Szczerze mówiąc, bardziej mnie przeraża przekształcenie się śmigusa w chuligański obyczaj oblewania ludzi wiadrami wody. W autobusach, tramwajach i na ulicach. I w nosie mam, że to powód do ludowych źródeł.
To zwyrodnienie, zwane potocznie schamieniem obyczajów, ma tez cos wspólnego z kulturą masową, bardzo uleglą wobec papki serwowanej przez media. A że wiekszość tego towarzystwa wywodzi się raczej ze sfer uboźszych, więc ma Pan melanż naszej dawnej kultury ludowej/robotniczej z kulturą bylo nie bylo również klasy uboźszej, tyle że z zachodniego kierunku.
Oczywiście lansowanie i dofinansowanie kultury wysokiej nie spowoduje natychmiastowej zmiany wspomnianych obyczajów, ale kropla drąży skalę. I przynajmniej jest/będzie się do czego odwolać.
Wspomniana natomiast przez Panów amerykanizacja kultury jest moim zdaniem bardzo dlugotrwalym procesem marketingowym, majacym na celu osiagnięcie konkretnych efektów handlowych.
I nie do końca zgodzę się z Panem Yayco, co do totalnej szarości kultury w latach II polowy XX w. Ja przynajmniej tego za moich czasów studenckich, w moim kregu nie zauważalem. To wtedy zaczęla się kariera studenckich festiwali piosenki, kin studyjnych, kabaretów i teatrzyków studenckich. Chyba Pan pamieta, kto wtedy brylowal: Jan Kanty P., Marek Grechuta, wspomniana Natasza Czarmińska, Niemen i wielu, wielu innych. A ludzie jazzu? Teatru? Nawet nasz ówczesny pop byl na bardzo wysokim poziomie muzycznym.
Mam pelna świadomość, że żadna w tym zasluga minionego reżimu, ale zastanawiającym jest, że ta fala tak nagle się rozplynęla i wsiąknęla w piasek na początku lat ’90-tych.
Naplywająca wtedy papka kulturalna made in USA nie napotkala więc żadnego oporu, a na dodatek miala potężne wsparcie finansowe wielu zachodnich koncernów muzycznych, jeśli poslużyć się przykladem tej sfery kultury.
Szanowny Panie Yayco
Szczerze mówiąc, bardziej mnie przeraża przekształcenie się śmigusa w chuligański obyczaj oblewania ludzi wiadrami wody. W autobusach, tramwajach i na ulicach. I w nosie mam, że to powód do ludowych źródeł.
To zwyrodnienie, zwane potocznie schamieniem obyczajów, ma tez cos wspólnego z kulturą masową, bardzo uleglą wobec papki serwowanej przez media. A że wiekszość tego towarzystwa wywodzi się raczej ze sfer uboźszych, więc ma Pan melanż naszej dawnej kultury ludowej/robotniczej z kulturą bylo nie bylo również klasy uboźszej, tyle że z zachodniego kierunku.
Oczywiście lansowanie i dofinansowanie kultury wysokiej nie spowoduje natychmiastowej zmiany wspomnianych obyczajów, ale kropla drąży skalę. I przynajmniej jest/będzie się do czego odwolać.
Wspomniana natomiast przez Panów amerykanizacja kultury jest moim zdaniem bardzo dlugotrwalym procesem marketingowym, majacym na celu osiagnięcie konkretnych efektów handlowych.
I nie do końca zgodzę się z Panem Yayco, co do totalnej szarości kultury w latach II polowy XX w. Ja przynajmniej tego za moich czasów studenckich, w moim kregu nie zauważalem. To wtedy zaczęla się kariera studenckich festiwali piosenki, kin studyjnych, kabaretów i teatrzyków studenckich. Chyba Pan pamieta, kto wtedy brylowal: Jan Kanty P., Marek Grechuta, wspomniana Natasza Czarmińska, Niemen i wielu, wielu innych. A ludzie jazzu? Teatru? Nawet nasz ówczesny pop byl na bardzo wysokim poziomie muzycznym.
Mam pelna świadomość, że żadna w tym zasluga minionego reżimu, ale zastanawiającym jest, że ta fala tak nagle się rozplynęla i wsiąknęla w piasek na początku lat ’90-tych.
Naplywająca wtedy papka kulturalna made in USA nie napotkala więc żadnego oporu, a na dodatek miala potężne wsparcie finansowe wielu zachodnich koncernów muzycznych, jeśli poslużyć się przykladem tej sfery kultury.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 31.10.2008 - 22:25