Kilka cytowanych tu książek o nakładach nie przekraczających 1 tys. egzemplarzy to wszystko jest kroplą wody w oceanie propagandy finansowanej przez Niemców dla odwrócenia uwagi od swoich zbrodni. Co na to wszystko MSZ? Ano nic. Jeszcze Angela M. mogłaby zmarszczyc brew na polski protest, a Donaldino zaraz by ministra zdymisjonował. W 2005 roku brałem udział w przygotowaniu i wydaniu pamietnika z konferencji w Poczdamie, akurat w 60 rocznicę podpisania trakta. Znałem osobiście autora, który był jednym z kluczowych doradców polskiej delegacji. Ksiązke przekazałem do MSZ. Jakiez było moje zdziwienie, kiedy dyrektor biblioteki MSZ wysmiał mnie aby zaopatrzyć w te ksiazke polskic dyplomatów. Powiedział on: Prosze Pana, oni nic nie czytają,żaden dyplomata nie weźmie tego nawet do ręki. Oni tylko potrafią rozmawiać z komputerem! Ot i cała nasza dyplomacja. Jeżeli MSZ nie weźmie się serio za promowanie polskiego stanowiska w sprawach II wojny światowej i nie wyłoży na to co roku (jak czynia to Niemcy) mnimum kilkanaście milonów złotych, to nasze owszem szlachetne narzekania są jak wołanie na puszczy, nikt tego nie słyszy i nie chce nawet o tym słyszec. W sprawach międzynarodowych musi dac znać o sobie stanowisko MSZ. Jezeli jednak nasze MSZ boi sie Angeli M., to nik tu nic nie pomoże. Tak jak jest będzie zawsze, a nawet coraz gorzej. Przykro to pisać, ale lepsza goezka prawda, niż złudny cukierek.
Co na to MSZ?
Kilka cytowanych tu książek o nakładach nie przekraczających 1 tys. egzemplarzy to wszystko jest kroplą wody w oceanie propagandy finansowanej przez Niemców dla odwrócenia uwagi od swoich zbrodni. Co na to wszystko MSZ? Ano nic. Jeszcze Angela M. mogłaby zmarszczyc brew na polski protest, a Donaldino zaraz by ministra zdymisjonował. W 2005 roku brałem udział w przygotowaniu i wydaniu pamietnika z konferencji w Poczdamie, akurat w 60 rocznicę podpisania trakta. Znałem osobiście autora, który był jednym z kluczowych doradców polskiej delegacji. Ksiązke przekazałem do MSZ. Jakiez było moje zdziwienie, kiedy dyrektor biblioteki MSZ wysmiał mnie aby zaopatrzyć w te ksiazke polskic dyplomatów. Powiedział on: Prosze Pana, oni nic nie czytają,żaden dyplomata nie weźmie tego nawet do ręki. Oni tylko potrafią rozmawiać z komputerem! Ot i cała nasza dyplomacja. Jeżeli MSZ nie weźmie się serio za promowanie polskiego stanowiska w sprawach II wojny światowej i nie wyłoży na to co roku (jak czynia to Niemcy) mnimum kilkanaście milonów złotych, to nasze owszem szlachetne narzekania są jak wołanie na puszczy, nikt tego nie słyszy i nie chce nawet o tym słyszec. W sprawach międzynarodowych musi dac znać o sobie stanowisko MSZ. Jezeli jednak nasze MSZ boi sie Angeli M., to nik tu nic nie pomoże. Tak jak jest będzie zawsze, a nawet coraz gorzej. Przykro to pisać, ale lepsza goezka prawda, niż złudny cukierek.
Podróżny -- 15.06.2009 - 19:59