W sumie – to nawet mniej więcej w tym kierunku podejrzewałem. Bo pasowało mi to do tezy, która gdzies tam wykorzystałem, podajac ja jednak jako niepewna. W sumie – można stwierdzić, zadziałał tu mechanizm który niegdyś wskazał Pan w odniesieniu do Fukuyamy – dobrze sie go czyta i czesto pod nim podpisuje, bowiem w sposób elokwenty mówi nam to, w co sami wierzymy. Tyle w kwestii tego, dlaczego tego zdania się uczepiłem.
A chodziło mi o tezę, że ludzie żyjący w środowisku – opisywanym właśnie choćby przez Pana – pełnym “historycznych” stereotypów, tych właśnie na poziomie codziennym, kulturowym – nie przenosili ich na działania własne. Zawężając – chodziło mi o Polaków, którzy w czasie okupacji, bedąc pod groźbą śmierci własnej i kaźni rodziny, przechowywali Żydów. Zapewne znaczna grupa tych “sprawiedliwych”, jeszcze przed wojną byla otoczona – i możliwe ze sama powtarzała – przez wierszyki, historie, piosenki, w swej treści jednoznacznie antysemickie. W godzinie próby własnego człowieczeństwa, ich osobisty humanitaryzm przekroczył społeczne uwarunkowania.
Oczywiście mozna by w oparciu o Pańska roboczą tezę wejść w polemikę z tymi wszystkimi, którzy rozprawiaja jak to otoczenie w sposób jednoznaczny i nieodwracalny wpływa na dusze (czy może system wyznawanych wartości) poszczególnych ludzi… Nie mówić tylko o antysemityzmie, tylko rozprawiać się z każdym “historycznym” stereotypem, mocnym jak się okazuje w warstwie wierszyków i piosenek, ale nie w warstwie tkanki moralnej poszczególnych ludzi. Bo jak sam Pan zauważył w kolejnym zdaniu: “w ostatecznym rozrachunku odpowiedzialność ponosi konkretny człowiek”.
No ale na to to ja juz jestem za słaby. Merytorycznie znaczy się.
Panie Y
W sumie – to nawet mniej więcej w tym kierunku podejrzewałem. Bo pasowało mi to do tezy, która gdzies tam wykorzystałem, podajac ja jednak jako niepewna. W sumie – można stwierdzić, zadziałał tu mechanizm który niegdyś wskazał Pan w odniesieniu do Fukuyamy – dobrze sie go czyta i czesto pod nim podpisuje, bowiem w sposób elokwenty mówi nam to, w co sami wierzymy. Tyle w kwestii tego, dlaczego tego zdania się uczepiłem.
A chodziło mi o tezę, że ludzie żyjący w środowisku – opisywanym właśnie choćby przez Pana – pełnym “historycznych” stereotypów, tych właśnie na poziomie codziennym, kulturowym – nie przenosili ich na działania własne. Zawężając – chodziło mi o Polaków, którzy w czasie okupacji, bedąc pod groźbą śmierci własnej i kaźni rodziny, przechowywali Żydów. Zapewne znaczna grupa tych “sprawiedliwych”, jeszcze przed wojną byla otoczona – i możliwe ze sama powtarzała – przez wierszyki, historie, piosenki, w swej treści jednoznacznie antysemickie. W godzinie próby własnego człowieczeństwa, ich osobisty humanitaryzm przekroczył społeczne uwarunkowania.
Oczywiście mozna by w oparciu o Pańska roboczą tezę wejść w polemikę z tymi wszystkimi, którzy rozprawiaja jak to otoczenie w sposób jednoznaczny i nieodwracalny wpływa na dusze (czy może system wyznawanych wartości) poszczególnych ludzi… Nie mówić tylko o antysemityzmie, tylko rozprawiać się z każdym “historycznym” stereotypem, mocnym jak się okazuje w warstwie wierszyków i piosenek, ale nie w warstwie tkanki moralnej poszczególnych ludzi. Bo jak sam Pan zauważył w kolejnym zdaniu: “w ostatecznym rozrachunku odpowiedzialność ponosi konkretny człowiek”.
No ale na to to ja juz jestem za słaby. Merytorycznie znaczy się.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 20.10.2008 - 14:01