Gretchen i jej ostatni papieros, czyli wyjście w Miasto

Na stole stary stał samowar,
zakąski różne, zjesz, co chcesz –
i nagle rzekł poniższe słowa
do grzesznej wdowy student Bresz:

- Pani Rosjanką jest, Tatiano,
i znał Tołstoja pani mąż,
niech pani powie, skąd co rano
taki się smutny budzę wciąż?

(K.I. Gałczyński)

Donoszę uprzejmie, choć z Dworca Cmentarnego, że dziś nastąpiło spotkanie Sekcji Warszawskiej (z lekkim akcentem krakowskim, tak na czydzieści czy procent) w doborowym, dwuosobowym składzie.

Znaczy się, koleżanki G und P straszyły na Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu (Gretchen co chwila oznajmiała dramatycznie, że zaraz się poślizgnie i będę ją musiała wlec po chodniku aż do mitycznej knajpy, która jeszcze stawia opór ojropejskiemu faszyzmowi i wolno tam zajarać szluga, nie narażając się na mandat oraz inne antyludzkie represje).

Rozważałyśmy poważnie jakąś zabawną demonstrację przed Prezydenckim Pałacem, ale chyba doszłyśmy do wniosku, że szkoda czasu i atłasu, bo Lech Kaczyński i tak nie doceni.

W irlandzkiej knajpie byłyśmy w stanie rozmawiać jak ludzie, (albo jak kobiety, whatever), tylko do pewnego momentu, bo potem zaczęło się karaoke, czyjeś urodziny, irlandzkie tańce i w ogóle, jest głośno z powodu świętują kręgi kulturowe.

Mam absolutny zakaz wspominania o tym, jak to Gretchen odpaliła ostatniego ze swoich vogów od strony filtra, więc jeśli miła Wam moja wirtualna obecność w tym miejscu, to zachowajcie dyskrecję i nie mówcie jej, że o tym napisałam.

W różnych miejscach były różne osoby, czyli zasadniczo jakaś jej pacjentka i jeden koleś z mojego liceum. Plus co chwila ktoś się do nas przysiadał i zabierał Gretchen zapalniczkę.

Zemściłam się straszliwie, kradnąc jedno Marlboro dla siebie (o drugie już uprzejmie poprosiłam, żeby poratować tę nikotynową sierotę).

Doszłyśmy do jakże odkrywczego wniosku, że życie jest ogólnie obłąkane.

O czym donoszę uprzejmie, z niewielkim pururu,

Pino MC, korespondent cywilny

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A miałyście transparent

na tą demonstracyję?

Co?


Rafale,

niestety nie, cholera. Zasadniczo to planowałyśmy iść na kawę, a Pan Prezydent nasunął się po drodze, kurde no.

Podobnie jak, nie przymierzając, piwo ciemne, które nas napadło za rogiem.

pozdrawiam apolitycznie i z zakłopotaniem


Proszę Państwa

Donoszę uprzejmie, że Pino przeciągnąwszy mnie przez cały Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście do wspomnianej mitycznej knajpy, minęła ją pod pozorem, że się zagadałyśmy.

Zdałam się na Pino, gdyż mój stan zdrowia daleki jest od doskonałości.

I co?

I otóż nic.

Poszłyśmy dalij.

Czego miałam w tekście nie zauważyć – nie zauważyłam. Wcale.

Dodam jeszcze, że w odróżnieniu od sekcji krakowskiej, obgadałyśmy absolutnie wszystkich. Wszystkich, powtarzam.

Nic z tego niestety nie zostanie ujawnione.


Co za pech!

Teraz to dopiero powstaną plotki i domysły…

I nie odpowiadam za nędzę usług gastronomicznych w Stolicy tego kraju, phi.

W Krakowie to bym Cię mogła ewentualnie przeciągnąć piwnicami z lokalu do lokalu, jakby się nam jeden znudził, bo tam wszystko jest połączone tajną siecią od średniowiecznych czasów.

pozdrawiam, znikając ponownie z Sieci Wszechświatowej


Pino

Plotki i domysły, i tak by powstały :)

Może być, że następnym razem pójdziemy w miasto w Krakowie.

Niczego wykluczyć się nie da przecież. No.

Wtedy to będę zdana na Ciebie dopiero!

I będę zdrowa więc może to być dłuższa podróż.

Znikaj, żeby powrócić.

:))


Składam wniosek formalny

Ujawnić wszystkie protokoły ze spotkania Sekcji Warszawskiej!

Dziękuję, dziękuję bardzo.


Wykluczone!

Wszystko zostało utajnione.

Wszelkie tajne protokoły zostały dla bezpieczeństwa zjedzone.

Popite w kolejności: kawą, piwem ciemnym (Pino), piwem grzanym z goździkami (Gretchen).

I odymione.

Ha!


Chciałbym tylko sprostować.

To było spotkanie Koła Pań przy Sekcji Warszawskiej.

Niby drobiazg, ale robi różnicę.
Niektórym.


Jasne, jasne,

może jeszcze jakiś malutki protokół Mędrców Syjonu na zagrychę? :)

Gretchen, Kraków to proste miasto, a zasadniczo wieś z rozrośniętym rynkiem. Warmly welcome.

pozdrawiam, znikając stopniowo


Panie Merlot

Niech będzie, że było to spotkanie Koła Kobiet przy Sekcji Warszawskiej. Jakaś racja w tym jest.

A i to Koło, w składzie doskonale niepełnym wszak.

Jak widać stereotyp o deficytach logistycznych kobiet, jest jedynie stereotypem :)

Tak czy siak. Tak czy owak. Szlaki przetrate.

I niech się Pino cieszy, że ja na zdrowiu zaniemogłam biedactwo.

:)


Pino

Zachęcasz czy odstręczasz? :)

Proste, nieproste – wszystko co nieznane, jest nieznane.

Bardzo błyskotliwa jest to myśl, musisz przyznać.

Widzisz, że już zazdraszczają?

Słusznie przecież.

Pururu, zapomniałam Ci powiedzieć :(


Od razu tam zazdraszczają!

No jasne, że zazdraszczam :D


No i słusznie

Jak najbardziej słusznie :)

Co prawda wyszłam na jakąś histeryczną sierotę, ale będę się trzymać swojej wersji.

Już kiedy zanosiłyśmy się śmiechem z powodu tego papierosa (zdążyłam Pino uprzedzić, że tak mi się zdarza jakieś 10 minut przed), zakrzyknęłam: a spróbuj o tym napisać!

I po tym błysku w oczach widziałam, że napisze.

Ileż to ważkich spraw życiowych można omówić na mroźnym spacerze od Nowego Światu po koniec Krakowskiego Przedmieścia!


He, he,

“Gretchen co chwila oznajmiała dramatycznie, że zaraz się poślizgnie i będę ją musiała wlec po chodniku aż do mitycznej knajpy”

“Mam absolutny zakaz wspominania o tym, jak to Gretchen odpaliła ostatniego ze swoich vogów od strony filtra,”

Nie ma lekko, urodzeni 29 lipca tak mają:)

pzdr


Grzesiu

O Tobie też było :)

Pozwoliłam sobie zauważyć, że… a Pino na to, że …

Wyobraź sobie, że Ciebie chorego ktoś mami jakimś miejscem, do którego nie docierasz. I co?

Tak właśnie mają urodzeni 29 lipca :)


Serwerze Ulubiony

Admini dadzą Ci po diodach, zobaczysz.

Nic się nie ukryje :)


:-)))

Nocny autobus TXT pozdrawia Pasażerów.


Wszystkiemu zaprzeczam,

a raczej, tak, to prawda (co i tak jest drobiazgiem, biorąc pod uwagę, że wiosną zeszłego roku wspólnie z Zuzanną zgubiłyśmy Łazienki), ale wersja Gretchen jest krzywdząco stronnicza.

Gdyż ponieważ jestem niemal pewna, że jej mówiłam, aby patrzyła, gdzie jest Bristol, i wtedy mityczna knajpa będzie po drugiej stronie. Proste jak… :)

Pałac to się zauważyło, a hotelu już nie, normalnie: phi.

pozdrawiam i za pół godziny ruszam w podróż (z bagażem i biletem)


hmm

potwierdzam – życie jest ogólnie obłąkane…

i pozdrawiam panie ze stołecznego Koła Pań

PS – jak zwykle najbardziej jestem zainteresowany tym, czego pewnie się nigdy nie dowiem ;-)


Co za skandal...

Warszawa najwyraźniej nie chce mnie wypuścić. Cały czas tkwię w trzewiach Centralnego Dworca, bo zima zaskoczyła służby kolejowe.

Co specjalnie zaskakujące nie jest, ale czemu już poszły pośpiechy do Łodzi Fabrycznej, Lublina i Białegostoku, nie mówiąc o ekspresie do Widnia?

Czuję się pominięta i w ogóle, jak ten facet z piosenki, co to chciał lecieć z Moskwy do Odessy i znowu, psiakrew, odwołują lot.

Tyle dobrego, że zawsze może być gorzej:

pozdrawiam dzielnie


Pan Prezydent to by

może i nawet docenił Wasz protest gdyby go był w stanie ujrzeć.

Jednak jak, kiedy parapety są tak wysoko usadownione, że najwyższa głowa w państwie nosa do szyby przykleić nie zdoła…

Pozdrawiam


Pino

Mam nadzieję, że się wydostałaś, bo to wygląda wszystko na spisek – okazało się dzisiaj, że sieć wszechświatowa u mnie w domu nie działa…

Moja wersja jest stronnicza, bo jest moja ha ha. Widziałam hotel i nawet coś bąknęłam, ale widać za cicho. Następnym razem się rozedrę.

Nie wiem Pino jakie Ty masz wrażenie, ale moje jest takie, że pogrążamy się całkowicie i na zawsze. Obraz jakiśmy tu odmalowały, do nas samych się odnoszący jest dość opłakany i pożałowania godzien.

Powiem Ci jednakowoż, tak cichooooo, żeby nikt nie słyszał: pozwólmy im wszystkim w ten obraz wierzyć :)))


Panie Marku,

w jakiejś prastarej dyskusji na TXT pod Fukuyamą, padła koncepcja niedużej jaczejki, dostosowanej do wzrostu naszej głowy państwa.

Czy jakoś tak, znalazłam ten wątek dopiero w lipcu, a zaczynałam wtedy moją przygodę z Irlandią i byłam dość mocno zestresowana faktem, że w ciągu kilku dni muszę znaleźć mieszkanie, albo wyląduję na bruku… Ubawiłam się wtedy nieźle i mi się poprawiło. Nawet ten zwariowany KJWojtas na coś się przydał, bo to z niego robione były jaja.

Gretchen – ja mam wrażenie pozytywne, co do obrazu, ale mną się nie należy sugerować, zaprawdę powiadam Ci.

Z tego, co ja dziś przeżyłam, udało by się zmontować jakiś tryptyk notek co najmniej, ale teraz mi się już nie chce opisywać tych wszystkich idiotyzmów. W każdym razie: dotarłam do domu, wypaliłam resztę papierosów, otworzyłam barek i zdecydowałam się na zacny wytwór ze słowackiej strony, a teraz siedzę w kafejce, która mieści się zaraz obok mego Tajnego Mazowieckiego Centrum Sterowania Światem.

Wszystko jest blisko, taksówkarze są do rany przyłóż, zima nawet jakaś jest piękniejsza, normalnie cud, miód i orzeszki.

Sieć Wszechświatowa zapewne zaraziła się od Ciebie, widocznie nie korzystałaś z niej przez słomkę, to teraz masz za swoje.

Może przemów do niej sympatycznie, albo rzuć mandarynką w jej kierunku, tylko nie stłucz monitora, bo nowa bieda będzie.

Pururu doradcze przesyłam


Pino

I już po upływie doby jest… Sieć ma się rozumieć.

A czasu mam mniej więcej tyle, żeby to właśnie napisać, rozejrzeć się i rozpocząć bieg od punktu A do punktu B, potem do punktu C, następnie do punktu B, a potem jeszcze D.

Ponieważ temperatura Gretchen oscyluje gdzieś kilka kresek ponad 35 stopniów , to z tego biegu może wyjść co najwyżej jakaś powolna, osmętnicza wędrówka.

Niewątpliwie jednak cieszy mnie Twój optymizm ogólny i szczególny, a także to, że dotarłaś.

Pururu

:)


Gretchen,

złożę dwie victorie, lewa na górze, to że damy radę, leży w naszej naturze :P

Ja też mam akurat kwadrans, potem udaję się na wykład, z użyciem środka komunikacji miejskiej (za zimno na spacery), potem na spotkanie robocze, a potem na jajeczko w Służbie, z powodu dziś Trzech Króli :)

Pamiętaj, chemiku młody, lej zawsze kwas do wody… znaczy się, leć nisko i powoli, uważając na gacopyrze :)

pururu


SzP Pino & Gretchen

jesteście fajne babki – aparatki , które przesympatycznie pozdrawiam :))

Marek


Panie Marku,

dziękuję pięknie w swoim imieniu.

Ale niestety dzisiejsza rozmowa telefoniczna z moją babcią uświadomiła mi, że faktycznie czarny pijar wyszedł mi niechcący.

“Gdybym nie znała tekstów Gretchen, to bym pomyślała, że to jakaś kobieta z gruźlicą w zaawansowanym stadium” – laboga, przepraszam wyżej wymienioną...

Człowiek użyje malutkiej hiperboli i od razu nieporozumienia.

Ciekawe, co dałoby się na przykład pomyśleć o Bucu, mnie i Zuzannie, opierając się na fragmencie relacji tej ostatniej z pewnej naszej wyprawy turystycznej:

“Oprócz wszechobecnego i bezczelnego żebractwa (w pociągu jakaś blondynka ubrana od stóp do głów w Diverse’a wyłudziła od Pino zawrotną sumę!), a także pewnego braku higieny, dającego się odczuć w czasie jechania tramwajem, Łódź okazała się fikuśnym miejscem. Zaliczyłyśmy takie atrakcje jak przejażdżka rikszą, zwiedzanie ulicy Kurczaki i zabytkowych pałaców ludzi na B, a także jedzenie arbuza za pomocą szklanki. Mnie, zgodnie z biblijną przypowieścią, zaczepiał jakiś cap. Co prawda Pismo nie wspomniało nic o krawacie Samoobrony, ale sama widzisz, że Biblia to nie same bzdury, Bucu.”

A ta zawrotna suma to było 50 groszy, pamiętam jak dziś.

Hi hi

pozdrawiam


Pino

Twoja Babcia czyta moje teksty?!?

Ojejejejejej, jaka się czuję zaszczycona i wzruszona, i to bez cienia żartowania.

Już mniejsza z tą gruźlicą :)


Owszem,

a nawet planuje się tu zalogować, choć na razie jej to nie wychodzi.

Czego powinnam się bać w sumie, ale z nawyku niebojąca jestem und lekkomyślna bardzo, więc obiecałam, że jej założę konto. Może to być zabawne w sobie, a Sekcja Krakowska zyska mocny akcent borkowo-prokocimski :)

Pozdrawiam, żyjesz w ogóle, Ty siroto biedna? :)

pururu i mandarynki


No, no, Pani Pino

coraz ciekawsze czasy nas czekaja na txt. A wiem co mówię, jako czlowiek, który bral udzial w zdobywaniu ognia, o uczcie z okazji postrzyżyn u pewnego Piasta nie wspominając.

Pozdrowienia wieczorne

PS. A owoców po 16-tej to się jeść nie powinno. Z powodu blonnika i niejakiej trzustki, która okolo tej wlasnie godziny się wylącza i idzie spać do rana. Co do pururu to nie wiem.

abwarten und Tee trinken


Panie Lorenzo,

zaniepokoił mnie Pan tym błonnikiem.

Czy ma Pan w zanadrzu więcej podobnych obostrzeń?
To ja poproszę, żebym wiedział jak planować menu na imprezy...

Pozdrowienia od karczmarza pogrążonego w rozterce


Panie Merlocie

Przecież Pan wie doskonale, że wszystkie rzeczy, jakie nam smakują, są przez lekarzy zabronione. A tym samym i szkodliwe dla zdrowia.

Nawet życie, jako takie, jest szkodliwe.

Uklony i życzę jak najszybszego wyplynięcia z rozterek.

abwarten und Tee trinken


Czekając na babcię Pino

...


Pino

Ja nie wiem czy żyję. Już naprawdę nie wiem.

Raz lepiej, raz gorzej. Jeść nie mogę, przez co na urodzie mi przybywa, ale na osłabieniu też. Nadal same prawie mandarynki.

Inni już za mnie piszą na txt, bo mój rozum nie pracuje – tyle, że w pracy.

Załóż Babci konto i czekaj co z tego wyniknie :) Ja doczekać się nie mogę.

Nieustające pururu oczywiście :)


Gretchen,

Grypa to grypa.

Daj jej jeszcze jeden, dwa dni i szlag ją (a nie Ciebie) trafi.
Mandarynki oczywiście i bezwzględnie.


Odpowiedzi

Panie Lorenzo – ja generalnie w okresie jesienno-zimowym owoców się wystrzegam, nie licząc kiszonych ogórków, które są zdrowe dla człowieka i kobiety.
Pozdrawiam Pana znad vajecnego snu. :)

Grzesiu – moja babcia jako ten Godot, no no, ciekawa koncepcja. Konceptualna wręcz.

Gretchen – to weź urlop w Publicznej Służbie i powiedz Onemu, żeby Ci bilet odpowiedni nabył drogą kupna. Zajarasz sobie z Panem Lorenzo, ze mną pójdziesz w miasto, moja babcia Cię z radością skarmi swoją przesławną zupą pomidorową... zusammen do kupy, albo umrzesz, albo wyzdrowiejesz, co niewątpliwie oszczędzi Ci rozterek, chudnięcia i błonnika.

pururu zatroskane przesyłam


Panie Merlot

To nie jest grypa, na moje oko mało wprawione (wyprawione?).

Mandarynki jako jedyne w grę są włączane.

Niestety zamiast przetrwać robię wbrew , co się skończy nie wiadomo jak.

Jak to w życiu.


Pino

Piękna to i pociągająca perspektywa jest, zaprawdę.

Obawiam się jednak, że moje poczucie uogólnione nie pozwoli mi na taką beztroskę.

Zwariowałam. To całkiem prawdopodobne.

Umierać nie zamierzam, o nie!

:)


No tak.

Ale prędzej czy później niewątpliwie przyjedziesz na Południe, hi hi.

Nic mi nie mów o wariactwie, ja w poniedziałek udaję się do lekarza od głowy, zaraz po wykładzie dotyczącym rozwoju przemysłu włókienniczego w XIX-wiecznej Anglii…
Przynajmniej wyspana będę, no chyba, że przyuważę moją serdeczną koleżankę Magdę, to wtedy będziemy jak zwykle przez półtorej godziny wymieniać sarkastyczne uwagi na temat kondycji umysłowej profesora i planować dzikie imprezy na Bałkanach – to się nazywa, uważasz, objazd naukowy. :) Z pewnością będzie naukowy nadzwyczaj, skoro my dwie się bierzemy za organizację...

To dobrze, że nie zamierzasz, umieranie jest nielogistyczne, że sparafrazuję Stomila. Poza tym, za młoda jesteś, jakieś pięćdziesiąt lat.

pozdrowienia beztroskie i krakowskie


Prędzej czy później

oczywiście tak. Budujesz mi motywację :)

Pójście do lekarza od głowy nie ma nic wspólnego z wariactwem, możesz mi w tej kwestii zaufać.

Umieranie rzeczywiście byłoby wbrew logistyce więc nie zamierzam. Kilka spraw jeszcze mam do załatwienia :)

Nie znoszę się tak czuć kiedy myśli mi się kłębią i coś można by potencjalnie przelać w słowa… ale się nie daje… Opór materii…

Co za…

No nic.

:)


Ja coś buduję?

Ale numer. Zasadniczo to słyszę, że destrukcyjna jestem (od jednego pana), albo że zrobiłam coś podłego bardzo i teraz mam wyrzuty sumienia (od jednej pani, dokładnie nie przytoczę, bo stwierdziłam, że nie będę zmuszać mojego Ericssona do trzymania w pamięci tych bredni).

Reszta świata zasadniczo się do mnie uśmiecha, po rękach całuje albo i rzuca na szyję, w zależności od uwarunkowań rozmaitych, ale tutaj to panuje WJO, czyli – Wszyscy Jesteśmy Obłąkani.

To kłębienie mnie zmartwiło mimowolnie. Może jutubka wklej jakiegoś, albo co?

Ja nie mogę, bo dopiero co babci Flasha zainstalowałam i jeszcze nie działa.

pururu


A widzisz jaki świat jest zaskakujący

I skąd kto wie, że Ty masz wyrzuty sumienia? Zagadka.

Osobiście skrajnościom nie ufam, w szczególności rzucającym się na szyję. Całowanie po rękach tylko w wyjątkowych przypadkach. Uśmiechy zawsze i bez ograniczeń.

Mówisz jutubka?

Czekaj pogmeram…

Odejszła na chwilę do tubki

Jest :)

pururu Pino


Ojej,

jakieś to pesymistyczne, obawiam się. I fryzury też mają absurdalne dosyć.

Flash zaczął działać, na przekór memu sieroctwu technicznemu, więc wkleję Ci coś ku pokrzepieniu może:

Już lepiej? :)

A co do tych skrajności, to widzisz, jak wylazły z nas różnice kulturowe. Bo w moim obrządku to raczej jest w ten deseń:

Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś.
Obyś był zimny albo gorący!
A tak, skoro jesteś letni
i ani gorący, ani zimny,
chcę cię wyrzucić z mych ust.

Pan Szczęsny byłby zachwycony, choć obawiam się, że do wojny religijnej nie dojdzie, już mniejsza z tym, że reprezentujesz najbardziej wyluzowane stanowisko.

Bo ja nawet z obłąkaną baptystyczną neofitką dyskutując, stwierdziłam kiedyś, że w niektórych kwestiach to oni fajniej to wszystko mają rozwiązane.

Co do tych wyrzutów sumienia, to zapewne jest to projekcja, albo inny banał z Freuda rodem. Ale bo to ja się na tym znam? Mnie nawet jeszcze nikt nie zdiagnozował.

Ale chyba oszczędzę sobie pisania tekstu pt. Pino w publicznej służbie, nie tylko ze względu na to, że niebezpiecznie by zatrącało to o plagiat. :)

pururu ziewające


Ja bardzo sobie wypraszam, Pani Pino,

to oszczędzanie w sferze intelektualnej i poproszę o ten tekst Pino w publicznej służbie. Jak sobie te dwa wątki skojarzę (ten drugi to Fallaci), to nader ciekawe konstelacje mi wychodzą.

Wesolego

abwarten und Tee trinken


Mówi Pan, Panie Lorenzo?

W sumie dziedzina psychiatrii jest kolejną, na której kompletnie się nie znam, więc czemu nie, może się skuszę jednak…

Wtedy to Gretchen będzie mnie krytykować za dyletanctwo. Jak machnę coś socjologicznie, to pan yayco. I tak dalej, i tym podobne, grunt, żeby mieć zawsze jakąś kryszę :)

A swoją drogą, od rana się zbieram, żeby napisać Panu priva w pewnej ważnej sprawie. Z moim dzisiejszym tempem oraz wiszącą na karku imprezą masową pewnie otrzyma Pan go dopiero w Dniu Pańskim, no ale, co ma wisieć, nie utonie.

pozdrawiam ostrzegawczo


Subskrybuj zawartość