkowania trunków więc mama zadzwoniła na pogotowie prosząc o pomoc.Z nerwów (+też była po alkoholu)podała błędny adres,podała także prawdopodobnie, że nie może inaczej pomóc mężowi bo w domu jest niemowlak(może płakał w tle rozmowy).
Karetka szczęśliwie dotarła (znaleźli adres wg.telefonu stacjonarnego z którego dzwoniła).Razem z karetką dotarła policja,zbadali poziom alkoholu mamie i tacie a
niemowlaka zabrali do izby dziecka.
Młoda osoba jadąca ze mną autobusem (siostra czy szwagierka?)pytała kogoś p.komórkę jakie są możliwości sądownego odzyskania dziecka.
Nie wiem czy wspomniana rodzina (bądź tylko tata)miała niebieską kartę (przemoc zgłoszona na policji) ale byłam zaskoczona taką skutecznością.
Oburzałabym bym się na wylewanie dziecka razem z kąpielą ale coś tak czuję że ta inicjatywa ustawodawcza zaistniała w oparciu o statystyki służby zdrowia, policyjne.
itp.
Wg mnie zawsze można tak się zorganizować by dziecko nie musiało być narażone na niepewne ręce.Są babcie,ciocie, koleżanki, sąsiadki.


wynika z tego przypadku,

że w Warszawie już działa ustawa, nie wiem czy ta o której pan wspomniał, ale
jakaś działa.
Zanim ją potępię wolałabym przejść się do szpitala porozmawiać z lekarzami na ostrych dyżurach,z pracownikami socjalnymi izby dziecka czy policjantami, przejrzeć statystyki wypadków z udziałem małych dzieci niedopilnowanych przez imprezujących(takich nie z marginesu społecznego) rodziców itp.itd.

pozdrawiam


Cały dzień o tym myślałam

i jeszcze skonsultowałam się z domowym mecenasem.

Prawnicy jak to prawnicy coś mówią, ale mało jednoznacznie :)

A tak poważnie to wszystko wskazuje na to, że można ten przepis stosować w oderwaniu od procedury Niebieskiej Karty. To by oznaczało, że nie byłaby ona wymagana do podjęcia takich działań przez pracownika socjalnego.

W moim przekonaniu tu jest kilka kwestii.

Pierwsza to warunek bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia dziecka. Na gruncie obowiązujących obecnie przepisów Policja ma prawo w takiej sytuacji zabrać dziecko i przewieźć je w bezpieczne miejsce.

Zdarza się tak, że oboje rodzice czy aktualni opiekunowie znajdują się w stanie uniemożliwiającym opiekę nad dzieckiem, są zabierani w efekcie interwencji policyjnej do izby wytrzeźwień, a nie ma nikogo innego z rodziny.

Zdarza się, że patrol podczas interwencji w mieszkaniu zabiera dziecko ponieważ nosi ono ewidentne ślady co najmniej pobicia, o innych makabreskach nie wspominając. Wtedy też ma prawo to dziecko zabrać z domu.

Teraz sprawa tych pracowników socjalnych. To byłoby ogromne uprawnienie, wielka władza oddana w ręce tych osób.
Nie zapominajmy jednak, że pracownik socjalny nie bierze się w rodzinie znikąd, podobnie jak kurator.
Profesjonalny i kompetentny pracownik socjalny często lepiej niż policja zna sytuację okreslonej rodziny, patologię, uzależnienia, w tym przemoc.

Możliwe jest przekraczanie uprawnień i nadużywanie pozycji, ale to jest możliwe także obecnie – przez policjantów. Oczywiście poszerzanie kręgu osób, które mogą uprawnień nadużyć jest kontrowersyjne, ale z drugiej strony w sytuacjach oczywistych pracownik socjalny ma często związane ręce.

Kolejna sprawa to ta imreza urodzinowa, w której dziecko uczestniczy.
Czy fakt, że wszyscy dorośli są pijani albo naćpani jest zagrożeniem bezpieczeństwa dla dziecka? No jest, moim zdaniem.
Jeśli nie ma nikogo, kto mógłby się dzieckiem zaopiekować na tę noc, odpowiedzialni rodzice jakoś tę kwestię rozwiązują. Na przykład jedno z nich nie pije i nie ćpa.
W każdym razie tak to załatwia często część moich znajomych i wydaje mi się to rozsądne.
Inaczej mówiąc – musi być ktoś trzeźwy i tak reagujący, zdolny do adekwatnej oceny sytuacji i czuwający nad bezpieczeństwem dziecka co niekoniecznie ma się przekładać na przespaną noc.

Stan nietrzeźwości to co innego niż stan wskazujący na spożycie alkoholu:

http://prawoity.pl/wiadomosci/pojecie-stanu-nietrzezwosci-i-stanu-wskazu...

Jaki objawy towarzyszą stanowi nietrzeźwości można przeczytać tu:

http://www.parpa.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=28&Itemid=...

Uczciwie mówiąc, w oparciu o moje doświadczenia w pracy z rodzinami, w których jest przemoc, nie bałabym się o rodziny niepatologiczne. Nie one są adresatem tych przepisów.

I znowu moje doświadczenie mnie uczy, że wszelkie instytucje działają bardzo zachowawczo bojąc się przekroczenia uprawnień jak ognia. Także w sytuacjach ewidentnych.


Anno

AnnaP

Odsetek tego typu wypadków w tzw. porządnych rodzinach nie jest duży, ale ja widziałam dziecko w piżamie na boso na ulicy. Gdy zadzwoniłam na policję, najważniejsze dla policjanta było ustalenie mojej tożsamości…
Więc może spójrzmy na realia i wypracujmy rozwiązanie, zamiast krytykować.

Może zapytajmy o ten odsetek “w tzw. porządnych rodzinach” fachowca – SP Gretchen.
Z mojego doświadczenia wiem, że przemoc rodzinna, a jest jej kilka przejawów, nie omija tych tzw. porządnych rodzin a wręcz przeciwnie.
Skupianie się na na najsłabyszych ogniwach społeczeństwa, temu państwu wychodzi całkiem całkiem .

Dla mnie przemoc jest przemocą, patalogia patologią; nawet wtedy, gdy rodzicami są:
urzędnicy, nauczyciele, lekarze, prawnicy, policjanci (tam to dopiero jest jazda) i inna słuzba mundurowa oraz tfu, politycy


Panie Marku, skoro Pan mnie wywołał... :)

Z przemocą, jak z uzależnieniem – pełna demokracja. To oczywiste, aż banalne.

To nie zależy od wykształcenia i poziomu dochodów. Znowu banał i oczywistość...

Najłatwiej wskazać rodziny bardzo zdegradowane pod każdym względem, lecz niestety często to one są definicyjnym desygnatem…

Nie znam statystyk, bo mnie w mojej pracy one nie obchodzą, natomiast łatwo je odnaleźć jeśli ktoś jest zainteresowany.

Sporo czasu spędziłam pracując z ofiarami przemocy, nadal spędzam i przychodzą kobiety (przede wszystkim one) w biednym ubraniu i w futrach z norek. Z kwaterunku i z rezydencji.

Życie. W smutnych przejawach.


@All

Specjalnie czekałem na ten wpis od Gretchen i teraz powiem, co myślę:

Stan nietrzeźwości oraz stan po spożyciu, to jednak dwa różne stany z punktu widzenia prawa. Np. wg prawa o ruch drogowym, stan po spożyciu to 0.20..0.50 promila a nitrzeźwość, to 0.50 i więcej promila we krwi.

Teraz proszę się zastanowić – czy 0.5 promila, które wprowadzono do ustawy ze względu na zdolność do prowadzenia pojazdów mechanicznych i obsługę maszyn – jest adekwatny do oceny zdolności do opieki nad dzieckiem. Mówić krótko, jeśli trzymać się takich kryterió, to facet po dwóch piwach nie nadaje się do bycia ojcem.

AnnaP zdaje się suponuje, że każda impreza, gdzie są nietrzeźwi (z punktu widzenia ustawy) rodzice, to rodzice w stanie “odlotu”, co jest oczywistą bzdurą. Sam czasami po pracy wypijam dwa piwa do kolacji i za kółko bym wtedy nie wsiadł, bo na pewno jestem wtedy “po spożyciu” a mogę być już nawet “w nietrzeźwości”, lecz dzieciaka przewijam i na tym blogu pisuję! Uważam zatem, że przepisy o nietrzeźwości mają się nijak do zdolności do opieki nad dzieckiem. Ustawa tym czasem zdaje się proponować przepis, wg którego jeśli z żoną razem wypijemy po dwa piwa do kolacji, to jest to już wystarczająca przesłanka do zabrania nam córeczki do Izby Dziecka – czyli jakś bzdura dokumentna!

Mamy tutaj do czynienia z jakimś horrendalnym nadużyciem, kiedy to na podstawie jakiś statystyk tworzy się prawo obejmujące wszystkich. Ponieważ w Polsce są lumpy, które nie umieją się zachować, to wymyślono ustawę o wychowaniu w trzeźwości, zgodnie z którą w ogóle nie można z kolegą usiąść sobie w parku i wypić piwa na świeżym powietrzu. Polska jest tutaj ewenementem w Europie. W żadnym innym kraju, poza USA, nie spotkałem się z tak surowym prawem antyalkoholowym. A teraz kolejna taka prawna gilotyna, która do jednego worka wrzuca ludzi pijących do upadłego i ludzi, którzy piją po prostu towarzysko. Psia krew – 0.5 promila alkoholu we krwi to naprawdę niedużo! Być może zdolność do opieki nad dzieckiem traci się, jak ma się 2 promile we krwi, lecz napewno nie wtedy, kiedy ma się 0.5 lub nawet półtora promila!

Czuję się zaszczuty we własnym domu !!!


Ciekawa jestem Panie Zbigniewie,

jakby się pan poczuł gdyby po wcześniejszym powrocie do domu zauważył pan jak wynajęta nad pańskim dzieckiem niania niezgrabnie stara się ukryć butelki po 2-ch piwach.
Wypadki chodzą po ludziach, statystycznie najwięcej wydarza się ich w domu a zajmując
się dzieckiem trzeba mało, że być trzeźwym to mieć oczy dookoła głowy i mnóstwo
wyobraźni.
nie chcę tu epatować ekstremalnymi przykładami, podam jeden,znam tą osobę z widzenia.
Ostatni dzień sierpnia, wrócili znad morza.Mąż pojechał spotkać się ze wspólnikiem,ona została z ich synkiem.
Przypomniała sobie, że jutro maluch idzie do szkoły(pierwsza klasa)a tu ani pieczywa,ni mleka. Poprosiła go żeby się grzecznie pobawił bo ona wróci za 10min,
sklep był na parterze w sąsiednim bloku (siedmioletnie dziecko).
Może chciał jej pomachać, może zawołać żeby kupiła mu gumę,na balkonie stała
jakaś paczka stanął i wypadł z dziewiątego piętra.
Wypadek losowy.Normalni ludzie – on prawnik z wykształcenia ona również po wyższych studiach.
Nie wiem i nawet nie chcę sobie wyobrażać ich rozmowy po powrocie męża,
a już całkiem w kontekście jednego czy dwóch wypitych przez nią piw.

cytuję za linkiem podanym p.Gretchien:
“od 0,3 do 0,5 promila (alkoholu we krwi)”
reakcja organizmu:
“Nieznaczne zaburzenia równowagi oraz
euforia i obniżenie krytycyzmu
upośledzenie koordynacji wzrokowo-ruchowej oraz zaburzenia widzenia”

Dobrej nocy a raczej dnia życzę.

ps .nie, ona nie piła, wyprowadzili się po 5 latach urodziła się im dziewczynka.
0,5 promila to faktycznie nie dużo.


@Bianka

Wiele wypadków jest nie do przewidzenia i nie sposób się przed nimi zabezpieczyć. Siedmioletni chłopiec po prostu powinien uważać, gdyż można tego już od niego oczekiwać.

Jeśli o mnie chodzi, to jak patrzę teraz wstecz na głupoty, jakie z kolegami wyrabiałem będąc dzieckiem to CUDEM jest to, że w ogóle żyję!

Konstruowałem bomby, właziłem na słupy energetyczne, chodziłem po zamarzniętej Odrze, wchodziłem do poniemieckich tuneli pod Międzyrzeczem (kiedy jeszcze nikt tego nie pilnował), przebiegałem przed samochodami i pociągami, skakałem po drzewach… Dobrze, że mama tego wszyskiego nawet nie wie, bo by się załamała…

Więc proszę nie epatować właśnie, bo to do niczego nie prowadzi! Piewcy ostrożności i bezpieczeństwa zawsze są pierwsi do wykrzyczenia: “a nie mówiłem”, lecz jedyny naprawdę bezpieczny pokój, to proszę Pani jest pokój bez klamek!

A w Polsce kwestia alkoholu jest po prostu demonizowana i człowieka po piwie lub dwóch, jak cokolwiek się zdarzy, traktuje się jak pijaka skończonego, co wypił butelkę wódki i jest zupełnie odjechany. I nie mówię tu o prowadzeniu samochodu, lecz nawet jak Pani sopel z dachu na głowę spadnie, to powiedzą – tak – przecież była pod wpływem alkoholu! Ta stygmatyzacja jest po prostu niedorzeczna!


Panie Zbigniewie

Proszę nie histeryzować z tym zaszczuciem.

I proszę nie marginalizować kwestii nieodpowiedzialności rodziców będących pod wpływem alkoholu.

Dwa piwa to niekoniecznie pół promila. Nie w każdym organiźmie, nie w każdej sytuacji. Tak? Tak. Właśnie.

Uzależnienie od alkoholu jest w naszym pięknym kraju poważnym problemem, jak to mówią. Bo jest. Widzę to w pracy.

O ile uważam, że każdy ma prawo ze swoim życiem zrobić co uważa za stosowne, w tym pić, upijać się, zalewać w trupa, a nawet zapić się na śmierć (poważnie mówię), o ile jestem przeciwna procedurze zobowiązania do leczenia uzależnionych od alkoholu, o tyle też jestem za ochroną dzieci w zakresie bycia ofiarą przemocy (nadal o tym mówimy?), w tym przemocy ze strony nadmiernie pijących rodziców. Albo wcale niepijących. Za ochroną dzieci wobec przemocy jestem i tu moje stanowisko jest jasne i klarowne.

To nadal jest projekt nowelizacji o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie mający na celu usystematyzowanie działań różnych placówek. Wymiany informacji. Działania systemowego przeciwko krzywdzeniu bliskich osób, w tym dzieci.

A jeśli trzeźwy jak nie wiem co rodzic stwarza warunki bezpośrednio zagrażające życiu i zdrowiu dziecka? Na przykład w ten sposób, że go tłucze do nieprzytomności?

Niczego nie używa. Niczego. Tak tylko się znęca, bo nie radzi sobie a dziecko jest pod ręką.

Czy gdyby Pan był abstynentem, też czułby się Pan zaszczuty?


@Gretchen

>> To nadal jest projekt nowelizacji o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie…

No właśnie nie jest – ponieważ ten jeden artykuł działa na tę ustawę strasznie rozszerzająco. Po prostu – nie można traktować rodziców, którzy trochę wypili, jako czynnik bezpośredniego narażenia życia dziecka – o ile nie zachodzą inne ważne przesłanki. Uważam, że proponowane brzmienie tego artykułu jest zbyt mocne i daje zarówno policji jak i pracownikom socjalnym spore prawo do nadużyć. Może wręcz być użyty jako swoista szykana wobec opiekunów dziecka, na zasadzie: taki jesteś chojrak, to ci pokażę!

A to, że alkoholizm jest problemem społecznym, to jedno – lecz nie na tym polega walka z problemem społecznym, że wylewa się przysłowiowe dziecko z kąpielą i tworzy prawo, które z jednej strony pozwala alkohol sprzedawać ale z drugiej – kryminalizuje jego normale używanie. To samo dotyczy zresztą tytoniu. A argument o abstynencji jest demagogiczny!

Pozdrawiam,
ZS


Panie Zbigniewie

Mnie chodzi tylko o to, że obecnie w przypadku interwencji Policji w pańskim domu, mogą Pana zawinąć do izby wytrzeźwień, albo zabrać dziecko jeśli jego życie lub zdrowie jest narażone.

I co zabrał ktoś Pana kiedyś?

To nie jest zmiana w tym zakresie. Zmiana jest w rozszerzeniu kręgu osób na pracowników socjalnych, którzy będą mieli uprawnienie do zabierania dziecka z domu podczas, gdy aktualnie nie mają.

Albo zadajemy pytanie czy państwo w ogóle może interweniować w takich sprawach, albo nic państwu do tego co ludzie ze swoimi dziećmi robią. Albo gdzie jest granica.

Czy tak jak chce Wildstein, żeby nadal decydowały o zabraniu dziecka sądy (choć to jakaś paranoja, bo i dzisiaj policja… no mówiłam już, wiem), ale wtedy nikt przed decyzją sądu nie może podjąć takiego działania i trudno.

Czy tak jak chce Ministerstwo Pracy – rozszerzyć to uprawnienie o pracowników socjalnych, choć w ostateczności i tak sąd będzie podejmował decyzję (!).

Wydaje mi się, że wciąż mylimy interwencję w skrajnej sytuacji zagrożenia, z lotnymi bojówkami pracowników socjalnych krążących pod domami i wsłuchujących się w to, gdzie jest imprezka.

Zgadzam się z Panem, że polityka wobec alkoholu jest schizofreniczna.


Proszę tylko odpowiedzieć jako

antagonista ostrożnąści czy zatrudniłby pan ponownie tą nianię (załóżmy,że wypiła te dwa piwa do obiadu i jest równie postawna jak pan, mamy dziś dorodną młodzież:).
Jak Gretchen podkreślała w swoich wypowiedziach tu chodzi o ekstremalne przypadki, (dziecko bez jednej trzeźwej osoby w pobliżu) a nadużycia i przekroczenia
ustaw będą zdarzać się zawsze, jedynym bezpiecznym miejscem wspomniany
pokój bez klamek(choć słyszałam,że niekoniecznie i nie zawsze ).

A tak przy okazji problem z alkoholem i społecznymi skutkami jego nadużycia to nie tylko polska dolegliwość. Pamiętam jak lata temu w Anglii naukowcy ustalili iż picie 2-ch lampek wina dziennie działa korzystnie na układ krążenia itp.
Parlamentarzyści głowili się dość długo jak tą wiadomość przekazać społeczeństwu, by nie była przyczyną popadania w alkoholizm.

Dziś jest kompletna wolność, w jednym programie publicystycznym mówią by pić i są podawane bezpieczne(nie świadczące o uzależnieniu) ilości jednostek odpowiednio dla mężczyzn i kobiet, w innym natomiast, informują, że regularne picie tzw.do obiadu (jadanego tu wieczorem) prowadzi do Altzchaimera .
W międzyczasie lecą spoty antyreklamowe pokazujące młodzieży (w tym żeńskiej) jak wygląda i zachowuje się w stanie upojenia alkoholowego.

Londyn ma ogromny problem z ilością zabójstw przy użyciu noża powodowanych w dużej części przez młodzież pod wpływem alkoholu.

Ostatnio na BBC był dokument z jednym z bardziej znanych i lubianych dziennikarzy telewizyjnych(byłych). Opowiadał w nim jak ze studia tv przez alkohol wylądował na ławżce w parku, która stała się jego domem.
Stracił wszystko:rodzinę,przyjaciół, pozycję zawodową,majątek.
Pisze teraz o tym książkę i stara się odzyskać swoje życie.

Sądząc po ilości programów,plakatów, bilbordów nadużywanie alkoholu w Anglii to duży problem i równie trudno rozwiązywalny jak wszędzie.

Podpisuję się pod ostatnią wypowiedzią Gretchen odnośnie osób dorosłych (no może z małą nordycką poprawką – tam nie spotyka się pijanych na ulicach – chyba mają jakąś ustawę) co do dzieci zgadzam się z nią co do litery.

Pozdrawiam


Marek

Napisałam tzw. porządne rodziny, może za mało oddałam swój sarkazm.
I bardziej skupiałam się na problemie pozostawienia małych dzieci bez opieki, lub pod opieką nietrzeźwych osób, a nie problemie przemocy.
Sama pochodzę z tzw. porządnej rodziny…
Gretchen jak fachowiec świetnie wyjaśniła ten problem.


@

Obserwuję tę dyskusję i proszę, by nie używać argumentu z niańką, bo to jest całkowicie bez sensu. Niańka jest w pracy i ma być trzeźwa jak osesek (nomen omen). Jeśli będziemy tak podchodzić do sprawy, to dojdziemy do wniosku, że dzieci można płodzić tylko za pozwoleniem stosownego urzędu.


Witam panie Dymitrze,

wspaniale, że pan postanowił się włączyć ale z całym szacunkiem postanowiłam się
uprzeć i “okopać” na moim stanowisku (przeszkadza mi tylko troszkę pana mentorski ton w tym sformułowaniu,lepiej bym się czuła gdyby pan napisał np.:
zwracam uwagę iż argument z niańką jest całkowicie bez sensu i jako taki nie ma racji bytu w tej dyskusji :),może jestem trochę przeczulona i mylę się/pewnie pan się spieszył po prostu/ więc przepraszam za te dywagacje.)
A wracając do meritum:
załóżmy, że nie jest w pracy bo to nasza zaprzyjaźniona sąsiadka, która w ramach rewanżu przyszła nam popilnować dziecka (taka dobrosąsiedzka wymiana usług).
Chodziło mi o zilustrowanie faktu, jak często w naszych ocenach zachowań ludzkich działa prawo Kalego:
“Jak Kali ukraść krowę – to dobrze ale jak Kalemu to niedobrze, oj niedobrze”

Jak mało kto kocham wolność i rozumiem obawy panów dotyczące jej ograniczeń.
Co do ustaw chroniących bezpieczeństwo dziecka problemem zapewne jest i długo jeszcze będzie “zbyt luźne utkanie oczek ich sieci” – zbyt mało dzieci uda się “wyłowić” z morza traumy jakim bywa dom rodzinny.
Decyzja posiadania dziecka to ograniczenie wolności tylko niewiele osób nad tym się zastanawia, dziecko to moja “własność” odruchowo tak myślimy – spłodziłem,
wychowuję,utrzymuję.
Przypuszczam jednak że starając się o adopcję (nie każdy może mieć własne dzieci) zaprezentowanie takich przekonań nie pomogłoby w jej uzyskaniu. Jako szefowa ośrodka adopcyjnego nie oddałabym dziecka osobie mającej wątpliwości
ile promili alkoholu (bądź ile but.piwa) może mieć we krwi zajmując się niemowlęciem.

pozdrawiam


@Bianka

Droga Panie,

Zwracam jednak uwagę, że jest subtelna różnica między osobą trzecią, która jest u nas w pracy lub nawet “po sąsiedzku” a byciem u siebie w domu. Ta różnica dotyczy przede wszystkim poziomu zaufania, jaki możemy mieć do kogoś a tym, jaki mamy do siebie. Podoba to się Pani czy nie, ale Państwo musi te nasze zaufanie do samych siebie uszanować – przynajmniej wtedy, kiedy jesteśmy u siebie w domu, w obrębie własnej rodziny. Odpowiedzialny człowiek pije w sposób adekwatny do sytuacji. Państwo nie może arbitralnie zakładać mojej nieodpowiedzialności ani zakładać, że opieka na małym dzieckiem wymaga 24/7 jakiś szczególnie trzeźwych ocen lub wyjątkowego refleksu – niczym jazda samochodem. Dziecko ma swój czas aktywności i czas spoczynku i nawet jeśli się obudzi, to kładziemy je spowrotem spać i tyle. Nawet będąc po trzech piwach! Na jakiej zasadzie Państwo ma tu antycypować jakąś tragedię?


Przepraszam za osobiste pytanie,

czy Pan ma dzieci?
Ja mam troje, prawie wszystkie dorosłe i śmiem twierdzić że:
wymaga
nie będę podawać przykładów by nie być oskarżoną o, wiadomo o co( o epatowanie).
cdn.( w pon.
pozdrawiam

ps.
nie ma żadnej subtelnej różnicy,czy z nami czy też osobą zaprzyjaźnioną
czy całkiem obcą – podmiotem jest wciąż to samo bezbronne dziecko


@Bianko

Ale ja tylko prosiłem:)
Nic nie poradzę, że jestem nerwus.
Z.Szczęsny wszysko za mnie już wyjaśnił, więc nie będę powtarzał.
Przypominam, że ja odnoszę się do cytowanego przepisu, który zakłada, że nietrzeźwy opiekun (jeden!) sprowadza na dziecko bezpośrednie zagrożenie dla życia lub zdrowia. To jest po prostu nielogiczne. Nie, nie sprowadza.

PS. Pytanie o posiadanie dzieci było do mnie? Nie, nie posiadam, ale to nie ma żadnego znaczenia.


@Bianka

Tak, mam córeczkę.

A co do dzieci w ogóle, to mogą mieć rodziców rozlazłych, normalnych lub histerycznych – nie będę dawać przykładów, żeby nie epatować, ale wie Pani o co chodzi ;-)


@Dymitrze,

wiem, ale z kategorii tych nie znoszących sprzeciwu ;) zresztą ja też jestem nerwus tyle że taki bardziej do wewnątrz :)

Gretchen wyjaśniła również:
(cytuję)
Czy fakt, że wszyscy dorośli są pijani albo naćpani jest zagrożeniem bezpieczeństwa dla dziecka? No jest, moim zdaniem.
Jeśli nie ma nikogo, kto mógłby się dzieckiem zaopiekować na tę noc, odpowiedzialni rodzice jakoś tę kwestię rozwiązują. Na przykład jedno z nich nie pije i nie ćpa.
W każdym razie tak to załatwia często część moich znajomych i wydaje mi się to rozsądne.
Inaczej mówiąc – musi być ktoś trzeźwy i tak reagujący, zdolny do adekwatnej oceny sytuacji i czuwający nad bezpieczeństwem dziecka co niekoniecznie ma się przekładać na przespaną noc.(kon.cyt.)

z całym szacunkiem jednak ma, inaczej nasza rozmowa przypomina rozmowę dwóch kierowców z których jeden zrobił prawo jazdy 20 lat temu i nigdy nie jeździł oraz drugiego jeżdżącego świątek, piątek, słoty czy upały na temat np.
poślizgów kontrolowanych :)

Pozdrawiam serdecznie


@Zbigniewie

to proszę ucałować ją w piętkę ode mnie.

A rodzice mogą być nawet opóźnieni w rozwoju – polecam fantastyczny film pt.“Sam” z Dustinem Hoffmanem w roli głównej (i córeczką i happy endem) – ale trzeźwi. Inaczej
chowanie dzieci zakrawa na hororkowatą zabawę która wygłąda tak:
bierzemy garść piasku w obie złączone na płasko dłonie mówiąc – miała baba tyle dzieci
podrzut w górę,dłonie odwracamy część piasku wypada – tyle wpadło do rzeki
następny podrzut – następna część piasku wypada – tyle wpadło do studni
następny podrzut – następna partia piasku stracona – tyle itd

Pozdrawiam :)

ps
.pamiętam ten dzień, był słoneczny,wprowadziliśmy się, trzecie piętro ( ten balkon od początku budził niepokój- historia z synkiem znajomych tkwiła w podświadomości)
.Uff wszystkie paczki pownoszone, malutka zasnęła a starsza 6-7-latk uwijała się podekscytowana między pobrzmiewającymi echem pomieszczeniami
Rozpakowywałam kubeczki w kuchni gdy usłyszałam tą ciszę jedynie z balkonu dobiegał dziwny odgłos (podskoki?),
gnałam potykając się o paczki.
Barierka była bardzo wysoka, zagięta do wnętrza balkonu pod kątem 30-45 stopni na ostatnich 40 cm wysokości. Mała starała się podskokami uzyskać pozycję balansującą na brzuchu (niczym na trzepaku) by wychylona na zewnątrz zajrzeć za ścianę odgradzającą sąsiedni balkon.Zdążyłam.

Mamo, skąd wiedziałaś ? – spytała gdy obie ochłonęłyśmy.
Ja mam trzecie oko, zażartowałam tuląc ją w ramionach.

ps2
może czasem warto być epatowanym :)


Bianka

bianka

Jeśli nie ma nikogo, kto mógłby się dzieckiem zaopiekować na tę noc, odpowiedzialni rodzice jakoś tę kwestię rozwiązują. Na przykład jedno z nich nie pije i nie ćpa.

Ale ja z uporem maniaka wracam do tego przepisu, który mówi o opiekunie w liczbie pojedynczej. I co? Nadgorliwy pracownik socjalny zgodnie z prawem może odebrać dziecko tym, jak Pani napisała, odpowiedzialnym rodzicom.

bianka

z całym szacunkiem jednak ma, inaczej nasza rozmowa przypomina rozmowę dwóch kierowców z których jeden zrobił prawo jazdy 20 lat temu i nigdy nie jeździł oraz drugiego jeżdżącego świątek, piątek, słoty czy upały na temat np.
poślizgów kontrolowanych :)

Ja się nie zgadzam z takim podejściem, bo wychodzi, że mogą się wypowiadać tylko ludzie posiadające nieletnie dzieci. A może same dzieci?

PS. Naprawdę proszę nie epatować, bo ja jako dziecko przechodziłem pod pociągami (a nie przed, jak szanowny gospodarz) i nie chciałbym, by za to ktoś odebrał mnie rodzicom. Rodzice nie są w stanie upilnować dzieci, no chyba że je przywiążą na łańcuchu, ale nie, wróć, przecież w takim przypadku interweniuje pracownik socjalny.


Panie Dymitrze

zgadzam się z Panem
Znam sporo przypadków nadgorliwych pracowników socjalnych, którym w pierwszej kolejności potrzebna jest: pomoc specjana, a potem porządne przygotowanie do zawodu!
A nie oddelegowanie przez znajomka w innym urzędzie lub jakiej lokalnej grupie wzajemnego wsparcia.

Rodzina to nie poligon doświadczalny dla niedouczonego pracownika socjalnego!


Dymitrze

Ile miałeś lat jak przechodziłeś pod pociagiem?
Popieram Biankę, tylko ignoranci mogą twierdzić, że można zajmować się małym dzieckiem i być nietrzeźwym.


Subskrybuj zawartość