Absurdy w urzędach pracy

Zostałem zwolniony z pracy. Firmie, w której pracowałem od pewnego czasu się nie wiodło. Rok temu została przejęta przez nowego właściciela – wielką korporację przemysłową z kapitałem saudyjskim a nowy zarząd zaczął prace nad poważną restrukturyzacją. Jej skutkiem były m.in. masowe zwolnienia we wszystkich oddziałach firmy na całym świecie dotyczące znacznej części personelu tzw. marketingu technicznego. W Warszawie poległem ja wraz z kolegą, czyli zredukowano wszystkich tzw. kierowników projektów wdrożeniowych (Project Managers) pozostawiając jedynie sam dział handlowy oraz niezbędny personel techniczny.

No dobra – na firmę nie narzekam, dali mi niezłą odprawę, znakomite referencje i dobre życzenia na dalszą drogę. Jedyny problem, że nie zdążyłem załapać się na kurs certyfikacyjny Green Belt , a posiadanie takiego lub podobnego certyfikatu bardzo ułatwiłoby mi znalezienie nowej dobrej pracy. Pomyślałem jednak, że nie muszę się tym aż tak bardzo martwić – przecież jako “nowo upieczony” bezrobotny będę miał prawo skorzystać z dofinansowania szkolenia doskonalenia zawodowego przez jeden z licznych programów aktywizacji zawodowej organizowanych przez powiatowe urzędy pracy, współfinansowanych z Funduszu Społecznego Unii Europejskiej.

Niestety – jak zwykle w Polsce – spotkalo mnie tutaj rozczarowanie. Praktyka bowiem jest taka, że urzędy pracy otoczone są chmarą firm i firemek szkoleniowych oferujących bezrobotnym dziesiątki kursów w rodzaju (tu niektóre cytaty ze strony Kapitał Ludzki – Europejski Fundusz Spólności zamieszczonej na portalu Mazowieckiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy):

  • Agroturystyka Twoją szansą
  • Absolwent szuka pracy
  • Z nowym zawodem na rynek pracy
  • Uwierz w swoje szanse na rynku pracy i zdobądź nowy zawód
  • Mobilny handlowiec
  • Wiedza podstawą skutecznych działań
  • Nowy zawód – perspektywą na lepszą przyszłość
  • Nowy Start – Nowa Szansa
  • Poznaj swoje możliwości
  • I ty możesz osiągnąć więcej

Jak widać, stworzona została cała infrastruktura do przepompowania unijnych pieniędzy nie oferująca bezrobotnym właściwie niczego konkretnego a jedynie lub w przeważającej mierze same pseudo-psychologiczne bzdety bez wartości rynkowej.

Tymczasem, jeśli ktoś chciałby być bardziej zaradny i nie daj boże znaleźć sobie samemu szkolenie poza w/w systemem to napotka takie oto “zachęcające” ustępy Regulaminu Szkoleń w Trybie Indywidualnym:

O sfinansowanie szkolenia w trybie indywidualnym może ubiegać się osoba bezrobotna, zarejestrowana w Urzędzie Pracy m.st. Warszawy, która spełnia przynajmniej jeden z warunków:

* nie ma kwalifikacji zawodowych,
* powinna zmienić lub uzupełnić kwalifikacje,
* utraciła zdolność do wykonywania pracy w dotychczasowym zawodzie,
* nie posiada umiejętności aktywnego poszukiwania pracy.

Jeżeli osoba jest zarejestrowana przez okres krótszy niż 3 miesiące, może starać się o sfinansowanie szkolenia dopiero po odbyciu pierwszej wizyty u pośrednika pracy, pod warunkiem nie przedstawienia przez niego propozycji odpowiedniego zatrudnienia.

Osoba bezrobotna zanim wystąpi o sfinansowanie szkolenia w trybie indywidualnym powinna przed złożeniem dokumentów [...] złożyć w Kancelarii Urzędu wypełniony formularz “Oświadczenie pracodawcy o zamiarze zatrudnienia osoby uprawnionej po zakończeniu szkolenia”.

Może się nie znam, ale na moje wyczucie spełnienie w/w wymogów formalnych jest praktycznie nieomal niemożliwe, zatem urzędy pracy chyba nie muszą się martwić nadmiarem wniosków o dofinansowanie szkoleń “w trybie indywidualnym”.

Pokazuje to również czarno na białym całkowitą iluzoryczność działań naszych urzędników państwowych, którzy wymyślą dosłownie wszystko byle tylko nie dać zwykłemu człowiekowi dostępu do pieniędzy, które skutecznie przysiedli i z nieudolnego zarządzania którymi stworzyli rację swego bytu.

Mnie pozostaje natomiast sfinansować sobie szkolenie i egzamin samemu (a jest to jednak trochę pieniędzy) lub szukać sobie nowej pracy bez stosownego certyfikatu.

W ten sposób moja droga Ojczyzna poraz kolejny, kiedy jestem w potrzebie, pokazała mi dupę. Boże – jak ja kocham ten kraj!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Zbigniewie,

nie Ojczyzna i nie kraj tylko państwo, proszę Pana, prawda.

Temu państwu już także Igła właśnie podziękował.

A ja bym dodał, że to nawet nie państwo tylko ta armia bezczelnych przebierańców udających urzędników państwowych, prawda.

Kraju i Ojczyzny tu nie mieszajmy, bo kraj i Ojczyzna to my, nasi zacni przodkowie i nasze dzieci i wnuki, a także te pola, lasy itd.

No, to wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.

Pozdrawiam.


Sergiusz dobrze prawi

bo tak właśnie jest.

Ojczyzna jest nasza,
a ‘państwo’, któremu i ja pokazuję de, jest: Kulczyków, Staraków, Ryśków z Gdyni, i innych synów esbecji, oraz tzw “układu wrocławskiego”* innych (układów) zresztą też
________________________________

  • “układ wrocławski”, to ludzie, którzy dobrze znali Jeremiasza B. (jak ktoś sobie życzy, to mogę wymienić z imienia, nazwiska i pozycji społecznej oraz wskazać pochodzenie ich majątków.

Autorze

Osoby z takim stażem zawodowym nie mają co szukać w UP, chyba, że szukają właśnie absurdów lub niekompetencji.
Lista szkoleń urocza, aż strach sobie wyobrazić uczestnictwo na nich. Ciekawi mnie jednak ich koszt, jaki przedstawiają do dofinansowania.
Ja w UP byłam jako młode dziewczę po liceum, nie wykwalifikowane, totalnie zielona. Chciałam by mi ktoś pomógł napisać dobre CV. Wysłuchała mnie Pani, na szczęścia dała ulotki, gdzie wzór znalazłam :)
Dziś w dobie internetu młodzi mogą takich spotkań uniknąć.


Te szkolenia wymienione

muszą być strasznie przydatne a jakże fascynujące:)

No ale trochę osób ma kase z tego, więc nie dziwne, że je robią.


Zbiggu,

Urząd Pracy ma wydać unijne pieniądze. I robi to fantastycznie.
Poza tymi jajecznymi, organizuje też, zdać by się mogło, kursy całkiem użyteczne.

Wiem, że robi, bo usiłowałem przyjąć do pracy skierowanych bezrobotnych.
Z certyfikatami uzyskanymi na takich szkoleniach.
Np. grafika komputerowego nie mającego zielonego pojęcia o corelu czy ilustratorze, któremu poważne kłopoty sprawiał Word. O Excelu nie wspomnę:)
Albo Panią po kursie zaawansowanego lengłycza, przy której nawet Donek to Szekspir:).

Środki płyną trzeba je tylko właściwie rozdysponować:) I to się robi. Mam kilku znajomych, którzy nie opuszczą żadnego kursu pozyskiwania unijnych funduszy. Zwłaszcza zimą, w miejscowościach górzystych. Unia finansuje przejazd, spanie i jedzonko.
Tylko karnety na wyciąg , cholercia, z własnych trzeba opłacić.:) Nie muszę dodawać, że szkolenie właściwe jest daleko poza ich zainteresowaniami.

Jak tu nie kochać naszego kochanego państwa? Jak się nie jest frajerem, rzecz jasna:).

Pozdrawiam serdecznie


->yassa

kochane państwo kochają ci, którzy mają doń karnet wstępu :)

W pewnym powiatowym mieście, ale było to już czas jakiś temu – lata 2003-2005, na Pomorzu, stolicy regionu Kociewie, Starogardzie Gdańskim też szkolili jak jasna cholera, a może nawet lepiej.
W szkoleniach udział brały zaprzyjaźnione z panią kierownik Lucyną Mliczek firmy. Biznes się kręcił od dawna i pewne ten Matrix trwał by dalej, gdyby nie fakt, że przez dziurawy system lokalnej demokracji wyciekła niewielka niezależna gazeta, która opisała jak się szkoli na przykład obuwnika na obuwnika.
Okazało się wkrótce, że takich szkolących firm było ponad setka.
Glazurnik, tfu z certyfikatem ukończenia szkolenia w stopniu zaawansowanym, który pilnie rozładowywał transport za transportem w hurtowniach szkolących “fachowców” glazurników i kafelkarzy.

W innych dziedzinach wyglądało jeśli nie identycznie, to bardzo podobnie.
90 dni takiego ‘szkolenia’ kosztuje nas wszystkich gdyż pieniądze idą z publicznej kasy. W tym czasie (90 dni) faktycznie można jak się chce wyszkolić np. skoczka spadochronowego, płetwonurka, lub komandosa. Można, ale nie trzeba. Wystarczy nastawić się na opcję dojenia publicznych pieniędzy.

Z tego ‘dojenia’ urodziło się kilkadziesiąt zarzutów objętych katalogiem kk. Pani kierownik wyleciała pracy,zabezpieczono jej majątek, zatrzymano jej i córki paszporty. Rozszczelnił się loklany układ “starych towarzyszy” złożonych z sitwy SLD.
Dziś identycznie rządzi inny układ, ten tuskowy.
Matrix istnieje! Póki co jest niezagrożony…


Ziggy

Dobra rada – liberał powinien liczyć na siebie a nie na państwo.
Powodzenia w szukaniu pracy.

PS. Musi Pan zmienić profil… Mam nadzieję, że na krótko.


Panie Zbyszku

Jest Pan pewien, że te absurdy (oczywiste zresztą) dotyczą tylko Urzędów Pracy?

Otóż bowiem, zajrzałam do zapodanego linka, przeczytałam tekst i znalazłam takie oto “Coś”:

Wymogi względem uczestników Szkolenia Green Belts: – Uczestnicy muszą być bieżąco zatrudnieni i posiadać korporacyjnego Sponsora

Pozdrawiam.


Powiem krótko

Czterdziestoparoletni Wrocławiak w Warszawie to nie jest coś/ktoś co misie lubią najbardziej.
Ale dam panu dobrą radę.
:)
Za darmo.
Stwórz se pan własne stanowisko pracy.
Proponuję np sklep z tanią odzieżą na wagę.
Albo punkt z kebabem, jak pan znasz turecki.
Mogą być szczęki.


@Magia

Ten link podałem, żeby wyjaśniić niezorientowanym czym jest “Green Belt” a nie po to, że akurat to szkolenie koniecznie chcę odbyć. Na rynku jest wiele podobnych, m.in. organizowanych przez Ernst&Young, więc też niezły jest z tego certyfikat :-)

Pozdrawiam,
ZS


Addendum do mojego wcześniejszego komentarza

Panie Zbyszku, od razu poczynię uwagę, że poniższe nie jest osobistą wycieczką w Pana kierunku. Raczej zjadłam dziś o jedną pigułkę cynizmu na dużo.

Przyszło mi, po przeczytaniu informacji o szkoleniu “Green Belts”, do pustego, że oto ta śfiatowa firma, szkoląca na śfiatowym poziomie i w zakresie, który niewątpliwie śfiatu jest potrzebny – szkoli tylko sfojaków.

Pan, zdaje się, wypadł właśnie z Kręgu Korporacyjnych Sponsorów i nawet jeśli (czego Panu z całego serca życzę) znajdzie Pan bieżące zatrudnienie ale poza Korporacyjnym Kręgiem, to raczej w w/w szkoleniu Pan uczestniczył nie będzie. Nawet za własne pieniądze.

Hm… o czym to może świadczyć?


@Magia

Nie nie, to chyba jednak uproszczenie.

Stowarzyszenie SixSigma ma po prostu taki pomysł na szkolenie, że trzeba przyjść do nich z gotowym pomysłem na konkretny projekt, który będzie realizowany w danym przedsiębiorstwie przez “adepta”, który dzięki temu poznaje temat “na żywym organiźmie” a przed ewentualną wtopą ratuje go to, żejego praca nadzorowana jest przez superwizora (np. Black Belta) ze Stowarzyszenia.

Ja się zgadzam, że jest to formuła mocno forsowna, ale daleko stąd jeszcze do dywagacji o “zamkniętym świecie kasty kierowników projektów” :-)))

Natomiast fakt – jest to całkiem dobry i poszukiwany zawód, który charakteryzuje się znaczną hierarchicznością z powodu właśnie istniejącej i uznawanej na całym świecie piętrowej struktury certyfikatów zawodowych, których otrzymanie wcale nie jest takie znowu łatwe.

A co do mojego wypadnięcia z rynku pracy, to jednak mam nadzieję, że na krótko… A jak nie, to przemyślę słowa Igły i może zainwestuję w “szczęki” :-)

Pozdrawiam,
ZS


ZPS

To co mówi Igła to nawet niegłupie jest, poważnie mówię.

Już wkrótce www.przemek.saracen.pl !


Może się nie znam, ale na

Może się nie znam, ale na moje wyczucie spełnienie w/w wymogów formalnych jest praktycznie nieomal niemożliwe, zatem urzędy pracy chyba nie muszą się martwić nadmiarem wniosków o dofinansowanie szkoleń “w trybie indywidualnym”.

Może sie nie znam, ale szkolić powinni tych co przez dłuzszy okres nie potrafią znaleźć zatrudnienia, a nie tych co jeszcze nie zdążyli sie wyspać po tym jak przestali być zatrudnieni. Szkolenia aktywizujące maja pokazać jak szukać pracy i dla wielu niezaradnych są na prawdę pożyteczne. Dlatego wymienione obostrzenia uznaję za zasadne.

inna bajka to jakość szkoleń i kult papierka


Subskrybuj zawartość