Najemnik

Za siedmioma firewall’ami, za wielkimi wodami była sobie nieduża Domena.

Zamieszkiwał ją lud zazwyczaj spokojny, choć od czasu do czasu w lokalne konflikty uwikłany, co było widać, słychać i czuć nawet poza granicami Domeny. Domeną rządził drzewiej Triumwirat, współcześnie reprezentowany przez jego Dwie Trzecie, a to ponieważ Jedna Trzecia wskutek niewyjaśnionych do dziś okoliczności wzięła urlop bezpłatny i wyemigrowała za chlebem do większej, możniejszej domeny.

Dwie Trzecie usiłowały zachować pozory, kooptując Byt Cyfrowy, dość wygadany i obrotny i przy jego pomocy rządziły Domeną, publikując co chwila krzepiące Dane Statystyczne, a w licznych Orędziach zpowiadając atrakcyjne Reformy.

Niestety, lud, jak to lud, oceniał pijar Triumwiratu sceptycznie, czego przejawem był coraz bardziej widoczny Marazm, dotykający nawet establishmentu, czyli Patrycjatu.

Rada w radę, dwuosobowy Triumwirat za podszeptem Bytu Cyfrowego postanowił sprowadzić zawodowca, żeby zmarkotniały lud ożywić. Pewnie przypomniał sobie film “Siedmiu Wspaniałych”.

Ponieważ Domena była naprawdę nieduża, a i problem niezby dramatyczny, Triumwirat, tnąc koszty postanowił ograniczyć się do jednego Wspaniałego. Z sąsiedniej domeny sprowadził Najemnika Pióra, znanego szeroko poza granicami i wszystkimi firewall’ami.

Fachowiec rozpoczął od terapii wstrząsowej, licząc, że obudzi ludność Domeny z apatii. Nie powiem, częściowo mu się to udało. Ale nie na długo.
Przewidując problemy, renegocjował bezterminowy początkowo Kontrakt z Triumwiratem, ograniczając swoje obowiązki do dziesięciu akcji reanimacyjnych.

Wspaniały użył wszystkich swoich sztuczek, z których był znany w świecie. Myślał, że lud to kupi, bo wszędzie jak dotąd, kupował... Największy sukces przyniosła mu metoda kija i marchewki. A nawet samej marchewki, na którą lud Domeny jest szczególnie łasy.

Dziś, w Domenie panuje ożywienie. Najemnik czyści sprzęt, pakuje atrybuty, właśnie ukończył dziesiątą akcję. A że przez ten trudny czas szczerze polubił tubylców, zastanawia się, czy im na pamiątkę nie zostawić swoich zabytkowych zarękawków.

Choć pewnie dwuosobowy Triumwirat położy na nich łapę i przyobleką sobie po jednym…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Taa, Panie Merlocie,

jakby to Panu powiedzieć... Czyżby życie w nadrealu przestało się Panu podobać?

Ukłony należne zasyłam


Merlocie

teoria/bajka cyfrowa?

mamy kategorie bajki i baśnie:)

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo,

czy ten nadreal to tu i teraz?

Bo jak tak, to wręcz przeciwnie. Właśnie zaczyna mi się podobać z powrotem…

Chociaż może to chwilowe;-)

Odsyłam z serdecznościami, nie tylko należnymi…


Maxie,

Stara baśń i całkiem nowa bajka.
Dwie w jednym…

Pozdrowienia,


No chyba Pan, Panie Merlocie,

nie sądzi, że to “tu i teraz” jest realne? To jedynie wytwór wyobraźni Pańskiej, mojej i kilku jeszcze innych osób, które w niewytłumaczalny sposób, w tym samym czasie, dotknięte zostały snem jakimś mrocznym:-) Taka oniryczna pomroczność niejasna.

Pozdrawiam uroczyście


Panie Merlot

Przeczytałam tytuł i nie wiem dlaczego, ale ciąg skojarzeń był równie szybki, co krótki:
najemnik —>snajper…

Treść mnie uspokoiła.

Pozdrawiam Pana zachowując ostrożność.


Gretchen

Ty juz o strzelnicy?

:))))

prezes,traktor,redaktor


Panno Gretchen,

Siedmiu Wspaniałych to też byli najemnicy, a nie zaprzeczysz chyba, że bardzo sympatyczni….


Max

Naprawdę tak mi się skojarzyło, no co ja poradzę?

Kobieta ze mnie prosta, subtelności nie rozróżniam o dostrzeganiu ich nawet nie wspomnę, bo jak mam wspomnieć skoro nie widzę nic, nic nie widzę – ciemność widzę?

:)))


Panie Merlot

Bardzo sympatyczni, nie zaprzeczę. Czemu miałabym?

:)


merlocie

hmm – ładna ta opowieść.

Choć jakoś z różnych przyczyn pewne elemety są mało prawdopodobne. Na ile sobie jestem oczywiście w stanie wyobrazić prawdopodobieństwo czegoś w takiej opowieści ;-)

Ten Kontrakt DwóchzTrzech z Najemnikiem mi nie pasuje. Myslę, że zleceniodawca mógł być inny, albo najemnik postanowił sam wypróbować trochę swoich talentów. Tak, coby w swoim fachu być dobrym.

Ale może Marazm się trwale skończy.
Jakoś ta większa i zamożniejsza domena staje się chyba coraz mniej atrakcyjna.
I nastaną w małej Domenie całkiem ciekawe czasy.

O ile oczywiście Triumwirat DwóchzTrzech czegoś niemądrego znowu nie zrobi i trochę więcej wolności formy i treści wprowadzi…
Jak to się mówi: “nie przedobrzy…”

pozdrowienia


Najemnik-snajper?

A nich szczyla, oby tylko Byt Nadcyfrowy dobrze kule nosil;).

Pozdrawiam


No proszę...

Jaki Marazm?

Merlot dał ludowi odpowiednią pożywkę, aby lud robił to co potrafi robić najlepiej i co sprawia mu niesamowitą przyjemność, czyli zajmował się sam sobą. I wszystko jest cool. Zaraz ktoś wklei jakis muzyczny kawałek i już w ogóle będzie super. A zresztą, co się bedę czaic, sama wkleję:)

Yassa znów będzie miał radochę, ale co tam…

!!


Delilah,

Ludowi sprawia czy mnie sprawia?
Bo w zajmowaniu się samym sobą też mam pewne osiągnięcia, niestety…


Merlocie

Nie wiem, czy ja jestem granicznie ślepy, czy Ty jesteś granicznie zafiksowany, ale czy wszystko musi być zawsze sprowadzone od razu do układów, najemników i tych wszystkich pierdół?

Jak mam się zastanawiać, kto Cię najął byś taką powiastkę trzasnął, kto zapłacił Panu Lorenzo za jego komentarze u Ciebie i na ile Pan Lorenzo komentów podpisał kontrakt, a tak w ogóle to dlaczego nie ma Grzesia i kto za brakiem Grzesia stoi… To ja Merlocie, wybacz – pierdole to i poczytam sobie o pomidorach z brytfanki. Bez zastanawiania się nad producentem brytfanki i dostawcą pomidorów.


Griszqu,

Chyba zbyt poważnie podchodzisz do mojego “arcydzieła”.

Piszę o nas raczej dla zabawy i nie widzę specjalnych powodów do traktowania Domeny ogromnie serio. Ani nie oczekuję popierania, czy obalania zawartych w nim “teorii spiskowych”.

Przez trzy miesiące nie pisałem nic, nie dlatego, że się obraziłem, miałem za złe lub kontestowałem jakiś układ. Po prostu dopadł mnie marazm realny, którym zaraziłem mój byt wirtualny.

To, że teraz zacząłem pisać nie jest sprawką domenowych układów…

Specjalnie dla Ciebie spróbuję się poprawić.
Następny tekst będzie o Kuchni Karczmarza.
Tagi: architektura wnętrz, ergonomia, przyzwyczajenia.

Pozdrawiam Cię i przestań się wściekać...


Merlocie

Może. Jestem zmęczony “układami”. I chyba mam braki w poczuciu humoru.

Merlocie, jak mam zły humor to wracam do tekstu: “czy można znielubić przyjaciół”. Brakuje mi tego. Takiego rozmawiania.

To taki dysonans poznawczy. Wściekam się, że u Merlota, tego Merlota, mojego Merlota, którego przecież tak dobrze znam i co tam jeszcze mogę napisać – wchodze i dostaję w łeb słowem “układ”.

Merlocie, nikt Cię nie pogania przecież. Już dawno zapracowałeś sobie na to, by na Ciebie zwyczajnie i spokojnie czekać.

Napisz coś dobrego Tomku.


Griszqu, chętnie bym sobie

poodcinał kupony z “Przyjaciółĺ i z “Remizy”, ale jakoś oba tamte teksty nie mogły powstać bez udziału, nawet mimowolnego, Konfederatów. Bez klimatu i bez czegoś, co nazywają genius loci.

I dlatego zamęczam Ciebie i pewnie innych też, kawałkami, które się o to genius loci dopominają. Stąd moje tęsknoty za bandą. Bandą, rozumianą zupełnie inaczej niż zgraja pod przywództwem prowodyra.

Ja też się wściekam. Wściekam się gdy nie mogę w prostych słowach przekonać innych, że świat Polaków anno ’08 nie jest bipolarny, że lewak może przynosić zakupy moherce, że prawak może się zakochać w lewaczce, że ksiądz proboszcz nie musi być tępym doktrynerem i że może grywać w remika z ateistą z sąsiedniej ulicy.

Może dlatego tak często przywołuję Lorenza i Grzesia. Może dlatego ciągle napadam Renatę.

Może. Na pewno dlatego nie piszę o tym poważnych kawałków. Bo, przyznam Ci się, nienawidzę rozczarowań...

Wolę się powściekać.


Tomku

Mamy więc podobnie. Na szczęście nadal jest to miejsce, gdzie mozna sie różnić bez jednoczesnego walenia po łbie… A o tej niebipolarności to właśnie u nas można sie przekonać... Ja przynajmniej się przekonuję.

Ja sypię się popiołem po łbie, bo brak mi ostatnio wyczucia humoru.

niedługo rok minie… ciekawe, czy Administracja walnie podsumowanie, jak Premier.. ;-)


Przekonywać Merlocie możesz,

co z tego wyjdzie – inna broszka.

Niestety, najprawdopodobniej przechodzimy taki okres (tylko dlaczego u diabła, tak długo on trwa?), że większość (?) jest bardziej papieska niż sam papież. I na wstępie żąda od ciebie, byś się dokładnie określił, bo inaczej to on pewnie z tobą rozmawiać nie będzie. Jako że wszystko musi byc poetykietowane do najmniejszego szczegółu.

I sam zaczynasz powoli popadać w stan podejrzliwości wzmożonej, że jak nawet z dobrym słowem do ciebie przyjdą, to zaczynasz się zastanawiać, co za tym się kryje, jaki podstęp.

No to bierzesz wtedy swój plecak na grzbiet i wyłazisz na górę, by mieć do tego jak największy dystans, a najlepiej to w ogóle nie mieć kontaktu.

A potem się dziwimy, że nic nam nie wychodzi ani na płaszczyźnie lokalnej, ani tej wyższej.

Mimo to miłego nastroju życzę


Griszequ,

co ty taki nerwowy, opowiastka Merlota całkiem zgrabna acz w sumie czasem mnie nuży zajmowanie się w zbyt dużej mierze TXT, ale teksty o innych rzeczach tyż są.

A co do tego:

“a tak w ogóle to dlaczego nie ma Grzesia i kto za brakiem Grzesia stoi…”

a wiesz, że coraz częsciej mnie nie będzie i w sumie myślę, że to zdrowe będzie dla wszystkich.
Tak do 31 grudnia to jeszcze z 5 tekstów max. napiszę i właściwie nie mam pomysłów na dalsze istnienie na TXT czy w ogóle w necie (poza cyklem osobistym o filmach, ale on to tak na góra 7 odcinków)

No a komentarze?
Muszę znacznie ograniczyć mą nad-aktywność komentatorską, tak się składa, że w najbliższych dniach okolicznośc (praca i w ogóle tzw. real)i mi to znacznie ułatwiają.

Pozdrawiam zdystansowany i nie wiedzieć czemu głupawo zadowolony.

Pozdrówka.


Popatrz popatrz

grześ napisał że 5 tekstów mu zostało a ja liczę że 12, czyli tuzin :)

już to pisałem na tuziny lepiej się liczy, i taniej wychodzi:))

tylko nie pisz że mam spadać bo to nudne:)

prezes,traktor,redaktor


Mad, e tam źle liczysz, w tych

5 ze dwa to właśnie o filmach, mam nadzieje je jeszcze do świąt napisać.
Więc w sumie to 10 by było:) razem, nie tuzin.
No i nie spadaj, jak nie chcesz:)

pzdr


Grzesiu,

planiści to byli za peerelu. Pisz jak masz wenę, pisz, że nie masz weny oraz pisz na Berdyczów. Tylko nie mów ile Ci tekstów do Gwiazdki zostało…

Zaplanowanych.


Grzesiu

Twój moralniak niezły jest widzę, jak już Madziunia wszędzie widzisz:-D

Przestań pierdolić, że się tak dyplomatycznie wyrażę.

:-)

www.malamoskwa.pl


Oj, no Max a Mad,

dzieli was niewiele, tylko jedna literka:)


A propos Grzesia

To mi wychodzi że on się wziął i zakochał.

Ma pełny zespół typowych objawów: stany euforyczne, radość bez powodu, nadaktywność...
Szkoda tylko, że ta nadaktywność nie jest ukierunkowana na TXT, ale może własnie tu ( a raczej tam) jest pies pogrzebany? “Tam” czyli w S24.

Na własne oczy widziałam, jak niejaka Ostra Siostra miłość Grzesiowi wyznawała. Dwa razy pod rząd!

No nie wiem…bardzo mi to podejrzanie wygląda.


Snajper

Siedząc dziś w ciemności i próbując nie zauważać slajdu z pięknie wyobrażoną pleśnią na pożywce, snułyśmy sobie wspomnienia różne, aż nas jeden kolega student grzecznie poprosił, czy nie mogłybyśmy rozmawiać trochę ciszej.

No i między innymi przypomniało mi się strzelanie z kbks-u w Lasku Bielańskim. Ech, czasy…

merlot

Ja też się wściekam. Wściekam się gdy nie mogę w prostych słowach przekonać innych, że świat Polaków anno ’08 nie jest bipolarny, że lewak może przynosić zakupy moherce, że prawak może się zakochać w lewaczce, że ksiądz proboszcz nie musi być tępym doktrynerem i że może grywać w remika z ateistą z sąsiedniej ulicy.

ja się czuję przekonana :)

pozdrawiam lewacko


Merlocie

No jak nie możesz, jak możesz.
A wiesz, że lewak i moherka to to samo?
Tylko bożek inny.

www.malamoskwa.pl


Madzie,

jest lepiej niż myślisz.
Lewak i moherka to rzeczywiście to samo. To ludź i to ludź.
To gada i to gada. To czuje i to czuje.
I czasami, nie uwierzysz, potrafią się do siebie uśmiechnąć. Przy dyskretnej aprobacie “bożków”...


Merlocie

ja zauważyłem że jak ktoś potrafi z kimś gadać o polityce , to potrafi o wszystkim,

w druga stronę to nie działa tak fajnie,

generalnie jak ktoś nie włącza demagogi w swoje choćby i skrajne poglądy to gadać zawsze można

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Merlocie

Nie uwierzysz: ja o tym doskonale wiem. Mało tego: praktykuję:))))

www.malamoskwa.pl


Max,

moim zdaniem skrajne poglądy nie mogłyby być skrajne bez odpowiedniej dawki demagogii.


Chów wsobny

Za Wikipedią :

“Chów wsobny (ang. inbreeding) – inaczej kojarzenie krewniacze. Chów wsobny polega na kojarzeniu blisko spokrewnionych osobników. W naturalnych populacjach jest zwykle wynikiem zmniejszenia obszaru występowania zwierząt lub podziału większych populacji na mniejsze, izolowane. Chów wsobny w naturze nie jest zjawiskiem korzystnym – często bowiem prowadzi do ujawnienia niekorzystnych alleli recesywnych i zmniejszenia się różnorodności genetycznej populacji na skutek przyspieszonego dryftu genetycznego.”

Proszę wybaczyć, że dziś nic od siebie nie napiszę, ale mi się nie chce.

Pozdrowienia


Panie Yayco,

Co tam natura.
Ważne, żeby duch był w populacjii. Szczególnie w mniejszej, izolowanej;-)

Pozdrawiam, choć przysnąłem przedwcześnie…


W poszukiwaniu straconego czasu

Reminescencje wywołuje nie smak zamoczonej w herbacie magdalenki ale Pomidory z Ukochanej Brytfanki.
Dywagacje Prousta kończą się optymistycznie Czas odnaleziony.

A Pan po przejściowej fazie marazmu, w stanie introspekcji pozostaje.
W poszukiwaniu genius loci.

A Tekstowisko wibruje muzyką, iskrzy slowem.
W pewnym sensie jest to miejsce poszukiwań formy artystycznego wyrazu,
gdzie współtwórcą dzieła staje sie także komentator.
A Karczma to fantastyczny happening.:))

Czym był (jest) dla Pana genius tego miejca?


Baaardzo mi się, Pani Agawo,

Pani komentarz spodobał. Szczególnie jego trzeci akapit.

Pozdrawiam piątkowo


Agawa, Lorenzo

Dotykacie sedna sprawy.

Z tym, że dla mnie ważniejsze od poszukiwań formy artystycznego wyrazu są interakcje ze współautorami, czyli komentatorami.

No i fascynuje mnie szkatułkowość blogów – z jednej historii wykluwa się druga, z niej następna itd. Istnieje w przyrodzie powieść szkatułkowa (np. Rękopis znaleziony w Saragossie); nasze Tekstowisko wnosi w ten nurt całkiem udany wkład.

Agawo,
geniusz wraca czasami, tylko loki nie chcą, niestety…

Pozdrawiam Oboje Państwa


Z formą to bywa różnie, Panie Merlocie.

Jedna znajdują amatorów, inne mniej, a jeszcze inne w ogóle. Sa i takie teksty, gdzie dech czytelnikowi zapiera i właściwie komentować nie ma potrzeby. Na przykład przepiękny w moim odczuciu tekst Referenta o wariacjach goldbergowskich.

Wiele takich i autorstwa wielu Autorów jest na TxT. Niepowtarzalnych często. Wystarczy się wczuć.

Ukłony


Panie Merlocie

A czyta się jak Grę w klasy Cortazara.
Można buszowac w Tekstowisku bez końca, odkrywać różne watki, układać je w logiczna calość, zmieniać kolejność stron. wrażeń i emocji.

A iterakcje tworców tej pasjonujacej opowieści bywaja dramatyczne.
I dzięki temu przenosimy sie plynnie z teatru jednego widza do teatru burleski czy też klasycznej tragedii.
Nie wiedząc z góry jaka formę przedstawienia gramy wychodząc na scenę.

Tylko dlaczego nie można kaczych kuprów prać à volonté ?


Każde z nas ma, zapewne

w pamięci teksty innych, w których forma i treść współgrają przepięknie.

Sam mógłbym wymienić sporo; powstrzymuję się, bo idea zawodów, czy konkursów trochę kłóci się z moim pojmowaniem istoty dialogu. Czasami nieporadne zdanie, wykrzyknik lub znak zapytania mówią więcej niż najbardziej wyrafinowany formalnie akapit.

Stąd już krok do zakwestionowania słów komentarz, komentator. 90% zawartości pod kreską to nie są komentarze. To jest rozmowa. W czasie rzeczywistym.


Agawo,

Po pierwsze,
bo są już sine od tego prania. Oba.

Po drugie,
bo to nic nie daje. Przekonani są już przekonani, a ów drób jest z natury rzeczy nieprzemakalny.

Po trzecie
od prania to są praczki, a nie eleganckie damy.

Jeżeli masz jeszcze jakieś trudne pytania, to jestem do dyspozycji;-)


Panie Merlocie

W tym temacie nie.
Chociaz zadajac je myslalam o niezwykle trudnym zjawisku jakim jest tolerancja.
Raczej latwo przychodzi w sferze gustow estetycznych, artystycznych.
W sferze politycznej a zwlaszcza w obecnej konfiguracji praktycznie niemozliwa.

Pan pisze:
‘Ja też się wściekam. Wściekam się gdy nie mogę w prostych słowach przekonać innych, że świat Polaków anno ’08 nie jest bipolarny, że lewak może przynosić zakupy moherce, że prawak może się zakochać w lewaczce, że ksiądz proboszcz nie musi być tępym doktrynerem i że może grywać w remika z ateistą z sąsiedniej ulicy.’

Tolerancja to cierpienie. To nie akceptacja a poszanowanie czyichś zachowań lub poglądów mimo że nam się one nie podobają.

Moze genius loci nie lubi cierpiec?


Agawo, zostaw tego "pana", pls

jeżeli rozmawiamy serio, to zupełnie nie akceptuję definicji Tolerancja to cierpienie. Moim zdaniem, tolerancja to jest coś pozwala mi włączyć w orbitę mojego porządku świata rzeczy, zachowań, osób których albo nie rozumiem, albo nie akceptuję, albo akceptuję nie do końca.

Tolerancja jest czymś bardzo przyjemnym, ciepłym, dobrym – jak najdalszym od cierpienia.

Tolerancja w cierpieniu – to rezygnacja. Tolerujesz bo musisz. Choć cierpisz.

Co to to nie. Genius loci pozwala mi lubić naszą wspólną przyjaciółkę, bez uciekania się do cierpiętniczej tolerancji…


Merlocie

Przesadziłam troszkę definicję upraszczając.
Tolerancja (łac. tolerantia – “cierpliwa wytrwałość”; od łac. czasownika tolerare – “wytrzymywać”, “znosić”, “przecierpieć”).

Powialo cieplem, humanizmem
Pozdrawiam chwilowo znikając


Subskrybuj zawartość