Panie Lorenzo

Panie Lorenzo

Jak się człowiek postara to zawsze znajdzie coś co zgodę buduje..
A zimę mamy prze[piękna, zwłaszcza gdy na niemal dziewicza biel dachów Starego Miasta spojrzeć.
To górą tak ślicznie, bo dołem już niekoniecznie..

Pan opowiada o jakimś udanym szantażu, co niekoniecznie brzydki i naganny być musi a i nie musi być nawet szantażem. Tak też z wrednością bywa – że bywa całkiem niewredna dla innych.
Mało mnie ludzkie przywary obchodzą, w szczególności jeśli nie znam człowieka. A jesli znam – to jak każdy, znajomość uzależniam od własnej wyłącznie oceny.
I tu jest sprawa prosta.

Wredność w ogólności – czyli polityka – o! to mnie znacznie bardziej interesuje, bo tu proste nic nie bywa.
I tu lubię powiedzieć: sprawdzam.
I to moje “sprawdzam” staje się wygraną jeśli po drugiej stronie dobrą i mocną kartę widzę. Ale jeśli jest tam tylko pusty blef lub szulera rozpoznam – to mogą sobie mówić, żem wredna – ale litości dla szulerów we mnie nie ma.
Ciemny poranek, dom jeszcze śpi, a ja popijając poranną kawę pogwarki sobie z Panem urządzam.
I to Panie Lorenzo jest jak ten śnieg na dachach, jak Pana domownik , z pochodzenia jamnik, jak moje koty mruczące sennie i leniwie…

Lecz gdy za kilka godzin zejdę w dół i spojrzę na wredność pod stopami, brudną i nieestetyczną , w której człapiąc potykać sie o grudy będę, gdy poprzez buty przedzierac sie do mnie zacznie – to przecie jej nie polubię, ani zauważać nie przestanę ani tym bardziej nie będę udawać, że mnie ona nie dotyczy..
Miłej niedzieli Panie Lorenzo


Może być tylko śmieszniej... By: ererka (28 komentarzy) 12 luty, 2009 - 01:04