Najdroższa energio!

W dyskusji nad przyszłością polskiej energetyki padają najprzeróżniejsze propozycje. Począwszy od słabnącej stale roli najważniejszych dotąd nośników energii z węgla brunatnego i kamiennego, mocy nabierają rozwiązania oparte na budowie reaktorów atomowych, energii odnawialnej, a w tym przede wszystkim energii wiatrowej. Jak wynika z tej dyskusji Polska jest jednym z najbogatszych krajów świata i nie musi liczyć się z kosztami produkcji energii. To, że jako tak bogaty kraj w opinii dyskutantów zużywa jednak najmniej energii na osobę wśród rozwiniętych państw Europy i świata nie budzi żadnej refleksji odnośnie przyczyn tego stanu. Coraz większa popularność rozwiązań alternatywnych w stosunku do obu rodzajów węgla musi budzić zaniepokojenie stanem rozpoznania, wiedzy i kosztów pozyskiwania energii uczestników tej debaty. Można by przejść do porządku nad głosami nawet bardzo popularnymi, gdyby nie to, że jak słychać demokratyczny rząd polski w tej sprawie, jak w każdej innej kieruje się nie racjonalnością, bezpieczeństwem, a raczej sondażami opinii publicznej. Zastosowanie tego rodzaju metod w naukach ścisłych, technicznych i przyrodniczych daje na ogół skutki opłakane niezależnie od skali przywiązania polityków do zasad, zwyczajów i tradycji demokratycznych.

Najtańsza energia
Aktualnie produkowana jest w elektrowniach na węglu brunatnym. Jest ona około 20% tańsza od wytwarzanej z węgla kamiennego. Różnicę tę w skali pozostałych wytwórców można nawet uznać za nie istotną. Z tego tytułu mając krajowe zasoby obu tych akurat nośników energii wystarczające na kilkaset lat moglibyśmy czuć się całkowicie bezpieczni. Tak jednak nie jest, bo do znaczącego głosu w planach rządowych dochodzą najpierw „ekolodzy”, którzy domagają się zgodnie z dyrektywą UE uzyskania w najbliższych latach ok. 20 % udziału energii „zielonej”, a to, że jest ona dwu, a nawet trzykrotnie droższa, nikogo nie interesuje. Wszak jesteśmy jednym z najbogatszych krajów świata i stać nas na taki gest! Podobnie jest z energią atomową. W tym ostatnim przypadku całość wyposażenia musi być zakupiona za granicą, wraz z podstawowymi usługami konserwacji, kontroli, części zamiennych itp. Starania w tym kierunku czyni Francja, która w Polsce chce powtórzyć swoje rozwiązania energetyczne. W rezultacie otrzymać mamy drogi prąd elektryczny oraz zwiększenie zatrudnienia we Francji, a w Polsce owszem też zwiększenie tyle tylko, że bezrobocia. W polskiej debacie o żadnych kosztach wytwarzania energii się nic się nie mówi. Wszak dżentelmeni nie dyskutują o pieniądzach, oni je mają! Tym sposobem do głosu dochodzą rozwiązania rujnujące polski przemysł, polską wytwórczość i polską energetykę. Droga energia powoduje, że wszystkie nasze towary sprzedawane zagranicą będą po cenach znacznie wyższych niż naszej konkurencji.

Ochrona środowiska
Wszelkiego rodzaju „zieloni” głośno krzyczą, że nie pozwolą na budowę nowych odkrywek węgla brunatnego, gdyż degradują one naturalne środowisko człowieka. Całe ich „pielgrzymki” wyruszają z wszystkich krajów zachodnich, aby na kominach polskich elektrowni malować swoje hasła sprzeciwu. To nic, że w ich własnych krajach środowisko naturalne jest dziesięciokrotnie więcej zdegradowane niż w Polsce. Liczy się efekt, medialny, społeczny, gospodarczy i polityczny, a nie jakieś tam racje i fakty. Wychodzi na to, że „pielgrzymki” te są dobrze opłacane, przygotowane i sterowane. Prasa i media w Polsce nagłaśniają ich najmniejsze kichnięcie, które staje się wydarzeniem dnia. Nie trzeba dodawać, że są to media zagraniczne, które w blisko 80 – 90 % opanowały krajowy rynek informacji. Niezrozumiałym tylko zgrzytem w tej całej maskaradzie jest stanowisko Ministerstwa Środowiska, które jak gdyby wbrew swoim własnym przekonaniom w osobie Głównego Geologa Kraju, wspiera swoim autorytetem rozwój przede wszystkim właśnie najtańszego źródła energii pochodzącej z eksploatacji węgla brunatnego. Ministerstwo tłumaczy na swoich konferencjach poświęconych tej problematyce, że nowoczesny system rekultywacji postępuje tuż za frontem eksploatacyjnym kopalni węgla brunatnego. W efekcie końcowym rekultywacja pozostawia zagospodarowane wyrobiska górnicze w postaci jezior, przystani wodnych, narciarskich tras zjazdowych, lasów i upraw. Przykładem jest rejon Konina, gdzie władze samorządowe konkurują ze sobą w przejmowaniu zrekultywowanych terenów po eksploatacji węgla brunatnego. Niestety, te informacje nie są powielane przez media, które lubują się raczej w wizjach katastroficznych, choćby nic nawet nie miały one wspólnego z rzeczywistością.

Legnica
Od tego miasta nosi swoją nazwę jedno z największych złóż węgla brunatnego w Europie. Jego zasoby zalegające w korzystnych warunkach geologiczno – górniczych wynoszą około 15 mld ton. Odkryte i udokumentowane w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku nie mogły być eksploatowane ze względu na strategiczne znaczenie znajdujących się na tym terenie wojsk ZSRR. To przesądzało całą sprawę. Dziś, kiedy ich już dawno nie ma, również nie można ruszyć tego złoża, bo dawną rolę tych wojsk, przejęli „ekolodzy”, z których zdaniem musi się liczyć również rząd polski i międzynarodowa opinia publiczna. Tu wypada tyko wspomnieć, że pobliskie Niemcy, tuż przy polskiej granicy zachodniej wydobywają najwięcej na świecie węgla brunatnego w swoich kopalniach odkrywkowych. O ile Polska wydobywa ok. 60 mln ton tego surowca, to Niemcy trzy razy tyle. Jakoś jednak po stronie niemieckiej nie słychać żadnych protestów tamtejszych „ekologów”. No, bo jakże tak, przecież Niemcy to kraj zdyscyplinowany, który liczy każdego centa, feniga i każde euro oraz w przeciwieństwie do Polski nie jest jednym z najbogatszych krajów świata. Mając to wszystko na względzie „ekolodzy” siedzą cicho jak przysłowiowa mysz pod miotłą. Policja i odpowiednie służby porządkowe też nie cackają się z tego rodzaju demonstracjami, choć skądinąd wiadomo, że jest to kraj wzorowej, rozwiniętej i przodującej demokracji. Wydaje się, że gdyby tak naśladować naszych niemieckich sąsiadów problem z eksploatacją złoża węgla brunatnego „Legnica” już dawno byłby rozstrzygnięty.

Najdroższa energio!
Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że jak tak dalej wszystko pójdzie, to energia w Polsce nie będzie droga, ale będzie najdroższa. Jej cena zahamuje nasz rozwój gospodarczy, kulturalny, społeczny i każdy inny. Stanie się tak na nasze własne życzenie, wszak „demokratycznie” nie chcemy najtańszej energii pochodzącej z węgla brunatnego i kamiennego. Chcemy jej z innych dużo bardziej droższych źródeł. Chcemy, żeby świat nas podziwiał i chwalił za to. Zapewne tak będzie tylko, że cenę za to zapłacimy my wszyscy.

Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Autor

O !

I oto zgadzamy się właściwie we wszystkich punktach, poza być może pewnym ogólnym spojrzeniem na sytuację strategiczną.

Powiem tak – zieloni mają nieco racji w zakresie sposobu liczenia kosztów wydobycia i spalania węgla brunatnego, które w obecnym modelu w ogóle nie uwzględniają kosztów ekologicznych:

- dewastacji krajobrazu

- zniszczenia systemu wód gruntowych

- zniszczenia potencjału rolnego okolicy, itd.

- obciążenia atmosfery siarką i azotem powstałymi w procesach spalania (chociaż np. w Bełchatowie jest instalacja odsiarczania spalin na której bazuje fabryka gipsu należąca do Knaufa, to tlenki azotu idą w jednak w komin).

- obciążenia środowiska popiołami energetycznymi

Widziałem kilka wyliczeń, które dowodzą, że gdyby liczyć cenę węgla brunatnego zgodnie z nowym modelem, uwzględniającym powysze koszty, to byłaby ona ok. 20% wyższa niż cena węgla kamiennego!

Można oczywiście powiedzieć sobie, że Polska duża jest i lasów ci u nas dostatek, ale jednak jakoś mnie to nie przekonuje, żeby całkowiecie te koszta ekologiczne pomijać milczeniem przy planowaniu inwestycji strategicznych.

Ponadto, można to lubić lub nie, lecz w tego rodzaju planowaniu trzeba już również uwzględniać koszty de facto podatku “węglowego” od emisji CO2. Sekwestracja dwutlenku wegla – wciąż technicznie kontrowersyjna (liczne dyskusje na temat skutków ewentualnego przenikania CO2 do wód gruntowych) jest również sporym kosztem, który należy doliczać w przypadku inwestycji w energetykę węglową.

Warto zatem zastanowić się nad opcją atomową – osobiście bardzo ją popieram, przy czym uważam, że aby zachować długofalową rentowność, nasz rząd powinien już dziś rozpocząć budowę strategicznych zapasów paliwa jądrowego, ponieważ wszystko wskazuje, że wraz z upowszechnieniem się energetyki jądrowej, co wydaje się trendem światowym – jego cena niebawem poszybuje…
Co do wyboru technologii jądrowej – wybór nie jest wcale prosty. Franuska nie jest być może super nowoczesna, lecz jest dobrze sprawdzona, bezpieczna i ma wsparcie wewnątrzunijne. Kanadyjska jest sprawdzona i bezpieczna, Kanada może nam również dostarczać paliwo, lecz nie najtaniej a ponadto – nie ma wsparcia unijnego, podczas gdy japońskie reaktory 4 generacji, to dopiero pieśń przyszłości.

Co do węgla kamiennego, antracytowego – mając wciąż duże jego zasoby, lecz zalegające na dużej głębokości – należy z coraz większą atencją tę kopalinę zacząć traktować jako surowiec chemiczny – do zgazowywania i upłynniania oraz do produkcji gazu wodnego i syntezowego. Spalanie tego minerału będzie bowiem z czasem coraz mniej opłacalne a jego wydobycie z coraz głębiej posadzonych pokładów – coraz bardziej kosztowne.

Co do tzw. energii odnawialnej – uważam, że w polskich realiach są to kosztowne bzdety, na które należy machnąć ręką. Gdyby nie unijne dotacje, tego typu działalność byłaby zupełnie nieopłacalna a dzięki dotacjom i ulgom podatkowym – może być opłacalna jedynei w kilku wybranych lokacjach, przy czym – analogicznie jak w przypadku odkrywek węgla brunatnego, należy w ostatecznym modelu kosztowym uwzględniać koszty ekologiczne posadawiania wiatraków, które wcale nie są takie małe.

Na pewno jednak należy się jakoś zorganizować i dać odpó eko-terrorystycznej propagandzie, wg której człowiek jest pasożytem na planecie Ziemia i trzeba albo człowieka ubić albo zniszczyć cywilizację i wrócić do epoki przedosadniczej, jak twierdzą neomaltuzianie.


Koreferat

Dziękuję za koreferat z którym w całości się zgadzam. Dodam tylko, że Polska jest obecnie w trudnej sytuacji wycofania z użycia ok.40% istniejących elektrowni ze względu na ich dekapitalizację. Moim zdaniem wszystkie racjonalne rozwiązania winne mieć miejsce. Na pewno należy do nich też energia atomowa. Nie mniej węgiell brunatny nie może być wyeliminowany. Przykładem są Niemcy, którzy wydobywają go ok. 4 razy więcej niż Polska. Przeciwnicy energii z węgla brunatnego twierdzą, że Niemcy są niespełna rozumu itp., co raczej odczytuję odwrotnie. Sprawa CSS nie jest do końca jeszcze przesądzona. Ostatnia zimna wiosna i światowy kryzys ekonomiczny schłodzą trochę gorące głowy zajmujące się ociepleniem klimatu wbrew oczywistym faktom. Nie mniej potrzebna jest dyskusja na ten temat, abyśmy znów nie obudzili się z ręką w wiadomym naczyniu.


Ja oczywiście sie nie znam

Dlatego pozwolę się nie zgodzić z Autorem, ale tylko trochę.

Bo jasnym jest, że powinnismy liczyć każdy grosz więc węgiel ( jeden i drugi ) powinien stanowić bazę.
I tu, na pocieszenie, proszę się zapoznac z debiutem giełdowym KWK Bogdanka, na giełdzie. Pełen sukces i zebrane z rynku setki mln zł na inwestycje przeznaczone na rozwój.
A przecież uczono nas, że węgiel w Zagłębiu Lubelskim jest trudny i nieopłacalny.
Teraz jedna ta kopalnia, po inwestycjach, da nam produkcję kilkunastu procent w skali kraju i będzie największa w Europie.

Co do Legnicy, to może więcej by pan napisał,, czy aby stawy pomiedziowe nie stanowią problemu?
To samo, skoro mamy węgla po dziurki w nosie, to gdzie nasze technologie jego gazyfikacji?

Co do atomu, to warto by mieć ze dwie takie instalacje, niech Świerk się zwróci a i dywersyfikacja też jest ważna.

I na koniec wiatraki.
A niech się kręcą, UE dofinansowuje nawet w bodaj 70%.
I w skali mikro, spalarnie słomy, minizapory rzeczne, żródła geotermalne.

Co do mediów to niech Autor wybaczy, i tak mam zszarpane nerwy.
DZIADOSTWO.


Bogdanka

To rzeczywiście była niezwykle trudna inwestycja i wydawało się , ze problemy techniczne będą nie do opanowania. To są fakty. Budowano ją wszak kilkadziesiąt lat temu. W międzyczasie jednak opanowano podstawowe zagrożenie jakim było pęcznienie skaa pod wpływem wilgoci o niezwykłej sile łamiącej wszelką obudowę nawet ze stalowych szyn. Jak sobie z tym poradzono nie wiem, ale poradzono i to dopiero dało możliwości rozwojowe. Krótko mówiąc sukces nie przychodzi sam. Trzeba mu pomóc. Tak zrobiono w Bogdance. Zresztą podobnie w siarce w Tarnobrzegu, o czym chyba też pisałem. Wiedza, doiświadczenie, pieniądze i wytrwałość w konsekwencji na ogół kończą się sukcesem. Tak właśnie też stało się w Bogdance. Niestety gazyfikacja węgla jest prowadzona w Polsce w skali laboratoryjnej. Na skalę przemysłową jest to nieopłacalne przy cenie ropy poniżej 70 dolarów, a tak się ona teraz kształtuje. wyższe jej ceny też trwały b. krótko. Bardziej interesujące jest głębokie zgazowanie węgla w złożu, ale nad tym pracuje Głowny Instytut Górnictwa. Trudność stanowi tutaj zagospodarowanie domami mieszkalnymi złóż na Górnym Śląsku, co przy wszelkich nieszczelnościach skutkuje katastrofalnie dla mieszkańców tych terenów. O stawach pomiedziowych trochę waham się czy pisać. Stanowią one moim zdaniem zagrożenie dla okolicznej ludności,wały ziemne o wys. ponad 100 m, łatwe do przerwania itp. Tymczasem umieszczenie ich w wykopie odkrywki w Legnicy likwiduje wszelkie zagrożenia. Może innym razem napiszę coś więcej na ten temat.


Gazyfikacja i upłynnianie węgla

Procesy gazyfikacji i upłynniania węgla (generalnie: uwodarnianie węgla) strasznie potaniały. W odpowiedniej skali proces Fischera-Tropscha może dać np. paliwo płynne, którego cena nie przekroczy $40 za baryłkę !

Proszę zapoznać się z bardzo interesującą sytuacją we wschodniej Montanie, gdzie miejscowy gubernator wykazuje się dużą determinacją w forsowaniu uwodarniania węgla i uniezależnieniu się od importu ropy z krajów arabskich (co napotyka oczywiście na opór ekologów wspierany przez lobby naftowe):

http://lawnorder.blogspot.com/2005/10/daily-kos-gov-schweitzer-answers.h...


Zgoda

Technologie na świecie tanieją, Czy w Polsce jednak podobnie? To wszystko obwarowane jest patentami oraz procesami do których my musimy dochodzić z pewnym opóźnieniem. Oczywiście, można się zastanawiać, czy musimy? Czy nasi naukowcy są gorsi? Wydaje mi się, ze chodzi tu może nie tyle o wykupienie na ogół przestarzałych już technologii, co zwiększenie nakładów na polską naukę z najniższego w Europie poziomu ok. 0,5 % przynajmniej do 1%. To dałoby nam prawdopodobnie własne rozwiązania, bez potrzeby ich kupowania. Zgadzam się, że moje opisy odpowiadają sytuacji w Polsce, która jest daleko w tyle pod tym względem np. za USA.


Subskrybuj zawartość