Pytania o miejsce Kościoła w Polsce

Witam,

Próbująca zająć jakieś miejsce na polskiej scenie politycznej lewica wybrała sobie Grzegorza Napieralskiego na nowego lidera i dość hałaśliwie usiłuje zwrócić na siebie uwagę hasłami antykościelnymi.

Można się z tego śmiać, można SLD wręcz zignorować, lecz chyba warto przyjrzeć się roli Kościoła we współczesnej Polsce i zastanowić, czy naprawdę Polska potrzebuje takiej instytucji w jej obecnym kształcie i do czego.

Zastrzegam, że moje obecne stanowisko wobec Kościoła jest mu dość niechętne – ale nie z powodów mojej fascynacji ideałami lewicowymi, lecz z powodu utraty wiary, że związane z Kościołem środowiska są w stanie odegrać jeszcze jakąś pożyteczną rolę. Wręcz przeciwnie, stoję na stanowisku, że mamy do czynienia z narastaniem tendencji integrystycznych w Kościele Katolickim, co w realiach polskich oznacza, iż instytucja ta będzie działała na rzecz wypchnięcia Kraju ze ścieżki “europejskiej” i popychała Polskę w stronę (moim zdaniem zgubnej dla nas) izolacji. Gdybym miał się wypowiedzieć w jednym zdaniu, to powiedziałbym, że najbardziej gorliwi Katolicy w Polsce reprezentują dziś najbardziej antyoświeceniowy nurt w polskim życiu intelektualnym (np. prof. Jacek Bartyzel).

W tym sensie, nie wydaje mi się, żeby poglądy bliskie “Frondy” odzwierciedlały jakieś skrajnie radykalne skrzydło Kościoła. Nic podobnego! Sądzę, iż właśnie “Fronda” czy “Radio Maryja” są w jakimś stopniu w awangardzie zmian nadających Kościołowi nowy kształt. W warstwie hierarchicznej zmiany te manifestują się w nowych nominacjach biskupich, w składzie osobowym Konferencji Episkopalnej, gdzie wyraźnie widać wzmacnianie się “prawej nogi”. Umiarkowanie poglądów, jakie stara się oficjalnie prezentować Kościół wydaje mi sie natomiast pozorne i w sumie dość “taktyczne”.

Osobiście odnoszę wręcz wrażenie, że Kościół zanalizował procesy sekularyzacji Zachodu i doszedł do wniosku, że bogacenie się społeczeństw w jakiś sposób nieodwołalnie prowadzi do osłabienia wiary a postnowoczesny relatywizm jest dla niej zabójczy. Z takiej analizy Kościół wyciągnął wnioski i stworzył plan “ratowania Europy Środkowo-Wschodniej przed zgnilizną Zachodu”. Sęk jednak w tym, że nie jestem wcale pewny, że to, co dobre dla Kościoła jest akurat w tym momencie dobre dla Polski…

Na koniec – szczególnie przygnębia mnie upadek estetyczny w Kościele. Od dziesięcioleci już nieomal wszystkie nowe budowle kościelne w Polsce to architektoniczne potworki. Muzyka towarzysząca zlotom katolickiej młodzieży jest apoteozą sentymentalnego kiczu. Kościół przestał pełnić rolę wyrafinowanego mecenasa sztuki a stał się wylęgarnią bezguścia i schlebiania ludowym wyobrażeniom piękna. Szczególnym przykładem tego jest bazylika w Licheniu, która ze względu na swą skalę aż poraża bezmiarem złego gustu swych twórców.

Wyraźnie widać też indyferencję Kościoła wobec narastających problemów ekologicznych. Kościół nie potrafi jakoś zrobić użytku ze swojej franciszkańskiej tradycji i uporczywie unika dyskusji nad zagadnieniami ochrony środowiska czy stosunku do zwierząt tak, jakby nie zdawał sobie sprawy jak bardzo niestrawne stało się dzisiaj biblijne wezwanie “Idźcie i czyńcie sobie Ziemię poddaną” i jak bardzo – zwłaszcza pozostawione bez komentarza – utożsamia ono wczesnokapitalistyczną butę, arogancję człowieka zadającego gwałt naturze.

Z powodów historycznych Kościół był zawsze ważny w dziejach Polski – dlatego pytania o jego obecną kondycję są ważne i nie powinniśmy od nich uciekać. Warto zastanowić się, czy kondycja ta jest dzisiaj dobra i jak jej stan odbija sie na kondycji Kraju.

Poddaję temat pod dyskusję. Myślę, że wszyscy mamy na jakiś czas dosyć sprawy “Bolka” i zajęcie się czymś innym będzie ożywcze.

Pozdrawiam!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ziggi,

z większością się zgadzam w sumie (co do tej brzydoty architektonicznej kościołów i co do milczenia Kościoła w sprawie nowych różnych wyzwań, nie tylko ekologicznych)

Tyle, że zdrugiej strony, trzeba też zauważyć role pozytywna Kościoła, np. charytatywną, np. obywatelską (parafie często są bardzo dobrze zorganizowanie i i pomagają ludziom, i np. prowadzą hospicja, walczą z alkoholizmem, jest Caritas, są kościelne inne organizacje.

Kościół też i zaangażowanie w sprawy Kościoła/parafii/Radia Maryja jest wyjściem i ucieczką dla ludzi starszych/samotnych itd.

Więc obraz jest wielowarstwowy.

Co do tego jeszcze, że nie widzisz, że Kościól robi cos pożytecznego, wiesz, my oceniamy Kościół z perspektywy ziemskiej, z perspektywy użyteczności czy jej braku, jednak dla Kościoła nie jest najwazniejsza np. działalność społeczna czy charytatywna a ewangelizacyjna.

Trochę się w naszego ewangelizatora Poldka pobawiłem:), korzystająć, że go nie ma coś chwilowo pod tym tekstem.

Grześ, chrześcijański ateista
:)

pzdr


Panie ZByszku

Myślę, że należy – mówiąc o Kościele – najsamprzód zdefiniować co to jest. Gdyż czytając posta odnoszę wrażenie, że pojęcie Kościoła zawęża Pan do jedynie struktury hierarchicznej a więc administracyjnej.

Kościół w swojej istocie jest Wspólnotą wspólnot gromadzących się wokół Stołu Eucharystycznego a więc Chrystusa – że tak powiem teologiocznie.

Skoro wspólnota wspólnot to trzeba równiez zauważyć, że obok świątyń w których jest kiepski muzyk – organista są takie w których jest dobry.
Obok Kościołów – zwłaszcza budowanych w okresie Komuny( to są potworki ale dlatego, że władza nie zatwierdzała innych projektów tylko takie komunistyczo-betonowe… ) są tez Kościoły piękne i architektonicznie i artystycznie.

Nota Bene znaczna część dziedzictwa narodowego kultury i sztuki to obiekty sakralne których utrzymanie spoczywa na Katolikach.

Więc Pana ocena nie jest tak do końca obiektywna i sprawiedliwa.

Jeśli chodzi o ekologię – sam pracowałem 7 lat w tej dziedzinie i mam spore rozeznanie. W ramach NGosów działa wielu wierzących chrześcijan którzy są zaangażowani na tę rzecz. A poza tym autor nie zauważa, że przykazanie dekalogu “nie zabijaj” odnosi się jak najbardziej do poszanowania przyrody w sensie szerokim.

Ale, nie oznacza to napewno, że Kościół nie ma swoich zmartwień i bolączek. Brak jest napewno w Polsce wyraźnego lidera w Kościele. Są kwitnące wspólnoty zakonne, duszpasterstwa młodzieży a także ruchy młodzieży Katolickiej ale na szczeblu hierarchicznym można zaobserwować pewien marazm i nienadążanie za Kościołem oddolnym.

Teraz o tym czy Kościół jest potrzebny w Polsce.

jak najbardziej. Jest jako jedna jedyna organizacja która stoi na straży praw człowieka w sensie ścisłym i niezmienna. Kościół jest Opoką dla Polaków.
A ponieważ w Polsce jest znaczna część wierzących więc znaczny będzie jego wpływ na życie społeczno-polityczne. Odnosi się to zarówno do prawa aborcyjnego jak i związków jednopłciowych a także adopcji dzieci.
To wynika wprost z tego, że znaczna część obywateli Polski to Katolicy a jeszcze znaczniejsza Chrześcijanie.

Panie Zbyszku, powiem przewrotnie. Załóżmy, że Kościół wyrzuci się poza nawias życia społecznego co lepszego w zamian?
Pana Napieralskiego instrumentalnie traktującego to co moralnie nietyjalne i święte?(mam tu na myśli kwestie życia ludzkiego jak i rodziny).

Co Pan w zamian proponuje?

Pozdr.

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


kościół

sam się wyeliminuje, cierpliwości

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


@Grześ & Poldek

Hmm,

Muszę przyznać, że mam bardzo mieszane odczucia. Ja nie czuję nienawiści do Kościoła, ale mam do nich żal. Bo ta cała np. działalność charytatywna, organiczna praca u podstaw społeczeństwa, klasyczna edukacja młodzieży w duchu chrześcijańskim, pomoc starszym i ubogim, która powinna – moim zdaniem – leżeć u podstaw działalności Kościoła, jest obecnie jakoś tak “na doczepkę”.

Ja np. mam bardzo chorą mamę, która cierpi na POChP a ona jest głęboko wierząca. Jak był u niej ksiądz na kolendzie, to się go zapytała, czy może ktoś by do niej czasem przychodził, coś pomógł w domu, porozmawiał, bo ona całe dnie sama siedzi… Ale ksiądz jak tylko to usłyszał, to zaraz dał w długą i tyle go widziała. Od tej pory wcale się nie odezwał ani razu…

Niestety – mam wrażenie, że to, co dobrego w Kościele, to trwa jeszcze takim jakby rozpędem, inercją dawnych instytucji, jak Caritas, ale nic nowego już nie powstaje a księża obrastają w tłuszczyk i apanaże.

Czasem się trafi jakiś ksiądz “z powołania”, ale to nie ma promocji w samej instytucji, więc równie dobrze można powiedzieć o urzędzie skarbowym, że czasem się trafi “ludzka urzędniczka”.

Również nie rozumiem, gdzie i jak Kościół stoi na straży praw człowieka?
Gdzie stoi i broni ludzkiej godności? Ostatnio widziano jedynie księdza Podstawkę przy “Agacie”. Czy o to właśnie chodzi?

Ja widzę, że Kościół ma pryncypialne i dość obsesyjne polądy na zagadnienia ludzkiej seksualności, podczas gdy cała reszta jakoś leży odłogiem. Kościół nie stara się aktywnie zmianiać zachowań społecznych na bardziej życzliwe, mniej agresywne. Tyle słyszymy o różnych ludzkich tragediach i jakoś nie widać, żeby Kościół wychodził do środowisk patologicznych z jakąś sensowną wizją zmiany ich losu. Odnosze wrażenie, że ksiądz pojawia się w takich rodzinach jak u mojej mamy – raz do roku, przy kolędzie i daje dyla jak może najszybciej, żeby zdążyć na brydżyka u znajomych. A brudną robotę na ulicach robią woluntariusze od Owsiaka…

Kościół ma wielką gębę, lecz mało robi. Kościół promuje moralność i religijność fasadową – to, co kiedyś nazywało się, bojaźnią bożą a co działało na zasadzie społecznego tabu. Lecz dziś czasy są inne i moc tabu osłabła. Teraz trzeba szukać innych metod wpływu. I dziwię się, że w tej sytuacji ludzie Kościoła łapią się sekciarskich trików, w rodzaju ksiądz z gitarą, w sandałkach i dawaj pielgrzymka na Jasną Górę w rytmie “Barki”.

Bo niestety – cała energia idzie w gwizdek. Daje się młodzikom poczucie współnoty, uczestnictwa w grupie, lecz nic z tego więcej nie wynika, bo jedyne czym ta wspólnota się zajmuje, to werbowaniem kolejnych członków. I lezie taki wąż do Częstochowy a jak trafi po drodze na pijaka, to go zepchnie do rowu, żeby drogi nie blokował.

Może jestem niesprawiedliwy, ale proszę – naprawdę – o konkretne przykłady, że się mylę.


Panie Zbyszku

temat który Pan poddał nurtuje mnie od dawna. Próbowałem dość emocjonalnie poruszyć go jakiś czas temu w tej notce , ale straciłem zapał, gdy dyskusja zmieniła się w fundamentalistyczną bijatykę.

W największym skrócie – uważam, że rola hierarchii jest mniej ważka i mniej konfliktogenna niż działalność misyjna tzw. gorących wiernych, którzy za punkt honoru stawiają sobie podzielenie wspólnoty na prawdziwych i resztę.

Może przejaskrawiam, ale tym przejmuję się bardziej, szczególnie dzisiaj.

Pozdrawiam,


@Merlot

To jaka jest dziś rola hierarchii? Kto się zgadza na wiece Nowaka w kościołach w całej Polsce? Święty Nepomucen?


Panie Zbigniewie

Ziggi

Hmm,
Muszę przyznać, że mam bardzo mieszane odczucia. Ja nie czuję nienawiści do Kościoła, ale mam do nich żal. Bo ta cała np. działalność charytatywna, organiczna praca u podstaw społeczeństwa, klasyczna edukacja młodzieży w duchu chrześcijańskim, pomoc starszym i ubogim, która powinna – moim zdaniem – leżeć u podstaw działalności Kościoła, jest obecnie jakoś tak “na doczepkę”.

Te dziedziny są realizowane, chociaż różnie. Napisałem wcześniej, że Kościół to Wspólnota Wspólnot.
Stąd jedne wspólnoty się zajmują dajmy na to prowadzeniem ośrodków np. dla upośledzonych, niepełnosprawnych, trudnej młodzieży ->>> mam na myśli Zakony.

Podobnie szkolnictwem: szkoły Katolickie Pijarów, Urszulanek, Franciszkanów, Dominikanów, itd

Osrodki Caritas: domy samotnej Matki, ośrodki odwykowe, terapeutyczne dla narkomanów

Szpitale: Bonifratrzy, hospicja(zakonne)

Wiec pisząc o Kościele należy patrzeć szerzej a nie przez pryzmat swojego proboszcza.

Ja np. mam bardzo chorą mamę, która cierpi na POChP a ona jest głęboko wierząca. Jak był u niej ksiądz na kolendzie, to się go zapytała, czy może ktoś by do niej czasem przychodził, coś pomógł w domu, porozmawiał, bo ona całe dnie sama siedzi… Ale ksiądz jak tylko to usłyszał, to zaraz dał w długą i tyle go widziała. Od tej pory wcale się nie odezwał ani razu…

Niestety – mam wrażenie, że to, co dobrego w Kościele, to trwa jeszcze takim jakby rozpędem, inercją dawnych instytucji, jak Caritas, ale nic nowego już nie powstaje a księża obrastają w tłuszczyk i apanaże.

Ja miałem księdza po kolędzie kilka lat temu. Zapisał w notesie co chciał, wstał i wyszedł...... . No i co mam powiedzieć, że cały Kośćiół i wszyscy KSiężą jest “do luftu”?
Nie, ten ksiądz jest do kitu gdyż nie wie o tym po co do mojego domu przyszedł.

Czasem się trafi jakiś ksiądz “z powołania”, ale to nie ma promocji w samej instytucji, więc równie dobrze można powiedzieć o urzędzie skarbowym, że czasem się trafi “ludzka urzędniczka”.

Zazwyczaj słyszy się w przestrzeni pulicznej raczej o tym gdy jakiś zkandal dotknie Kościół, Księży, Duszpasterstwo, itd. Nie słychać o tej większości która działa cuda pracując w konfesjonałach, duszpastertswach, hospocjach, więzieniach, szpitalach, itd.

Również nie rozumiem, gdzie i jak Kościół stoi na straży praw człowieka?
Gdzie stoi i broni ludzkiej godności? Ostatnio widziano jedynie księdza Podstawkę przy “Agacie”. Czy o to właśnie chodzi?

Przypadek Agaty jest bardziej skomplikowany i wcale nie uważam, że po dnią podczepił się Kościół. Kościół zauważył dwie rzeczy: – Agata jest dzieckiem – Nosi dziecko pod sercem

Należy się im obydwojgu pomoc a nie igrzyska…. .

Ja widzę, że Kościół ma pryncypialne i dość obsesyjne polądy na zagadnienia ludzkiej seksualności, podczas gdy cała reszta jakoś leży odłogiem.

A czytał Pan jakieś opracowanie papieża Jana Pawła II na temat seksualności człowieka oraz czystości miłości? Kościół traktuje człowieka całościowo jako istota cielesno-duchową i uważa, że w seksualności spotyka się nie tylko ciało z ciałem ale, że seksualność powinna być przeniknięta przez ducha. W innym przypadku będzie tak jak z nienarodzonymi -> człowiek pod sercem matki do “zlepek komórek” a nie istota ludzka.
Podobnie z seksualnością.

Kościół nie stara się aktywnie zmianiać zachowań społecznych na bardziej życzliwe, mniej agresywne. Tyle słyszymy o różnych ludzkich tragediach i jakoś nie widać, żeby Kościół wychodził do środowisk patologicznych z jakąś sensowną wizją zmiany ich losu. Odnosze wrażenie, że ksiądz pojawia się w takich rodzinach jak u mojej mamy – raz do roku, przy kolędzie i daje dyla jak może najszybciej, żeby zdążyć na brydżyka u znajomych. A brudną robotę na ulicach robią woluntariusze od Owsiaka…

Ja powiem inaczej. Ludzie od Owsiaka raz do roku odwalą czarną robotę i spokój na cały rok. Kościół i jego wspólnota w dziełach które wymieniłem wyżej szarą i bridną robotę odwala cały rok….. . Taka jest różnica – pisząc Pana językiem – pomiędzy jednorazowym show Owsiaka za pieniądze ofiarodawców a permanentną pracą z ludźmi jaką czyni Kościół przez swoje ośrodki.

Kościół ma Radio Maryja – też dla ludzi chorych, samotnych, odrzuconych na margines także przez rodzinę. Losy Pana Mamy nie zależą tylko od Proboszcza.. .

Kościół ma wielką gębę, lecz mało robi. Kościół promuje moralność i religijność fasadową – to, co kiedyś nazywało się, bojaźnią bożą a co działało na zasadzie społecznego tabu. Lecz dziś czasy są inne i moc tabu osłabła. Teraz trzeba szukać innych metod wpływu. I dziwię się, że w tej sytuacji ludzie Kościoła łapią się sekciarskich trików, w rodzaju ksiądz z gitarą, w sandałkach i dawaj pielgrzymka na Jasną Górę w rytmie “Barki”.

WYrywa Pan z kontekstu “gitarę”, “sandały” i manipiuluję.
W Pana stylu, ja przecież mogę napisać, że zamiast zająć się chorą mamą przesiaduje Pan w internecie. Ładnie zabrzmiało?

A przecież nie o to chodzi. Pan operuje sloganami nie patrząc głębiej i szerzej. Mam wrażenie, że ani Pan nie był na Pielgrzymce ani nie należy do duszpasterstwa gdzie gra się na gitarze podczas liturgii. Czy jest coś złego w pielgrzymowaniu lub śpeiwie z gitarą?
Nie słyszał Pan o ośrodkach rekolekcyjnych: ingancjańckich, franciszkańckich, dominikańskich, benedyktyńskich, etc.? Może trzeba się lepiej rozejrzeć.

Bo niestety – cała energia idzie w gwizdek. Daje się młodzikom poczucie współnoty, uczestnictwa w grupie, lecz nic z tego więcej nie wynika, bo jedyne czym ta wspólnota się zajmuje, to werbowaniem kolejnych członków. I lezie taki wąż do Częstochowy a jak trafi po drodze na pijaka, to go zepchnie do rowu, żeby drogi nie blokował.

Proponuję Panu pielgrzymkę do Częstochowy a potem Pan będzie ją opisywał. Kościół daje bardzo wielkie możliwości dzisiejszemu poszukującemu człowiekowi. Wystarczy wysiłku, chęci i trochę poszukania.
Napewno tradycyjne duszpasterrstwo parafialne samo – nie daję zbyt wielu możliwości rozwoju, To zbyt mało dla chrześcijanina żyjącemu w dzisiejszym świecie. Sam tego doświadczam.

Ograniczanie swojego Chrześcijaństwa do cotygodniowej wizyty na MSzy to za mało aby “dać radę” by być autentycznie wierzącym – zywo wierzący.
DO tego potrzebna jeszcze modlitwa prywatna, czytanie Pisma św. i rozmyślanie o swojej wierze. Wtedy współczesny świat któy niesie wiele zgiełku i szumu nie jest w stanie wybić człowieka z świata ducha.
WIęc MSza niedzielna ma sens tylko wtedy gdy życie w tygodniu do niej prowadzi ->>> poprzez swoją modlitwę, lekurę idę ma Mszę świadomie w jakimś celu by jeszcze ten wysiłek pogłębić. A jeśli MSza niedzielna jest wyrwana z kontekstu – nie odnajduje żadnego odniesienia do czynów, myśli, tożamości to nie wiele daje i raczej nudzi niż przyczynia się do rozwoju.

Stąd też z natury rzeczy Msza Niedzielna sama w sobie nie daje “kopa” jeśli się tego “kopa” nie odkryje i nie zabierze ze sobą. Nie pogłębi, nie znajdzie czasu na refleksję i modlitwę.... .

Aby człowiek żył musi być “wdech i wydech” podobnie z Katolicyzmem. Musi być i wdech -> a więc nie tylko obecność na MSzy ale nabranie świadome Ducha. A potem przez cały tydzień dać “wydech” by to co usłyszane w niedzielę przenieść na drobne w codziennym życiu.
Przespana Msza Św. to nic innego jak tylko udawanie “wdechu”... . Każdy musi znaleźć swoje miejsce w Kościele, a bardziej w Chrystusie. Gdyż Kościół to Jedno Ciało.
Jeśli ktoś nie jest w Chrystusie – nie ma osobistej relacji z Nim w Kościele swojego miejsca nie znajdzie. Tylko Jezus może Go wszczepić. A trwanie z Nim relacji daje tożsamość bycia w Kościele.

Jeśli ta relacja nie jest żywa nie zna się Kościoła. A to, że zdarzają się duchowni którzy też w tej relacji są pogubieni nie oznacza, że Kościół jest do kitu ale, że ten ksiądz ma kłopoty z byciem w Kościele.

Zgadzam sie z Panem, że nie w każdej parafii jest różowo. Ale wg mnie nie zawsze to, że w KOściele Pan widzi ludzi wyglądających na mało zaangażowanych znaczy, że tak właśnie jest.

Gdyby Pan mnie widział na niedzielnej Mszy pewnie również niczym szczególnym bym się nie wyróżniał. No może, że chętnie śpiewam i lubię siedzieć z przodu aby wszystko widzieć.

Pozdrawiam.

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


@Poldek

Panie Poldku,

Ja mam ogromny szacunek do ludzi Pańskiego pokroju, którzy nie traktują swojej religijności fasadowo właśnie, lecz ze swej wiary czerpią inspiracje do ciekawego, głęboko przeżywanego życia i aktywności społecznej.

Niemniej jednak – będe tu się upierał – NIE DOSTRZEGAM w Kościele tego paradygmatu żywej wiary jako powszechnej siły ducha przenikającego jego aktywność we wszystkich aspektach.

Dzisiaj nawet biznesowe korporacje, takie jak ta, w której pracuję zdają się bardziej przeżywac swoją misję a “Letter & Spirit” napisane przez zarząd promieniują na wszystkie szczeble instytucji. Ludzi, którzy nie potrafią przyjąć i twórczo przetworzyć wizji kierownictwa po prostu się odsuwa od stanowisk decyzyjnych.

Tymczasem to wszystko o czym Pan pisze jest w Kościele wyjątkiem a nie codziennością.

Czytam dziś w gazecie:

Prokuratura skierowała już do sądu akt oskarżenia o kazirodztwo przeciwko Józefowi Ch. 60-letni mężczyzna jest jednocześnie ojcem dwójki dzieci oraz ich dziadkiem. Badania DNA potwierdziły podejrzenia śledczych – informuje radio RMF FM.
Na Podkarpaciu, w okolicach Łańcuta był reporter RMF. Z rozmów jakie przeprowadził na miejscu wynika, że sąsiedzi Józefa Ch. oswoili się już z faktem, że mężczyzna ma dzieci z córką. Omijają go z daleka, ale o sprawie wolą milczeć.

No i proszę mi powiedzieć – to są małe współnoty, gdzie proboszcz i świątynia są w centrum wydarzeń. Gdzie – pytam się – gdzie był ten klecha przez te wszystkie lata i dlaczego jeszcze przemyski biskup pozwala mu podnosić hostię???

Bo proszę Pana, ten przykład – jakich wiele – pokazuje, że w praktyce Kościół w Polsce zbudowany jest na tej grze pozorów, na fałszu, którego największym przejawem są statystyki, gdzie pokazuje się jaka to niby Polska jest katolicka, że 95% ludności to wierzący, co najmniej raz w roku bywawszy w świątyni.

Odnoszę wrażenie, że Kościołowi bardzo zależy na utrzymaniu tej liczby, bo dzięki niej ma on tu wciąż ogromne polityczne wpływy. Ale za tą liczba tak naprawdę nic nie stoi. Ci sąsiedzi spod Łańcuta zapewne zostali policzeni jako gorliwi katolicy. Na pewno co niedziela chodzą na mszę a głosowali na Zająca albo na Jurka. Tylko co z tego? Co z tego? Po co komu taka wiara???


.

.


Panie Zbigniewie

Pan próbuje opisać Kościół na wzór korporacji lub świetnie zorganizowanego koncernu.

Jednak porównanie wg mnie jest nieadekwatne ze względu na to, że Kościół nie zatrudnia wiernych, nie ma swojego działu sprzedaży, public relation oraz nie zawiera i nie rozwiązuje umowy z członkami swojej korporacji.

Kościół to ogromna wspólnota w Polsce i świecie w której są także czarne owce – te dostarczają argumentom tym którzy mają do Kościoła – z różnych względów – stosunek albo obojętny albo negatywny lub wrogi.

Ja piszę o Kościele z mojej własnej perspektywy oraz z mojego doświadczenia jego Żywości.

Jestem wychowankiem wiejskiej parafii z niezbyt aktywnym lubiącym pieniądze KSiędzem.
Jednak od lat szkoły średniej zawsze szukałem rozwoju swojej wiary poza parafią gdyż ta nie dawała mi satysfakcji.
Miałem kontakt w szkole średniej z Salezianami w mieście oddalonym od mojej wsi 100 km. Poem studia, kontakt z Franciszkanami i duszpoasterstwem, DOminikanami w Krakowie. Taraz zaś jestem już żonaty i dzieciaty więć mniej czasu na wyjazdy ale bardzo sobie cenię sakramenty: – pojednania – Echarystii

i z nich korzytsam regularnie. Staramy się z żoną być normalnymi Bożymi ludźmi i dobrze wychowywać dzieci. Lubimy ludzi, mamy mnóstwo przyjaciół i znajomych nie tylko Katolików i Chrześcijan ale także wśród sóstr zakonnych, księży czy zakonników.

Napisałem o moim doświadczeniu Kościoła.
WIdzi Pan, nic nadzwyczajnego – normalność trochę przeniknięta jakąś tęsknotą za Bogiem(mam tak chyba wrodzone albo Pan Bóg mnie przez tę skłonność szuka…).

Z Kościołem to jak z autem. Dopóki Pan do niego nie wsiądzie ale się tylko przygląda, różne rzeczy w głowie się rodzą.
Ale jak Pan do niego usiądzie, zapnie pasy i wyruszy, świat wygląda ciut inaczej oraz sam Kościół.

Co do jednego się z Panem zgodzę – to w jakiś sposób przebija się w Pana wypowiedzi – że Kościół( część jego wiernych ale i duchownych) przeżywa pewien kryzys tożsamości i miejsca w dzisiejszym świecie.

Obecna sytuacja społęczno-obyczajowa stawia o wiele wyższe wymagania KSiężom jak i nam Katolikom.
Nie wszyscy jeszcze to rozumieją, nie wszyscy jeszcze temu sprostali.

Ale to co napawa optymizmem to:
a. ogromne zainteresowaniem młodych studiami na uczelniach katolickich i uniwersytetach na kierunkach teologicznych, filozoficznych
b. w statystyce z roku na rok rośnie odsetek deklarujących się jako głęboko wierzących – przy tym, że mniej ludzi z roku na rok deklaruje się jako wierzących i praktykujących.

Fakt, że Pan zadaje sobie takie pytania i patrzy na Kościół krytycznie też wg mnie jest zdrowym objawem gdyż Pan również – jeśli był kiedyś w Kościele musi na nowo zdefiniować swoją tożsamość. Czy sam być Kościołem Jezusa Chrystusa w swoim sercu – żyjąc z NIm w sakrametalnej jedności, czy też tylko przypatrywać Kościołowi i innym z boku i wytykać ich wady i przywary.

W moim patrzeniu na Kościół napewnym etapie życia – nie pamiętam kiedy ale przestały mieć znaczenie grzechy ludzi Kościoła. Gdyż odkryłem Kościół jako Jedność z Jednym w Trzech Osobach.

I Ci są naprawdę Kościołem którzy Trwają w Nim. Ci co w grzechu trwają a pełnią nawet eksponowane funkcje w KOściele od niego się sami odłączyli dopóki nie zaczną życia w prawdzie = nie wyznają swoich grzechów i nie podejmą wierności przedewszystkim Jezusowi.

Nie łudzę się Panie ZByszku. Jest wiele błędów ludzi odpowiedzialnych za Kościół które są zamiatane pod dywan ale są to błędy małych ludzi którzy czynią napewno szkodę Kościołowi gdyż dawają grzech zgorszenia.
Ale prawdziwy Kościół to wierni Jezusowi i żyjący wg nauki Kościoła ludzie. Ci są KOściołem.

Lecz ponieważ Kościół korporacją nie jest nie wyrzuca i nie zwalnia wzorem sekt lub świadków Jehowy tych którzy mają kłopoty z “nadążeniem”.

Na łono Kościoła można wrócić łatwo – wystarczy skrucha i postanowienie dobrego życia związanego z pracą nad sobą.

Te odchodzenia i powroty nie są spektakularne – zwłaszcza powroty. Odejścia zaś bardzo.. . Kościół odnajduje się wbrew pozorom w sobie. A temu odnalezieniu pomaga i pokazuje jak go osiągnąć Kościół. Kościół jak kineskop telewizora – mimo, że czasem ma na sobie jakieś plamki to jednak przekazuje to co nieziemskie i ponadczasowe…. .

Pozdrawiam.

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Licheń...

...to estetyka szopki krakowskiej, która się sprawdza na stole, wyklejona złotkami i sreberkami, ale w przeskalowanej gigantomachii rodzi wstrząs estetyczny. Totalny eklektyzm i śmietnik historycznych wzorców. I tłumy są zachwycone! Miliard much nie może się mylić...


Jotesz

Zgodzę się, że Licheń jest kontrowersyjny. Jednak to kwestia gustu. Jeśli chodzi o sanktuaria w świecie jest ich multi-multum.
Jednak to co wyróżnia je spośród zwykłych miejsc kultu to wiara je odwiedzających i nawrócenia które im towarzyszą.

Więc w “ocenie” Sanktuariów nie wygląd decyduje o ich “sukcesie” ale zgoła inne walory.
I te walory napewno zadecydują o tym czy będą odwiedzane przez pielgrzymów.

Historia zaś Lichenia jako miejsca cudownego jest jedną z piękniejszych jakie znam.

Pozdrawiam.

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


@Poldek

Proszę Pana, ja rozumiem, że dla osoby głęboko wierzącej Kościół ma wymiar sakramentalny, duchowy i jako taki – nie poddaje się ocenie w “ziemskim” wymiarze. Trwa i trwa a wieki mijają...

Niemniej jednak, Kościół nie jest jeno wspólnota duchową, lecz ma konkretną – ziemską właśnie – formę egzystencji i występuje jako określona siła polityczna, która udziel lub nie poparcia, promuje lub gani dane idee. Jako osoba nie związana z Kościołem nie będę dumał nad jego wymiarem sakramentalnym, bo to nie moja sprawa – ale mam prawo do oceny jego działalności w wymiarze doczesnym, gdzie mieni się jako wielka siła moralna, ale jest wewnętrznie przeżarty zgnilizną i brakuje mu woli aby to zmienić. Pogodził się z tym stanem rzeczy, pogodził się z tym, że praktyka życia parafialnego to koniunkturalni proboszcze łasi na kaskę i apanaże. Kościół pogodzony z tym, że jego medialną twarzą jest Rydzyk, Kościół otwierający bramy świątyń Nowakowi. Kościół, który publicznie staje się słyszalny jedynie w “obronie życia poczętego” a milczący w każdej innej ważnej sprawie. Kościół, który wpycha się do szkół, do sądów, do urzędów, ale nieobecny tam, gdzie go najbardziej potrzeba.

Panie Poldku – ja Pana szanuję, ale proszę mnie nie czarować chreścijańską duchowością. Ja do Kościoła nie chodzę a też mam rodzinę, dziecko, przyjaciół i pracę. I nie czuję się “wybrakowany” z powodu braku ewangelicznego wsparcia. Natomiast drażni mnie pycha i samozadowolenie niektórych katolickich aktywistów, którzy mienią się solą tej ziemi, podczas gdy praktyką życia duchowego większości naszych wiernych jest wiara powierzchowna, konwencjonalna i nieznosząca wszelkiej inności.


Panie Zbyszku

jeśli Pan o Kościele mówi i o jego przypadłościach, to chciałem w tym kontekście powiedzieć o tym co jest jego siłą i decyduje o Jego być “albo nie być”.

Mówienie o Kościele pomiając jego istotę sakramentalną nie ma sensu. Bo to jakby opisywać budowlę nie zaglądnąwszy do wewnątrz.

Pan opisuje zewnętrze – ja zaś zwracam Panu uwagę na “wnętrze”.

Zewnętrze się zmienia a wnętrze to samo od tysięcy lat.

Wybór Kościoła to nie wybór zewnętrza lecz wnętrza.

A co do aktywistów którzy Pana wkurzają mogę powiedzieć, że mnie też wkurzają niektórzy ateiści-aktywiście. Ale po co tak gadać. Wszak w każdej “grupce” zbuka Pan znajdzie. Nawet wśród 12 apostołów… .

Pozdrawiam!

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Licheń, hierarchia, św. Nepomucen i Terlikowski

Panie Zbyszku, ilustracją tego co chciałem powiedzieć w moim komentarzu jest ten post Terlikowskiego. Uważam, że problem agresywnego integryzmu jest nie mniej ważny niż te które Pan podniósł w swojej notce.

Pozdrawiam


Są gusta i gustaki...

...i Licheń, przy skali budowli, rozbuchanej do nadmiarowości, poddaje się ocenie estetycznej, jak każde dzieło budowlane…

Przez wieki kościelni budowniczowie byli znakomicie wykształceni i dzięki temu zachwycamy się wspaniałymi zabytkami. Fundatorzy we Włoszech sami byli najwspanialszymi umysłami ówczesnego świata. W Licheniu decydował prosty proboszcz z misją w sercu ale bez smaku estetycznego w umyśle. Dobrał sobie panią architekt o podobnej wrażliwości estetycznej i mamy “dzieło”. A maluczkich zachwyca skala, ogrom i pozłotka. Duchowości w tym obiekcie mniej niż w szopce krakowskiej. Co znaczy duchowość wiedzieli za to twórcy starego kościoła w Licheniu – jest w pieszej odległości od tego budowlanego mastodonta!

Pozdrowienia


Panie JOteszu

mając doświadczenie – grywałem jako organista w Parafii niedalekiej Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.
Rozmawiałem z księdzem który często pomaga w “obsludze” sakramentalnej pielgrzymów.

Owa Bazylika została tak zbudowana, że wogóle projektanci nie brali pod uwagę ani akustyki dla instrumentu ani wogóle możliwości umieszczenia organów naturalnych.

Świątynia jest akustycznie niewydolna – ogromny pogłos oraz nie pozwala na wstawienie zamiast elektronicnzych organów emitujących dosyć wiernie dźwięk prawdziwego instrumentu naturalnych.

Mnie osobiście zasmuca fakt, że przy Kurii Metropolitarej w Krakowie stosowny wydział zatwierdzający projekty światyń które mają stanąć na terenie diecezji nie biorą pod uwagę tak oczywistych czynników.

Nie wiem czy ignorancja czy też niedbałość. Ale coś jest nie tak. Generalnie ze sztuką i muzyką w wielu Kościołach nie jest dobrze.
Ale jeśli widzi się taki brak dbałości i jej pielęgnowanie na szczeblu takim jak w Krakowie robi się smutno.

Na szczęście w tej dziedzinie coś się już dzieje oddolnie. Są kursy, studia dla organistów, animatorów zycia muzycznego i liturgoicnzego w Kościołach. To daje nadzieję na przyszłość, że coś się zmieni.

Jednak musi się coś zmienić w kształceniu Księży w tej dziedzinie gdyż oni to odpowiadają globalnie za te sprawy… .

W Kościołach Zakonnych jest pod tym względem lepiej – jest większa dbałość o sztukę i muzykę ale też zdarzają się duże wpadki.

Pozdrawiam.

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Subskrybuj zawartość