Prawda, że Starynkiewicz był jedynie carskim urzędnikiem, nie politykiem.
Ale jak tak patrzę na Wielopolskiego w powyższych Waszych opisach, to jawi mi się gość żywiący uczucia do narodu iście samodzierżawne. Może on i odczuwał więź z Polakami — ale bardziej jako władca, zarządca. I to jako namiestnik carski. On zdaje się szczerze wierzył, że dla Polaków najlepsze co możliwe to rozwój w ramach Imperium, w wiernym poddaństwie carowi. I ta postawa go ze Starynkiewiczem łączyła.
Próbuję wskazać, że ambicje pozytywistyczne, modernizatorskie, wraz z próbami zagwarantowania elementarnych swobód w pdtrzymywaniu własnej kultury (język, Polacy w urzędach, edukacja, swobody religijne) nie są same z siebie patriotyzmem.
Starynkiewicz aktywnie realizował podobny program, będąc szczerym patriotą rosyjskim.
Obaj Panowie uważali, że najlepiej i dla Polaków i dla Wspólnej Ojczyzny byłoby zamienić prowincję polską z obszaru okupowanego w pełnoprawną część imperium. Z własną specyfiką i tradycją. Wykorzystując potencjał miejscowych, zamiast metodą okupanta ich blokować i od wszelkich wpływów odsuwać.
Ja Starynkiewicza nie ustawiam w opozycji do Wielopolskiego, ani Zamoyskiego.
Przez fakt, że był Rosjaninem, nie można jego działań oceniać przez pryzmat sprawy polskiej i polskiego patriotyzmu. W tym sęk.
Wielopolskiego pewnie zupełnie inaczej byśmy oceniali, gdyby nie był Polakiem.
Bo przecież Sokrates Starynkiewicz nie jest u nas postacią kontrowersyjną, a jednoznacznie pozytywną. Choć do głowy by mu nie przyszło uznać ambicje niepodległościowe Polaków.
Czy powstrzymałby powstanie? Pewnie nie. Wiele razy już tu padło, że było ono nie do uniknięcia. Pewnie też by próbował. Czy i brankę by wymyślił? Nie wiemy.
Nie chcę wracać do emocjonalnych alegorii — ale od Polaka wymagamy innej wobec Polaków postawy niż od Rosjanina.
No i last, but not least — Starynkiewicz miał to, czego osobiście brakło Wielopolskiemu. Był pozbawiony pychy, przekonania o własnej doskonałości i głupocie wszystkich wokół. Koncyliacyjność i zdolność przekonania do własnych planów i zwierzchników, współpracowników i podwładnych bierze się i z relacji do bliźniego. Osobiste przywary Wielopolskiego chyba zaważyły na jego klęsce.
Starynkiewicz rozumiał, że upadać też trzeba ładnie. Zrezygnował z urzędu nie mogąc przeciwstawić się fałszowaniu budżetu i zwiększaniu nakładów na cytadelę.
Może tu największy błąd margrabiego, że on nie zauważył momentu, w którym przegrał i brnął dalej — do klęski całkowitej.
Griszeku
Prawda, że Starynkiewicz był jedynie carskim urzędnikiem, nie politykiem.
Ale jak tak patrzę na Wielopolskiego w powyższych Waszych opisach, to jawi mi się gość żywiący uczucia do narodu iście samodzierżawne. Może on i odczuwał więź z Polakami — ale bardziej jako władca, zarządca. I to jako namiestnik carski. On zdaje się szczerze wierzył, że dla Polaków najlepsze co możliwe to rozwój w ramach Imperium, w wiernym poddaństwie carowi. I ta postawa go ze Starynkiewiczem łączyła.
Próbuję wskazać, że ambicje pozytywistyczne, modernizatorskie, wraz z próbami zagwarantowania elementarnych swobód w pdtrzymywaniu własnej kultury (język, Polacy w urzędach, edukacja, swobody religijne) nie są same z siebie patriotyzmem.
Starynkiewicz aktywnie realizował podobny program, będąc szczerym patriotą rosyjskim.
Obaj Panowie uważali, że najlepiej i dla Polaków i dla Wspólnej Ojczyzny byłoby zamienić prowincję polską z obszaru okupowanego w pełnoprawną część imperium. Z własną specyfiką i tradycją. Wykorzystując potencjał miejscowych, zamiast metodą okupanta ich blokować i od wszelkich wpływów odsuwać.
Ja Starynkiewicza nie ustawiam w opozycji do Wielopolskiego, ani Zamoyskiego.
Przez fakt, że był Rosjaninem, nie można jego działań oceniać przez pryzmat sprawy polskiej i polskiego patriotyzmu. W tym sęk.
Wielopolskiego pewnie zupełnie inaczej byśmy oceniali, gdyby nie był Polakiem.
Bo przecież Sokrates Starynkiewicz nie jest u nas postacią kontrowersyjną, a jednoznacznie pozytywną. Choć do głowy by mu nie przyszło uznać ambicje niepodległościowe Polaków.
Czy powstrzymałby powstanie? Pewnie nie. Wiele razy już tu padło, że było ono nie do uniknięcia. Pewnie też by próbował. Czy i brankę by wymyślił? Nie wiemy.
Nie chcę wracać do emocjonalnych alegorii — ale od Polaka wymagamy innej wobec Polaków postawy niż od Rosjanina.
No i last, but not least — Starynkiewicz miał to, czego osobiście brakło Wielopolskiemu. Był pozbawiony pychy, przekonania o własnej doskonałości i głupocie wszystkich wokół. Koncyliacyjność i zdolność przekonania do własnych planów i zwierzchników, współpracowników i podwładnych bierze się i z relacji do bliźniego. Osobiste przywary Wielopolskiego chyba zaważyły na jego klęsce.
Starynkiewicz rozumiał, że upadać też trzeba ładnie. Zrezygnował z urzędu nie mogąc przeciwstawić się fałszowaniu budżetu i zwiększaniu nakładów na cytadelę.
odys -- 06.08.2008 - 00:33Może tu największy błąd margrabiego, że on nie zauważył momentu, w którym przegrał i brnął dalej — do klęski całkowitej.