Wielka Polska o nich zapomniała!

Gdy w pierwszej połowie 1943 roku zastępy Dmytra Klaczkiwśkiego – „Kłyma Sawura” przemierzały Wołyń ze wschodu na zachód w swej „oczyszczającej” akcji, polskie państwo podziemne postanowiło deliberować nad podejściem do „kwestii ukraińskiej”. Na spór – przyznać Ukraińcom autonomię czy obstawać przy status quo ante bellum nakładał się dwugłos – wysiłek zbrojny podporządkować celom politycznym (powstaniu powszechnemu) czy ochronie ludności przed UPA. Klincz sprzecznych koncepcji nie doprowadził do niczego dobrego. Nie zdecydowano się wówczas na stworzenie na Wołyniu oddziałów partyzanckich, by… nie prowokować Ukraińców. Ostatecznie ciężar nierównej walki spadł na barki wątłych samoobron a oddziały partyzanckie i tak trzeba było powołać po rzeziach lipcowych.

Głosy takie uważano za radykalne i uprzedzone: „Wszelkie więc pertraktacje ze strony polskich czynników oficjalnych z przedstawicielami OUN nie są wskazane, gdyż zarówno założenia ideologiczne [...] jak i nastawienie jej przywódców są tego rodzaju, że o żadnym uczciwym dotrzymaniu z ich strony podstawowego warunku każdej polsko-ukraińskiej umowy [...] nie może być mowy.” (Sprawozdanie sytuacyjne z kraju III 42-43, nr 1/43).

Stawiano na fetysz rozmów i mrzonkę, że obiecywanie Ukraińcom równouprawnienia a nawet autonomii cokolwiek załatwi. Tymczasem „rycerzy absurdu” z OUN zadowoliłoby jedynie niepodległe państwo od Wołgi po San.

W rezultacie prowadzący na Wołyniu pertraktacje z OUN Zygmunt Rumel wraz z dwoma towarzyszami został przez ukraińskich nacjonalistów rozerwany końmi a wcześniej (1942r.) przedstawiciele polskiej „lewicy demokratycznej” zostali wydani Niemcom przez parlamentariusza OUN ks. Osypa Kładocznego. Być może zadenuncjował on również Delegata Rządu na Kraj Jana Piekałkiewicza (luty 1943).

Jak twierdził gen. Sawicki, dowódca obszaru III AK, zainteresowanie władz AK, Delegatury Rządu na Kraj i przywództwa partii politycznych sprawami ziem południowo-wschodnich było niezmiernie małe, a niektórzy generałowie, jak gen. Tatar, przeciwnik przynależności tych ziem do Polski, odnosili się do nich wręcz wrogo. Pisał dr Czesław Partacz: „Sprawy ukraińskie do 1943 roku były zupełnie zaniedbane, a w Biurze Informacji i Propagandy KG AK, do którego kompetencji należały, panowała bierność a nawet, według generała, niechęć. Usunięto fachowców od tych spraw, pozostawiono dyletantów.”

Nic dziwnego, że postawę Warszawy kresowiacy przyjmowali z goryczą: „Warszawa nas nie rozumie. Nie mają do nas serca” – powiedział prof. F.Bujak ze Lwowa po zapoznaniu się z ustępliwą wobec będących w natarciu Ukraińców deklaracją Rządu z 31.03.1943r. Dziś nieprzejednaną postawę kresowiaków wobec aspiracji ukraińskich próbuje się nazywać polskim nacjonalizmem. W rzeczywistości Polacy na Kresach, doświadczeni terrorem OUN, prezentowali w tej sprawie jednolity front – od endecji po PPS. „Najlepszą (...) kuracją dla nich [proukraińskich warstw z centralnej Polski – przyp. D.B] byłoby przyjść tu, tutaj trwać i przecierpieć”- mówił meldunek tygodniowy z 22.04.1944 r. ze Lwowa.

Jeszcze po rzeziach wołyńskich polskie podziemie prowadziło rozmowy z OUN-B w sprawie powstrzymania „antypolskiej akcji” w Galicji/Małopolsce Wschodniej. Zaiste naiwna musiała być wiara w sens tych rozmów, skoro już Wołyń dał jasne dowody ludobójczych planów OUN Bandery. „Małopolska Wschodnia była nastawiona na rozwiązanie zagadnienia ukraińskiego przez rozładowanie istniejących antagonizmów. W tym podtrzymywały ją kroki Prowidu OUN, poszukującego możliwości porozumienia się z nami. Wobec rozpoczęcia krwawej akcji ukraińskiej przeciwko Polakom, przystąpiła Małopolska Wschodnia do organizowania samoobrony (..).” – meldował Londynowi Bór-Komorowski. Trudno oprzeć się wrażeniu, że i tu władze AK dały się zwieść nieczysto grającemu przeciwnikowi. Jak na Wołyniu, tak i w Galicji nie zdecydowano się na powołanie oddziałów partyzanckich dla obrony ludności. Centrala nie zdecydowała się również na wsparcie kresowiaków bronią. Jak stwierdził Jan Rzepecki „udostępnienie potrzebnej Kresom broni (...) roznieciłoby ogień walki do niewyobrażalnych rozmiarów, a opinia publiczna świata uzyskałaby argument, że walka o granicę z września 1939 r. była błędem politycznym”. Uznano, że podjęcie walki z UPA naraziłoby Polaków na sowiecki zarzut unikania walki z Niemcami.

Tak więc dowództwo Państwa Podziemnego poświęciło kresowych Polaków na ołtarzu celów politycznych. Mieli obronić się sami i to nawet nie szukając pomocy u Niemców, bo tego im zabroniono. Tymczasem w obliczu masowej ucieczki polskiej ludności z tamtych terenów, lokalne Kierownictwo Walki Podziemnej 20.03.1944 wydało do niej bezduszną odezwę ws. „bezwzględnego pozostania na miejscu”...

Z raportów AK i relacji świadków wyziera więc rozgoryczenie spowodowane takim opuszczeniem cywili przez największą podziemną armię tych czasów: „w rozmowach z ludnością polską tych terenów usłyszeć można (...) że Polacy na tej ziemi pozostawieni są swemu własnemu losowi, że nimi nikt z czynników polskich nie interesuje się, że nikt im nie przychodzi z pomocą” – mówił raport z ziem wschodnich. „Do dziś nie mogę pozbyć się bardzo bolesnych myśli. Oto z potężną mocą w miastach i miasteczkach działały podziemne struktury Armii Krajowej gotowe podejmować każdą nadarzającą się okazję, by zaatakować wroga, lecz absolutnie, w moim pojęciu, nie dbające o mieszkających po wsiach bezbronnych Polaków, którzy przez ich bojową działalność, tym bardziej byli narażeni na morderczy atak ze strony banderowców.” – żalił się we wspomnieniach świadek Włodzimierz Jan Baczyński z Ćwitowej (Stanisławowskie). „Chłopi żalą się, że Polska wielka o nich zapomniała” – odnotował meldunek AK z 6.04.1944…

Nic więc dziwnego, że ludność polska na Kresach zaczęła wybawienia upatrywać nawet w znienawidzonych do niedawna Sowietach. Bór-Komorowski martwił się wiosną 1944r., że „coraz więcej ludzi czeka na bolszewików jako obrońców i mścicieli rzezi ukraińskich”. Jeśli ktoś szuka wyjaśnienia, dlaczego na Kresach Południowo-Wschodnich praktycznie nie było polskiej antysowieckiej partyzantki, to tu je ma. Paradoksalnie, akowcy po przejsciu frontu woleli wstępować do istriebitielnych batalionów – formacji pomocniczej NKWD, która dawała możliwość legalnej samoobrony, niż zwalczać sowieckich „wybawicieli”.

Skąd tak wycofana postawa kierownictwa Państwa Podziemnego? Zaniedbania, chybione rachuby polityczne i niezrozumienie racji Kresowian to jedno. Myślę, że bardzo dużo wyjaśnia też wynurzenie prof. Ryszarda Torzeckiego dla GW: „Przeprowadziłem setki rozmów, m.in. z Janem Rzepeckim, Antonim Sanojcą, Henrykiem Pohoskim – dla nich [UPA] to była partyzancka armia stworzona do walki o niepodległe państwo ukraińskie. Ich zdaniem celem UPA nie było mordowanie Polaków wbrew rozpowszechnionemu i wówczas, i dzisiaj w Polsce przekonaniu.” (GW nr 161 z 12-13.07.2003)

Dziś wiemy, że Rzepecki, Sanojca, Pohoski i uparcie powtarzający za nimi Torzecki mylili się. UPA miała doprowadzić do powstania niepodległego, totalitarnego, „czystego jak łza” państwa ukraińskiego drogą eksterminacji „obcoplemieńców”. Traktowanie ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego jak demokratycznego, przewidywalnego partnera do rozmów kosztowało życie tysięcy polskich chłopów. Pomimo tego, że AK dysponowała na Kresach Południowo-Wschodnich siłami porównywalnymi z UPA, w wyniku takiego podejścia straty polskie dwudziestokrotnie przekroczyły tam straty ukraińskie.

Błąd ówczesnych elit powielają współczesne. Gdy dziś słyszy się o rejteradach urzędników państwowych z uroczystości poświęconych ludobójstwu pod naciskiem ambasadora Ukrainy, gdy się słyszy o odwoływanych konferencjach naukowych na podobno poszukujących prawdy uniwersytetach, gdy przypomina się zablokowaną budowę pomnika w Warszawie, żenujące prezydenckie przemowy i bełkot marszałka Sejmu – cisną się na usta słowa: wielka Polska wtedy o nich zapomniała, Polska Kaczyńskiego, Komorowskiego i Sikorskiego nie chce o nich pamiętać!

___________

Źródła:
Grzegorz Motyka, “Ukraińska partyzantka 1942-1960”, Warszawa 2006
Czesław Partacz, „Próby porozumienia polsko-ukraińskiego na terenie kraju w czasie II wojny światowej”, w: „Polska – Ukraina. Trudne pytania”, t.6. Warszawa 2000
Szczepan Siekierka, Henryk Komański, Eugeniusz Różański, “Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie stanisławowskim 1939-1946”
Ryszard Torzecki, „Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczypospolitej”, Warszawa 1993
Jerzy Węgierski, “W lwowskiej Armii Krajowej”, Warszawa 1989

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

„Warszawa nas nie rozumie. Nie mają do nas serca”

Jeżeli takie głosy brzmiały już wtedy…to obawiam się Dymitrze, że słone krople którymi usiłujesz od ponad roku drążyć skałę to za mało.
Tu trzeba kropli nitrogliceryny ! Wychodzi na to, że po ponad półwieczu Warszawa nadal nic nie rozumie, że “pułkownik Niewiński wciąż walczy”, że Przebraże broni się nadal samo.
A rechot oprawców dochodzi naszych uszu zza piekielnych bram.

Nie potrzebujemy zatem więcej słów -potrzeba nam czynów !
Lecz by nie szukać daleko -Któż z tutaj obecnych, lubiących cedzić słowa, zdolny jest do działania, do odrobiny zaangażowania?


Dopiszę

były 2 zrzuty broni na terenie Wołynia. ( Z pamięci )
Dwa.
I kilku oficerów-cichociemnych.

Ciekawe ile było sowieckich?
Nie licząc rajdowych oddziałów partyzanckich albo tych podległych sowietom, jak Zgrupowanie Muchy albo Maxa czy Satanowskiego.


Panie Igło

O ile mnie pamięć nie myli, na Wołyniu zrzutów nie było.


Były

tylko nie pamiętam, 2 albo 3.
Odnajdę te knigę, to upewnię.


adadniary

Ja.


Errata - wg Siemaszków

był jeden zrzut w 1944r. oraz jako pomoc z zewnątrz 57-osobowa “kompania warszawska”. (t.2, str. 1072)


tu jeden

/ Zapowiadane przybycie oddziałów partyzanckich z Lubelszczyzny nie miało miejsca. Nie było też żadnej pomocy w broni i amunicji, bo w tym zakresie prawdopodobnie był brak generalny. Dopiero w 1944 r. 27 Wołyńska Dywizja AK otrzymała tylko jeden zrzut broni, a jeśli chodzi o pomoc w ludziach, to w marcu 1944 r. przybyła z Warszawy 57-osobowa grupa złożona z ochotników, zwana „kompanią warszawską” 71. Wołyń był podczas ludobójczych akcji ukraińskich osamotniony./

http://genocide007.webpark.pl/zarys_polska.htm

A gdzieś miałem książkę o Cichociemnych z zaznaczonymi miejscami zrzutow, stąd z pamięci 2-3.


Magyar Lengyel barátság

Madziarzy pomogli…
Samoobrona, polska policja pomocnicza,trochę Ukraińców, Czesi…poza tym…bryndza.
Exodus…


adadniary

O tych Madziarach też trzeba będzie napisać. Bratanki naprawdę pomagali.


@ Igła

Tośmy się zgrali:)


Pani(e) SFTD!

Ja również jestem gotowy się zaangażować, tylko co Pan(i) proponuje?

Pozdrawiam


Panie Dymitrze!

Jak zwykłe mocne. Naiwność naszych władz w czasie wojny nie miała granic jak się okazuje.

Pozdrawiam


słowa, słówa, słowa...

SFTD: >>Któż z tutaj obecnych, lubiących cedzić słowa, zdolny jest do działania, do odrobiny zaangażowania?<<

Panie!... proste, dobre pytanie!
Po kilkupokoleniowej walce i oporze wobec wschodniego “bolszewizmu” oraz lokalnych “kacyków”... po “strzelankach”, więzieniach, internowaniach, podziemiu… zadbaliśmy o własne rodziny, kariery i firmy… domy i mieszkania w centrach aglomeracji, samochody, łódki, motory, konie i psy… międzyczasie zwiedziliśmy kurorty morskie i górskie Europy… a później morza, lodowce, dzikie rzeki, od Szwecji po m.Śródziemne, Czarne i Ural… a stajemy się coraz bardziej “XVIIw. Lachami” [Beynara]... coraz bardziej niezdolnymi do walki o wartości, które nas zbiorowo motywowały…

Owszem, zachowujemy pamięć... wychowujemy dzieci na zwiedzaniu wykopalisk, st.miast, grodów i zamków, w tym Kresów Rzeczpospolitej, zamiast współczesnych jarmarków i knajp… kupujemy i czytamy ambitne periodyki, książki, w tym w internecie, gdzie coraz więcej polemik i grafomanii… płacimy darowizny na stowarzyszenia upamiętnienia, pomniki… ale stale towarzyszy nam wrażenie, że to nie wystarczające…

“SFDT”! co właściwie Pan masz na myśli?... Chcesz zakładać “komitety” czy może “palić” wrogie?... Albo “odpalić” fałszywego przyjaciela Polski 1VII w Lublinie – co nic nie zmieni, bo żadna władza na Ukrainie, nawet ponownie “moskiewska” nie zmieni polityki komplesów wobec Polski, jej historii i i ofiar ludobójstwa z Wołynia i Galicji… a może “sportowo” podemonstrować, jak w l.50… 60… 70… 80… jak w czasach młodości większości dyskutantów?...


Co mam na myśli? Szybka odpowiedź

Myśli mam wiele… by jednak daleko nie szukać -weźmy leżące pod ręką słowo i zróbmy z nim coś.

Kto z tutaj obecnych zdolny jest do odrobiny poświęcenia i wykorzysta swoją znajomość języków obcych dla przetłumaczenia na obce języki blogu Dymitra ? Wszyscy zgodzimy się chyba co do oceny wartości jego pracy i poświęcenia?


Ad maiorem Polonum Gloriam Kirylejsky

49% Polaków nie wie nic, 17% “coś słyszało, ale dokładnie nie wie, o co chodzi”, 20% “wie, ale mało” a tylko 14% “wie dużo” o ludobójstwie nacjonalistów ukraińskich w latach II wojny światowej (sondaż OBOP z 2003r.)

To z blogu(a)Dymitra…i już odpowiedź.
Informować, szerzyć wiedzę (nie nacjonalizm), uchronić od zapomnienia.
Pamiętacie słowa jakiegoś posła, lub kogoś innego, nie pamiętam, że trzeba odczekać parę lat, wszyscy “zainteresowani” w tej kwestii zejdą z tego świata i bedzie po kłopocie.O ile się nie mylę było to powiedziane do Ukraińców.
A my nie chcemy do tego dopuścić prawda?
Mamy do wyboru – robić coś, lub nic nie robić.Z goła proste ale…
Jako Polaka interesuje mnie każdy aspekt naszej historii, nawet tego “za uszami”.
Nie zamierzam czegoś zapominać, lub odkładać bo to nie “trendy”.

A powszechny konsumpcjonizm chyba po to służy żeby wyrwać z korzeni, dumy narodowej, historii – w globalnym kołchozie mamy być zunifikowani, ponumerowani i prężni w nabywaniu kolejnych dóbr konsumpcyjnych kompletnie nam nie potrzebnych, o czym niekoniecznie wiemy skoro media a zwłaszcza reklamy mówią coś innego.
Jest taka fajna pozycja Benjamina Barbera “Dżihad kontra McŚwiat” – polecam gorąco.
Ale wracając do tematu. Czy władze ukraińskie zmienią kiedykolwiek zdanie?
Nie wiem i nie interesuje mnie to. Zrobić coś dla siebie, innych, którzy mogą mniej to cholernie dużo. Zaniechanie to też grzech.
DO DZIEŁA BRACIA


@

adadniary

Pamiętacie słowa jakiegoś posła, lub kogoś innego, nie pamiętam, że trzeba odczekać parę lat, wszyscy “zainteresowani” w tej kwestii zejdą z tego świata i bedzie po kłopocie.O ile się nie mylę było to powiedziane do Ukraińców.

A to nie było w jakimś artykule Smoleńskiego o akowcach?


Dymitr

Chyba ja osobiście usłyszałem to w Tefał. Może u Pospieszalskiego, moż ks. może ks. Zalewski to przekazał.poszperam bo godne odnotowania.
Przy okazji – podobna kwestia i blokada mediów dot. pomordowanych jeńców i cywili po wkroczeniu Czechów na Zaolzia.
Jakoś nikt nie obchodzi rocznic tego wydarzenia w przeciwieństwie do 1938 i wkroczenia Polaków na ten obszar.
Kto prześledzi uważnie tę sprawę zrozumie dlaczego Naczelny Wódz i min Beck stwierdzili że w 1938 o żadnym porozumieniu z Czechami mowy być nie mogło.


Baaa, tylko z wielu takich informacji

wychodzi jasny przekaz.
Byliśmy, jesteśmy i będziemy zawalidrogą w tym miejscu na mapie gdzie nas rzuciło.

I prosty wniosek.
Skoro jesteśmy peryferiami Europy, jak stwierdza Staniszkisową, to powinniśmy siebie uznać za centrum a wokół zbudować własne peryferia.
Nawet w granicach UE.


@ Igła

Żeby tylko znowu ktoś nas nie uznał za kolonistów.


No więc trzeba to zrobić inaczej

Ja nie potrzebuję aby znowu wznoszono głupawe okrzyki, że Lwów czy Wilno to odwieczne polskie miasta.
Potrzebę mam zupełnie inną.
Taką, że mieszkańcy tych miast ( i krajów ) będą widzieli z nami wspólny interes a z drugiej strony nie zabraniał tam mówić czy czuć po polsku.


Igla

Może tak się stanie. Na razie udowadnia się, że Lwów to odwieczne miasto ukraińskie.


Varia

Ukraińcy to neofici niepodległości i chyba jeszcze sami w to nie wierzą.
Jeszcze zacznie się udowadnianie,że i Kraków i Wrocław założyli dawni Ukraińcy w drodze zznad Dniepru na Bałkany, takie tam.
O Lwowie pisaliśmy, najzabawniejsze jest to że nawet Stalinowi w mrocznym łbie się nie mieściło co by Lwów Polakom zabrać.Semper Fidelis pamiętacie? Ponoć Wandzia Wasilewska odradziła mu zostawianie Lwowa PRLowi.Po pijaku ciachnął granicę i taka dziwnie prosta tam jest.
No cóż, we Wrocławiu też pozacierano niemieckie ślady, choć teraz już się zmienia opcja.
No a Polska śmierdziała wszystkim dookoła to fakt.
Mam takiego linka (znajdę wkleję) do dokumentu gdzie Hitler w liście do …?(dziękuję wam synapsy za bezowocny wysiłek hehe) stwierdził że Polacy ze wszystkich narodów które Niemcy podbili są wyjątkowo inteligentni, zaradni etc i ubolewał że po drugiej stronie barykady, bo wyszedł by całkiem ciekawy mix – niemiecka organizacja plus polskie cechy, których się Adolf w Nas doszukał.
Dziwny jest ten świat…


Odrobina zaangażowania

Sił mało, praca ogromna, front szeroki. Po drodze moc oskarżeń o rewizjonizm, mściwość, agenturalność. Należałoby skupić siły na strategicznych kierunkach. Tu mam na myśli takie działania, dla których moralne racje byłyby niepodważalne. Po pierwsze, jest oczywistym prawem zmarłych do pogrzebu – władze ukraińskie odmawiają chrześcijańskiego pogrzebu kościom ofiar, praktycznie wszelkie ekshumacje są zablokowane. W tym temacie racja moralna i prawo międzynarodowe jest całkowicie po stronie rodzin ofiar. Dokumentacja fotograficzna i filmowa ekshumacji będzie bardziej wymowna niż tysiące stron opisu rzezi. Po drugie przywrócenie sprawiedliwości Ukraińcom ratującym ludzi w czasie tego ludobójstwa. Po trzecie zebranie środków i nakręcenie filmu fabularnego naprawdę wartościowego artystycznie, którego obejrzenie zastąpi dziesiątki godzin lekcyjnych, ale to musi być arcydzieło. Nie gniot, jak ostatnie filmy Wajdy. Reżyser Bohdan Poręba jest. potrzebna kasa. Kasa jest potrzebna w każdym przypadku, bo państwo polskie jest gotowe nie zrobić nic. To znaczy jest gotowe zignorować i przemilczeć wszystko. Trzeba się zdecydować, wybrać jakiś kierunek działań jako strategiczny i zespolić wysiłki na tym kierunku, że tak nazwę – “przełamania”. Przełamania zmowy milczenia. Sprawę blokowania sprawy pogrzebów można by doprowadzić do trybunału międzynarodowego…. Kresowianie są straszliwie podzieleni, ale mam nadzieję, że zjednoczenie sił dla wykonania konkretnego, realnego zadania jest możliwe.


Panie Wiesławie!

Proponuję postawić na młodych zarówno scenarzystów jak i reżyserów. Pan Bohdan nie wrył mi się w pamięć dziełem wybitnym. Andrzeja Wajdy też nie cenię jako człowieka, ale talent niestety ma.

Pozdrawiam


Panie Wiesławie,

Odnoszę wrażenie, że najbardziej efektywnym wyjściem byłoby dotarcie z wiedzą o zbrodniach OUN i UPA do Ukraińców. Oni niemal nic o tym nie wiedzą, tego się im prawie nie mówi. Jeśli wschodni Ukraińcy i Rosjanie podnoszą jakiś zarzut, to jest to “strzelanie w plecy Armii Czerwonej” i współpraca z Niemcami. Nacjonaliści bez trudu to odpierają. Walkę z ACz przedstawiają jako narodowowyzwoleńczą. Z drugim zarzutem jest trochę gorzej, ale mają na to Banderę w Sachsenchausen i jakieś tam potyczki z Niemcami, do tego wyolbrzymione przez ich propagandę.
Stąd dla części antyrosyjskich Ukraińców nacjonalizm może wydawać się formą patriotyzmu. Jednak mam wrażenie, że nawet u nich jest spory “popyt” na tę wiedzę. Na przykład zaskoczyło mnie opublikowanie na stronie internetowej “Nacjonalnego Aliansu” (nacjonalistyczna młodzieżówka) bardzo krytycznego wobec OUN i UPA artykułu Pawliwa. Wierzę, że normalni ludzie, nie szowiniści, po poznaniu prawdy od OUN-UPA się odwrócą.


@

Przede wszystkim Wajda tego tematu nie ruszy – on podpisał protest przeciw pomnikowi “wołyńskiemu”. Zresztą żeby film coś zmienił, musiałby być i wybitny i dostrzeżony przez świat – na co szanse są bliskie zeru.


Dotarcie do Ukraińców

Właściwie o to mi chodzi, wszystkie te trzy projekty, które przedstawiłem, to właśnie sposób na poszerzenie kręgu ludzi, którzy o problemie usłyszą.
Wszystkie trzy projekty oznaczają, że mieszkańcy Ukrainy zobaczą i (lub) usłyszą. Jak opowiadał uczestnik ekshumacji w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej, Ukrainiec, który przyjechał “pogapić się”, gdy zobaczył te stosy kości, płakał jak dziecko. A proszę sobie wyobrazić, co będzie, gdy na całym Wołyniu zaczną się takie “wykopki” ? Uczestnicy ekshumacji to byli ludzie starsi i ekshumowane szczatki były szczatkami ich rodzin. Okazało się, że nie byli w stanie podołać tej pracy, głównie z powodów emocjonalnych. Gyby nie pomoc żołnierzy pograniczników polskich i Ukraińców, nawet te 20 % kości nie byłoby ekshumowane. Brakowało tam rąk ludzi w pełni sił. Obecnie jest nieformalny zakaz ekshumacji. A zlokalizowane miejsca – doły smierci – są tam zlokalizowane, oznakowane i czekają... Ja osobiscie rozpocząłem papierkową wojnę z władzami i powołując się na obowiązujace w Polsce i na Ukrainie prawo pisałem pisma do wszelkich instytucji. Jaki jest efekt, kto ciekawy, może sobie przeczytać na stronie “Jednodniówka Narodowa” w temacie “Kto pomoze mi sformułować wniosek do konsula Ukrainy”, mam na myśli treść odpowiedzi od ambasadora, MSZ, IPN, ROPWiM, RPO, konsulów… Z racji zamieszczenia tych tekstów właśnie tam proszę nie wyciągać pochopnych wniosków co do moich przekonań politycznych, po prostu w tym czasie nie miałem ich gdzie zamieścić. Tylko Rzecznik Praw Obywatelskich mnie nie zbył. Wszyscy wiemy, jak postąpiły ze swoimi obywatelami władze – MSZ i ROPWiM w dniu 20 maja 2009 z okazji konferencji w Warszawie – zbojkotowały ich. GazWyb w dniu 21 maja piórem dyżurnego zakłamywacza podważyła sens hasła “Prawda nas wyzwoli” a relacjonując konferencję pochwaliły bojkotujacych urzędników nie wspominając ani słowem, że chodziło o prawo do pogrzebu ofiar… Władze mogą prowadzić taką grę, unikając otwartej odmowy, jednak przewlekłość w załatwianiu sprawy także można zaskarżyć.
Odnośnie Wajdy – ani przez moment nie brałem go pod uwagę.
W tym momencie najtańszy wariant “odrobiny zaangażowania” to egzekwowanie obowiązującego prawa do pogrzebów, Rzeczik praw obywatelskich odpowiednie wnioski do MSZ i ROPWiM wystosował, teraz trzeba pilnować, jak przebiegać będzie realizacja. Następnie zaskarżyć terminy, które są przwlekane w lata.
Śledzę dyskusje na forum w zaxid.net, wnioski są korzystne, właściwie żaden wpis postbanderowca nie pozostaje bez reakcji przeciwników wojującego nacjonalizmu.


http://www.jednodniowka.pl/news.php

Ciekawa strona, a zwłaszcza teksty p Poliszczuka. Polecam


Sa jeszcze ludzie gotowi robić coś konkretnego!

W razie czego chetnie pomogę. Ja. A inni ?
Czytam ten blog i czasem rozgladam się wokół siebie zastanawiając się na kogo wokół mnie mogłabym liczyć, gdyby trzeba było znów cos zrobić dla kraju, z kim z moich znajomych, których widuje co dnia mogłabym robić konspirację? kto pomógłby, ale lepiej zeby wszystkiego nie wiedział? a komu lepiej niczego nie mówić?
To ciekawy eksperyment tak podzielić znajomych, na szczęscie, tylko dla zabawy i eksperymentu psychologicznego na samym sobie.

Myslę, że wiekszości Polaków w kraju zdaje się, że skoro mamy tę “wolną” ojczyznę to już nic nie muszą robić w sprawie zachowania polskiej kultury, języka, tradycji, granic (sic!) Wydaje się im/nam, że nic się nie zmieni, że granice są nienaruszalne … tak samo pewne granice mieli nasi przodkowie … i potem od nowa musieli o nie walczyć.
Mam nadzieje, że my bedziemy madrzejsi PRZED szkodą.
Kiedyś tu gdzie mieszkam byłabym w srodku Polski (pradziadkowie budowali Centralny Okręg Przemysłowy), teraz jest tu Polska C i tak “cholernie” blisko do granicy mimo, że jedzie się do niej dobrych kilka godzin.

Panie Wiesławie, z daleka jestem myslą z Panem i Pańskimi działaniami – nie mam korzeni wsród kresowian, ale nie umiem o nich zapomnieć.


Nie skaczę radości, w końcu kazałem politykom się odczepić

ale z satysfakcją słuchałem Komorowskiego, który ze ściśniętym gardłem odczytywał tekst dzisiejszej uchwały: http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=1960

A jeszcze niedawno mówił, że za wszystko winni są Sowieci! Jak historyk może tak się mylić w tak krótkim czasie?

P.S. Dlaczego teraz na TXT nie można komentować starszych notek?


No właśnie (sorry że nie na temat)

Sergiuszu, co z tymi notkami, ta niekomentowalność ich wkurzająca jest w sumie, zresztą kiedyś już ci o tym pisałem.

Dymitrze,, tak sobie myślę, że w tym procesie mówienia i informowania o tym fragmencie historii masz swój duży udział.

Dzięki:)


Informowania może tak

Ale tę uchwałę to ks. Zaleski wyszarpał. Miałem mieszane uczucia co do tych protestów, ale jak widać, politycy nasi zauważają tylko tych, co głośno krzyczą.

Jutro pewnie zacznie się jazda w GW.


Komentowanie

starszych notek jest wyłączone ze względu na ochronę antyspamową, konieczną po otwarciu komentowania bez logowania. W nowszej wersji silnika każdy Autor będzie mógł włączać/wyłączać komentowanie dla dowolnej swojej notki samodzielnie.


Maszyno

bardzo utrudnia życie ta blokada komentowania.
Chciałem skomentować notkę “Dwie prawdy” i nie mogę.

A tu akurat komentarz aż się prosi: na zaxid.net artukuł o integracji Polaków i Ukraińców pt. “Czy był to tylko konflikt?”. Oto fragment:

Jednym z najbardziej powszechnych mitów w historii Zachodniej Ukrainy, w szczególności Galicji Wschodniej jest prezentacja polsko-ukraińskich stosunków w 20 wieku. jako historii konfliktu. (...) Szczegółowe badanie historii Galicji Wschodniej w l. 1919-1939 prowadzi do wniosku, że historia stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku. – jest to nie tylko historia polsko-ukraińskich konfliktów, lecz pokoju i historia polsko-ukraińskich stosunków między grupami etnicznymi, współistnienia i integracji obywateli galicyjskich Ukraińców w Polsce międzywojennej. (tłumaczenie Google na szybko)

Okazuje się ,że jakiś Rosjanin napisał nawet o tym książkę. Po raz kolejny pytam, co robią polscy historycy?
http://www.zaxid.net/article/45046/
http://vostslavia.narod.ru/annuals.htm


Dymitrze,

Maszyna odblokowała komentowanie wszystkich notek.


Kto z tutaj obecnych zdolny jest do odrobiny poświęcenia i wykor

Chętnie podejmę się tłumaczenia na język angielski, a mam w tym niejakie doświadczenie. Niestety innych języków nie znam na tyle aby pomóc.


HubercieM

Proszę się do mnie odezwać na pocztę wewnętrzną


Subskrybuj zawartość