W poszukiwaniu zaginionej Księgi [7]

Polska, gdzieś w Bieszczadach

Wiedźma spojrzała z politowaniem na Gretchen.

Gretchen spojrzała na wiedźmę wzrokiem nieszczęśliwego jamnika.

- Czy dobrze rozumiem – wiedźma zdecydowała się pierwsza przerwać tę milczącą wymianę spojrzeń – że losy całej Europy wiszą na włosku, naszą ostatnią nadzieją jest Księga, a ty zostałaś w chałupie, bo cię boli brzuch?

Gretchen mimowolnie zachichotała.

- Bardzo dramatyczne. I jeszcze ja w centrum tych wszystkich wydarzeń. Gdyby to nie było takie niebezpieczne, to chyba na tym tle popadłabym w jeszcze większe samouwielbienie.

- Niezbadane są wyroki losu, moja Gretchen – skwitowała wiedźma. – Jak powszechnie wiadomo, jesteś durna, co nie wyklucza inteligencji. No i to właśnie ty niechcący skonstruowałaś broń, którą kiedyś wysadzimy to durne imperium. Moja ty pacyfistko.

- Cały czas mówimy o Księdze? – upewniła się Gretchen. – Przecież ona ma nieść miłość i pokój!

- Może od razu trzy pokoje z kuchnią i łazienką, a dodatkowo wolność, równość, braterstwo i powszechne ubezpieczenia społeczne? Bogowie, czasem naprawdę wolałabym mieć tu pod ręką Pino, a nie ciebie. O ile akurat nie tnie się żyletką i nie wpada w psychotyczne stany, to ma lepsze zdolności logistyczne oraz żadnych skrupułów, a ty masz. Skrupuły, nie zdolności.

- No muszę mieć, jestem porządną osobą.

- Jest wojna! Tu nie ma porządnych osób! My ich, albo oni nas, czy to takie trudne?

- Raczej tak. Bosz. Gdybym wiedziała wcześniej, że przyjdzie mi przeżyć trzecią wojnę światową, to bym, hm, no raczej nic nie mogłabym z tym zrobić.

Wiedźma westchnęła i nalała Gretchen więcej kawy do kubka.

- Dobrze. Czy zamierzasz, jednakowoż, ruszyć jutro dupę do Krakowa, przekradając się chyłkiem przez ten zniewolony i brutalny kraj?

- Mając Księgę w torbie, amstaffa przy nodze i nieustraszone pragnienie czynienia dobra w sercu? Tak, oczywiście, zrobię to. Tylko najpierw wezmę proszki i się wyśpię.

C.D.N.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Pino

Moje ego się cieszy, jestem na głównej w odcinku. :)
Ale jakież to małe , żeby zwlekać z ratowaniem świata (czy tam Europy) z powodu zwykłego bólu menstruacyjnego! No, chyba że się strułam, to inna sprawa. Jeśli są to bóle niewiadomego pochodzenia, to tym lepiej mimo, że gorzej.

:)


Gretchen

Spoko, nie takie rzeczy przeżyła Europa.

Ja w tym czasie na drugim końcu Polski usiłuję pobrać karabin, jak widać, bażanty są niezwykle sprawne i skuteczne w ratowaniu świata. Będzie cud, jeśli ktokolwiek dożyje do finału.


Pino

Oczywiście, że jesteśmy skuteczne. Ty sobie urządzasz żarciki, ja się pochylam nad swoim bólem.
He he


A co na to ludzkość?

Czy ona kiedykolwiek doceni nasze poświęcenie?


Subskrybuj zawartość