Pino MC, otwieram dziś czarną paradę
Spaloną pall mallem zlaną Zlatym Hradem
Znajoma Orkiestra pierdolnie do wtóru
W purpurze na rurze niech zabrzmi pururu
Na gitarach na garach na marach przy trupie
W barach przy kotarach chyba także w dupie
W Irlandii wciąż pada Lennon wciąż nie żyje
Trup się nie rozkłada daje dziarsko w szyję
Grabarza to obraża więc bramy wyważa
Zaskakując tym mocno obronę Zbaraża
Już nadleciała skądś butelka wraża
Trafiony nią klient brzydko się wyraża
Po dachach w garażach ten rytm się powtarza
Spadają kury z grzędy pijemy za błędy
Stracone okazje przegrane prebendy
Chlejemy małmazję zlatują się mendy
Stawiamy kołnierze odpalamy skręty
Przygodni żołnierze donoszą donice
A ziele na kraterze zaciera różnicę
Naszymi są Londyn, Paryż, Kopenhaga
Węglowa Wólka, Uznam i Malaga
Czysta blaga i forma spotworniała nagle
Odpływamy do Peru nikną białe żagle
Znajdziemy lwy komary może wielki wóz
Na nim uciekniemy kradnąc stado kóz
Czarna parada przeszła zwija transparenty
Tłuczemy szkło ostatnie dogaszamy skręty
Zbieramy instrumenty żegnamy grabarzy
Trupa podrzucamy chyłkiem miejskiej plaży
Już świt na placu trwa człowiek z marmuru
To najcichszy akord ostatnie pururu
wrzesień 2008
To czysty hiphop, co będzie trwał wiecznie
Pino MC, otwieram dziś czarną paradę
Spaloną pall mallem zlaną Zlatym Hradem
Znajoma Orkiestra pierdolnie do wtóru
W purpurze na rurze niech zabrzmi pururu
Na gitarach na garach na marach przy trupie
W barach przy kotarach chyba także w dupie
W Irlandii wciąż pada Lennon wciąż nie żyje
Trup się nie rozkłada daje dziarsko w szyję
Grabarza to obraża więc bramy wyważa
Zaskakując tym mocno obronę Zbaraża
Już nadleciała skądś butelka wraża
Trafiony nią klient brzydko się wyraża
Po dachach w garażach ten rytm się powtarza
Spadają kury z grzędy pijemy za błędy
Stracone okazje przegrane prebendy
Chlejemy małmazję zlatują się mendy
Stawiamy kołnierze odpalamy skręty
Przygodni żołnierze donoszą donice
A ziele na kraterze zaciera różnicę
Naszymi są Londyn, Paryż, Kopenhaga
Węglowa Wólka, Uznam i Malaga
Czysta blaga i forma spotworniała nagle
Odpływamy do Peru nikną białe żagle
Znajdziemy lwy komary może wielki wóz
Na nim uciekniemy kradnąc stado kóz
Czarna parada przeszła zwija transparenty
Tłuczemy szkło ostatnie dogaszamy skręty
Zbieramy instrumenty żegnamy grabarzy
Trupa podrzucamy chyłkiem miejskiej plaży
Już świt na placu trwa człowiek z marmuru
To najcichszy akord ostatnie pururu
wrzesień 2008