faktycznie, imponujący jest ten wachlarz i rozrzut tematów, jaki wynikł z raportu o antysemityzmie, i to jeszcze ukrytego w archiwum.
Rozmowa z wódek zeszła wnet na politykę.
Przy czystej – czystąśmy krytykę prowadzili,
Zahaczyliśmy takoż o metafizykę,
A potem to już żeśmy tylko pili…
Tak sobie nucę, bo pan yayco zeznał, że w pracy zasuwa.
Gretchen, bo Ty jesteś dziwna. Buddystka, a mięsożerna i kurzy, a do tego jeszcze w kąciku zakrzaczonym zaczynała… Drugim dziwadłem jest Grześ-dekadent ze zdrowym i higienicznym stylem życia.
No dobra, miałam lat trzynaście i było to w Giżycku, nad kanałkiem. Namówiło mnie do tego dwóch chłopców. Dwunastoletnich.
Korzystając z przywileju późnego urodzenia, zainaugurowałam Marlboro Light. Później najczęściej podkradałam tacie Vogi i wypalałam je w lesie koło przystanku, wracając ze szkoły. W szkole nigdy nie paliłam, nawet w liceum, chociaż mogliśmy to robić legalnie na skwerku, pospołu z nauczycielami. Po prostu trzymałam z niepalącymi. Zresztą jakie to było palenie, popalanie raczej… Ale czasem udawało się kupić paczkę. Była ta ekscytacja w polowaniu na kioski. W końcu rozwiązaniem okazali się przemytnicy z Placu Zawiszy. Choć jeden też kiedyś zapytał mnie o dowód :))) Skamieniałam wtedy, a on się zmieszał i mi wręczył.
Obecnie Marlboro nie palę, bo zrobiły się nieprzyzwoicie drogie. Jaram Pall Malle, a jak nie ma, to LM. Niebieskie. A, no i czasami lubię przyburżuić i kupić wiśniowe djarumy. To się do palenia w kawiarni nadaje, albo do siedzenia nad Wisłą wieczorem. Aczkolwiek tego już czas jakiś nie praktykuję, chyba tracę na melancholii… :)
Właśnie mi uświadomiłaś, że chyba nie mam żadnej sprecyzowanej fobii. Bo ani pająków, ani wind, ani ciemności, ani samolotów… O, mam, pleśni się wyjątkowo brzydzę, ale nie wiem, czy to podpada.
Odpowiedź
Ale ja już się zobowiązałam właściwie :) Słowo droższe pieniążków, więc ten byt zaistnieje w ciągu dwóch tygodni. I wtedy zaczniecie marudzić :)
Chociaż oczywiście miło mi to słyszeć, no i że ktoś zagląda tam.
Cześć Gretchen,
faktycznie, imponujący jest ten wachlarz i rozrzut tematów, jaki wynikł z raportu o antysemityzmie, i to jeszcze ukrytego w archiwum.
Rozmowa z wódek zeszła wnet na politykę.
Przy czystej – czystąśmy krytykę prowadzili,
Zahaczyliśmy takoż o metafizykę,
A potem to już żeśmy tylko pili…
Tak sobie nucę, bo pan yayco zeznał, że w pracy zasuwa.
Gretchen, bo Ty jesteś dziwna. Buddystka, a mięsożerna i kurzy, a do tego jeszcze w kąciku zakrzaczonym zaczynała… Drugim dziwadłem jest Grześ-dekadent ze zdrowym i higienicznym stylem życia.
No dobra, miałam lat trzynaście i było to w Giżycku, nad kanałkiem. Namówiło mnie do tego dwóch chłopców. Dwunastoletnich.
Korzystając z przywileju późnego urodzenia, zainaugurowałam Marlboro Light. Później najczęściej podkradałam tacie Vogi i wypalałam je w lesie koło przystanku, wracając ze szkoły. W szkole nigdy nie paliłam, nawet w liceum, chociaż mogliśmy to robić legalnie na skwerku, pospołu z nauczycielami. Po prostu trzymałam z niepalącymi. Zresztą jakie to było palenie, popalanie raczej… Ale czasem udawało się kupić paczkę. Była ta ekscytacja w polowaniu na kioski. W końcu rozwiązaniem okazali się przemytnicy z Placu Zawiszy. Choć jeden też kiedyś zapytał mnie o dowód :))) Skamieniałam wtedy, a on się zmieszał i mi wręczył.
Obecnie Marlboro nie palę, bo zrobiły się nieprzyzwoicie drogie. Jaram Pall Malle, a jak nie ma, to LM. Niebieskie. A, no i czasami lubię przyburżuić i kupić wiśniowe djarumy. To się do palenia w kawiarni nadaje, albo do siedzenia nad Wisłą wieczorem. Aczkolwiek tego już czas jakiś nie praktykuję, chyba tracę na melancholii… :)
Właśnie mi uświadomiłaś, że chyba nie mam żadnej sprecyzowanej fobii. Bo ani pająków, ani wind, ani ciemności, ani samolotów… O, mam, pleśni się wyjątkowo brzydzę, ale nie wiem, czy to podpada.
Odpowiedź
Ale ja już się zobowiązałam właściwie :) Słowo droższe pieniążków, więc ten byt zaistnieje w ciągu dwóch tygodni. I wtedy zaczniecie marudzić :)
Chociaż oczywiście miło mi to słyszeć, no i że ktoś zagląda tam.
Pozdrawiam