Wieczorne zapiski

Siedzę w poczekalni kliniki weterynaryjnej. Józio śpi, bo zwierzak już dawno odkrył, że stres najlepiej przejść w objęciach Morfeusza. Ten typ tak ma, i nie powiem, żebym mu nie zazdrościł. Rojno i niespecjalnie gwarno . Samotne dziewczyny z kotkami, wypasione, wygolone łby z pitbulami, i wszelkiego rodzaju morderczymi bestiami. Jeden chomik. Wielopokoleniowa liczna rodzina z chorym kocurkiem. Przed kliniką, w sieni za szybą, popielniczka. Rozmowy przy dymku nieskładne, często pada słowo grube. Rechoty. Nieopodal drzwi młode małżeństwo z potężnym owczarkiem. Ona , śliczna blondynka, zaciąga się nerwowo. Twarz ściągnięta w wyrazie goryczy, co przydaje lat. Mocno zbudowany małżonek coś jej wypomina, używając słów, od których chłopakom na osiedlowej ławce piekły by uszy. Dziewczynka z ogromnymi nieruchomymi oczami, trzymająca kurczowo smycz, nie reaguje na ton i przekleństwa ojca.

Drzwi kliniki to tajemnicza brama. Po przekroczeniu ton się wycisza, mowa z ordynarnej, oczyszczona zmienia się, pozostaje jedynie niechlujna, nieskładna. Rzadko w kieszeniach i torebkach odzywają się dzwonki straszliwego techno komórkowych alarmów. Rozmowy ciche, a jakże, o zwierzętach.
W kącie dwóch młodych ludzi z czarnym kotkiem. Blondyni. Jeden bardzo wysoki, szczupły, krótko obcięty. Przystojny. Drugi niższy, brodaty, typ Wikinga. Niewiele mówią.
Ale słowa wypowiadają starannie. Ładnie budowane zdania. Tembr głosu bez obciętych górnych tonów, co jest zazwyczaj dziedzictwem wysiadywania na ławie między blokami.

Kotek wymiotuje, i niemal w momencie brudzi stolik. Ten wysoki natychmiast wychodzi, i po chwili niesie rolkę papierowego ręcznika. Czyszczą kotka i przy okazji pół poczekalni. Lekarz każe im wejść bez kolejki. Przy akompaniamencie niechętnych pomruków reszty.
Józio ma dreszcze. Idę do samochodu po kocyk, towarzysząc mimochodem chłopcom wychodzącym z kliniki. Na parkingu ten wysoki mówi do kolegi:
„Jedź sam. Wrócę na chwilę do pracowni. Przejrzę jeszcze klisze, bo w drukarni nie będzie czasu na korektę.”
„Nie siedź za długo. Zrobię dzisiaj wyjątkową kolację.”
„A co będziemy jedli?”
„Zobaczysz, niespodzianka!”

Spoglądają przez chwilę na siebie. Nie ma żadnego gestu, uśmiechu, ale w powietrzu zawisło przez chwilę coś nieuchwytnego. Jakiś czar.
Ten wyższy odwraca się i odchodzi. Brodacz wsiada do Landrovera i odjeżdża.
Młoda matka z papierosem w palcach stoi przed kliniką. Widziała, słyszała. Patrzy za odjeżdżającym samochodem. Wyraz oczu ma taki, co opisom się wymyka. Żal i jeszcze coś.
Gdyby ktoś postawił mi w tej chwili lustro przed oczami, zobaczyłbym to samo.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Tarantulo

zadumałem się...

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


O to chodziło Maksie!

O to chodziło! Żeby chociaż ktoś jeden się zadumał!

Serdecznie pozdrawiam!

tarantula


Panie Tarantulo

Ja się zadumałam już z rana jak przeczytałam…

Grono zadumanych się powiększa zatem.

Byłam jakiś czas temu zaproszona na taką kolację, to znaczy trochę inną, bo ja też tam byłam, ale muszę Panu powiedzieć, że pod każdym względem to było jedno z tych doświadczeń, które zostawiają taki wyraz twarzy.

Tak… Zdecydowanie.

Pozdrawiam Pana w wigilię Wigilii.


Panie Tarantulo,

teraz już się mogę przyznać: czekałem na pierwsze komentarze, zanim napiszę, że jestem pod wrażeniem. Namalował Pan tę impresję tak realistycznie i okiem filmowej kamery jednocześnie, ze zbliżeniami i ujęciami, które same mówią, że nic, tylko się zadumać.

Pozdrawiam


Sergiusz

wychodzi na to że Ty czekałeś, Gretchen czekała, ja czekałem…

:))))))

no a ja jak ten gość z Rejsu, no to zacząłem jak na zebraniu:)

prezes,traktor,redaktor


Maxie,

exactly :-)))


Bardzo piękne zrządzenie

Nie mylić z zarządzeniem.

Chciałabym jeszcze tylko stanąć w obronie tych pitbulli i innych amstaffów. Bo ich lubię dziwinie. On mówi, że to fajnie, że lubię a nawet bardzo fajnie, i że każdemu wolno lubić co chce. Natomiast po jego trupie taki amstaff z nami zamieszka.
Po jego trupie to już chyba tylko ze mną. Nielogiczny jakiś...

Taki pies staje się morderczą bestią (możliwości mają w tym zakresie niebagatelne) przez człowieka. Przez człowieka.

Uff, no to się ujęłam.

Na koniec dodam, że ja strategię Józia popieram w całej rozciągłości. Są sprawy, które lepiej przespać. A nóż nas ominą?


Gretchen

To miało byc słowo o przekraczaniu granic. Wszelkich barier. Nosiłem się z taka myślą już dawno. Ale wczoraj, wieczorową porą zobaczyłem przez ulotną chwilę coś, co zdarza się zobaczyć niezwykle rzadko.
I chciałem się podzielić z wszystkimi na TXT.

Serdeczności!

tarantula


Pani Gretchen,

proponuję kompromis: zamiast jednego amstaffa dwa jamniki.

To jest o wiele bardziej niebezpieczny układ (Pani się zapyta Pana Lorenzo), ale może się On nie zorientuje i zgodzi :-)

Oczywiście pozdrawiamy Józia!


Gretchen

Nie widzę nic złego w pibulach. Zresztą one tu służą za didaskalia. Był nieprzyjemny osiłek z małym kundelkiem staruszkiem, i subtelna dziewuszka z dogue de Bordeaux. To nieważne. Ważny był czar chwili.

tarantula


Panie Sergiuszu

Jakby Pan przy tym był!

Kompromis polega na jednym jamniku i Rudej.

:)


Panie Tarantulo,

pozwolę sobie się z Panem nie zgodzic.

Zobaczył Pan (i pięknie opisał), coś co zdarza się często. Ale zobaczył Pan to tam, gdzie większość nawet nie spróbowałaby.

Jak widać, trzeba najpierw patrzeć.

Pozdrawiam jak najserdeczniej


Wiem Panie Tarantulo wiem

Że służą za didaskalia. Tylko ja gadatliwa jestem z natury.

Dla mnie ten Pański tekst jest też o tym, że coś zobaczone z bliska przestaje być jedynie naszym wyobrażeniem o tym.

Pięknie napisane. Miałam wrażenie, że siedzę tam razem z Panem i Józiem.

Serdeczne pozdrowienia.


Panie Tarantulo,

no właśnie, w tym Pana komentarzu (i w naszych, poniekąd) przed chwilą ujawnił się ten drugi wymiar/temat tekstu.

Psy, koty i ich właściciele – to jest dopiero jazda, jak widać :-)

Pozdrawiam


yayco

Wydawało mi sie dotąd, że widziałem. Ale to wczoraj było przeżyciem niezwykłym. Czymś między słowami. Napisałem wczesniej o didaskaliach, bo to wszystko było jak obraz, gdzie każdy szczegól jest ważny i ma swoje znaczenie.
Ile takich chwil mija, i my ich nie widzimy?

Wzajemnie!

tarantula


Sergiusz

No tak, podobno psy upodabniają sie do właścicieli. Przede mną był dwumetrowy potężny jegomość o gębie bandyty. Ponury , o chrypliwym glosie. Z maleńkim, bardzo wesołym yorkiem. Dopasowywałem ich sobie w myślach, dopasowywalem, i nijak mi nie wychodziło. Wyobraźnia wywracała mi koziołki.
Wypisz wymaluj: scena jak z “Asterixa”!

tarantula


Trudno uchwycić

klimat chwil, w tym tekście się udało chyba:)
Albo stworzyć inny, też klimat dobry.

Pozdrowienia, szczególnie dla Józia:), dobrze z nim?

A pitbulle pewnie są składnikiem stereotypu, jak i amstafy, choć źle wychowany lub specjalnie do tego szkolony np. owczarek niemiecki choć sympatycznie wygląda, też będzie groźny.

pzdr


grzesiu!

Józia dręczy jakieś paskudne uczulenie. Lekarze głowią sie na tym, i nie mogą dociec źródła. Ostatnia wersja to ukąszenie owada. Znowu trzeba czekać dwa tygodnie na wynik leczenia. Które jest siłą rzeczy objawowe. Ale Józio po krótkim okresie poweterynaryjnej depresji znów jest sobą.
Pozdrawia wszystkich serdecznie!
IMG_0987.jpg
Ja również!

tarantula


To może być alergia, Panie Sąsiedzie.

Nasze zwierzęta przejmują ludzkie choróbstwa. Mój jamnik kicha, ale tylko wieczór, gdy wychodzimy na spacer. Rano nie, bo pewnie coś nie kwitnie i pyłków nie rozsiewa.

A co do tych dwóch jamników, o których bodaj Pan Sergiusz pisał – chyba nie wie, co to znaczy:-) One są w stanie załatwić każdego, bez względu na wielkość i odporność psychiczną.

Pozdrawiam serdecznie

abwarten und Tee trinken


Panie Lorenzo!

Alergia, alergią, ale te objawy jekieś nietypowe….
Poczekam, zobaczę. Ponieważ syn ma katar sienny, pytałem lekarza, czy jest możliwe, aby jakiś czynnik powodował alergię i u człowieka i u kota?
Nie ma!
Gdyby obaj się drapali, albo kichali to jakiś wspólny mianownik mógłby się znaleźć. Ale tak…

Serdecznie pozdrawiam i życzę zaocznie wszystkiego dobrego, bo nie wiem, czy będę miał w najbliższym czasie dostęp do komputera….

tarantula


I wzajemnie, Panie Sąsiedzie,

wszystkiego Dobrego. Dla Pana i Rodziny.

A kot może mieć swoją alergię, choć inną. Nie musi być taka sama, co u człowieka.

Pozdrawiam serdecznie

abwarten und Tee trinken


Subskrybuj zawartość