Obama a sprawa Polska


 

Zdaję obie sprawę, że już samym tytułem wtaczam się w wytarte koleiny kolejnych słoni
i sprawy polskiej, ale akurat w przypadku tego namolnego puszczania bąków recenzji polityki krajów obcych, w mej skromnej ocenie, inaczej się nie da, czy raczej nie powinno, zwłaszcza gdy ktoś chce składać hołd bożkowi tzw. sądów merytorycznych. I tak cały czas powtarzam, jak mantrę, sobie nucę po cichu, że biorąc pod uwagę, że już polska polityka wewnętrzna nie może być do końca poznana, że to walka pod dywanem buldogów, to tym bardziej poznać się nie da polityki amerykańskiej. Oceniamy ją jedynie na podstawie okruchów wiedzy, po tysiąckroć przefiltrowanej, bez pilnego śledzenia internetu, prasy, telewizji, bez uczestnictwa w debacie, cokolwiek ten fetysz miałby dziś znaczyć. Tedy wszystkie nasze sądy o Ameryce, we której nie jest nam dane zamieszkać, są tak bezczelnie powierzchowne, że aż wstyd je publicznie z umysłu wydalać. Skoro wciąż mamy, czy powinniśmy (chcemy?) mieć problem z polskością, gdzie z naszą rachityczną bazą danych, pchamy się analizować charakter Amerykanów?

Dlatego Obama, czy może do Obamy stosunek, bardziej mnie interesuje jako przyczynek do kondycji jego przeciwników, tu, teraz, w Polsce, gdzie Obama jako fantom obracany przez zwoje kompleksów, awersji i pragnień, jest pięknym zwierciadłem duszy swych oponentów, w jej polityczno-estetycznym kształcie. Jest tedy Obama murzynem, czy może mulatem, jest czarny, jak heban – Ameryka na pewno nie wybierze czarnego, nie jest na to gotowa – się mówi z nadzieją, czasami rzucając jeszcze tak, tak niestety rasizm. Ale tuż pod skórą tlą się grzeszne myśli, o dobrym Amerykaninie, co czarnemu nie da porządzić, że uff, my nie musimy się z tym borykać, ale przerzucamy na Jankesów tę śmierdzący kartofel, niech go spokojnie wyrzucą na śmietnik, głośne ech, ale ci Amerykanie rasiści, ale ciche i całe szczęście. Nie, jednak nie wszyscy są rasistami, są też ci co antyrasizm sprowadzili do priorytetu, którzy odrzucają do koloru negatywne nastawienie, ale znaczenie tego koloru sakralizują, niemalże boską przypisując mu przyczynę sprawczą. Obama mówi o kolorze swej skóry – gra kartą rasizmu, Obama nie mówi o skórze – też gra, tyle że perfidnie, specjalnie milcząc. Przecież widzimy, że jest czarny, nie wmówi, iż nie jest. Musiałby się Obama wybielić, ale wtedy też by grał przecież kartą, bo medialna hucpa „wybielania” byłaby przeogromna. Czarny chce głosować na czarnego, to musi być rasizm, w głowie się może nie mieścić, że ów czarny na czarnego głosuje nie bo białą rasę uważa za gorszą, ale z prostego powodu – bo czarny prezydent nie będzie sekował swoich, bo strażnikiem jest ich interesów, bo ma skończyć z pośrednią ich rolą. Meksykanie głosują na swoich, Żydzi na swoich i Polacy na swoich, co jest (patriotyzm jest jak rasizm?) normalne, tylko czarni na swoich głosować nie mogą. Biali rzecz jasna też głosują na białych, czują się zagrożeni, bo cały biały (nomen omen) dom jest przecież pełen murzynów, zwłaszcza po godzinach, pewnie tam razem z Meksykańcami sprzątają. Barrack nie musi więc kolorem skóry werbalnie dyscyplinować, przeciwnicy dyscyplinują się sami, widząc w nim jedynie czarnego, co albo ich odrzuca jako rasistów, albo nie daje spokoju jako przeciwników politycznej poprawności (nie będą głosował tylko dlatego, że czarny, będąc niepoprawny dla samego bycia niepoprawnym). Wodząc za Obamą swym wzrokiem, analizując sprawę przez kryteria jakości pigmentów, nie jaki będzie Barrack prezydentem, ale jakim prezydentem będzie czarny i jak się mam do tej czerni ustosunkować?

Jest też Obama muzułmaninem, dosyć swoistym bo chrześcijańskim, protestanckim, ale muzułmaninem, świadczy o tym już samo jego imię Hussein, tak jak Dymsza od urodzenia był hitlerowcem, a Józef, ten do Maryi i jej dzieciątka, musiał być stalinistą. Wierzy Obama wedle swych deklaracji w Boga chrześcijańskiego, ale to nie może być przyczynek do sądów, że zła wiara przyciąga złych ludzi. Każde połączenie religii ze złem jego wyznawców jest barbarzyństwem, chyba, że Obama wierzyłby w Boga Allacha, wówczas, istota zła niejako spływać by musiała z jego religii. Ma Obama niewłaściwych rodziców, mamusię co szukała pocieszenia w męskich ramionach, głupią hippiskę, pocieszenia nie szukał McCain – ten ma już drugą żonę, ważniejsza jest moralność matki Obamy, niż moralność Johna McCaina! To są te zwoje, w pełnej krasie, taka jest nasza moralność, to jest ta sanacja świata, chowajcie się po norach bo idzie nowe i ozdrowieńcze. Jest Obama gwarancją na muzułmański zamordyzm, jest uległy, choć to surowy McCain zgłosił zakazanie tortur, jest człowiekiem z bogatego domu, choć domów tych, nie ma aż siedmiu, jest terrorystą w chuście, nigdzie tak nie tańczą gdy im się zagra na islamskiej fobii. Nigdzie tak ludźmi nie gardzą, wciąż ktoś rzuca w publiczny eter malutka zazdrość, ech gdybyśmy mogli być tak islamsko zezwięrzęceni jak Arabusy. Jest wreszcie Barbacka Obama pupilem mediów, cztery lata temu śmiano się, że Ameryka to nie tylko obydwa wybrzeża, że interior pasem biblijnym złoił skórę lewackim obwarzankom, widać teraz już tak nie jest, teraz media rządzą albo się redneck „zezniewieścił” doszczętnie albo New York Times tak wspaniale zaczął szczuć propagandą. Ale i tak jest winny Obama. Nie tylko zaś media wtłaczają pompą swoje omamy, ale i biznes, tak ten sam biznes, co to ma nie być z Bushami związany, co gardzi Republikanami, brzydzi się biznesem na ropie i nigdy przenigdy nie parł do wojny, ten biznes GOP żadnej darowizny nie przelał, ten Biznes Republikanów nie uzależni, uzależni Obamę, ci wszyscy wielcy przedsiębiorcy, co jak jeden mąż chcą by im Obama podnosi podatki, tak oni właśnie chcą ludziom pomagać, poprzez przymus państwowy.

Żaden z polskich geniuszy analitycznych nie odrzucił prostackiej analogii do Tuska i Kaczyńskiego, żaden nie wywęszył prozaicznego tropu klęski w sondażach, (wyników jeszcze nie znamy) że jeden kandydat może być lepszy, a drugi gorszy, że czasami się przegrywa, bo się dało ciała, dla jednych cnota męstwa jest się godzeniem z porażka, dla innych trwanie w błędzie do końca, aż się zgnije we własnej frustracji. Nie równaj mnie z psem, komturze bo czci ujmujesz tym, którzy potykali się ze mną i z mojej ręki polegli – czytają (jeśli czytają) gimnazjaliści, czasami starsi powinni wrócić do lektur, zwłaszcza gdy czytają tylko siebie nawzajem.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Eh, trochę

za bardzo, chopaku, strumieniem świadomości, jak dla mnie.
Gubię się momentami:)
A i widzę, że lektura z Terlikowskiego i spólki odrobiona.
Ale apropos początku, to mnie wkurza, że każdy się wypowiada na ten temat (jak choćby terlikowski) acz pojęcia nie ma.
Ja bym chętnie np. Marty Wawrzyn opinie poczytał, ale coś się z S24 wyniosła a do TXT nie wniosła czy kogoś, kto ma jakąś wiedzę o polityce USA, a nie Terlikowski, Nicpoń i inee autorytety, które się wymądrzają na miliony tematów, że tylko zabawnie się robi.

pzdr


Subskrybuj zawartość