Cokolwiek (Jerzemu M.)

czyli o Pani Jadzi, iPhone i plasterku

Zacząłem kaszleć. Bardziej intensywnie i częściej niż zazwyczaj. Po dwóch tygodniach merlotowa wykopała mnie do lekarza. Antybiotyk i skierowanie na rentgena. Wynik był wystarczająco niejednoznaczny, żeby dostać skierowanie do specjalistycznego szpitala gruźlicy i chorób płuc. Szpital potraktował sprawę ze spokojem, wpisując mnie do kolejki.

Po trzech tygodniach, na uprzejme zaproszenie stawiłem się na oddziale. Pani Jadzia, salowa o wyglądzie zdeklasowanej arystokratki powiedziała mi na przywitanie:
– Bo wie pan, tutaj bez powodu się nie trafia…
Fakt. Sąsiedzi reprezentowali wachlarz najstraszniejszych chorób mogących spotkać człowieka. Młodzi i starsi, pełni nadziei i zrezygnowani.
– A pan na co choruje?
– Ja po diagnozę, odpowiadam bez przekonania.
Moja doktorowa występowała w dwóch osobach: Główna, niczym zły glinirz i druga, stażystka, jako ten dobry. Główna nie mówiła nic, druga przynajmniej się szeroko uśmiechała.

Badania. Rentgen, tomograf, bronchoskopia i parę innych. Cisza. Zero informacji.

Miałem ze sobą telefon typu iPhone. Codziennie zaglądałem na Poste Restante, do Maddogowa i na TXT. Szukałem nici łączących mnie z realem poprzez kompletnie wirtualne bramy. Próbowałem oszukać strach.

Dziewiątego dnia doktorowa przemówiła:
– Nie znaleźliśmy zmian patogennych. Ślady na zdjęciu były związane z zapaleniem płuc. Jutro wypis. – Druga uśmiechnęła się serdeczniej niż zwykle.

Wróciłem na swoją salę. – No i co? – zapytali sasiedzi chórem. Opowiedziałem. Gratulacje, itd. Tylko jeden, który się właśnie pakował, bąknął:
– A mnie powiedzieli, żebym się rozejrzał za hospicjum… –

Włączyłem iPhone’a. Na TXT normalka. Chciałem koniecznie coś napisać, ale w końcu nie napisałem. Dziś, gdy minął miesiąc, już mogę:

Podczas pobytu w szpitalu brakowało mi małego plasterka. I nie dziwne, ze mi brakowało, bo ewentualny dostawca środków opatrunkowych nie miał pojęcia o tym, że mi brakuje.

Drogi Jerzy, napisałem o byle czym i o pani Jadzi.
Z TXT w tle.

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Merlocie, ale chyba nie palisz

ty, no?

Pozdrówka i proszę mi tam, nie chorować:)

No a z tym ambitnie idealistycznym tekstem to się nie spiesz, w sumie ciekawsze rzeczy są do roboty, ja właśnie piszę pierdoły pewnie, niestety nie do internetu,i to w języku, który mym ojczystym nie jest i to na temat, na którym się w zupełności nie znam, ale tak to jest jak się jest naiwnym i nie umie odmówić.

Eh, asertywności mi brak, masakra:(


Grzesiu,

palę, ale na pół gwizdka i zamierzam przestać.

Pisanie w obcym języku sprawia mi przyjemność, ale jest to zazwyczaj auf English, co chyba jest łatwiejsze niż auf Deutsch, przynajmniej dla mnie…

Temat na którym się w zupełności nie znam nie stanowi. Trzeba tylko chcieć;-)


Merlocie,

kiedyś oglądałem wywiad z naczelnym onkologiem kraju i on powiedział rzecz przerażającą – połowa chorych po onkologicznej operacji gardła czy przełyku albo wycięciu części płuca powraca do palenia!!!


Joteszu,

to całkiem możliwe, bo z nałogiem jest trudno zerwać.
Z drugiej strony, połowa pacjentów na tej sali nigdy nie paliła…


Nie żebym chciał palenia bronić

(choć kiedyś tekst o klimacie palenia napisałem, jeszcze w S24, ale mi nie wyszedł)

Ale ta fraza autorowi pewnemu z Formacji nieżywych schabuff wyszła:

“Bóg dał mi South Park

Julka Tuwima

dał papierosy

i swego syna”

Jakos tak mnie się skojarzyło:)


Merlocie,

proszę przekazać ukłony pani Merlotowej.

Co byśmy bez naszych Merlotowych, Referentowych czy yassowych zrobili?

Kto by nas wysyłał do lekarza. przygotowywał nam tartę czy wypełniał szafy fantazyjnymi krawatami?

zdrowia życzę


Tomku!

Dla mnie bomba!

Smutno mi, że chorowałeś i nie dałeś znać. Zawsze moglibyśmy spotkać się na skype’ie.

Tobie wydaje się, że to jest nic ważnego, a dla mnie czy dla pana Grzesia, Twoja obecność jest ważna. (Myślę, że dla paru innych osób również.)

Wiem, że tekst jest raczej szkicem, niż skończoną formą, niemniej interesujący są ci Twoi sąsiedzi. Szczególnie ten, któremu zalecono poszukanie sobie hospicjum.

Trzymaj się. :)


Panie Grzesiu!

Bronienie palenia czy atakowanie go nie ma sensu. Ludzie są w którymś momencie zbyt głupi by nie zacząć palić, a potem brakuje silnej woli, żeby rzucić. To wszystko.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

ale mi nie tyle o palenie chodziło a or kulturotwórczą rolę palenia:0, znaczy obecność papierosów w kulturze, to jest temat.
Wyobraża sobie pan czarny kryminał bez palenia?

(I tu zgodzę się z panem, że polityczna poprawność ma czasem odchyły, np. wycinanie scen palenia z okładek płyt czy filmów starych)

A zdanie:

“ Ludzie są w którymś momencie zbyt głupi by nie zacząć palić, a potem brakuje silnej woli, żeby rzucić.”

ładne, szczególnie do przecinka część mnie się podoba.

Mam nadzieję, że mogę szpanować wygłaszaniem go w towarzystwie?

:)

Ale autorstwa sobie nie będę przypisywał.


Jerzy, z tą bombą to bym nie przesadzał...

I ten tekścik to nie jest szkic.

To jest takie skwitowanie spotkania ze strachem i samotnością.
I kompletnie irracjonalnym czekaniem na coś, czego doczekać się nie mogłem.

Na ten plasterek.

Chyba głównie dlatego go napisałem.

Godzinę temu wstawiłeś emocjonalny komentarz pod moim dawnym emocjonalnym tekstem.

To też były plasterki. I mój tekst, i Twój dzisiejszy komentarz.

Plasterki są ważne. Szybciej się goi.


Merlocie

Bardzo się cieszę żeś zdrów:)
Zabrakło plasterków? Z serduszkiem? Zbyt wiele rozdałeś.
Pozdrawiam serdecznie


Agawo,

bienvenue chez moi!

Polubiłem Twoje nakłuwanie. Ma ono własności terapeutyczne:-)


Tomku!

Czy Ty nie możesz zrozumieć, że dla kilku osób jesteś ważny i ten tekst jest bombą. Dla Ciebe to może być takie nic, ale nam tego brakowało.

A do tamtej sprawy, to wolałbym nie wracać. Wystarczająco się wtedy skompromitowałem.

Pozdrowienia dla Twojej Pani.

Zdrowiej i pisz


Subskrybuj zawartość