Gruzja: Jak sami się do tego przyczyniliśmy

Dyskutując o Gruzji warto pamiętać o całej sytuacji geopolitycznej oraz o tym co i kto dał Rosji siłę oraz możliwość działania.

1. Wojna w Iraku

Wojna ta pozbawiła USA możliwości skutecznej militarnej zdolności chronienia własnych interesów politycznych oraz, co za tym idzie, sojuszników. Dziś nie ma co liczyć na dywizję amerykańską jak jakiś satrapa zechce napaść na czyjś kraj. Irak dla USA staje się powoli tym (zachowując proporcje) czym dla ZSRR był Afganistan. Wysysa zasoby i ogranicza możliwość reagowania. I warto pamiętać, że my ich tam czynnie poparliśmy – niejako na własną “zgubę”.

2. Ropa

Prosta konsekwencja wojny w Iraku – ceny wzrosły ponad 5-7 razy i nawet przy uwzględnieniu iż $ słabnie to i tak Rosja dostaje ogromne sumy łatwych pieniędzy co roku, które może wydać na co tylko chce. Rosja bez ropy po 100$, dalej martwiła by się jak tu zapłacić emerytom zasiłki. Dziś może wszystko i wszystkich kupić.

Wzrost cen ropy nawet bez wojny pewnie by nastąpił, tyle że wojna przyspieszyła ten proces. Każdy kto chce zastanawiać się nad konsekwencjami polityki jaką prowadził nasz kraj przez ostatnie lata powinien pamiętać że decyzja o naszym poparciu dla USA doprowadziła do bezpośredniego pogorszenia naszego bezpieczeństwa. Sprawa Gruzji jest tego pierwszym dobitnym przykładem. Jest smutnym paradoksem polskiej polityki, iż obecny Prezydent i jego partia przyjmują po poprzednikach właśnie to co była najgorsze w ich polityce zagranicznej (Irak, sojusz z neocon), a odrzucają to co tak bardzo przydałoby się nam dziś w obliczu wojny w Gruzji (działania na rzecz silnej UE)

3. Unia Europejska

Słabnące USA nie są zastępowane przez jakieś życzliwe nam państwo europejskie czy takie Indie. Zastępowane są przez Chiny i Rosję. To te państwa będą wygrywać na słabości USA i UE. Ostatnie “słabe” deklaracje Berlina czy Paryża na temat Gruzji są konsekwencją stanu w jakim jest Europa od paru lat. Nie ma wspólnej polityki zagranicznej czy wspólnej armii. Kryzys Traktatu Lizbońskiego wchodzi w nową fazę – obnaża niezdolność EU do obrony własnych interesów w bliskiej zagranicy. Rosja o tym wie i stąd może sobie robić w Gruzji co tylko chce.

Niechęci Prezydenta do podpisania Traktatu wpisuje się w ten niedobry trend stałego osłabiania UE. Niech nikt się nie dziwi bezsilności Polski czy innych państw Unii w obliczu wojny na Kaukazie – to jest bezsilność wypracowana własnoręcznie przez wielu naszych jak i europejskich polityków.

——————-

Konflikt w Gruzji tli się od lat 90. Dziś sukcesem będzie jak uda się wrócić do statu quo ante bellum, choć raczej Rosja nie będzie chciała. Zbyt długo czekała aby rozwiązać to po “swojemu”.

Warto za to aby nasza klasa polityczna, jak i opinia publiczna, wyciągnęła wnioski z tego kryzysu czyli ze słabości Unii (w tym Polski) jak i USA. W Ameryce będą zaraz wybory i można jakiejś zmiany oczekiwać. UE ma gorzej bo znajduje się w samym środku kryzysu traktatowego. Dobrze by było aby nasz Prezydent jak i nasza cała klasa polityczna w końcu zaczęli poważanie traktować Unię i stali się jej konstruktywnym elementem. Marnowanie czasu na dyskusję o pozakonstytucyjnych ustawach kompetencyjnych czy innych wtórnych i zastępczych tematach, skutkuje właśnie niezdolnością do działania w chwilach próby.

Raz jeszcze powtórzę – Rosja korzysta na naszej słabości, która sami sobie zafundowaliśmy. Łukasz Warzecha pisze, że działanie na rzecz Gruzji to “Nasz racja [...] strategiczna, nie taktyczna”. Zapomina tylko dodać, że ten set przegraliśmy. Teraz trzeba działać tak aby nie przegrać całego meczu. Naszą racją strategiczną jest istotnie zmienić Unię i wyposażyć ja w skuteczne mechanizmy obrony europejskiej racji stanu. Silna Unia (jak i poszerzona o Ukrainę a nawet Turcję) zupełnie inaczej będzie mogła rozmawiać z Rosją. Inaczje wojny i kryzysy takie jak w Gruzji będą się powtarzać regularnie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Autor

Proszę tylko zwrócić uwagę, że UE jest osłabiana na dwóch frontach:

- prawackim, gdzie odgrzewa się nacjonalizmy i próbuje dowodzić, że żadnej paneuropejskiej racji stanu nie ma i być nie może, gdyż są jedynie egoistyczne interesy narodowe.

- lewackim, gdzie od lat próbuje się doprowadzić do sytuacji, w której samo pojęcie racji stanu ma być niefunkcjonalne, gdyż niemoralnym jest jakoby mieć interesy i uzurpować sobie strefy wpływu. Wg tej koncepcji Europa powinna stać się jakąś ostoją pacyfizmu i porzucić wszelkie mocarstwowe aspiracje.

W sumie – ma pan pełną rację – kontynent drepcze w miejscu a wobec słabości USA najlepsze kąski zgarniają Rosjanie i Chińczycy.


Subskrybuj zawartość