I co tu napisać o filmie „Trzech kumpli”, czego jeszcze nie napisano? Że szokujące? Że publicystyka pół na pół z dokumentem? Że ciekawe jest pęknięcie w światopoglądowym sojuszu TVN z „Agorą”? Wszystko już było…
Ale spróbuję, mimo wszystko – obejrzenie tego filmu poza Polską nie jest łatwe, bo ściąganie z sieci trwa i stąd poślizg. Chociaż w sumie to dobrze: zdążyłem wysłuchać części burzy w blogosferze na temat ogólniejszych stron tematu – i oglądając, mogłem skupić się na aspekcie ludzkim.
Dawno żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Sprawę zabójstwa Pyjasa kojarzyłem od dość dawna, zdarzyło mi się też obejrzeć znakomite „Gry uliczne” – historię dwóch dziennikarzy, którzy po 1989 zaczynają po otrzymanym anonimowo filmie grzebać w niejasnych okolicznościach sprawy. Że Maleszka to kapuś hołubiony na Czerskiej – też wiedziałem, zwłaszcza że bezczelnie pozujące na skruchę wyznanie „Byłem Ketmanem” wydrukowano za czasów, gdy jeszcze czytywałem od wielkiego dzwonu „Wyborczą”. Paradoksalnie, najsłabiej znałem sylwetkę Wildsteina – tak naprawdę bliżej zapoznałem się z jego działalnością dopiero gdy zaczął pisywać kilka lat temu do „Wprost” (a potem – za co mu wieczna chwała – podczas swojej krótkiej prezesury w TVP wywalił Ninę Terentiew).
Pomijając kontekst polityczny wiosny 1976 w Krakowie, sprawa Pyjasa to jest po prostu fascynująca historia z ludzkiego punktu widzenia. Dwaj bliscy przyjaciele: Maleszka i Pyjas, później dołącza do nich Wildstein. Tworzy się między tymi trzema facetami bliska więź i nagle w maju 1977 Wildstein traci jednego z tych dwóch: Pyjas wziął i nieszczęśliwie spadł ze schodów. Bardzo skutecznie spadł z paru metrów – została z niego mokra plama na betonie.
Przewijamy prawie ćwierć wieku naprzód: drugi z przyjaciół Wildsteina okazuje się kapusiem, który donosił na nich wszystkich bezpiece – a potencjalnie mógł mieć związek ze śmiercią Pyjasa. Jakby mało było osobistego wymiaru tego dramatu, Wildstein jest opluwany jako jaskiniowy antykomunista, żądny zemsty frustrat i tak dalej (kto ciekaw repertuaru, niech zajrzy do archiwalnych numerów „Wyborczej”). Nie wiem ile to kosztowało autora „Doliny nicości”, ale sądzę, że sporo – i za to faceta szanuję. Nie obchodzą mnie specjalnie wypowiedzi „znających sprawę”, że Bronisław W. to choleryk, że fanatyk, że megaloman, że grafoman, że ciężko z nim wytrzymać – bo w tym kontekście to najzwyczajniej nie ma znaczenia. Jeśli ktoś miał w sobie dość determinacji, żeby na przekór wszystkim dążyć do prawdy, dla mnie jest twardym facetem z zasadami.
O Pyjasie ciężko mi coś powiedzieć, bo nie widziałem go nigdy wypowiadającego się publicznie, spuścizny na piśmie też nie zdążył zostawić – funkcjonuje tylko jako zdjęcie w okolicznościowych artykułach i sympatyczna postać z opowieści przyjaciół. To jedna z zalet sytuacji, gdy ktoś umrze młodo – nigdy nie utyje, nie popadnie w nałogi, nie zniknie przytłoczony milionem ludzkich słabostek. Tak jak „Inka” – to już w mniejszym stopniu człowiek, w większym symbol pewnej postawy: młodego idealisty zmiażdżonego przez historię działającą rękami „nieznanych sprawców”.
I trzeci bohater dramatu – Lesław „Ketman” Maleszka. Wyłaniający się z rozmaitych relacji – włącznie z jego własnymi wypowiedziami – wizerunek to pozbawiona sumienia, amoralna gnida najgorszego sortu. Donosił chętnie, za pieniądze, sam inicjował rozmaite działania przeciw krakowskiemu środowisku opozycyjnemu. Nawet zaciekli bojownicy przeciw lustracji nie próbują go tłumaczyć – ale z przerażeniem zauważyłem na paru blogach jakąś, nie wiem jak to nazwać, fascynację? Że mroczna postać, że pełna sprzeczności, że jak z Dostojewskiego… Horror jakiś – gloryfikować kanalię takiego sortu literackimi porównaniami? Ukryty za pozą intelektualisty Maleszka, który zapytany czemu donosił odpowiada tylko, że to doskonałe pytanie. Nigdy nie wyraził skruchy – i teraz spektakularne odcięcie się ”GW” od Maleszki ma załatwić temat?
Jedno mnie przeraziło wyjątkowo: podobno Maleszka sam sobie wybrał pseudonim. Ketman – według wikipedii znaczy to „warunkowe zwolnienie z okazywania wiary, możliwe do zastosowania tylko w skrajnych przypadkach (przymusu lub zagrożenia). W krańcowej formie umożliwia pozorne wyparcie się wiary.”. Nieszczęsna ofiara – czy raczej ktoś rojący sobie o byciu nadczłowiekiem, zwolnionym z nakazów zwykłej moralności? Ale chwila: przecież jest połowa lat siedemdziesiątych, nie wierzę w to, że ktokolwiek w środowisku krakowskich opozycjonistów nie zna “Umysłu zniewolonego”. I cóż tam o “Ketmanie” pisze Miłosz? Na przykład tak „Ketman polega na realizowaniu siebie wbrew czemuś”. Kto ciekaw więcej, niech zajrzy do książki.
Cięcie: Lesław Maleszka, który zgadza się kapować na kolegów – i z odmętów swojego cynizmu, sam wybiera sobie taki pseudonim. Jest inteligentny, wie w co wchodzi – czego potwierdzeniem wybór kryptonimu. Co to mówi o nim jako o człowieku?
Wiem, oczywiście, że świat jest skomplikowany – ale cisnęło mi się na usta „jak można być takim sk..synem”? Można, naturalnie że można, powtarzam sobie – jednak mimo wszystko coś w człowieku wrzeszczy z bezsilnej wściekłości. Nie mówię, żeby go zaraz linczować, bo do Kiszczaka mu daleko, ale czemu ma służyć zrozumienie? Wybaczeniu? Przebaczyć Maleszce mógłby co najwyżej Pyjas, Wildstein lub inni ludzie z tamtego czasu i miejsca – a spece od relatywizmu moralnego mogliby chociaż raz zamilknąć.
Tu nie ma czego rozumieć: czasem zło trzeba nazwać po imieniu złem, a nie bawić się w kawiarnianą filozofię.
Moją wściekłość potęguje jeszcze fakt, że przez tyle lat Maleszka był hołubiony na ciepłej posadce przy Czerskiej – póki o sprawie pisał Wildstein albo Ziemkiewicz, można było zbyć temat uwagami o prawicowych oszołomach. Ale teraz sprawę nagłośnił TVN, mleko się rozlało i protektorzy „Ketmana” udają bandę naiwnych, którzy albo nic nie wiedzieli (Jarosław Kurski), albo z zaciśniętymi zębami znosili decyzję szefa (Ewa Milewicz). Ta dwójka tak się przyzwyczaiła do bezczelnego wciskania ludziom kitu, że nawet specjalnie nie starają się o pozory sensu w swoich wypowiedziach. Mamy uwierzyć, że przez siedem lat Maleszka był non-stop poddawany ostracyzmowi, ludzie unikali nawet jazdy tą samą windą, a przez akt chrześcijańskiego miłosierdzia redakcja padła ofiarą oszustwa? Przecież od ujawnienia go w 2001 nie pojawiły się żadne nowe fakty – jedyna różnica jest taka, że po emisji filmu w TVN więcej ludzi dowiedziało się, co kryje się pod szyldem tolerancji i wybierania przyszłości.
Oglądałem kiedyś spektakl rosyjskiego teatru telewizji „Baśń o smoku” (odtwarzam z pamięci, która już nie ta co kiedyś – nazwiska autora też niestety nie pamiętam; kto ma pod ręką „Michnikowszczyznę”, niech sprawdzi: RAZ wspomina o tym przy okazji komisji Rokity). Idea w każdym razie była taka, że do krainy rządzonej przez złego i okrutnego smoka przybywa Lancelot, który chce stoczyć bój z potworem. Mieszkańcy obrażają go, oskarżają o zaburzenie ich spokoju, przecież nie jest wcale tak źle – i w którymś momencie ktoś pyta rycerza dlaczego chce walczyć ze smokiem, skoro uciskani podobno ludzie wcale sobie oswobodzenia nie życzą.
I Lancelot odpowiada, że on sobie z tego wszystkiego doskonale zdaje sprawę – ale po prostu musi, bo kiedyś zajrzał do Księgi Krzywd. A co jest w księdze takiego wyjątkowego? Codziennie, w każdej chwili, magicznie zapisują się tam wszystkie krzywdy i niesprawiedliwości – a kto raz do niej zajrzy, już nigdy nie zazna spokoju. Z tego właśnie powodu, chociaż ludzie szydzą, Lancelot robi to, co zrobić musi.
Magii podobno nie ma, jasno widocznego smoka też – co najwyżej herbertowski potwór Pana Cogito – ale pewne rzeczy się nie zmieniają. Nie chodzi o zemstę, bo Pyjasa i tak już nic nie wskrzesi, ale o zwykłą ludzką sprawiedliwość.
I dlatego cieszę się, że ten film powstał i został wyemitowany. Pewnie pod jego wpływem sprawcy nie zostaną wykryci, kapusie nie doznają wyrzutów sumienia, a cyniczni ubecy nie pokajają się za swoje przestępstwa…
Ale jeśli chociaż jakaś niewielka grupa ludzi słysząc o lustracji i rozliczaniu PRL przestanie się odwracać z niesmakiem „bo to było dawno”, postulować zalanie teczek IPN betonem i reagować obojętnością pomieszaną ze zniechęceniem – to znaczy, że warto było.
Bo sprawa Pyjasa to tylko jedna z wielu stron w Księdze Krzywd ostatniego półwiecza.
komentarze
Bananie,
Twoja reakcja na ten film jest w pewnym sensie modelowa i nie dotyczy “jakiejś niewielkiej grupy ludzi”.
Chyba po raz pierwszy pokolenie które (sądząc po fotce) reprezentujesz zostało zmuszone do zajęcia stanowiska. Po obejrzeniu tego filmu nie da się dalej mówić “to było dawno”...
Pozdrawiam
merlot -- 27.06.2008 - 11:57@merlot
Mam nadzieję – a konto gadania o takich rzeczach i tak mam reputację oszołoma, więc to nie chodzi o mnie. Ale w tym siła tego filmu: że wstrząsa, bo skupia się na jednostkach – nie mówimy o abstrakcyjnej ustawie lustracyjnej, tylko o zatłuczonym człowieku i jego byłych prześladowcach śmiejących się do kamery. Może to coś da.
pozdro
Banan -- 27.06.2008 - 12:02No i znowu wszystkiemu winien jest Michnik...
Maleszka to zły człowiek, ale naprawdę nie rozumiem dlaczego decyzja Michnika o utrzymaniu go w roli adjustatora na Czerskiej ma być jakaś “wiele mówiąca”. Moim zdaniem jest to akurat decyzja niewiele mówiąca…
Nota bene – to nie Wildsztajn zrobił ten film. Ten film zrobiły dwie panie i film został wyprodukowany i wyemitowany przez (podobno esbeckie) TVN.
Jakoś nie widzę nigdzie słów pochwały dla Wejcherta i Waltera… nie wypada chwalić bo takie słowa nie pasują do koncepcji o wstrętnym układzie?
Dla mnie Widsztajn nie jest żaden guru. Może wyrosłem, ale mam dosyć bezkompromisowych żołnierzy na froncie prawdy, bo dziwnym trafem u nas ta prawda zawsze taka kurna endecko-katolicka…
Sprawa Maleszki jest znana od lat. Odkąd Wyborcza wydukowała artykuł “Byłem Ketmanem”. Film dodał wiele w warstwie emocjonalnej, pokazał zło tego człowieka, pokazał jak bawił się on ludźmi, ale to Wyborcza pierwsza napisała kim był Maleszka a nie Wildsztajn.
To tak, gwoli przypomnienia.
I dla jasności – ja nie bronię GW. Ostatnio nawet sam częściej wybieram Dziennik, ale wkurzają mnie te połajanki na Michnika, bo facet zrobił kupe dobrej roboty. Tyle, że nigdy nie zgadzał się z buraczano-endecką wizją Polski i dlatego dla całej prawicy jest symbolem narodowej zdrady. Tylko że ja akurat uważam, że Okrągły Stół i Magdalenka nie były zdradą, lecz mądrym kompromisem i prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem jak na tamte czasy.
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.06.2008 - 13:23@Zbigniew P. Szczęsny
“Moim zdaniem jest to akurat decyzja niewiele mówiąca…” – a moim zdaniem wręcz przeciwnie, bo świadczy o aprobacie, a przynajmniej tolerowaniu takich postaw.
“to nie Wildsztajn zrobił ten film” – a gdzie ja tak napisałem?
“nie wypada chwalić bo takie słowa nie pasują do koncepcji o wstrętnym układzie?” – to nie jest tekst o TVN, to raz. Dwa, pisząc o wstrętnym układzie przypisuje mi Pan opinie, których w moim tekście nie ma.
“dziwnym trafem u nas ta prawda zawsze taka kurna endecko-katolicka…” – mnie to akurat nie przeszkadza, bo bojowników o socjalizm to mieliśmy już w nadmiarze. Ale Pański wybór.
“Wyborcza pierwsza napisała kim był Maleszka a nie Wildsztajn.” – tak się po prostu wziął i przyznał z własnej woli, po prostu – bo ruszyło go (Maleszkę) sumienie. Upierdliwe dociekanie Wildsteina i reszty ludzi z SKS nie miało tu oczywiście nic do rzeczy.
“facet zrobił kupe dobrej roboty” – to nie jest tekst o Michniku, więc nie wdam się w polemikę. Pozwoli Pan, że zostaniemy każdy przy swoim zdaniu.
“nigdy nie zgadzał się z buraczano-endecką wizją Polski” – a taka dychotomia to już jest, przepraszam, czyste chamstwo: kto nie po stronie Michnika, ten burak / moher / zaścianek?
Banan -- 27.06.2008 - 13:44Zbyszku
Człowiek może zrobić kupę dobrej roboty i kupę złej. Czyli – dwie kupy.
A co do prawdy, to nie zaprzeczysz chyba, że równie intensywnie jak prawda kurna endecko-katolicka atakuje nas jedynie słuszna prawda jedynie słusznych autorytetów?
Każdy myślący człowiek wybiera sobie z sumy tych prawd swoją prawdę.
merlot -- 27.06.2008 - 13:46Co łączy silną więzią środowisko GW?
To, że są to dzieci stalinowców, które odrzuciły Stalina bo ich ojcowie się na nim zawiedli.
Oczywiście upraszczam i uogólniam.
Tę samą metodę, jaką zastosowali do siebie, zastosowali do Maleszki.
Przecież nie można wyprzeć się ojca/matki, tak do końca.
Tym samym nie można wyprzeć się Maleszki.
Teraz, te nowsze pokolenie, postmichnikowskie, wyparło się.
Bo kala biznes Maleszka.
A ten jest najważniejszy.
Igła -- 27.06.2008 - 15:28Cała prawda, półprawda i gówno prawda...
Panie Banan,
Napisał Pan:
“Że Maleszka to kapuś hołubiony na Czerskiej – też wiedziałem, zwłaszcza że bezczelnie pozujące na skruchę wyznanie „Byłem Ketmanem” wydrukowano za czasów, gdy jeszcze czytywałem od wielkiego dzwonu „Wyborczą”.”
Ja nie wiem, czy pozycja adjustatora jest wystarczająco wysokim stanowiskiem, żeby powiedzieć, że Maleszka był na Czerskiej hołubiony.
Napisał Pan również:
“Że ciekawe jest pęknięcie w światopoglądowym sojuszu TVN z „Agorą”?”
To znowu insynuacja, że jakiś sojusz w ogóle miał miejsce. Proszę o konkrety, panie Banan!
Otóż ja uważam, że takie uwagi – rzucane niby jako prawdy lub półprawdy są w zasadzie “gówno prawdami”.
Nie uważam, że Michnik zrobił najlepiej litując się nad Maleszką – zrobił to po owym, wspomnianym przez Pana “beszczelnym udawaniu skruchy”.
Ale uważam też za przykład intelektualnego prostactwa, za takie wioskowe kombinowanie, że Michnik robiąc tak stanął po stronie SB. Uważam, że Michnik stanął po stronie człowieka… i tym razem się pomylił.
A co do uwagi Merlota o “prawdzie autorytetów” – to myślę, że jest to kolejna konfabulacja prawackiego środowiska, które chce wygrać w Polsce światopoglądową walkę o to, kto, kiedy i na jakich warunkach może byc autorytetem, patriotą, prawdziwym Polakiem itd. Ja się w te gierki nie bawię i mam swoje zdanie. I zgodnie ze swoim zdaniem uważam, że Michnik jest dość wybitnym intelektualistą, który miał szczęście w znacznej mierze przyczynić się do ukształtowania współczesnej Polski. I osobiście wolę Polskę Michnika niż Polskę Jarkacza. Może to kwestia gustu. I chociaż Michnik nie jest święty, to będę go bronił przed atakami prawactwa, które uważam za współczesną Targowicę.
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.06.2008 - 15:32@Zbigniew P. Szczęsny
“Ja nie wiem, czy pozycja adjustatora jest wystarczająco wysokim stanowiskiem” – gdbybyż to jeszcze była jedyna rzecz…
“jakiś sojusz w ogóle miał miejsce. Proszę o konkrety, panie Banan!” – Zgodny front antylustracyjny Panu umknął?
“Ja się w te gierki nie bawię i mam swoje zdanie.” – owszem, ma Pan zdanie. Takie jak autorytety – a już zarzucanie prawej stronie chęć ustanawiania autorytetów w sposób despotyczny to albo ignorancja, albo zła wola z Pańskiej strony.
“który miał szczęście w znacznej mierze przyczynić się do ukształtowania współczesnej Polski.” – to akurat jest prawda (o ukształtowania), tylko Pańskim zdaniem to jest szczęście, a moim wręcz przeciwnie.
I bardzo uprzejmie Pana proszę o zaprzestanie uwag typu “buractwo” tudzież “wioskowe rozumowanie” czy “Targowica” pod adresem ludzi o poglądach takich jak moje. Nie mam ochoty wycinać postów, a do tego mnie Pan usiłuje sprowokować. To nie jest chlew na forum gazeta.pl albo inny onet, żeby mógł Pan wylewać żółć. Albo proszę trzymać jakiś poziom (vide grześ albo Docent), albo do widzenia.
Banan -- 27.06.2008 - 16:03@Banan
Szanowny Panie,
Pisze Pan:
“Ja nie wiem, czy pozycja adjustatora jest wystarczająco wysokim stanowiskiem” – gdbybyż to jeszcze była jedyna rzecz…
No to proszę śmielej… Cóż takiego po 2001 roku zrobił w Wyborczej Maleszka, że pisze Pan o nim tak tajemniczo? Czy wie Pan coś, czego ja nie wiem? Czy miał wpływ tylko na edycję krakowską, czy pisał dla ogólnopolskiej? Poda Pan konkretne przykłady?
Pisze Pan również:
“jakiś sojusz w ogóle miał miejsce. Proszę o konkrety, panie Banan!” – Zgodny front antylustracyjny Panu umknął?
Ano umknął. A co, uzgadniali treść artykułów i audycji przy cygarach w willi Urbana? Proszę o szczegóły – dlaeczgo sądzi Pan, że front antylustracyjny był zgodny? Może nie był? Może ludzie dochodzą do podobnych wniosków samodzielnie? Może te wnioski wcale nie są tak podobne, tylko są inne od jeszcze innych poglądów i ktoś je wrzucił do wspólnego wora – bo tak łatwiej?
I dalej Pan pisze:
“Ja się w te gierki nie bawię i mam swoje zdanie.” – owszem, ma Pan zdanie. Takie jak autorytety – a już zarzucanie prawej stronie chęć ustanawiania autorytetów w sposób despotyczny to albo ignorancja, albo zła wola z Pańskiej strony.
Najpewniej zła wola. Przyprawiona ignorancją. Zapewne jestem nawet “łże-elitą”. Jesteś Pan śmieszny, Panie Banan…
Pozwoli Pan również, że jakie poglądy uważam za szkodliwe dla Polski będę mówił i pisał gdzie mi się podoba. Jak Pan chce – to może Pan wycinać, ale jeśli się prowadzi publicznego bloga, to trzeba sie liczyć z krytyką. Pana poglądy nie zostały jeszcze uświęcone, chociaż zapewne gdyby ludzie, których jak mi się wydaje Pan popiera utrzymaliby się u władzy dłużej, to właśnie tak by się stało…
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.06.2008 - 16:50A ja uwazam, że
Polska to ja.
Igła -- 27.06.2008 - 16:52Igła.
@Zbigniew P. Szczęsny
Po pierwsze i najważniejsze: nie mam nic przeciwko krytyce, ale komentarze takie, jak wygłaszał Pan w poprzednich postach (o Targowicy) przekraczają granice, i tyle. Cieszy mnie, że doszedł Pan do podobnego wniosku, bo w tym poście są tylko zarzuty merytoryczne, do których się z prawdziwą przyjemnością odniosę.
“No to proszę śmielej… Cóż takiego po 2001 roku zrobił w Wyborczej Maleszka” – nie mówiłem o Maleszce, spudłowałem z ironią... Mea culpa, utnijmy ten kawałek.
“dlaeczgo sądzi Pan, że front antylustracyjny był zgodny?” – dlatego, że z odmiennych przesłanek wyciągnęli uczestnicy tegoż frontu podobne wnioski. Ich przesłanki interesują mnie średnio, liczy się skutek: blokada lustracji, co według mnie Polsce szkodziło. Zwłaszcza, że przynajmniej częśc z nich (osób uczestniczących) była nieobiektywna: Michnik kierując swoją komisją jednak czytał te teczki, które podobno są kompletnie niegodne zaufania (też zależy kiedy – przy obronie Wałęsy nagle można było ubekom ufać), a Walter (i bodajże Wejchert) byli podejrzewani o współpracę z WSI w latach 80tych.
Prof. Friszkemu (tak się odmienia? nie jestem pewien czy w ogóle…) jeszcze mogę uwierzyć, że jest obiektywny. Wymienionym przeze mnie Panom – nie.
“Zapewne jestem nawet “łże-elitą”. “ – tego nigdy Panu nie zarzuciłem.
“Jesteś Pan śmieszny, Panie Banan…” – i znowu ad personam…
“chociaż zapewne gdyby ludzie, których jak mi się wydaje Pan popiera utrzymaliby się u władzy dłużej, to właśnie tak by się stało…” – nie wie Pan, kogo popierałem czy popieram, a PiSowi się ostatnio oberwało co najmniej pare razy w moich tekstach. Więc zarzut nietrafiony.
“że mówić jakie poglądy uważam za szkodliwe dla Polski będę mówił i pisał gdzie mi się podoba” – oczywiście, że Pan może – ale mimo rozbieżności między nami ja Panu od buraków i targowiczan nie wymyślał. Proszę bardzo uprzejmie o wzajemność.
Banan -- 27.06.2008 - 16:55@Zbigniew P. Szczęsny
I jeszcze jedno: to nie ma być dyskusja o Michniku, więc jeśli wyjątkowo Pana drażnią moje poglądy – proszę założyc osobny wątek i tam się możemy ścierać dalej.
Banan -- 27.06.2008 - 16:56Cześć, Autorze
Nie oglądałem tego filmu, telewizor u mnie w domu służy za podstawkę do kwiatów. Ale czytałem o nim w gazetach.
MacSieniel -- 27.06.2008 - 19:49Co ja o tym wszystkim myślę? Śmierć to na pewno tragedia. Zdrada to na pewno dramat. Nie podałbym ręki Maleszce, a Pyjas powinien dołączyć do panteonu naszej historii.
Ale… Wildstein. Czasem czuję coś przez skórę. I zapach Bronka mi się w ogóle nie podoba….
@Banan
Przeczytałem Pańskie uwagi PO moich wpisach na blogu Sergiusza. Chciałbym powiedzieć, że podoba mi się, że zgodził się Pan z tym, że za bardzo poleciał Pan z tym układem GW/Maleszka. To miłe.
Dobrze, że przyznał Pan rówinież, że nie ma dowodów na ZMOWĘ pomiędzy GW a TVN a jedynie można stwierdzić, że obie korporacje nie zgadzały się z lustracją w postaci powszechnego udostępnienia teczek.
Mam też nadzieję, że dostrzega Pan ewolucję stanowiska – sam Michnik zdaje się doszedł do tego, że nie ma wyjścia – wobec upadku autorytetów nie ma notariusza. Nie ma grona osób zaufania publicznego, które mogłyby teczki przejrzeć, usunąć z nich selektywnie wpisy kto z kim sypiał i dać opinię o osobie. Po kilku latach niszczenia autorytetów jedyne co nam zostało, to właśnie pójście na żywioł i pełne otwarcie teczek. Z tym akurat się zgadzam, chociaż żal mi tych, których życie prywatne stanie się uciechą mas…
Co do Targowicy – tu się nadal różnimy. Zapraszam na mój blog, gdzie napisałem o tajnej misji pani Fotygi. Zrozumie Pan – mam nadzieję – co mam na myśli. A jeśli nie, to nie.
Niemniej jednak – cieszę się, że zechciał Pan porozmawiać a nie tylko wygłosić poglądy. Za to ZAWSZE szacunek !
I bardzo proszę nie mieć mi za złe pewnej mojej gwałtowności. Jeśli mnie Pan lepiej pozna, to Pan ją nawet polubi ;-)
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.06.2008 - 22:42@Igła
Komentarz tym razem sensowny – pychologicznie trzyma się kupy. Słabość dzieci Stalina jest widoczna, ale wina znikoma. Pomyślę.
ZS
Zbigniew P. Szczęsny -- 27.06.2008 - 22:11@Zbigniew P. Szczęsny
Po kolei:
“że nie ma dowodów na ZMOWĘ pomiędzy GW a TVN” – nie ma dowodów, ale z praktycznego punktu widzenia nie ma to znaczenia: de facto funkcjonował taktyczny sojusz antylustracyjny. Oba te media biły mniej więcej w ten sam bębenek, broniąc rozmaitej maści szemranych typów – a że motywacja odmienna? Z punktu widzenia ofiar, cóż to za różnica?
“Mam też nadzieję, że dostrzega Pan ewolucję stanowiska” – nie, mimo szczerych chęci ewolucji u Adama Michnika nie dostrzegam. Mam wrażenie zgoła przeciwne: wystartował w 89 od krzyków “co ja słyszę? nienawiść”, a potem brnął coraz bardziej w tym samym kierunku.
“Mam też nadzieję, że dostrzega Pan ewolucję stanowiska” – nie można tak było od razu? Że Pana zdaniem PiS to prawica? Ani ich nie popieram (choć mi to Pan sugerował), ani nie uważam ich za prawicę (etatyści! konserwatyści wyłącznie w retoryce – że o rzekomym antykomunizmie nie wspomnę)... A że poglądy mam prawicowe, poczułem się postawieniem w jednym szeregu z Radziwiłłem czy Ponińskim obrażony. Jak na taki hardcore, i tak zareagowałem dość łagodnie :)
“I bardzo proszę nie mieć mi za złe pewnej mojej gwałtowności.” – nie mam, ale uwagi o endecko-katolickich bojownikach nie zapomnę i ten temat jeszcze wróci. Tylko może niekoniecznie dzisiaj, bo bym wreszcie spać poszedł.
pozdrawiam
Banan -- 28.06.2008 - 01:12@MacSeniel
Ale tak bardziej konkretnie, co jest z Bronkiem W. nie halo? Dałoby się tę intuicję jakoś uściślić? Wiem, że to czasem trudne…
Banan -- 28.06.2008 - 01:17Panie Szczęsny
Dziękuję za terapię.
Igła -- 28.06.2008 - 06:16Myśl pan.
@Banan
Witam,
Na temat ewolucji Michnika, której nie chce Pan dostrzec jest tutaj
Chyba jest to jednak ewolucja?
Czy Pańskim zdaniem Michnik jednak nigdy poglądów nie zmienia a ten tekst napisał ktoś inny (może Maleszka)?
Pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 28.06.2008 - 07:46@Zbigniew P. Szczęsny
Z jednej strony takie teksty, z drugiej – drukowani na lamach ludzie gloszacy, ze starczy juz wladzy IPN i trzeba te instytucje zamknac. Poza tym, zwroc uwage Laskawco, ze ten tekst pochodzi sprzed zadymy nt. Walesy – ciekawe, czy slowa sa dalej aktualne.
Wiec dalej twierdze, ze ta ewolucja to taka watpliwa lekko.
Banan -- 28.06.2008 - 11:23