W poszukiwaniu zaginionej Księgi [4]

PROLOG: http://pinomc.blox.pl/2011/03/W-poszukiwaniu-zaginionej-Ksiegi-prolog.ht...

ROZDZIAŁ I/1: http://pinomc.blox.pl/2011/03/W-poszukiwaniu-zaginionej-Ksiegi-1.html#Li...

ROZDZIAŁ I/2: http://pinomc.blox.pl/2011/04/W-poszukiwaniu-zaginionej-Ksiegi-2.html

ROZDZIAŁ I/3: http://pinomc.blox.pl/2011/04/W-poszukiwaniu-zaginionej-Ksiegi-3.html

___________________________-

Rozdział II

...z sił całych ustać na ich straży
Chciałem, lecz poszło jak najgorzej
Tej nocy, kiedy dla Twej twarzy
Tysiąc okrętów wyszło w morze.

Mirosław Czyżykiewicz, “Program dnia”

30 marca

Warszawa, Pałac Mostowskich, siedziba Inkwizycji

Inkwizytor był wysokim mężczyzną, odrobinę nawet wyższym od Naczelnika Państwa. W przeciwieństwie do niego był jednak kadawerycznie chudy. Fioletowa sutanna z czarnym krzyżem, choć uszyta przez najlepszego warszawskiego krawca, leżała na nim równie zgrabnie, co worek po kartoflach. Mimo to promieniował surowym majestatem i autorytetem. Na widok wchodzącego do gabinetu Naczelnika skinął tylko głową i rozciągnął w uśmiechu wąskie wargi.

- In nomine Patri, et Filii, et Spiritus Sancti, et Johanni Pauli. Witaj, drogi synu.

Naczelnik ukląkł i ucałował inkwizytorski pierścień.

- Witam waszą ekscelencję.

Warszawa, knajpa “Pod karpiem”

Siedzący samotnie pod ścianą mężczyzna pił na umór.
Nawet nie obchodziło go, co zawierają kolejne przechylane szklanki. Whisky, wóda, rum czy gin równie szybko znikały w jego gardle.
Lokal był niemal pusty. Przy pianinie siedział taper, grał i śpiewał ochryple:

Wielbiłem Ciebie marną pracą
Kochałem za podwójną gardą
Słono dziś płacę za swą hardość
A Tobie dobrze za nią płacą.

- Och tak, graj mi to, Mirek – odezwał się mężczyzna, sięgając po butelkę. – Graj mi to aż do końca pierdolonego świata, to piękna melodia!

Taper uderzył jeszcze raz w klawisze, obejrzał się przez ramię i spytał barmana:

- Ten gościu tak zawsze tankuje?

- Zawsze – potwierdził barman.

- Nie da się zawsze tyle chlać. Siedzi tu od sześciu godzin. Powinien już dawno wpaść pod blat.

- Kiedy mówię “zawsze”, mam na myśli: bez przerwy od ośmiu lat – uzupełnił barman.

Gdańsk, Lotnisko im. Anny Walentynowicz

Cessna z duńskimi krzyżami na skrzydłach zniżyła lot, by w końcu łagodnie osiąść. Wysiadło z niej tylko dwoje pasażerów. Przy samolocie oczekiwało już dwóch facetów: jeden miał na sobie garnitur, drugi mundur.

- Sława Polsce! – odezwał się ten w garniturze, uśmiechając się fałszywie.

- Cześć – odparła Pino.

- Kochanie, przestań. Sława Polsce, ma się rozumieć, że sława. Czy możemy już zacząć odprawę?

- Chodźcie, emigranty – odezwał się ten w mundurze. Ruszyli w stronę budynku. – Którą macie kategorię?

- A piętnaście.

- Ach, pieprzeni liberałowie… I dunolskie obywatelstwo, tak? Wiecie, że Czwarta Rzesza – to mówiąc, splunął na beton – może zająć w godzinę ten wasz śmieszny kraik? Jak by się wam żyło pod prezydencją Herr Abdullacha, co? Byś wylądowała w hidżabie, dziewczynko.

- Tak się składa, że mam trzydzieści pięć lat – odparła Pino zimno. – Dania ma z Odrodzoną Rzeczpospolitą normalne stosunki dyplomatyczne, my nie popełniliśmy wobec naszej ojczyzny żadnego przestępstwa, co więcej, przyjechaliśmy na urlop. Rozumiem, że prezentuje mi pan właśnie słynną grzeczność prawdziwego Polaka?

- Ty nie bądź taka wyszczekana…

- Jeszcze słowo, i dam panu w mordę – odezwał się uprzejmym tonem Marcin.

- Proszę państwa, ta wymiana zdań jest głęboko niepotrzebna – wtrącił się typ w garniturze. – To prawda, że nasza ojczyzna, otoczona przez tradycyjnie nieprzyjaznych wrogów, traktuje nieufnie przybyszów nawet z neutralnych krajów, ale przecież państwo mogą zawsze zmienić zdanie i wystąpić o prawo powrotu, prawda?

“Ciekawe, na czym miałby polegać tradycyjnie przyjazny wróg?” – pomyślała Pino.

Warszawa, knajpa “Pod karpiem”

Taper nie uległ namowom pijaka. Wypił podane mu przez barmana piwo, otarł usta, odgarnął siwe włosy i związał je w kucyk, po czym znowu zasiadł do pianina, by zagrać coś innego.
Tekst, który śpiewał teraz w podłej knajpie, wydawał się zbyt wyrafinowany, jak na to miejsce i czas. Nie traktował o Czarnej Mańce, rozprawach nożowych, czy zawiedzionej miłości. Nic dziwnego, skoro w rzeczywistości był to wiersz zakazanego rosyjskiego poety.
Gdyby w lokalu znajdował się jakiś funkcjonariusz Służby Polsce, zaraz by się dźwignął od stolika, by zaprosić tapera na małą dyskusję w siedzibie SP przy ulicy Rakowieckiej.
Ale to nie było możliwe. Knajpa „Pod karpiem” znajdowała się na Szmulowiźnie, gdzie spotkać Espeka graniczyło z cudem, i gdzie nikt obcy nie ośmielał się zapuszczać.

C.D.N.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Pino

Daj ludzkości początek, bo tak to nie da się zakumać o co kaman, że tak się wyrażę. :)

Jestem zachwycona.

:)


Gretchen

Przecież początek jest porządnie u góry polinkowany.

Witaj, wreszcie jesteś. :)


Jako maleńka cząstka ludzkości podzielam zachwyt Gretchen!

Skądinąd całkowicie zrozumiały…

Pino, a nie myślałaś czasem, żeby opublikować to w czymś poważniejszym, np. w Studio Opinii?:)

Pozdro


yassa

Ale o co znowu chodzi, jeśli coś ci się nie podoba, to wal.


Sapienti sat!

.


yassa

Wiele to nie wnosi, chociaż wbrew pozorom domyślam się, o co biega.

papatki


A w zasadzie, wygrałeś,

więcej nie będzie, nie mam ochoty, żebyś mi płakał pod każdym odcinkiem, że ojej, lewackie, i że lepiej z tym do Azraela.

Na tym koniec tutaj, resztę w razie czego się wytnie.


otwieram nudny i daremny flejm na sto komci

Czynię to niechętnie i jedynie z uwagi na miłość do Bażanta.

Indżojcie, mam colę i fajki, a zaraz będzie rum z lodem.


Miałam lamentować,

ale nie ma już porzeby.
Cóż to za głupi pomysł, żeby blokować komentarze, hę?


Gretchen

Tłumaczyłam wczoraj, laboga!


Czego wrzeszczy?

Pamiętam przecież. Chciałam jedynie dać wyraz publicznie. Bosz…

:)


Hm,

yassę tłucz, a nie skubiesz mi piórka bażancie. :P

Nigdy nie wrzeszczę. Akcentuję. Jak Renia.


Oj, Pino

Yassa jest tonącym w samozachwycie sieciowym bytem.
Powalająca większość jego aktywności tekstowiskowej, przynajmniej ostatnio, sprowadza się do skakania od Sasa do Lasa: tu kogoś uszczypnie, tam kogoś kopnie, dla niepoznaki weźmie kogoś w szlachetną obronę.
Nuda, jak w polskim filmie…

Cała nadzieja w tym, że to jakiś młodziutki chłopaczek, bo dorosłemu mężczyźnie to raczej byłby wstyd i żenada.


Gretchen

Albo nagle uda, że jest miły i potrafi dyskutować merytorycznie. Marzę, żeby sobie poszedł, ale nie ma co na to liczyć.

Haha, chłopaczek, duże dzieci ma.


Pino

Nie takie rzeczy ludzie udają, mój Bażancie, że tak powiem jak Księga. :)
Inteligencja w służbie manipulacji i robienia sobie z ludzi jaj, albo po prostu sprawiania przykrości.
Pełno tego wszędzie.


Gretchen

“Inteligencja w służbie manipulacji i robienia sobie z ludzi jaj, albo po prostu sprawiania przykrości.”

bingo


Che Gre, Che Pino,

widzę, że zmagacie się z tworzeniem postaci sadystycznego oprawcy…
Tego, który w kazamatach Pałacu Mostowskich wyrywa bohaterce tipsy.

Jeśli można coś radzić, to dobrze byłoby skonsultować się z jakimś fachowcem. Może z Magią?
Ona z pewnością pomogłaby ukoszmarzyć go cechami psychopatycznymi.

A tak ten typ postrzega Pani Renata:

“Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny.
I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy.
To takie wykalkulowane chamstwo.

Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie.
Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników.

Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać – tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g….”

Brrrr…. co za ohydna figura! Pasowałaby?

Parapsychopurupatki


Tymczasem

jestem na głównej, bardzo mi miło (nie mam takiej pokory w sobie, jak Magia, żeby się stąd wyrzucać).


Kolejne skojarzenia

Poprzednie, których nie widać (może to i dobrze), dotyczyły faceta w knajpie “Pod karpiem”.
Przeczytałam jeszcze raz i… nasunęły się następne skojarzenia.

Te ostatnie dotyczą faceta podobnego Inkwizytorowi. Pozwolę sobie na pewną parafrazę:

Inkwizytor był wysokim mężczyzną, odrobinę nawet wyższym od Naczelnika Gminnego Wydziału d/s XiX-wiecznych Spraw (Bez)Prawnych. W przeciwieństwie do niego, jego ciało było jednak kadawerycznie nalane. Fioletowa sutanna z czarnym krzyżem, choć uszyta przez najlepszego warszawskiego krawca “z Przedmieścia”, leżała na nim równie zgrabnie, co worek po kartoflach. Mimo to promieniował surowym majestatem i autorytetem, wynikającym z posiadanego “papieru na wiedzę”. Ściślej rzecz ujmując – na maleńki jej wycinek. Kwant wiedzy, zaledwie. Na widok wchodzącego do gabinetu Naczelnika skinął tylko głową i rozciągnął w uśmiechu grube wargi.

- In nomine Patri, et Filii, et Spiritus Sancti, et Johanni Pauli. Witaj, drogi synu.

Naczelnik ukląkł i ucałował inkwizytorski doktorat.

- Witam waszą ekscelencję.


hi hi

jw. :)


Prazdnik dlja wsjech!

Niech Jerzy albo yassa przyniosą krzesełka.


Pino

A cóż to za śmiechy? Żartowanie z Jego Ekscelenecji wywołać może reakcje o dość przewidywalnych skutkach. Reakcją może być, dla przykładu, konieczność wygłoszenia przez Ekscelencję kolejnego kazania na górze, co – w rzeczy samej – jest zabawne.
Zabawność wynika ze stosowania tych samych, ogranych sztuczek, wobec grupki autorytarnych wyznawców (“potęgi” XIX-wiecznego umysłu tego niby samca alfa), której Jego Ekscelencja przewodzi.
Przypomina to nieco relacje między kataryniarzem a stadem wytresowanych przez niego małp. Im małpy głupsze lepiej wytresowane, tym lepiej, na ich tle, prezentuje się kataryniarz.
Wygrywając bez przerwy te same melodie, kataryniarz utrwala w małpach pożądane zachowania. Aby utrzymywać stadko w nieustającym zainteresowaniu, od czasu do czasu wprowadza pewne modyfikacje: a to zróżnicuje tempo kręcenia korbką czy też zmieni kolejność wygrywanych melodii. Byle tylko interes się kręcił...

W nielicznych przypadkach musi jednak wprowadzić do repertuaru nowe elementy, co, o zgrozo!, potrafi wytrącić go z leniwego błogostanu. [Pamiętać należy, że Jego Ekscelencja Kataryniarz posiada “papier” jedynie na Quantum of Knowledge oraz powiązane z tym “papierem” stanowisko, które pozwala mu być zarówno beneficjentem, jak i obrońcą, patologicznego Systemu, który go stworzył i utrzymuje.]
Wprowadzane do programu tresury małp “nowości” muszą sprawiać wrażenie zawierać w sobie przekaz o nieomylności i niezwykłej erudycji Jego Ekscelencji Kataryniarza. Dla osiągnięcia tego celu, potrafi on dokonać naprawdę karkołomnych ewolucji, łącząc (przykładowo) jeden z artykułów gospodarstwa domowego z demografią, osobliwości różniczkowe z solipsyzmem, czy też psychopatię z padliną jakiegoś zwierzęcia wodnego.
Małpy, jak to małpy, znów otoczą Jego Ekscelencję wianuszkiem, rozdziawiając w zachwycie gęby, zaś on, moszcząc swoje kadawerycznie nalane ciało na tronie w fotelu, rzeknie w zadowoleniu: “I tak ma być. No.”

Zatem, pani Pino, proszę się nie naśmiewać. Ekscelencje, (wszelkiego miotu) tego nie lubią. Naśmiewanie się wprowadza w tresowanym stadzie bałagan, który trzeba uporządkować. Porządkowanie zaś wymaga wysiłku, a ten ostatni zaburza stan błogiego lenistwa Jego Ekscelencji. Same niedogodności. Fuj!


Magia

Nie mów do mnie pani Pino, bo tego już nie zniesę. Nawet na imprezie tematycznej “dziewiętnastowieczna rosyjska inteligencja”.

A ja się cieszę, że tyle lat siedzę na tych studiach, bo właśnie jestem świadkiem bardzo fajnych zmian. Za chwilę nasz zapyziały ujocik może znacznie bardziej przypominać normalny uniwersytet, niż wspaniałe, szacowne UW, założone w 1816 roku przez cara Aleksandra.


Ups, przepraszam za "pani Pino".

Mam pytanie w kwestii formalnej: czy car Aleksander kwalifikuje się do “dziewiętnastowiecznej rosyjskiej inteligencji” w ujęciu solipsystycznym? ;)


Magia

A wiesz, że chyba tak? Nie chce mi się teraz ściągać z półki pana Troyat (proszę docenić erudycyjne wstawki!), ale bez wątpienia był Aleks dzieckiem oświecenia.

Proszę, nawet kursywa jest #popadawsamozachwyt


No właśnie nie wiem, dlatego pytam.

W ujęciu solipsystycznym, nie tylko car Aleksander ale i cała ““dziewiętnastowieczna rosyjska inteligencja”, byliby tylko subiektywnymi wytworami umysłu podmiotu je opisującego.
A skoro nigdy obiektywnie nie istnieli, to jak można cokolwiek o nich wiedzieć, nie mówiąc już o pisaniu dzieła wiekopomnego na ten temat i otrzymywaniu glejtu na wiedzę o czymś, czego nie było?
Ot, bałagan. :D


Dżisus!....zieeee....eeeew...

Ile to trzeba się nastarać, żeby otrzymać tytuł yassa-honoris causa…:)))


Magia

Masz w domu plastry? Zepsułam się właśnie przy krojeniu chleba.


Yassa

O tym, że masz ego o rozmiarach Pacyfiku, nie musisz nikogo zapewniać. Jednakże, istnieją ludziki o bardziej rozdmuchanych ego, niż Twoje. W końcu, przy egotyzmie Jego Ekscelencji, który jaśnieje niczym gwiazda naszego układu, Twój własny jest zaledwie mikroskopijną drobiną. Niewartą uwagi.
Zatem, nie pochlebiaj sobie nadmiernie.


W kwestii plastrów -

- coś się znajdzie. :)


odmeldowuję się

over


Ładny miś, słodki miś...

Tylko co on ma wspólnego z “całokształtem” poruszanych w notce tematów?!
Ten miś jest tylko misiem na miarę Twoich możliwości, Yasso.
Jesteś pewien, że Twoi “przełożeni’ zapodaliby tego samego misia dla podkreślenia własnych dokonań?

Pleć, pleć pleciugo…


Cicho, łeb mi pęka.

Fraszka łypie. Wszechświat został omówiony.
Mam już plan licencjatu nawet, muszę go w końcu napisać, bo jakże to tak, bez żadnego papieru.
Dbrnc


Magio,

z „całokształtem poruszanych w notce tematów” może niewiele, za to z „całokształtem” komentarzy osobliwie ma.

Zauważ; zaraz po wyrażeniu mojego entuzjazmu, moja szczera – wyzbyta fałszywej skromności osoba – stała się głównym bohaterem komentarzy. Oczywiście ze szkodą dla meritum…

Z pewnością zdajesz sobie sprawę, że moje możliwości nie są ograniczone tym przemiłym misiaczkiem. Podobnie, jak Ty mógłbym służyć jakąś ucieszną parafrazą.
Dajmy na to taką;

Urząd Służby Polsce, Warszawa, ul. Rakowiecka

Inkwizytor: Synu, kanon nakazuje aplikowanie ołowiu w potylicę w wirydarzu!
Gdybyś trzymał się reguł, to mózg tego nieszczęsnego Marcina nie zabrudziłby tak paskudnie portretu naszego umiłowanego Ojca Świętego…

Naczelnik: Ekscelencja wybaczy i raczy zwrócić uwagę, że to ścierwo zapaskudziło jedynie trzewiki błogosławionego. A te i tak są czerwone…o… wystarczy tylko psiknąć Mr Muscle’m… przetrzeć i … proszę… jest cacy!

Mógłbym, ale zdaje sobie sprawę, że zabiłoby to subtelność paraleli zastosowanej przez autorkę.
Całkowicie wystarczy mniej nachalne akcentowanie patronów groteskowo-zbrodniczego reżimu; pani Anny Walentynowicz oraz papieża Jana Pawła II.

Pozdrawiam serdecznie

Ps,
Tak się złożyło, że tam gdzie pracuję jestem „przełożonym”.
Toteż oświadczam; zapodałem tego słodkiego misia z pełną świadomością własnych dokonań. Tudzież potwierdzam, że w pracy jestem chwalony.

Dobranoc


yassa

Misiu, ja nie piszę agitki na zamówienie. Tak się składa, że akurat taką zmianę patrona lotniska w Danzig sama przyjęłabym z entuzjazmem. You know, nawet zbrodnicze rewolucje miewają czasem przebłyski rozsądku.
A co do groteski, spoko, będzie mocniej.

kolorowych bobrów


Pino, jasne że spoko.

Sam jestem za elektryfikacją! I Rodriguezem…

A biedny misiu jogi-babu nigdzie nawet nie pisnął, że agitkę napisałaś na zamówienie.
Bo wie, ze agitki pisze się też z potrzeby serca albo z chęci zaistnienia.
Cały szkopuł w tym, że noblistkom raczej to nie przystoi…

I żeby później nie było, że nie przestrzegał!:))

Pozdro


yassa

Skończ pierdolić, albo zostaniesz wyproszony.


Pino,

sorrrrki…:))


Racz zauważyć w końcu, Yasso,

jeden szczegół o zasadniczym znaczeniu. Posłużę się w tym celu Twoimi słowami, ponieważ innych, niż własne, zdajesz się nie rozumieć.
Mam nadzieję, że dwie drobne zmiany (partykuła “nie” i zaimek dzierżawczy) nie wywołają kolejnej fali bredzeń o jakimś “urzędzie służby Polsce”, pochwałach w zakładzie pracy, misiach, itp.

Oświadczam zatem, co następuje:

“Twoja szczera – wyzbyta fałszywej skromności osoba – nie stała się głównym bohaterem komentarzy.”

Ufając, że kiedyś uda Ci się przyjąć do wiadomości tę prostą informację, załączam stosowne pozdrowienia.


Magia

To akurat nie brednia, urząd Służby Polsce na Rakowieckiej będzie. :)


Owszem brednia, w określonym kontekście.

A mianowicie, w kontekście komentarzy, ze szczególnym uwzględnieniem parafrazy, rzekomo dotyczących Yassy.

No, ale jak ktoś się uprze widzieć w każdym moim komentarzu siebie i rzeczy, o których nie pisałam, to (być może) ma jakiś problem. Ja mogę tylko takim “wizjom” zaprzeczać, co czynię – niestety – bez powodzenia.


Magia

Wiem, wiem. Chwilowo kocham cały świat, chciałam nawet yassie dać szansę.


Subskrybuj zawartość