Problem z gejami i mediami

Trochę zdenerwowała mnie dzisiejsza szarża Jakuba Janiszewskiego (TOK FM) na temat organizowanej przez studenckie Koło Myśli Politycznej i Prawnej UKSW (KUL) konferencji naukowej na temat homoseksualizmu.

Redaktor Janiszewski zdaje się sam jest gejem (coś mi się tak wydaje w świetle innych prowadzonych przez niego audycji na te tematy, które miałem okazji w TOK FM wysłuchać – lecz mogę się tutaj mylić) i to być może nieco usprawiedliwia jego zapalczywość, lecz o ile tematy gejowskie mało mnie ogólnie zajmują, to w jednym mam dość wyrobione zdanie:

AMERYKAŃSKIE TOWARZYSTWO PSYCHOLOGICZNE NIE JEST WIARYGODNĄ INSTYTUCJĄ W ZAKRESIE BADAŃ NAD PROBLEMATYKĄ ADOPCJI W RAMACH PAR HOMOSEKSUALNYCH

Tymczasem redaktor Janiszewski i jego gość jak mantrę powtarzali wyniki zaadaptowanego przez APA studium (2001) “Children of Lesbian and Gay Parents: Research, Law and Policy,” autorstwa Charlotte J. Patterson – profesor University of Virginia, której zespół de facto opracował całą metodologię badania tego tematu.

Nie byłoby to może szczególnie dziwne, gdyby nie to, że pani Charlotte J. Patterson sama jest zadeklarowaną aktywistką lesbijką, żyjącą w związku z inną kobietą i wychowującą z nią trójkę dzieci.

Pouczającą krytykę metodologii naukowej rzeczonej badaczki mozna znaleźć w wielu źródłach jak np. tutaj, lecz nie jest moim dziś zadaniem ich dyskutowanie, tym bardziej, że psychologiem behawioralnym nie jestem. (podane źródło nie jest neutralne, lecz znajdują sie tam liczne odnośniki do prac oryginalnych).

Chciałbym, niemniej jednak zwrócić uwagę, iż ze względu na wciąż niewielką liczbę tego typu badań, wątpliwości dotyczące reprezentatywności badanej populacji, niejednoznaczność uzyskiwanych wyników itd. – należy uznać, że tematyka ta jest wciąż w stadium naukowego rozpoznania a uzyskane dotąd wyniki w żadnej mierze nie mogą stanowić źródła autorytatywnej wiedzy na ten złożony temat. Mówię to jako osoba przywiązują naprawdę szczególne znaczenia do prawidłowości naukowej metodologii i posiadająca w tym zakresie pewną orientację – chociażby ze względu na własny (niestety zbyt krótki) epizod kariery naukowej (dla kasy przeszedłem do biznesu).

Warto również zauważyć, że poza – nazwijmy to – wydolnością wychowawczą par homoseksualnych, opinia publiczna może mieć innej natury wątpliwości dotyczące zdolności adopcyjnej takich związków. Mam na myśli np. fakt, że w typowych, poprawnych związkach heteroseksualnych kobieta wykazuje odmienny profil seksualności niż mężczyzna i w związku z tym – działa prewencyjnie wobec ewentualnie pojawiających się u mężczyzny pokus pedofilskich (np. badania wykazują niestety, że stosunkowo wielu mężczyzn podniecają bardzo młode dziewczynki – lolitki – co doskonale widać w seksualnej ikonografii wielu kultur). Pro-gejowskie studia nad adopcją zdają się zupełnie pomijać ten aspekt a przecież w gejowskich związkach tego stabilizującego elementu pierwiastka yin może szczególnie brakować.

Do poprawno-politycznego tabu należy również skoncentrowanie kultury lesbijsko/gejowskiej wokół szeroko rozumianej sfery erotyczne-seksualnej. Zwróćmy np. uwagę, że będące niewątpliwie emancacją tej kultury demonstracje “GayPride” w zakresie eksponowania pierwotej seksualności nie mają odpowiednika w powściągliwej tutaj kulturze europejskiej a ich najbliższym odpowiednikiem jest dopiero egzotyczny Karnawał brazylijski. Również atmosfera typowego klubu gejowskiego (chociażby warszawskiego FanTomu) jest zdziebko odmienna od tego, co można spotkać w typowym klubie “hetero”.

Można oczywiście dyskutować, czy wspomniane okoliczności w ogóle mają jakieś znaczenie, co z tego wynika i czy dobre to czy złe, lecz wobec takich faktów trudno zaprzestać wszelkiej dyskusji poprzestając na biernej akceptacji publikacji American Psychiatric Association.

I chociaż mogę się zgodzić z tym, że zapewne lepiej dla dziecka jest (statystycznie rzecz biorąc) być adoptowanym przez parę homoseksualną niż pozostać sierotą w domu dziecka, to jednak jak zwykle życie pokazuje nam swoje okrucieństwo a korzystne dla gejów i lesbijek rozwiązania prawne niekoniecznie skutkują wzrostem liczby adopcji biednych sierot z domu dziecka, lecz raczej skłaniają te pary do poszukiwania alternatywnych metod “pozyskania dziecka” – np. poprzez płatne zapłodnienie osoby trzeciej lub przez osobę trzecią.

Praktycznym skutkiem liberalizacji prawa nie staje się zatem w znaczącym stopniu poprawa wskaźników adopcyjnych, lecz raczej – ułatwienie pozyskania “własnego” dziecka przez homoseksualną parę.

Powtarzam i chciałbym, żeby było to jasne – nie jestem jednoznacznie krytyczny wobec tego typu praktyk. Być może – naprawdę tego nie wiem – homoseksualne para-rodziny wychowawczo wcale nie są gorsze od rodzin heteroseksualnych czy niepełnych. Protestuję jednak przed poprawno-politycznemu cenzurowaniu dyskusji na ten temat, ponieważ wcale nie jest to jeszcze temat “do immentu” przedyskutowany !

Niecała dekada badań naukowych w jakże nieścisłej dziedzinie, jaką jest psychologia nie daje żadnych podstaw do uzurpowania sobie przez jakieś środowiska pozycji “dzierżawców prawdy”. Takiej uzurpacji nie przyjmę ani ze strony Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego ani – tym bardziej – ze strony redaktora Janiszewskiego i jego gościa z radia TOK FM.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

bo u nas głośne sa dwie postawy

albo taka narodowo-katolicka (zero tolerancji dla pedałów) albo takich gazeto-wyborczych “elit”, co to za “homofobiczne” wypowiedzi najchetniej zamykałyby w więzieniach.

a ja osobiście mam pederastów gdzieś, dopóki nie wyciągaja łap po dzieci. w tym punkcie trzeba powiedzieć HALT, a miedzy sobą niech robią co chcą.


oczywiscie...

MAW

albo taka narodowo-katolicka (zero tolerancji dla pedałów) albo takich gazeto-wyborczych “elit”, co to za “homofobiczne” wypowiedzi najchetniej zamykałyby w więzieniach.

a ja osobiście mam pederastów gdzieś, dopóki nie wyciągaja łap po dzieci. w tym punkcie trzeba powiedzieć HALT, a miedzy sobą niech robią co chcą.

a i nie zapomnijmy odbierać dzieci pedałom i lesbijkom z poprzednich związków….


Autor

“Protestuję jednak przed poprawno-politycznemu cenzurowaniu dyskusji na ten temat, ponieważ wcale nie jest to jeszcze temat “do immentu” przedyskutowany !”

A jeśli oni uważają, że jest już on przedyskutowany “do immentu”, to mają czy nie mają prawa cenzurować prawa do dyskusji na ten temat? Środowiska te mają więcej takich zakazanych tematów np. kara śmierci. Kto dał im prawo do decydowania o tym o czym można, a o czym nie można dyskutować? Sami sobie dali takie prawo. Postawili się w roli takiego “świeckiego Watykanu” ze swoistym
“Roma locuta, causa finita”. Bezczelność tych środowisk wynika z ich pozycji w świecie zachodnim. Na fundamencie finansowych osiągnięć o podejrzanej “conduity”
podporządkowali sobie rządy, media, rozrywkę( w tym tą deprawującą) i posługując się sloganami np. demokracja ,wolność słowa(dla siebie, dla innych to oni określają zakres wolności) manipulują społeczeństwami. Z okowów tej niewoli może wyzwolić nas tylko rewolucja. Ciekawą rzecz w kontekście kryzysu finansowego o tych środowiskach wypowiedział jeden z najbogatszych ludzi,Warren Buffett: “chciwi i głupi” i to może ich zgubić.


@Ogry

No nie – mnie chodzi o to, że są tematy, gdzie dyskusja jest jałowa, gdyż suma faktów jest znana i jedyne, co może się zmieniać, to nastawienie opinii publicznej do danej kwestii. W takiej sytuacji mamy do czynienia z zabiegami medialno-politycznymi sprowadzającymi się do uzyskiwania poparcia dla danej kwestii, podczas gdy de facto wszystko już o niej wiadomo. Czegóż jeszcze możemy np. dowiedzieć się nowego w zakresie kary śmierci???

Natomiast w kwestii, o której napisałem wydaje się, że dopiero ustalany jest stan faktyczny, podczas gdy już znajdują się środowiska gotowe twierdzić, że wszystko już jest jasne i nie ma co dyskutować, trzeba od razu przejść do fazy owych medialno-politycznych zabiegów. To bardziej wygląda na politykę faktów dokonanych i swoiste kneblowanie dyskusji tam, gdzie jest jeszcze na nią miejsce.


Ano Zbyszku

W sprawach, na które obiektywnie spojrzeć jesteś w stanie, nie jesteś taki głupi.
Lecz tam, gdzie nie jesteś już w stanie, sprzedajesz się za szklane paciorki.

Tak naprawdę to następstwo przyczynowo-skutkowe jest odwrotne.

Ozdro


Ciekawe spojrzenie,

i zgadzam sie z większością, myślę jednak, że jeśli geje czy lesbijki chca wychowywać dzieci, to nawet jesli społeczeństwo będzie im chciało tego zabronić, nie bardzo jest w stanie.

Znaczy, okej, zakaz adopcji prze zpary homoseksualne istnieje w większości krajów i pewnie istniec będzie.
Ale przeciez osoby homoseksualne mogą mieć dziecko w sposób naturalny, że tak powiem.

I co?

Odbieranie im byłoby już ingerencją ze strony państwa i łamaniem praw człowieka.

Wię cpodejrzewam, że będziemy przed sytuacjami takimi nowymi, na które nie za bardzo umiemy się godzić, stawać coraz częściej.

taka cena modernizacji i zmian społecznych pewnie.


@Grześ

Oczywiście masz rację, ale zapewniam Cię (z doświadczenia moich znajomych, którzy mają adoptowaną córeczkę), że na “rynku” dzieci do adopcji jest bardzo duża konkurencja. Prawo adopcyjne jest dość szatańsko skonstruowane (nie tylko w Polsce) i w związku z tym pula dzieciaków które spełniają oczekiwania przeciętnych rodziców adopcyjnych (są zdrowe, są w odpowiednim wieku, nie ma wobec nich komplikacji prawnych, itd.) jest wbrew pozorom stosunkowo niewielka i wokół nich wytwarza się swoista adopcyjna konkurencja.

Włączenie się w tę konkurencję par homoseksualnych (jak np. w Wielkiej Brytanii) stwarza szczególnie trudną sytuację dla wymiaru sprawiedliwości. Zakładając, że tzw. kryteria obiektywne są identyczne dla pary homo i heteroseksualnej, wydanie przez sąd adopcyjny decyzji korzystnej dla pary heteroseksualnej może być natychmiast zinterpretowane jako dyskryminacja mniejszości…

Summa summarum – wydaje mi się, że cała koncepcja stwarza więcej problemów a jej jedynym uzasadnieniem jest swoista logika prawna, która nie może jednak odgrywać roli pierwszoplanowej w kształtowaniu polityki społecznej. Wydaje mi się, że zamiast dostosowywać istniejące formuły prawne takie jak rodzina, rodzice czy małżeństwo pod oczekiwania homoseksualistów, należałoby stworzyć nowe instytucje, które umożliwiałyby rozwiązanie istniejących problemów (np. spadkowych, opiekuńczych, itd.), lecz nie tworzyły nowych – jak chociażby takich, jak te o których wspomniałem.

Pozdrawiam,
ZS

A ty jeszcze gdzieś indziej pisujesz? Już rzygam tymi prawakami tu i na S24, są jak sitwa – wszędzie wlezą i innych obrzydzają...


Subskrybuj zawartość