Może być tylko śmieszniej...

Andrzej Czuma jest niewątpliwie ofiarą nagonki. Brutalnej, sięgającej w emigrancką przeszłość ludzi, których stan wojenny i jego następstwa zmusiły do funkcjonowania w realiach trudnych i obcych. Czuma potwierdza, że miał problemy biznesowe i związane z nimi długi. Że były nakazy płatnicze orzeczone przez sądy – co jest w krajach starej demokracji sprawą normalną, bowiem każdy wierzyciel stara się o sądowne zabezpieczenie swoich należności , na wypadek gdyby dłużnik w przyszłości mógł ale nie chciał ich spłacić. W krajach, gdzie prowadzenie biznesu jest traktowane jako podstawa funkcjonowania gospodarki istnieją szybkie procedury zabezpieczania wierzytelności i ustalania sądowego czyje roszczenia są słuszne. Orzeczenia te ( nie wyroki – jakże mała jest wiedza naszych dziennikarzy!) nakładają na wierzycieli poza nakazem zapłaty szereg ograniczeń utrudniających im działania biznesowe, ale jedynie do czasu spłaty należności i nie niosą ze sobą żadnego odium społecznego, jako, że powinięcie się nogi w interesach jest na porządku dziennym i nie oznacza ani złej woli, ani nieuczciwości dłużnika.

Andrzej Czuma swoje długi spłacił.

Bez czekania aż komornik zacznie egzekwować orzeczenie podporządkował się woli sądu – nie tak, jak to się zdarzyło znacznie wyżej stojącemu w hierarchii państwa Lechowi Kaczyńskiemu

Nagonka na nowego Ministra Sprawiedliwości ma wiele aspektów, z których niewątpliwie tym, co narzuca się od razu jest strach przed działaniami Czumy podjętymi niemal natychmiast po mianowaniu.

Ale jednak Andrzej Czuma powinien złożyć dymisję.

Człowiek, którego uczciwości nie podważyły płynące ze środowisk pisowsko-polonijnych i od ludzi o bardzo podejrzanej przeszłości wieści o kłopotach biznesowych, na które miał wpływ atak terrorystyczny 11 września ( zapewne takich firm z nagle powstałymi kłopotami, jak Czumy było wówczas wiele) – powinien odejść dla dobra sprawy i rządu Donalda Tuska.

By nie zostawiać po sobie śladu, jak w tej opowieści o pani i służącej i skradzionym pierścionku Guy de Maupassanta, której na pytanie czy powinna wnieść sprawę do sadu przeciw służącej – prawnik odradza taką decyzję mówiąc” bo po latach będą mówić: „ach to ta X, której ukradli pierścionek czy tez ona ukradła, nie pamiętam…”

Rozumiem, że nawołuję do rzeczy niesprawiedliwej i być może krzywdzącej Andrzeja Czumę. Ale Czuma to wytrawny polityk i dobry gracz a przy tym prawnik – więc powinien zrozumieć, że nie udało mu się, że nie zawsze musi się udać, że nie ma w tym nic osobistego – jest wspólny interes, jest potrzeba troski o nieskazitelność tego urzędu i tego rządu.

Od wielkości do śmieszności jeden tylko krok.

„ratujcie mnie, biją mnie Niemcy”…. Tej śmieszności też należało uniknąć.

Samolot to miejsce w którym gospodynią jest stewardessa. Wystarczyło zapytać gdzie położyć te płaszcze.. I jeśli nawet odpowiedź nie byłaby zadowalająca – należało jej się z honorem podporządkować. Bo takie są obyczaje samolotowe.

Wszystko co wydarzyło się później jest eskalacją śmieszności , niekompetencji, złej woli – w której ucierpiał najbardziej Jan Rokita. Karygodne zachowanie niemieckich przedstawicieli prawa nie w czynach , bo te określają precyzyjne procedury, ale w słowach ma wymiar tragifarsy. Obrażanie Polaka bez względu na to kim jest – jest absolutnie niedopuszczalne. Ale wyprowadzenie go w kajdankach z samolotu – dopuszczalne jest.

I co teraz? Przecież wniesienie sprawy do sądu przeciw policji niemieckiej i Lufthanzie może dotyczyć nie procedur a jedynie słów. Można być może nawet wygrać proces i uzyskać odszkodowanie – ale to jedynie pogłębi śmieszność tego „ratujcie mnie” – zwłaszcza, że nikt z pasażerów na ratunek nie ruszył.

Człowiek nie wie, w jakich okolicznościach sam sobie nieświadomie szkodzi ośmieszając się dokumentnie.

Tak jak nie wie tego Jarosław Kaczyński odcinający wzorem Mazowieckiego przeszłość grubą kreską i stwierdzający, że ktoś musi być pierwszy by położyć kres trwającej wojnie.

To przyznanie, że uczestniczyło się w wojnce, że przewodziło się wojującym zastępom – z równoczesnym nawoływaniem by naród o tym zapomniał – jest tak komiczne, że swoim komizmem przyćmiewa wszystko inne o czym Kaczyński mówi i co staje się w świetle tej wypowiedzi całkowicie i absolutnie nieważne.

Chęć przypisania sobie zasług wyłącznie z powodu, że odłoży się przerdzewiałe szabelki do lamusa i przestanie się machać nimi podskakując pod nosem ludziom, którzy niezbyt nawet to machanie zauważają, a już z pewnością nim się zupełnie nie przejmują i w żadnej wojnie udziału nie biorą z braku godnego przeciwnika – jest równie naiwna i śmieszna, jak wiara Rokity, że przynajmniej polscy pasażerowie tego samolotu ruszą mu tłumnie na ratunek.

I za Kaczyńskim nie ruszą żadni „polscy pasażerowie” umiejący oceniać sytuację i odmawiający mu poparcia w sposób tak jednoznaczny, jak jednoznacznie 71 % ankietowanych uważa, że Czuma powinien złożyć dymisję.

Ludzie zdolni są wybaczać błędy, nawet poważne – śmieszności nie wybacza nigdy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Z pointą się zgadzam,

nawet nie chodzi o wybaczanie,tylko, że taki polityk ośmieszony jest (lub powinien) być już spalony.

Co do Czumy, jakoś mi go nie żal, bardziej tych, którym nie oddawał, nawet jeśli są wstrętnymi pisowcami.
Szczególnie że wierzycielami są też banki amerykańskie, więc oskarżenie nie są tylko ze środowiska polonijnego.

A Rokita?

Lubię go, ale jak dla mnie wpadł w histerię i to całe kreowanie się teraz na męczennika i ofiarę antypolskiej nagonki Niemców to go ośmiesza totalnie.
Żenada, moim skromnym zdaniem.


Grześ

A ja z innej beczki

Ten sam tekst jest publikowany na SG trzech róznych platform S 24. TXT i Redakcja.pl.
W każdym z tych miejsc sa na niego zupełnie inne reakcje.
Czyz to nie oznacza zjawiska polaryzowania się Czytelników wokół okreslonych preferencji a tym samym powstawania platform o autentycznie wyksztalcającym się indywidualnym charakterze?
Czyli = tu nas interesuje polityka a tu bardziej kultura a tu jeszcze cos innego.. a tu owsze, wszystkie tematy…
To dosyć ciekawe zjawisko – warto mu sie przyjrzec z bliska…

Ad rem
Bankom nie ma powodu współczuć – dostaja swoje pieniądze plus odsetki. Nie straciły na Czumie przeciwnie nieźle na nim zarobiły.

A Rokita? No cóz, nie zapominaj, że on ma też doświadczenia z wystepów teatralnych i estradowych.
A że było smiesznie? No było. Nawet bardzo!!


RRK,

no blogowisko się nam podzieliło czy rozbiło na różne odłamki.

S24, TXT, Kontrowersje, niepoprawni.pl, blogmedia, redakcja.pl

Oczywiście salon jest jako największa platforma pewnie najbardziej zróżnicowany i pluralistyczny, acz i tak zdominowany jedną opcją.

ogólnie mnie to, że S24 nie ma monopolu i że są inne miejsca cieszy, choć poza TXT (i S24) do innych zaglądam sporadycznie.

ad meritum.
Nie, no bankom nie współczuje, ale np. nieoddawanie kasy pani dentystce przez jakiś czas.
Nie wiem, ja mam taką zasadę, że oddaję zanjomym czy przyjaciołóm nawet 10 groszy:)
A jeżeli w jakimś terminie nie moge oddać, to ewentualnie proszę.

Z drugiej strony, fakt, może minister Czuma był w sytuacjach trudnych, może to jego strategia i sposób na zycie (nie wiem tego)

No fakt, Rokita zachowuje się teatralnie, jego małżonka też.
Mnie jeszcze bawi gadanie, jak to ich Niemcy prześladują.
Przecież ona sama jest Niemką.
Rpokita też pewnie umie gadać po niemiecku, dziwi mnie, że nie załatwili tej sprawy polubownie.
Chyba nadmierne ego i megalomania państwa Rokitów w tym samolocie z rozsądkiem wygrała.


Grzesiu, każdy chy ba oddaje, jeśli pożyczył.

Chyba, że zdarzyło się cos, co go możliwości oddania pozbawia. Pozbawia go po prostu kasy, jak 11 wrzesnia pozbawił kasy sporo firm w całej Ameryce – nie tylko Czumę.
To są reakcje łańcuchowe. Pada jedna duża firma – i dziesiatki większych z nia związanych i jeszcze setki całkiewm małych uzaleznionych od tych średnich…
Człowiek może z dnia na dzień stamnąc wobec perspektywy, że juz nic nie ma poza …długami.
Czuma nie miał procesów o uchylanie się od spłacenia nalezności – on miał jedynie procesy zabezpieczające nalezności jego wierzycieli. To norma w krajach, gdzie gospodarka opiera się o płynnośc pieniądza. To gwarantuje, że jak dłuznik pieniadze zacznie mieć – długi spłaci. Tak tez było z Czumą.

Rokita niemieckiegpo z pewnościa nie zna w takim stopniu, jak zna jego żona.
Myslę, że nie było niczego dziwnego w oczekiwaniu Rokity, że skoro są wolne miejsca i nikt już więcej do samolotu nie wsiada – tonic sie nie stanie jeśli stewardessa okaże yuprzejmośc wobec pasażerów i pomoże im rozlokować płaszvcze tak by się nie mięły w czasie podrózy.
To wszystko zaczęło sie od qui pro quo a skończyło teatralna zadymą.
Oczywiście, że w jakims stopniu odegrało tu rolę zauważone przez Ciebie poczucie Rokitów : nam się należy.

Zdarzenie z typu komicznych., gdzie zła wola, nieporozumienie i poczucie wyzszości OBU stron doprowadzają do całkowicie niepotrzebnej awantury.

Pozdrawiam


Cóż,

dopiero czytałem te niepewne reakcje (niepewne u normalnych ludzi, zaznaczam) na posadzenie Czumy na ministerialnym stolcu, a już mogę w sieci przeczytać, że jednak nie jest tak fajny jak się zdawał.

Nie mam pojęcia, czy jest winny. Brak mi danych. Za to z pewnością jest ta sytuacja śmieszna. Zresztą, sama Pani napisała. Ludzie nie wybaczają śmieszności. A Czuma rząd ośmieszył. Inaczej 71% respondentów nie chciałoby jego odejścia.

Tyle, że nikt z tego wniosków pewnie nie wyciągnie.

A co do Rokity, to mi ręce opadają.


Myślę, że może być śmieszniej

Na przykład kiedy Czuma własnoręcznie zastrzeli jakiegoś bandziora albo Rokicina da się sfotografować, jak się obłapia z asystentem.
A Janek wyśle fotki do Vivy.
No ale władzy można.


mindrunner

Nie mam najmniejszych watpliwości, że Czuma był doskonałym kandydatem na stanowisko ministra sprawiedliwości. Nadal nie mam żadnych merytorycznych zastrzeżeń co do Czumy.
I nie uważam, że to Czuma rząd ośmieszył, ale ze udało sie odebrać powage Czumie, zmuszając go do tłumaczenia w bzdurnych sprawach czym NIEMAL osmieszono rząd.

Uważam, że powstała sytuacja może w przyszłości przynosic skutki niekorzystne dla rządu, Dlatego najprostsze rozwiązanie jej widze w dymisji albo…..w wyjściu z niej mocnym akcentem merytorycznym – czyli związanym z pełnieniem funkcji.
To moje zdanie.
Jak bedzie zobaczymy.

A co do Rokity – tu wątpliwości nie mam.
Rozegrała się jakaś gra.
Nie sądzę by Rokita nie wiedział co robi i dlaczego tak daleko się posuwa w eskalacji tej awantury.
Jakoś tak mi sie yto trochę kojarzy z najblizszymi wyborami do PE – ale może się mylę...
Też zobaczymy.


Igło

To nie te kategorie humoru.
Ale niewatpliwie hasło :władzy wolno” doskonale sie u nas zadomowiło.


Pani RKK,

właściwie to każdy może wierzyć w co chce i uwarzać jak chce. Problem jest tylko taki, że jestem święcie przekonany, że jak ktoś nie ma sobie nic do zarzucenia, to łatwo jest w stanie udowodnić że wielbłądem nie jest, jak mu ktoś zarzuca. Osobiście nie oczekujuę niczego sensownego od jakiegokolwiek polityka. Od trzech kadencji już nie widzę w działaniach polskich polityków przesadnego ładu. Dominuje myślenie magiczne, podejście do ekonomii jak do fizyki kwantowej, brak umiejętności zawierania kompromisów (w demokracji przedstawicielskiej, w systemie proporcjonalnym to właściwie jest tragedia). No wad jest dużo. Część z nich to wady sytemowe. Większość z nich to wady wynikające z kiepskiej jakości materiału ludzkiego. Taka z kolei jest moja opinia.

Co do Rokity, to trzymałbym się z daleka od poszukiwania winnych po niewłaściwej stronie. Wiem, że położył osobiste rzeczy przed startem na fotelu. Podczas gdy w samolotach mówi się, że podczas startu i lądowania wszystko ma się znajdować w schowkach, albo pod fotelem. Różnica między pod a nad fotelem jest duża. Więc cały problem wynikł tak czy siak z tego, że koleś nie zrozumiał tego co mu przekazano przez głośniki bardzo niedługo po tym jak wsiadł do samolotu. Zresztą, średnio życiowo obyty człek nie musi słyszeć takich rzeczy, bo wie dobrze sam.

WIerzę też, że jak większość naszych polityków, mógł się Rokita zachować niewłaściwie. Aż nazbyt łatwo mi w to uwierzyć, bo zachowanie zbyt wielu osób znanych mnie potrafiło zaskoczyć w prywatnych sytuacjach. A podkreślę, że ja akurat jestem z Krakowa :)


mindrunner

Nie podzielam poglądu by właściwym było udowadnianie przez kogokolwiek, ze nie jest wielbłądem.
Wyznaję zasadę, że ciężar udowodnienienia wielbłądowi, że jest wielbładem spoczywa na dokonującym takiej konstatacji.
Natomiast podzielam opinię co do kiepskiej jakości “materiału ludzkiego” w polityce. Tyle tylko, że w moim odczuciu odnosi sie to do całej światowej klasy politycznej. Może dlatego tak rzadko zdarzające się przypadki autorytetów politycznych, mężów stanu, których wybitność iuznaje później historia – są zjawiskiem przejmującym i tworzą kamienie milowe naszych dziejów.
Nie ma w tym zreszta niczego nadzwyczajnego – to odzwierciedlenie społeczeczeństw w całości i każdego ze środowisk te społeczeństwa tworzącego, w szczególności.
I nie widzę żadnego państwa, które y sie z tej mojej opinii jakoś szcególnie wyłamywało. Ani na plus, ani na minus.

Widzi Pan, ja znam Jana Rokitę – i nie jestem skłonna przypisywać mu popadania w nieroztropne emocje. Znam tez jego talenty aktorskie.
Dla mnie śmieszność tej sceny polega na tym, że nie udało się aktorowi-Rokicie wciagnąć w swoja grę widowni. A że o coś mu poza samą awanturą chodziło – to takze nie ulega dla mnie wątpliwości.
Miotający się samotny aktor, który nie przemawia do widowni – to tragikomiczna postać.
A czy osiągnął zamierzony efekt bez udziału tej małej , samolotowej widowni – czas pokaże.


Pani RKK,

Z tymi wielbłądami to jest tak, że niestety są media. Media te, dla rozrywki mas (nazywane jest to czasami misją) grzebią w sprawach prywatnych osób publicznych. Nie bez przyczyny w końcu nazywa się te osoby publicznymi. I jak tak wygrzebią coś to mają zysk. A, że czasem wydaje im się tylko, że wygrzebały, to i od czasu do czasu osoba publiczna musi brak garbu wykazywać. Jeśli taka osoba publiczna chce, by odbiorcy mediów wciąż ją lubili. Politykom, osobom publicznym w ogóle, zwykle na uwielbieniu mas zależy.
Jedyne wyjście z tego klinczu to usunięcie mediów. Przecież nikt rozsądny nie będzie tego postulował, prawda? ;)

Myślę, że jeśli idzie o kiepską jakość ludzkiego materiału, problem sięga głębiej niźli warstwy politycznej. W końcu w większości państw świata funkcjonuje rozbudowana mniej lub bardziej demokracja przedstawicielska. Ci politycy są przez kogoś wybierani. Ergo, ludzie w ogóle mogli by być lepsi. Ale Ci najlepsi są trudni do przyciągnięcia do urn. Tych gorszych łatwiej ku sobie skłonić. Tutaj nie widzę wyjścia z klinczu nawet w formie bardzo humorstycznej. Oczywiście w zamian mógłbym proponować losowanie przywódców z wykorzystaniem butelki…

Na szczęście jakoś nie widzę potrzeby przesadnej dla autorytetów i mężów stanu. Mam poczucie, że wystarczy jeśli krajem będą rządzić ludzie rozsądni. Mąż stanu to ktoś kto przeprowadza kraj przez trudny zakręt historii. A autorytet leci wtedy na drugą stronę wozu, by się pojazd na zakrecie nie wywrócił. My chyba nie stoimy przed żadnym istotnym zakrętem. Mam nadzieję, że nie wywołam tymi słowami żadnej kolejnej wojny światowej :)

Co do Jana Rokity konkretnie, to byłem na jakimś spotkaniu. Ostatecznie przyznam, że nawet na niego zagłosowałem w wyborach na prezydenta miasta, ale to było nie tyle głosowanie za nim, co przeciwko Majchrowskiemu. Cóż. Zdarza się.
Ogólnie tym co zobaczyłem w sieci jestem zniesmaczony. Może także dlatego, że dużo latam a boję się latania. Nie chciałbym jako pasażer w razie kłopotliwego startu oberwać po łbie guzikami z płaszcza Państwa Rokitów, którzy nie mogli pozwolić na płaszcza pomięcie. Za to z dopuszczeniem odniesienia przeze mnie i innych uszkodzeń ciała nie mają oni problemu. Cóż. Przewrażliwienie.


mundrunner

To, że tak jest – to ja wiem. Ja tylko mówię, że nie uważam za konieczne by ludzi zmuszać do tłumaczenia się ogólnie mówiąc z niewinności.

Z zakrętami historii to jest tak, ze dopóki się w ten zakręt nie wjedzie – to go raczej nie widać. A dopiero po wyjeździe z niego można oceniać kierowcę. No i warto w takim momencie siedziec obok dobrego kierowcy.

Niech sie Pan nie obawia – stewardessa nie dopuściłaby do zagrożenia, w żadnym przypadku. I Rokita tez to WIE. Więc dlatego chodzę sobie tam i sam w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: o co temu Rokicie chodziło? I coś mi tam świta – ale pewności JESZCZE nie mam.


A ja mam wrażenie,

że Rokicie odbiło niż że to jakis długofalowy plan, nie wiem, zdobycia popularności, wylansowania się itd

Choć zainteresowanie mediów, ta retoryka antyniemiecka itd mogą wskazywać na coś innego…
Znaczy w samolocie mu odbiło, a teraz chce to rozegrać na swoją korzyść i zdobyć liczbe głosów jakąś.

A kiedy są te wybory do PE?
No i zjakiej partii Rokita by startował, bo jakoś bardziej go bronią i tłumaczą politycy PiS niż PO.

Pozdrówka.


grześ

Wybory są juz w czerwcu. Ustalanie list musi nastąpić najpóźniej do polowy marca – więc właśnie się zaczyna w partiach ostra walka o miejsca i kolejność na listach wyborczych.
Nie sadzę tez by chodziło o start Jana Rokity, który nadal jest członkiem PO.

Nie mam pewności na ile cała sprawa była przypadkiem.
Furora jaką w końcu mało ważne zdarzenie robi w mediach ( i na dodatek w czasie gdy sensacji nie brakuje) wskazuje na pewien zamysł i na jego konsekwentną realizację.


Czyli start Nelly?

Ale ona jest chyba posłanką PiS obecnie?
A jak coś innego, to juz nic nie rozumiem, ale ja w polityce raczej nie siedzę za bardzo, tylko tak z doskoku komentuję czasem i pobieżnie się interesuję.

pzdr


Grześ

Start Nelly do PE – po tym oincydencie wydaje się jakby pewniejszy.
O ile mnie się dobrze wydaje…
Niekonwencjonalne metody w polityce przynosza dobre zazwyczaj efekty.
Pozdrowienia


Pani Renato Szanowna

ja bardzo Panią proszę o nieprzekraczanie granic dobrego smaku:-)

Ja rozumiem, że w glowach tych kabotynów mógl się narodzić taki pomysl, ale – jak powiedzialem – są granice dobrego smaku. Przynajmniej u nas, w Krakowie.

Dlatego też i JMR w Krakowie nic dotąc nie uzyskal, a i w przyszlości także. Pani może tego rodzaju ich chore pomysly przyjmować – pośród wielu innych – jako wersję najczarniejszego scenariusza, (choć moim zdaniem to political fiction). Natomiast proszę ich nie traktować poważnie, gdy idzie o potencjalne szanse realizacji.

Jesli JMR się nic w Krakowie (gdzie indziej zreszta równieź) nie udalo, to uczciwszy uszy, jakim cudem mialoby się to udać tej komediantce?

Wiem, wiem, sa przyklady, choćby taki Czarnecki, ale jednak ten ma jakiś (oslizgly, bo oślizgly) zmysl polityczny, polegający na porzucenie w odpowiednim momencie dotychczasowego, slabnącego pana czyli partii.

Pani Nelly może zachwycać wyborców tylko… swymi kapeluszami.

Pozdrawiam wieczornie

PS. Od wczoraj zawrotną karierę robi – jako dzwonek telefonu komórkowego – piskliwe wolanie JMR o ratunek. Ludzie placzą ze śmiechu, gdy je slyszą.

abwarten und Tee trinken


Panie Lorenzo, Pana prośba brzmi rozczulająco, ale...

Dobry smak w polityce nie istnieje. A pomysłów, które zostały zrealizowane mimo, ze przekraczały nie tylko granice dobrego smaku ale nawet zdrowego rozsądku – było tak wiele, ze wydaje się, że nie ma takiej bzdury, której nie da się wcielic w zycie lub wykorzystac do osiągnięcia celu.

Jestem gotowa przyjąć zakład co do pozytywnych skutków zachwytu owym kapeluszem – jesli… no właśnie, jeśli Nelly Rokita znajdzie sie na liście kandydatów partii J.Kaczyńskiego do PE.
Bo to czy sie znajdzie na tej liście i na miejscu “biorącym” – stanowi dla mnie zagadkę i w tej kwestii zakładów bym nie zawierała.
Ale z zaciekawieniem będę obserwować poczynania ku temu zmierzające – jeśli się nie mylę oczywiście, co niebawem się okaże.

Co do dzwonka w komórce, niewykluczone, że sam Jan Rokita zainstalował go sobie.
Pozdrawiam w granicach dobrego smaku


Zgoda, Pani Renato,

nie ma dobrego smaku w polityce. Ale istnieje coś takiego jak przyzwoite towarzystwo. A do niego zalicza się calkiem spora grupa obywateli naszego kraju. Czyli coś jakby elita:-)

Podejrzewam więc, że spora grupa polityków polskich (a byc może nawet i wszyscy) nie zostalaby do tego towarzystwa dopuszczona. Ale nie wchodżmy w szczególy, bo nie uchodzi.

Jeśli zaś myślimy o co bardziej surrealistycznych (czy oni wiedzą, co to jest surrealizm?) pomyslach naszych polityków, to też zgoda. Choć najpierw celowali w nich szczególnie przedstawiciele jednej z partii. A potem poszlo już szybko. Teraz zarażeni są już w zasadzie wszyscy politycy. A niektórzy są już prawie w stanie agonalnym z tego powodu.

Ale czy my naprawdę musimy ich wpuszczać na salony? Osobiście znam lepsze formy rozrywki niż permanentne oglądanie tych blaznów.

Pozdrawiam w zastanowieniu

abwarten und Tee trinken


Panie Lorenzo

Zapewne zna się Pan na niuansach dobrego smaku – ale na ludziach, prosz,ę wybaczyc, to sie Pan nie zna zupełnie.
Zaręczam Panu, że ni ma dzis w Polsce takiego salonu, na który nie wpuszczono by polityka. Każdego polityka. Jakiegokolwiek polityka.

I nie jest to kwestia rozrywki – bynajmniej. I nikt się nad smakiem nie zastanawia w takich okolicznościach – liczy się “wtajemniczenie”, udział w sferach, posiadanie wejść, wplywów, znajomości, układów i układzików, dostep do plotek “stamtąd” z “samej góry”.
Znam wielce szacowne miejsce w krakowie, gdzie natknęłam się swego czasu na “ny czytaty ny pysaty” posła Samoobrony, który stanowił centrum zainteresowania i brylował niczym nasz pan prezydent na sławetnym niedoszłym balu.
To znak czasów – to faza poczatkowa wykształcania się “nowej elity”, w której każdy, jak widzę, chce się znaleźć.

Opisuję zjawiska, które są widoczne dla większości ludzi.
Opisuję je w nadziei, że nie było zdarzeniem pojedynczym zawstydzenie pewnej mojej znajomej, przyznającej, że “ona tego wcześniej TAK nie widziała” – ale teraz jej się WSZYSTKO zgadza.
Otrzymuję sporo maili od nieznanych mi ludzi z Polski i z różnych dziwnych zakątków świata. Czuję sie zobowiązana do mówienia prawdy w nadziei, że to nie jest tylko moja prawda.

A dobry smak i salony?
Panie Lorenzo na salonach to mi się juz nie chce bywać i jestem w tym wieku, że mogę sobie pozwolic na całkowicie bezkarne przekraczanie granic i dobrego i złego smaku, bez uszczerbku osobistego.
Liczą się moje intencje – reszta należy do Czytelnika.

Niemniej pozdrawiam jak najbardziej salonowo


Prawdy?

Jakiej prawdy?
(Prawda)
Znaczy czyjej?

Tanzen und trinken in polish tanzbuden.


Żarty na bok, Pani Renato,

pracuję w takiej branży, że politycy tylko nogami przebierają, by się do niej dobrać. Dokladniej do pieniędzy, jakie w niej funkcjonują. I to od lat i na calym świecie.

Na ludziach świata polityki też się znam. Co oznacza, że mam o nich jak najgorszą opinię. Przynajmniej tych naszych. Czemu niejednokrotnie dawalem wyraz. Podobnie ma się rzecz z pracownikami mediów, tworzącymi wspólnie z naszymi pożal się Boże politykami jeden syndykat.

Zaś mój żart byl wyrazem pewnej tęsknoty za dobrym wychowaniem, estetyką zycia i dobrym smakiem. A co – pomarzyć już nie wolno o dobrych czasach, których niestety oszczędzone bylo nam przezyć? I to by bylo na tyle w tym temacie.

A jeśli idzie o pana Rokitę, to mam o nim jak najgorszą opinię wywodzącą się jeszcze z czasów, gdy żyl pewien niemiecki kolekcjoner polskiej sztuki ludowej, pan Z. (dziwnym trafem kolekcja owa zmienila wlaściciela, niekoniecznie w sposób calkowicie etyczny); potem byl WiP. Pęta się gdzieś nazwisko wyjątkowo antypatycznego p. Rusaka, trzymanego na uwięzi przez wspomnianego Rokitę itd., itd.

Dobrej nocy z Pania, Pani Renato

abwarten und Tee trinken


Mojej prawdy IGło

Czyli tego, na co znajduję potwierdzenie. Tego, co jest faktem. Wyraźnie odgraniczam to, co przypuszczam, lub czego tylko się domyślam i wyraźnie o tym mówię.

A Pan, Panie Igło wyłącznie kłamstwa piszesz?


I sądzisz Pan, Panie Lorenzo,

że w owej Pana bogatej branży polityków nie ma? Lub tego co się zwie “przełożeniem”?

Wie Pan, z moich obserwacji wynika, ze przekrój środowisk, pomijając ich specyfikę jest odzwierciedleniem przekroju społeczeństwa. Chodzi mi o to, ze procentowo tyleż samo znajdziesz Pan w każdym środowisku mądrych, głupich, przyzwoitych i kanalie itp.itd. Różnice jeśli są to w granicach błędu statystycznego.
Nie znajduję żadnego środowiska, w którym byłoby inaczej.

Rozumiem Pana tęsknotę – ale przecież istnieje coś takiego, jak własne środowisko, to zbudowane przez nas samych, nawet jeśli niewielkie – to nie raniące tego naszego poczucia smaku i estetyki życia, gdzie dobre wychowanie jest tym znanym przez nas dobrym wychowaniem – bo samo pojęcie dziś już także może zawierać zupełnie różne treści.
Mamy te nasze muszelki, w których możemy się schować razem z głową – a przez świat w złym guście, pełny zjawisk przez nas nielubianych przemykać jedynie w razie wyższej konieczności.
Nikt przecież nie gwarantował nam, ze wszystko będzie takie, jakim my chcielibyśmy by było.

Nie znam historii o których Pan opowiada. W czasach WiP Rokita był szczeniakiem i nie wiem jakie mógł mieć związki z niemieckimi kolekcjonerami sztuki. Nie wiem jakie ma i czy w ogóle ma związki z generałem Rusakiem. Nie wiem dlaczego ów generał miałby się dać trzymać “na uwięzi” Rokicie, którego rola dziś, raczej trzymania kogokolwiek za cokolwiek nie umożliwia.
Wszystko być wszakże może.
Nie znam tych ludzi, poza Rokitą. I jak w każdym innym przypadku są sprawy za które go cenię i są takie za które nie cenię.

Pan, Panie Lorenzo chciałbyś by było ślicznie i iddylicznie.
Tez bym chciała. Ale gdybyśmy te nasze chcenia porównali co do szczegółów to z samej róznicy płci wynikłoby tyle rozdźwięków, że okazałoby się, że nasze wyobrażenia nijak do sie nie przystają w ogólności – być może przystają jedynie w jakichś szczególnościach. Jakchociazby taki drobiazg, ze Pan juz zapewne śpisz snem sprawiedliwym a ja mysląc o tym Pana śnie uświadomiłam sobie, ze nie mam w domu mleka i dziś przed snem zjem jabłko.
Dobrych snów Panie Lorenzo


Pani Renato Szanowna

co do różnic, to Pani pewnie jeszcze śpi, mnie natomiast ulubiony domownik, z pochodzenia jamnik, z domu wygonil w te piekna zimę. Zresztą gdyby nie bylo różnic, to nie istnialby np. totolotek.

Politycy w mojej branży owszem, mieszają, ale tylko u nas oraz w krajach, gdzie istnieją tego typu firmy państwowe. Ja, na moje szczęscie pracuję co prawda formalnie w Polsce, ale firma jest jednak proweniencji obcej, więc na nich bimbam, jako że to, co robię, rozgrywa się daleko poza naszym krajem. Więc jeśli politycy tamtejsi mają jakikolwiek wplyw, to jest on bardziej pośredni, a co ciekawsze – także bardziej merytoryczny.

Tęsknoty – przecież Pani wie, że lepiej byc pieknym, zdrowym, bogatym i na dodatek arystokratą niż biednym, glodnym i chorym proletariuszem. Zaś towarzystwo – wedle mojej opinii dobre – sam sobie dobieram i poniekąd wspóltworzę.

I na koniec pan R. WiP to byly same szczeniaki, ktore szybko weszly w buty doświadczeń i zasad ludzi zdecydowanie starszych. I niektóre z tych szczeniaków byly (i są nadal) zdecydowanie wredne. A pan JMR grzebal sobie za czasów ministra Krzysztofa K. po różnych dokumentach i znalazl brzydką plamę (za która potem kilkudziesięciu odpowiedzialnym ludziom wytoczono kilka procesów i skazano, natomiast pan R. pozostal bezkarny) w życiorysie pewnego, w owym czasie niskiego stopniem oficera, no i zacząl go prowadzić wedle swoich zasad. Aż do stopnia generala i stanowiska odpowiedniego.

Zimę natomiast mamy piękną. Ciekawe jak dlugo.

Pozdrawiam więc zimowo

abwarten und Tee trinken


Ja, Igła (niejaki)

Łżę, kłamię i oszukuję w sposób naturalny i bezproblemowy.
Mam tak od dziecka. Taka wada genetyczna.

Widać już (to co wyżej ) zmiany hormonalne w moim postępowaniu.
Przejawiają się one szczególnie w komentowaniu polityki, gdzie zakochawszy się bez pamięci w jednym polityku ( opcji ) zwalczam fanatycznie drugą.
Plując, bluzgając, wdeptując ją w glebę a nawet odmawiając jej jakichkolwiek cech człowieczeństwa.
Przyrównując ją do mówiącej, przez przypadek oczywiście, małpy.

Taki bęcwał, jak Niesiołowski, to przy mnie proszę RRK, to mały pikuś jest.

Ja mam wagę Kalisza, obślizgły spryt Czarneckiego, elokwencję Cymańskiego a ogień w sobie i inteligencję jak Rokicina.

Tak, to ja.


Panie Lorenzo

Jak się człowiek postara to zawsze znajdzie coś co zgodę buduje..
A zimę mamy prze[piękna, zwłaszcza gdy na niemal dziewicza biel dachów Starego Miasta spojrzeć.
To górą tak ślicznie, bo dołem już niekoniecznie..

Pan opowiada o jakimś udanym szantażu, co niekoniecznie brzydki i naganny być musi a i nie musi być nawet szantażem. Tak też z wrednością bywa – że bywa całkiem niewredna dla innych.
Mało mnie ludzkie przywary obchodzą, w szczególności jeśli nie znam człowieka. A jesli znam – to jak każdy, znajomość uzależniam od własnej wyłącznie oceny.
I tu jest sprawa prosta.

Wredność w ogólności – czyli polityka – o! to mnie znacznie bardziej interesuje, bo tu proste nic nie bywa.
I tu lubię powiedzieć: sprawdzam.
I to moje “sprawdzam” staje się wygraną jeśli po drugiej stronie dobrą i mocną kartę widzę. Ale jeśli jest tam tylko pusty blef lub szulera rozpoznam – to mogą sobie mówić, żem wredna – ale litości dla szulerów we mnie nie ma.
Ciemny poranek, dom jeszcze śpi, a ja popijając poranną kawę pogwarki sobie z Panem urządzam.
I to Panie Lorenzo jest jak ten śnieg na dachach, jak Pana domownik , z pochodzenia jamnik, jak moje koty mruczące sennie i leniwie…

Lecz gdy za kilka godzin zejdę w dół i spojrzę na wredność pod stopami, brudną i nieestetyczną , w której człapiąc potykać sie o grudy będę, gdy poprzez buty przedzierac sie do mnie zacznie – to przecie jej nie polubię, ani zauważać nie przestanę ani tym bardziej nie będę udawać, że mnie ona nie dotyczy..
Miłej niedzieli Panie Lorenzo


Panie Igło

Pan naprawdę myśli, ze to jest tak, jak Pan pisze?
Tak naiwnie, prościutko sobie Pan to tłumaczy?
Hm… hormony i zakochanie plus ten, o, fanatyzm – jakie to proste! Jakie łatwe usprawiedliwienie.

Nie, Panie Igło – ślepyś pan jak ten kret.

Powiem wprost – Pan chciałby, by można było po prostu o tym co piszę powiedzieć: babskie pisanie, głupiej i zakochanej , hormonalnie zaburzonej starej baby.
To zwyczajna pańska bezsilność.
Panie Igło – od dawna mam tam gdzie mam opinie oparte na inwektywach.
Stać Pana na argumenty rzeczowe czy tylko potrafi Pan personalnie przysrywać lub, wywalać z siebie nienawiść, jak byle przekupka?

Tak po ludzku, po kobiecemu, rozumiem Pana rozgoryczenie sytuacją polityczną – ale widzi Pan, “plując, bluzgając, wdeptując _mnie_w glebę” nie staje się Pan przez to ani odrobinę bardziej wiarygodny ani też swojej opcji politycznej punktów nie nabija.


Subskrybuj zawartość