Ja nie mam niczego przeciwko wystandaryzowanym metodom sprawdzania wiedzy. To jest dobre do analizowania efektywności wydawania pieniędzy przez administrację. Ja mam coś przeciwko zajmowaniu się przez administrację oświatą w ogóle.
Mnie nie interesuje, czy pracownicy nauki z jakiejś uczelni będą mieli ułatwione zadanie przy rekrutacji czy nie. Żaden system „zobiektywizowany” nie umożliwia wyłapania ludzi wybitnych, a właśnie o tych powinny się uczelnie bić. Piszę powinny, bo pracownikom nauki zależy na wszystkim z wyjątkiem wypromowania zdolnej konkurencji. Dlatego uważam, że całe zamieszanie wokół metod weryfikowania wiedzy są mi słodko obojętne. Prawdziwego mistrza poznaje się nie po testach pisanych przez jego uczniów, ale po ich osiągnięciach.
Panie Piotrze!
Ja nie mam niczego przeciwko wystandaryzowanym metodom sprawdzania wiedzy. To jest dobre do analizowania efektywności wydawania pieniędzy przez administrację. Ja mam coś przeciwko zajmowaniu się przez administrację oświatą w ogóle.
Mnie nie interesuje, czy pracownicy nauki z jakiejś uczelni będą mieli ułatwione zadanie przy rekrutacji czy nie. Żaden system „zobiektywizowany” nie umożliwia wyłapania ludzi wybitnych, a właśnie o tych powinny się uczelnie bić. Piszę powinny, bo pracownikom nauki zależy na wszystkim z wyjątkiem wypromowania zdolnej konkurencji. Dlatego uważam, że całe zamieszanie wokół metod weryfikowania wiedzy są mi słodko obojętne. Prawdziwego mistrza poznaje się nie po testach pisanych przez jego uczniów, ale po ich osiągnięciach.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 01.06.2009 - 10:41