Paralaksa Rokity

Jan Rokita w tekście „Błędy braci Kaczyńskich według Jana Rokity” opisuje zjawisko polityczne braci Kaczyńskch patrząc na nie jednocześnie z dwóch różnych kierunków.

Jednym z nich, którego opis wypełnia większość tekstu Rokity jest spojrzenie teoretyka–państwowca, któremu wizja państwa idealnego podpowiada pełne dobrej woli rady dla Kaczyńskich jako głównych przedstawicieli opozycji wobec obecnego rządu.

Drugim kierunkiem, wynikającym jakby z kontekstu, jest spojrzenie człowieka, który usiłuje racjonalizować swoje sympatie i antypatie polityczne, tłumiąc osobiste emocje obiektywizmem intelektualnym.

Oba te spojrzenia są wyraźne w tekście Rokity tworząc wrażenie niepokrywania się obrazów opisywanych przez Rokitę.

Ocena rządu Tuska poddana dość płytkiej analizie, opartej na obiegowych ogólnikach propagowanych przez samych Kaczyńskich – nie nakłada się na obraz prac tego rządu, jaki wyłania się wtedy, gdy Rokita zastanawia się w jaki sposób opozycja Kaczyńskich mogłaby zyskać przychylność opinii społecznej Polaków wspierając rzeczywiste i dobre dla Polski inicjatywy rządowe.

Rozważania Rokity są słuszne tam, gdzie patrzy on na państwo jako mechanizm i dostrzega on owo zapętlenie się polityki, jej paradoksy, ową równoległą acz pozbawioną wartości merytorycznej „opozycyjność dla opozycyjności” braci Kaczyńskich wobec rządu i merytoryczną, chociaż dyktowaną pozapaństwowymi celami opozycyjność Donalda Tuska wobec Lecha Kaczyńskiego, jako prezydenta.

Rokita ma też rację gdy stwierdza brak respektu Polaków dla braci Kaczyńskich i znajduje jego przyczyny w postawie samych braci Kaczyńskich i archaicznej metodzie uprawianej przez nich nachalnej, sprzecznej z prawdą propagandy a także w powszechnym pesymistycznym widzeniu przyszłości i szans na przejęcie władzy przez członków PiS. Źródeł tego pesymizmu Rokita upatruje w nieusuwalności z funkcji prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i jego nieprzystającym do rzeczywistości, jednak uparcie forsowanym modelu „totalnej opozycyjności”, jako semantycznego „antyrządu”.

Rozważania Rokity o szkodliwości dla Polski takiej postawy największej partii opozycyjnej łączą się z wykazaniem ich szkodliwości dla samego PiS.

Jednak analizując błędy popełniane przez braci Kaczyńskich, ich odpowiedzialność za nie i udzielając im dobrych i mądrych rad – Rokita sam popełnia błąd.

Ten błąd – to ocena intencji braci Kaczyńskich co do woli przejęcia władzy przez PiS i osobiście wizji Jarosława Kaczyńskiego jako potencjalnego premiera.

Chęć ponownego przejęcia steru rządu RP przez J.Kaczyńskiego jest powszechnie znana. Jednak uwarunkowana jest przede wszystkim owym dualizmem władzy skupionej w „jednych rękach”, jaką udało się zrealizować braciom Kaczyńskim w 2005 roku.

Bez Lecha Kaczyńskiego w roli prezydenta zabezpieczającego „tyły” potencjalnego rządu Jarosława Kaczyńskiego – funkcja premiera i ograniczona decyzjami innego prezydenta władza przy wymuszonej i zapewne chwiejnej koalicji z kimkolwiek – zdaje się go nie interesować.

A szanse na reelekcję Lecha Kaczyńskiego są praktycznie, według dzisiejszej oceny poparcia społecznego – żadne.

Dlatego Jaroslaw Kaczyński uczynił ze swojej partii narzędzie osobistego użytku, pozbywając się z niej ludzi o co światlejszych umysłach, próbujących prezentować własne racje, demokratyzować partię i szukać w niej drogi do własnej samorealizacji politycznej.

PiS nie ma być typową partią polityczną i nie jest nią.

Co więcej, PiS jako typowa partia polityczna – nie jest Jarosławowi Kaczyńskiemu do niczego potrzebny. Jemu jest potrzebna możliwie najsprawniej funkcjonująca, posłuszna jego osobistej woli maszynka, która dostarczy mu produktu w postaci potrzebnej ilości głosów elektoratu.

Na jaki elektorat liczą bracia Kaczyńscy wskazuje właśnie to wszystko co Rokita nazywa błędami braci Kaczyńskich.

Jarosław Kaczyński nie popełnia błędów gdy odwołuje się do najmniej wykształconej, najsłabszej ekonomicznie, zapóźnionej mentalnie w PRL części społeczeństwa.

On wie, ze nawet gdyby realizował wszystkie dobre rady Rokity – to dotychczasowa polityka uprawiana przez niego i jego brata nie przywróci PiS elektoratu, który od Kaczyńskich się odwrócił. Nie zasilą tego elektoratu młode roczniki, rokrocznie stawiające przed szansą wrzucenia swojego głosu do urny około trzystu tysięcy Polaków. A tyle samo mniej więcej rokrocznie potencjalnych wyborców PiS ubywa z przyczyn biologicznych.

Gdzie więc Jarosław Kaczyński może poszukiwać swoich dodatkowych, przyszłych wyborców, a przede wszystkim wyborców gotowych oddać glos na Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich? Takich, którzy dobrych rad Rokity nie tylko nie zrozumieją, ale uznają je za zbędne? I którym krytykowana przez Rokitę retoryka „totalnej opozycji” będzie bliska i zrozumiała?

Jedynie na poboczach, na marginesach społecznych, stosunkowo dobrze zorganizowanych środowisk o charakterze subkultur. Środowisk na tyle licznych i obejmujących zasięgiem cały kraj – by udzielone przez nich wsparcie było odczuwalne. Takim środowiskiem jest Związek Nauczycielstwa Polskiego, związki zawodowe lub środowisko kibiców piłki nożnej.

Jeśli wybory prezydenckie, które odbędą się wcześniej niż wybory parlamentarne przyniosą Lechowi Kaczyńskiemu porażkę – Jarosław Kaczyński dokona ponownie tego co już raz uczynił ze swoją poprzednią partią PC – sam, osobiście zmarginalizuje PiS ograniczając jego struktury i liczebność. Ograniczając na tyle, na ile będzie to niezbędne, by on sam i grupa najwierniejszych mu ludzi „bez właściwości” poza jedną – absolutną lojalnością, zapewnili sobie stosowną acz niewielką ilość ciepłych foteli w Sejmie i Senacie RP.

Pominięcie intencji Jarosława Kaczyńskiego w rozważaniach Rokity, narzuca jego spojrzeniu na braci Kaczyńskich „odmienną odległość kątową” – co w efekcie przynosi , że w nałożonych na siebie obrazach nic się nie zgadza i znika z pola widzenia dobro Polski.

http://www.dziennik.pl/opinie/article298969/Bledy_braci_Kaczynskich_wedl...

Paralaksa – efekt niepokrywania się dwóch obrazów wynikający z obserwowania obiektów z dwóch różnych kierunków. W szczególności paralaksa odnosi się do jednoczesnego obserwowania obiektów leżących w różnych odległościach od obserwatora lub urządzenia obserwującego, a objawia się tym, że obiekty te na obu obrazach są oddalone od siebie o odmienną odległość kątową lub też nachodzą na siebie na tych obrazach w odmiennym stopniu.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Rokita pisze coraz lepsze teksty

przynajmniej te, które czytałem.
Nie sądzę aby potrzebował tłumaczek.
Wystarczy, że kompromituje go własna żona.


>Igła

Utrafiłeś w samo sedno:) Właśnie ta nieszczęsna żona jest najlepszym przykładem owej paralaksy. Niby taki mądry, a taki głupi…


Igła

Kiedy ja Rokity wcale nie tłumaczę.
Wręcz przeciwnie – zarzucam mu błąd w mysleniu o Kaczyńskich. I to błąd podstawowy.

Rokita traktuje Kaczyńskich, jak inteligentnych, uczciwych, mądrych, oddanych Polsce ludzi – ktorzy nie wiedzieć czemu postepują tak bardzo źle, że nikt ich nie darzy respektem.

A ja dowodzę, ze Rokita widzi to czego nie ma a nie widzi tego co jest – intencji i interesu Kaczyńskich, które decydują o ich działaniach i takim kupieckim ( pewnie po babce z Odessy) kierowaniu się olacalnością i zyskiem.
Dobrze, że dostrzega chociaż ten brak respektu dla Kaczyńskich, któremu poświęcilam cały cykl tekstów “Szacunek” – dziwnie dowodząc dokladnie tego samego , co zauważa Rokita.


Cześć Delilah

A ja tak sobie myślę, że sytuacja w małżeństwie Rokitów jest wciąż “rozwojowa” – i jeszcze możemy być porządnie zaskoczeni…

Bo mnie te obrazy Nelly i Jana Rokitów jakoś się dość dokładnie na siebie nakładają i tu paralaksy RACZEJ nie dostrzegam.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość