dla mnie to też tajemnica. Jak widać były różnokolorowe, rozmieszczone chaotycznie… Nie wiem po prostu. Chyba już wiedzieć nie będę. Mam je w domu, jeśli ktoś chce przebadać... Pewnie nieługo przylecą wraz ze mną do Krakowa.
Nie wiem jak zareagowałaby obsługa, gdybym tak spróbował wzeźć do budynku z cyfrowym teodolitem na trójnogu podłączonym do laptopa. A! I ktoś by musiał wcześniej tam z GPS’em wejść i repery mi przynajmniej dwa wyznaczyć :)
No. Zawsze można normalny niwelator, dwie taśmy i narysować plan odręcznie. Też będzie dobrze :)
Już widzę oczyma wyobraźni te obchody uroczyste, rocznice, wjazdy i zjazdy, bale, aplauz tlumów, frenetyczne brawa wdzięcznych czytelników, żywe obrazy, kwiecie rzucane przez mlodzież i damy, chóry akademickie i branżowe wyśpiewujące hymny na cześć i ku pamięci.
stanęła mi przed oczami Zuzanna w stroju bladoróżowym, wprawiająca się do roli w pewnej naszej awangardowej sztuce. W pewnym momencie stwierdziła z powagą “z każdą chwilą czuję się coraz bardziej jak łosoś”.
No cóż, mnie pan yayco zdiagnozował bardzo słusznie jako zacofańca, toteż nic dziwnego, że przy całym synkretyzmie gatunkowym, w pracy reżyserskiej leciałam Stanisławskim.
A w Penisie bywałam, w Swords koło Dublina. Tam z kolei, chociaż wszędzie były napisy fitting room i podążałam za strzałkami jak za białym królikiem, nigdy nie znalazłam żadnej przebieralni. Musiałam zaufać swemu oku i szkiełku. No ale, te ceny typu 1,50 ojro za podkoszulek były dla mnie pokusą nieodpartą.
W lengłydżu się wstydziłam pytać, bo wyszłoby na jaw, że przyjechał debil z Polski i nie ogarnia irlandzkich domów towarowych.
Żeby tylko ich, ja tam w ogóle nic nie ogarniałam… Nie wiem, jakim cudem wróciłam z porządnymi pieniędzmi do ojczyzny.
Tyle dobrego, że to jednak katolicki kraj. Reszta jest okropna, a już zwłaszcza pogoda i te potworne żółte autobusy. Podziwiam Was, że tam wytrzymujecie.
komentarze
A skąd, Panie Midrunnerze,
wzięly się w sklepie odzieżowym gumki-recepturki?
Być może moje pytanie jest glupie, ale na usprawiedliwienie zapodaję, że mam totalna alergię na zakupy. Nie tylko w sklepach z damską odzieżą.
Uklony
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 09.01.2009 - 23:37Panie Lorenzo
dla mnie to też tajemnica. Jak widać były różnokolorowe, rozmieszczone chaotycznie… Nie wiem po prostu. Chyba już wiedzieć nie będę. Mam je w domu, jeśli ktoś chce przebadać... Pewnie nieługo przylecą wraz ze mną do Krakowa.
mindrunner -- 09.01.2009 - 23:41Mindrunnerze,
A zamapowałeś je przed zebraniem?
merlot -- 09.01.2009 - 23:42Tyle kontekstów;-)
Panie Mindrunnerze,
to teraz tak będziemy sobie kadzić zaocznie?
Zaraz nas na języki wezmą i co pocznie Pańska niewidzialna żona?
Mam nadzieję, że się obkupiła na zapas.
A gumki widzę w tej Irlandii solidne, nie tam żadne byle co!
Szkoda, że tych ryb Pan nie napotkał. Zawsze to w piątek miło rybę spotkać.
No ale nie każdego dnia święto.
Pozdrawiam serdecznie
yayco -- 09.01.2009 - 23:44Ekhm.
Nie wiem jak zareagowałaby obsługa, gdybym tak spróbował wzeźć do budynku z cyfrowym teodolitem na trójnogu podłączonym do laptopa. A! I ktoś by musiał wcześniej tam z GPS’em wejść i repery mi przynajmniej dwa wyznaczyć :)
No. Zawsze można normalny niwelator, dwie taśmy i narysować plan odręcznie. Też będzie dobrze :)
mindrunner -- 09.01.2009 - 23:45Oho, Panie Midrunnerze,
jak widzę, sekcja krakowska wyrasta na potęgę.
Już widzę oczyma wyobraźni te obchody uroczyste, rocznice, wjazdy i zjazdy, bale, aplauz tlumów, frenetyczne brawa wdzięcznych czytelników, żywe obrazy, kwiecie rzucane przez mlodzież i damy, chóry akademickie i branżowe wyśpiewujące hymny na cześć i ku pamięci.
Pozdrawiam euforycznie
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 10.01.2009 - 00:08Sekcja warszawska
już szykuje adres powitalny.
merlot -- 10.01.2009 - 00:13A jak znam życie, to nawet dwa, od obu zwalczających się frakcji.
A kogo Pan zwalcza,
Panie Merlocie?
Tak spytam, z grochowskiego dystansu…
yayco -- 10.01.2009 - 00:21Panie Yayco,
Pana.
Aczkolwiek dość łagodnie, i tylko w niektórych aspektach.
W odróżnieniu.
Nie mieszając w zwalczanie Ochoty, oczywiście.
merlot -- 10.01.2009 - 00:29Panie Merlocie,
z całym szacunkiem, ale proszę mnie nie rozśmieszać.
Ponadto ja jestem pojedynczy awatar, a nie frakcja ( nie każdy potrzebuje wsparcia).
A co może zrobić pojedynczy awatar?
Wyśmiać Pana?
No niby, że tak, ale ile razy można?
yayco -- 10.01.2009 - 00:37Dowolnie wiele razy, Panie Yayco
niech się Pan absolutnie nie krępuje.
Jakoś przestało mi to robić.
Z awatarowym pozdrowieniem,
merlot -- 10.01.2009 - 00:45Jak Panu to nie robi,
to po co się mam męczyć?
Nie każdy zaraz jest taki, żeby robić dla samej roboty, proszę Pana.
yayco -- 10.01.2009 - 00:53Dziękując za zrozumienie
wracam do układania adresu powitalnego.
merlot -- 10.01.2009 - 00:59W końcu powrót Pana Mindrunnera z niewidzialną żoną jest tego wart…
Witam,
“Stałem przez chwilę i wołałem je, lecz moje donośne “łososie, łososie!” nie wywabiło ich z ewentualnych kryjówek.”
Dobre to jest.
pzdr
grześ -- 10.01.2009 - 01:10Mindrunnerze,
stanęła mi przed oczami Zuzanna w stroju bladoróżowym, wprawiająca się do roli w pewnej naszej awangardowej sztuce. W pewnym momencie stwierdziła z powagą “z każdą chwilą czuję się coraz bardziej jak łosoś”.
No cóż, mnie pan yayco zdiagnozował bardzo słusznie jako zacofańca, toteż nic dziwnego, że przy całym synkretyzmie gatunkowym, w pracy reżyserskiej leciałam Stanisławskim.
A w Penisie bywałam, w Swords koło Dublina. Tam z kolei, chociaż wszędzie były napisy fitting room i podążałam za strzałkami jak za białym królikiem, nigdy nie znalazłam żadnej przebieralni. Musiałam zaufać swemu oku i szkiełku. No ale, te ceny typu 1,50 ojro za podkoszulek były dla mnie pokusą nieodpartą.
W lengłydżu się wstydziłam pytać, bo wyszłoby na jaw, że przyjechał debil z Polski i nie ogarnia irlandzkich domów towarowych.
Żeby tylko ich, ja tam w ogóle nic nie ogarniałam… Nie wiem, jakim cudem wróciłam z porządnymi pieniędzmi do ojczyzny.
Tyle dobrego, że to jednak katolicki kraj. Reszta jest okropna, a już zwłaszcza pogoda i te potworne żółte autobusy. Podziwiam Was, że tam wytrzymujecie.
pozdrawiam wesoło Ciebie i Panią Kasię
no ciekawe
skąd tam te gumki?
A swoją drogą fajne miasto, jak łososie pływają (czasami) tak na oczach przechodniów.
A tego dnia może ich nie było, bo wcześniej ktoś je po prostu zbyt głośnym nawoływaniem spłoszył? ;-)
pozdrowienia
Jacek Ka. -- 10.01.2009 - 07:57End Of Message