Sześćdziesiątka 2CV

Najbrzydszy samochód świata obchodzi dziś sześćdziesiąte urodziny.

Dla merlota, który przypadkiem jest jego rówieśnikiem jest to okazja szczególna. Pierwszym autem, którym poruszał się samodzielnie był właśnie Deux Cheveux, czyli Citröen 2CV.

Z dzisiejszymi autami miał mało wspólnego. Do wszystkich napraw potrzebował dwóch kluczy (dużego i małego) tudzież śrubokręta. Nikt nigdy nie oddawał go do warsztatu – “zrób to sam” było lekkie łatwe i przyjemne. Dzięki niesłychanie elastycznemu zawieszeniu mógł wjechać wszędzie.

Sprzęt kampingowy był w standardzie. Przednią i tylną kanapę wyjmowało się po zwolnieniu prostego zaczepu i stawiało pod dębem na zielonej trawce. Wnętrze bez kanap było na tyle obszerne, że nocleg dla dwóch osób nie stanowił problemu.

Podczas jazdy płócienny dach zwijało się do połowy, lub w całości i pasażerowie mogli podziwiać panoramę na stojąco. Pasów oczywiście jeszcze wtedy nie było.

Jak nawalił rozrusznik, zapalało się 2CV na korbę. Gdy szwankowały wycieraczki, zmyślne pokrętło pozwalało na ręczną obsługę. A kierunkowskazy włączało się manetką z mechanizmem minutnika – przekręcona w lewo lub w prawo powodowała miganie przez kilka sekund, wracając potem do pozycji wyjściowej…

Merlot z panią merlotową odbyli w nim najcudowniejszą podróż przedślubną — do Chorwacji, nad Adriatyk (Poldku, jakieś rozgrzeszenie małe poproszę;-).

Zobaczcie, jak wyglądała premiera małej cytrynki w 1948 roku…

I jeszcze rocznicowy reportaż BBC.

Pozdrawiam wszystkich w nostalgicznym rozmarzeniu

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

.

.


Tu się pięknie różnimy

droga Magio (albo się nie rozumiemy;-).

Ja tego brzydala nie tylko lubiłem, ale kochałem miłością ogromną. Prawie tak jak panią merlotową.

Ale mogę Cię pocieszyć, że dzisiaj mówi ona o współczesnych francuskich samochodach to samo co Ty, bo słyszała horrory o ich awaryjności i arogancji serwisów.


.

.


Nie tylko dlatego, Magio

2CV to był kumpel.

Żaden współczesny samochód nie może wejść w taką rolę do końca.


Szkoda, że mamy sierpień

Gdyby był lipiec mógłbym (w związku z 30-tą rocznicą) opisać swój pierwszy w życiu wyjazd zagranicę. Też do Chorwacji, tylko ona się wtedy jakoś inaczej nazywała, też samochodem, choć nie w podróż przedślubną, bom był po ósmej klasie szkoły podstawowej. A samochód nie był Citroenem, tylko polskim wynalazkiem (charakteryzował się m.in. silnikiem od motopompy), za to wywoływał sensację wszędzie, gdzie żeśmy się pojawili.

Magio:

Paskudna opinia o francuskich autach bierze się jeszcze z czasów socjalistycznych, gdzie nikt nie słyszał o czymś takim jak serwis, więc auto zagraniczne nie miało prawa się zepsuć. A Francuzi zawsze dużo eksperymentowali przy swoich autach, w związku z tym ich rozwiązania choć ciekawe, były awaryjne i, jak czytam, bo nigdy nie kupiłem “francuza”, nic się pod tym względem nie zmieniło.


Super :D

Ja zawsze miałem słabość do cytryn (choć moje zawsze dwukrotnie krótsze jest od merlotowego, jak się okazuje). Wśród aut, które figurują na mojej liście pt. “cóż to sobie kupię i zrobię na cacko gdy będę miał czas i pieniądze — czyli nigdy” widnieje od lat CX (o DS-ie nie śmiem marzyć).

2cv jest zaś zjawiskiem niezwykłym.

Nasz obecny pojazd, przez Penelopę zwany delfinem, jest bilski cytrynce w dwóch aspektach:

  • Uważany jest przez zdrową większość za najbrzydsze auto świata, z czym się kategorycznie nie zgadzam,
  • Jest niezrównany jeśli idzie o praktyczność.

Co dla nas niebagatelne, jego serwisowanie nie stanowi żadnego kłopotu, bo choć dziwny, wszystkie podzespoły dzieli z banalnymi krewniakami.


.

.


Nie

Ale mam prawo podejrzewać, że pokręcili przy standardowych mechanizmach, dlatego proste rzeczy nie działają. Mojemu bratu pół roku temu w reanulcie padł rozrząd po 40.000 km…


.

.


Zaraz dojdziemy do jedynie słusznych wniosków...

...że Toyota rządzi.
Przynajmniej przez pierwsze sześć lat używania.

Po rozstaniu się z 2CV kupiłem używaną Korolkę i tak już zostało. Nie umiałem się przesiąść na nic innego. Chyba, że na Yarisa, ale to w rodzinie.

Od kilku lat jeżdżę Yarisem Verso (taki śmieszny mały minivan z silnikiem 1.3) i chyba jest w nim coś z kolesia.

Wredni tojociarze przestali go niestety produkować.


Panie Merlot

Jeśli chodzi o to co rządzi to rządzi Subaru :)

Tak się wyrwałam nagle i niespodziewanie.

A ten kumpel to może i brzydak, ale przecież nikt nikomu nie obiecywał, że wszystko co jakoś tam sentymentalnie bliskie będzie ładne.

Prawda?


.

.


G.

Haiku:

Subaru
Sierściaru

;-DDDDD

Human Bazooka


Mad

No żesz!

I wcale nie mam na myśli Imprezy

:)))


eeee

impreza impreza
gdzie moja mereza

niestety nie będę
bo na grzędzie siędę

subaru subaru
zabraklo w nim smaru

Human Bazooka


Mad

Niezłe… niezłe…

Nie powiem żebym zrozumiała całość, ale jakiś duch w tym jest.

;)


Jeszcze co do wycieraczek

Przypominiało mi się, jak wtedy w drodze do Jugosławii trzeba było zatankować na Węgrzach. No i taka różnica między PRL a WRL była, że u nas beznyny zawsze starczyło dla wojska, na ogół dla komunikacji miejskiej, a z beznzyną dla prywatnego użytku sami wiecie jak było. A na Węgrzech, przynajmniej wtedy, kłopotu nie było. Było za to zjawisko, które wcześniej widziałem tylko na amerykańskich filmach – jak się człowiek zatrzymuje żeby zatankować, to podbiega dzieciak umyć szybę i dostać parę groszy. Problem polegał na tym, że w naszej skarpecie wycieraczki się nie podnosiły. Nie dlatego, żeby były zepsute (zepsute były drzwi od strony kierowcy, w związku z czym cały czas były przywiązane sznurkiem do fotela), taki po prostu był zamysł techniczny. Zdziwioną twarz dziewczyny szapriącej za wycieraczkę mam do dzisiaj. W ogóle gdzie żeśmy się nie zatrzymali, ludzie zaczynali się przyglądać.


ech, Gie

żebym chociaż sam to zrozumiał:)))

Human Bazooka


Mad

To idź do siebie. Tam coś na Ciebie czeka.

I choć bez gadania to wybór autorski Gie

:))


Toyota, toyota

Mój ojciec się z wami zgodzi.
Po doświadczeniach z owocami przemysłu motoryzacyjnego polskiego, amerykańskiego, chwilowo europejskiego — spróbował japonki… i obiecuje jej wierność dożywotnią.

Ja na razie muszę bardzo liczyć złotówki przy zakupie, a tylko europejczycy wymyślają od czasu do czasu samochód o gabarytach i eksploatacji standardowego a ilości miejsc i walorach praktycznych niestandardowych.
Samochód rodzinny jak dla nas — z japonii jest albo dużo za mały, albo dużo za drogi, albo dużo za stary.

Zresztą, ja podchodzę do awaryjności bardziej jak twórcy 2CV. Nie tyle ma się nie psuć (cudów ni ma), ale ma się dać tanio i szybko naprawić. No i kupując kalkuluję, czy różnica w cenie zwróci mi się w eksploatacji…
Wnioski zaskakują.


Szanowna Gretchen

Gretchen

J nikt nikomu nie obiecywał, że wszystko co jakoś tam sentymentalnie bliskie będzie ładne.

Prawda?

Nieprawda. To co jest mi sentymentalnie bliskie, a we wtorek trafi w okolice pomnika Lotnika jest ładne. Całkowicie.

Resztę koleżeństwa przepraszam za prywatę i dyskomfort niezrozumienia...


Wracając do samochodów

czy nie wydaje się Państwu, że przywiązujemy się do marek w zupełnie idiotyczny, irracjonalny sposób? I że czasami to przechodzi z pokolenia na pokolenie?


Panie Merlot

:))))))))))

na stronie : nie mogę się doczekać już więc przebieram nogami nerwowo…

Panie Merlot ja nie napisałam, że wszystko jest brzydkie lecz, że czasem zdarza się pokochać rzeczy kontrowersyjne w swej urodzie, niekiedy szpetne. I co z tego wtedy, że one takie są?

Otóż nic.

Kocha się dalej.


.

.


Magio,

to znacznie gorzej.

Bo te cholery po jakimś czasie zaczynają się starzeć i to zazwyczaj szybciej od nas…


Panie Merlot

Istotnie przywiązałam się do jednej marki.

Chociaż ona nie jest póki co jakoś baaardzo długo obecna w moim życiu. Ale jest ważna.

Lubię jechać w czymś co daje mi poczucie bezpieczeństwa, stabilność na drodze. No tak mam, nic nie poradzę.

Przywiązanie do marki z tego się u mnie bierze. I pewnie jeszcze z tego, że lubię produkty mało rozpowszechnione.

Przy czym należy dodać, że nie mam uprawnień do prowadzenia pojazdów mechanicznych więc sam Pan rozumie…

Miłość bezinteresowna?

Tia….


To ja mam taką do pociągów. Poważnie.

Human Bazooka


Merlocie

Bo te cholery po jakimś czasie zaczynają się starzeć i to zazwyczaj szybciej od nas…

Szybciej od nas…
One się niekoniecznie szybciej od nas starzeją.
Nam po prostu nikt nie mówi, że nie warto nas utrzymywać, tudzież serwisować — i nie wyrzuca na złom. Mamy więcej szczęścia ;)


Madzie,

O pociągach to sobie jeszcze kiedyś walniemy dłuższy kawałek.

Należy im się.


O! O!

A zatem już nie spamuję:-))

Human Bazooka


merlocie

mało czasu, mało czasu…

obczytam komentarze później

napisze tylko że najlepszą maszynką jaką w życiu jechałem był 200 konny Cytryniak XM,

Ford Mustang padł na swiatłach w pokłonie:)))

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Maksie

Fajna jest jeszcze Meat Machine i jej zabójcza korba!

Human Bazooka


Panie Merlocie

2CV w akcji:

Pojazd dla odwaznych, modularny.
Pozdrawiam serdecznie


Merlocie & All

Moim pierwszym autem w zyciu rowniez byl Citroen.
Citroen Ami Super.
Heheh…te super mial dodane w nazwie, bo mial zaistalowany silnik – boxer o poj.1015 cm (od modelu GS) i mogl smigac prawie 150 km na godzinke.
Dlugo sie nim nie nacieszylem. W trakcie jazdy Nim na wernisaz z Ochoty na Goclaw zaczal sie spod maski wydobywac dym.
Ale jakos dojechalismy z kumplem, ktory zapakowal do Niego swoja rzezbe ukrzyzowanego Chrystusa.;-)
Byla na tyla duza, ze rece wystawaly daleko poza obrys auta;-)
Dym, Chrystus, czerwone wskazniczki migajace na desce rozdzielczej – coz to byla za jazda!!!!
Na miejscu okazalo sie, ze urwala sie lopata od wiatraka chlodzacego silnik i biedaczek sie po prostu przegrzal.
Probowalem kupic nowy wiatrak. Kosztowal w Peweksie prawie tyle zielonych co dalem za cale auto, wiec jakos starcilem do niego serce i moj pierwszy samochod skonczyl niebawem zywot na pobliskim zlomie.
Ale nigdy Go nie zapomne. I tych kierunkowskazow, ktore byly tak skonstruowane, ze mogly sie chowac do srodka nadwozia. ;-)
319794416_b30fd20563.jpg


Borsuku

Smakowita historia :))

Te wystające ręce rzeźby najbardziej mi się wyobrażają.


Agawo, Borsuku

Wasze wpisy świadczą dobitnie o tym, że o potędze KK najlepiej świadczy Citroen a nie Terlikowski;-)

With a little help of Louis de Funes, ma się rozumieć...

Kiedyś, w zimę stulecia wracałem z rodzicami z Karkonoszy. Minus 20 stopni, śnieg, koleiny – super. Tiry leżały po rowach, a nam wysiadła elektryczność. Przeszliśmy na wycieraczki ręczne w wykonaniu mojej mamy, otworzyliśmy dach i za reflektory robiła latarka kempingowa, którą trzymał ojciec, stojąc na mrozie i zawieji.

Ale dojechaliśmy, a co…


Panie Merlocie

2 CV to legenda, nostalgia i milość.
Kluby admiratorow organizują rajdy w Karpatach, Libii, Turcji.

Nie wiedziałam natomiast że tak dzielnie znosił mrozy. I polskie drogi.


Klimatycznie tu

poczytałem sobie, ale że nie mam nic do dodania, to tylko zaznaczam.
A co do moich samochodowych przeżyć, to pierwszym autkiem (i jak na razie ostatnim, bo chwilowo żem bbez samochodu,, acz może do fiacika wrócę niedługo)(acz nie moim), którym długo jeździłem, to był fiat bravo,1.6, fajna rzecz.
A z japońskich to przedwczoraj kilkaset prawie kilometrów mitsubishi carisma, świetne tyż.
Zresztą jakoś tak się składa, że wszyscy znajomi jakos ostatnio japończyki preferują.


Merlocie

nie wiem, co nmaja w sobie frankonske samochody, ale pomimo ich awaryjnosci i czasem zaskakujacych rozwiazan, nie da sie ich nie kochac.
moj kolega, wlasciciel absolutnie bezawaryjnej hondy accord, w czasie jak ja pomykalem cudownym samochodem dla kobiet – clio (prosto z raju), stwierdzil ze zazdrosci uzytkownikom clio ich bezwarunkowej milosci do samochodu.
na wszelkich forach, gdzie wlasciciele wymianiaja poglady o swoich maszynach, wlasciciele clio po wskazaniu ile to rzeczy padlo w ostatnim miesiacu, stwierdzali ze i tak nie wymieniliby swojego kochania na zadnego japoncza czy szwaba.

podobnie zresztą jak kumpela, ktora po latach walk wymienila peugeota 106 na skode… straszliwie cierpi w swojej banalnie nudnej i bezawaryjnej czeszce, teskniac za “lion’em”.

ja aktualnie testujwe niemiecki przemysl motoryzacyjny i… cholera, to nie to samo co Ranaultcik…


Panie Griszequ,

przyznam, że moje doświadczenie osobnicze jest inne niż Pańskie. Może dlatego, że ludzie są różni i różnie świat widzą, od tego.

Moja żona przez kilka lat jeździła Klejem i bardzo ją złościło moje wyzłośliwianie się na ten osobliwy wytwór cywilizacji odtwórczej (który – na przykład – tak czuły miał alarm fabryczny swój, że wzbudzało go samo już zamknięcie drzwi do garażu, a to dla zmiany ogólnego ciśnienia).

Walczyła ze mną o prawo do odrębności, które całkiem jej się udało osiągnąć, bo nigdy za kierownicą owego Kleja nie usiadłem, ale po kilku latach uległa presji, sarkazmowi i urąganiu i kupiła sobie toyotę.

I od tej pory już nic dobrego o Clio nie usłyszałem. Z czego się cieszę.

Dodam jeszcze, że znam też (bardzo blisko) osobnika, który ma już kolejną Hondę Accord i nijak niczego nie zazdrości użytkownikom francuskich samochodów. Nawet przeciwnie.

Pozdrawiam serdecznie


Griszeq

jeżlidzłem klijówka ale tylko DCi 1.5 daje tą frajdę, benzyniaki sa do kitu:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Yayco

Trudno mi by było nie przyznać Panu racji – bowiem po latach jeżdzenia cllio i decyzji o zmianie samochodu nawet nie patrzylem w kierunku pojazdow znad Sekwany. Powiedzmy, ze wolałem się nie zakochać w kolejnej skarbonce. To zadziałał instynkt samozachowawczy.

Natomiast, choć to może głupio zabrzmi, nadal czuje sentyment do tamtej renówki, bowiem byla po prostu… “fajna”. Wiem, że to nieodpowiednie słowo na określenie pojazdu, ale on po prostu budził jakieś człowiecze uczucia. Taki był sympatyczny. Cos jak dobry kumpel, który ma milion wad, ale i tak sie go lubi.

Do niemieckich wynalazków którymi aktualnie jeżdże podchodze całkowicie technicznie. Auto i tyle. Dobre, mocne, zawsze dowiezie na miejsce, ale to tyle. Zadnych emocji. No chyba ze tych, jakie towarzyszą szybkości.

Natomiast potwierdzam całkowicie to co Pan niejako zauważył o posiadaczach japończyków. Praktycznie każdy kogo znam, zastrzega że kolejne auto to tylko z kraju kwitnacej wisni. Nawej jakby mialo być klepane na Wegrzech czy w Turcji.

Pozdrawiam przegladajac w zamyśleniu ceny uzywanych Subaru Forester i Mitsubishi Pajero Sport…


Maxie

ja miałem 8 zaworową 1,4 i byla boska. 75 konikow calkowicie wystarczalo. zalowalem tylko, ze nie mam 1,6.


Panie Maxie,

daj pan spokój, kiedyś mnie w obcym kraju wypożyczalnia obdarowała Meganem na olej.

Co ja przeżyłem….

Włosy ( i tak rzadkie) z głowy rwałem, jak mi to bydle gasło kiedy próbowałem pod górkę podjechać.

Prędkości nabierał jak moja stara mazda, kiedy miała urwane sprzęgło…

Przy włączonej klimatyzacji nie odpalał w ogóle. Bo nie.

Masakra ogólna, choć faktycznie koszta ogólne były mniejsze.

Był to mój jedyny w życiu kontakt bezpośredni z francuską motoryzacją

I starczy

Pozdrawiam, odganiając straszne wspomnienie


Panie Yayco

przyjmuje z należyta powagą pana relację i potwierdzam w ogólności,

pewnie to wszystko z tego że tylko kilka miesięcy jeździłem w firmie byłej,

no i nie zdażył sie zajechać,

w benzyniaku którym jeździłem przed to wachacze poszły po 15 tysiącach a od nowości byłem uzytkownikiem i zaznaczam że po wertepach nie jeździłem:)

dlatego benzyna i kliju niet a megana niechybanie poprzedni model

prezes,traktor,redaktor


Griszeq

eee tam :)

generalnie to wracam myslami do mojego Nissana Primera P11, co ciekawe żona też, męczy mnie strasznie,

jakbyś coś ciekawego widział tam gdzie szukasz to daj znać:)

prezes,traktor,redaktor


Maxie

Teraz jezdze olejem z turbina i musze przyznac, ze niesamowita frajde daje to wlaczanie sie turbiny i wciskanie w fotel…

Natomiast przypominam sobie jazde saabem 900 turbo… No tam jak sie wlaczyla turbina… Pooooooezja…

Jak znajde to dam znać. Tyle że ja mam aktualnego hopla na malą terenowke.


Griszeq

ty mi nawet o Saabie nie wspominaj S93 Coupe 2.4 TD 170 koników…ech

romansidło:)

no ale to wszystko chwilowo było…:(

prezes,traktor,redaktor


Maxie

W kwestii SAABa to ja jestem purystą. Uważam, że ostatni godny uwagi model to była 900. No a juz diesel w tym samochodzie… A kysz a kysz… ;-)

To jak Jaguar diesel. Czekam tylko na Ferrari VAN.


O fuck,

jeden taki stoi w podworcu na Długiej, drugi na Borku Fałęckim. Zastanawiałam się, co to takie komiczne. No tak :)


2CV jest, kurwa, piękny!

__________________________________________________________________
“Cała siła fotografii ulicznej opiera się na zdjęciach zrobionych bez pozwolenia”
Gilbert Duclos


Bezwarunkowo, Panie Docencie,

oraz kurwa, bezwzględnie;-)


Produkują toto jeszcze?

jest wystarczająco absurdalne, a na PT Cruisera mnie nie stać


"Produkują toto jeszcze?"

w Meksyku
__________________________________________________________________
“Cała siła fotografii ulicznej opiera się na zdjęciach zrobionych bez pozwolenia”
Gilbert Duclos


Subskrybuj zawartość