Pamiętam tylko, co myśleliśmy w latach przedmaturalnych i jeszcze kilka chwil potem. Nastepnie pojeżdziłem po świecie (akurat miałem szczęscie) i nabyłŻem trochę doświadczenia.
Iść to ja idę, Pani Magio. Jak ktoś będzie chciał, by mu pomóc, to pomogę – jeśli uznam cele za warte działania.
Tyle, że nie mam za bardzo ochoty (bo kłóci się to z moim rozumem) rozwalać głową ścian i wybojać dziury w drzwiach, skoro można je otworzyć klamką. Pierwsza moja zasadą jest wymyśleć, potem zrobić biznesplan, a nastepnie go zrealizować skrupulatnie z dobranym zespołem ludzi. Tego mnie uczono, tego się nauczyłem i raczej nie będę zmieniał tych zasad, bo do innych nie mam zaufania. Ale dotyczy to dzialań gospodarczych, choć w latach młodzieńczych udawało nam się dokonać całkiem niezłych zamierzeń na polu tzw. kultury. Ale to były inne czasy i chyba inni ludzie.
Jest coś takiego co się nazywa determinizmem historycznym (nie odpowiadam za prawidłowość nazewnictwa). I zdaje się, że to on określa nasze perspektywy. By osiągnąć jakieś cele, muszą być spełnione odpowiednie warunki. Nawet marazm może być takim warunkiem, gdyż w dłuższej perspektywie spowodować może – wraz z innymi – eksplozję zmieniającą sytuację.
Dam przykład Danii. Przez wiele lat był to kraj bardzo zamknięty. I to z różnych względów, między innymi religijnych i ksenofobicznych. Aż w latach 60-tych XX w. okazało się, że bez doplywu świeżej krwi (dosłownie, jako że większość rodzących się dzieci była upośledzona) kraj stanie w obliczu katastrofy.
Pod koniec lat 60-tych Dania była już jednym z nielicznych krajów Europie przyjmujących pracowników z zagranicy i zaczęla się rozwijać.
Może my też musimy przejść ten etap? Bez obcych, aż staniemy w obliczu katastrofy i się opamiętamy? Dlatego liczę na młode pokolenie wychowane w innych warunkach, bo my, wychowani za starego reżymu i w naszej małej stabilizacji, już się nie zmienimy. Możemy tylko zarażać innych, młodszych, swoimi fobiami, wyobrażeniami. Prowadzić do katastrofy.
Cenna zaletą jest wiedza, kiedy należy odejść. Inna zaletą, tym razem u młodych, jest chęć zadawania pytań i wyciągania wniosków. W przeciwieństwie do lat minionych nasza młodzież może jeździć po świecie i zbierać doswiadczenia z innych krajów. Niech to więc robi. I dogaduje się z takimi jak Pan Odys z Panią Penelopą.
Ja też nie jestem rewolucjonistą, Pani Magio.
Pamiętam tylko, co myśleliśmy w latach przedmaturalnych i jeszcze kilka chwil potem. Nastepnie pojeżdziłem po świecie (akurat miałem szczęscie) i nabyłŻem trochę doświadczenia.
Iść to ja idę, Pani Magio. Jak ktoś będzie chciał, by mu pomóc, to pomogę – jeśli uznam cele za warte działania.
Tyle, że nie mam za bardzo ochoty (bo kłóci się to z moim rozumem) rozwalać głową ścian i wybojać dziury w drzwiach, skoro można je otworzyć klamką. Pierwsza moja zasadą jest wymyśleć, potem zrobić biznesplan, a nastepnie go zrealizować skrupulatnie z dobranym zespołem ludzi. Tego mnie uczono, tego się nauczyłem i raczej nie będę zmieniał tych zasad, bo do innych nie mam zaufania. Ale dotyczy to dzialań gospodarczych, choć w latach młodzieńczych udawało nam się dokonać całkiem niezłych zamierzeń na polu tzw. kultury. Ale to były inne czasy i chyba inni ludzie.
Jest coś takiego co się nazywa determinizmem historycznym (nie odpowiadam za prawidłowość nazewnictwa). I zdaje się, że to on określa nasze perspektywy. By osiągnąć jakieś cele, muszą być spełnione odpowiednie warunki. Nawet marazm może być takim warunkiem, gdyż w dłuższej perspektywie spowodować może – wraz z innymi – eksplozję zmieniającą sytuację.
Dam przykład Danii. Przez wiele lat był to kraj bardzo zamknięty. I to z różnych względów, między innymi religijnych i ksenofobicznych. Aż w latach 60-tych XX w. okazało się, że bez doplywu świeżej krwi (dosłownie, jako że większość rodzących się dzieci była upośledzona) kraj stanie w obliczu katastrofy.
Pod koniec lat 60-tych Dania była już jednym z nielicznych krajów Europie przyjmujących pracowników z zagranicy i zaczęla się rozwijać.
Może my też musimy przejść ten etap? Bez obcych, aż staniemy w obliczu katastrofy i się opamiętamy? Dlatego liczę na młode pokolenie wychowane w innych warunkach, bo my, wychowani za starego reżymu i w naszej małej stabilizacji, już się nie zmienimy. Możemy tylko zarażać innych, młodszych, swoimi fobiami, wyobrażeniami. Prowadzić do katastrofy.
Cenna zaletą jest wiedza, kiedy należy odejść. Inna zaletą, tym razem u młodych, jest chęć zadawania pytań i wyciągania wniosków. W przeciwieństwie do lat minionych nasza młodzież może jeździć po świecie i zbierać doswiadczenia z innych krajów. Niech to więc robi. I dogaduje się z takimi jak Pan Odys z Panią Penelopą.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 29.04.2008 - 12:48