Wejdź do sklepu z zabawkami i kup prezent dziecku lat 3-6.
To oczywiście żadne zadanie nie jest. Od tego są takie sklepy, pękające w szwach od wszelkiego dobra. Zadanie następuje po dodaniu jednego warunku:
Niech prezent nie ma nic wspólnego z żadnym z filmów dla dzieci, zwłaszcza z niejakim Kubusiem produkcji Disneya.
Zdanie można trudnić, zastrzegając, że gift ma nie mieć nic wspólnego z żadnym z filmów, nie tylko dla dzieci. Bo przecież są np. samochodziki (kiedyś się mówiło resoraki) z serii “Piraci z Karaibów” (sic!).
Jeśli dodamy, że prezent dla dziewczynki nie może być różowy ani niebieski, a dla chłopca nie ma być samochodem ani uzbrojeniem, zadanie zbliży się do granic ekstremum.
jesli idzie o “niefilmowość” prezentu to mamy problem wynikający z tego, że te przemysły się wzajemnie zapędzają. Bez jednego nie ma drugiego. Wystarczy wspomnieć tę opowieść o tym jak powstał “He-Man” (o ile jest prawdziwa, ale Snopes nie zaprzecza).
Nie wiem. Sam nie mam dzieci. Synowi kuzynki, fakt, że sporo niż sześć lat starszemu, sprezentowałem ostatnio pistolet na kulki BB. I to kopię Desert Eagle. Dla niektórych już to byłby dowód na to, że chcę z chłopaka filosemitę zrobić. ;)
A poza tym. Wydają mi się te egzemnplarze dzisiaj utrwalone aparatem na tyle dziwne, że właściwie diabli wiedzą do kogo to skierowane jest.
Nie wiem. Jeśli kiedykolwiek będę rodzicem, po prostu będę sobie siedział z dzieckiem i bajki oglądał. Nawet jeśli trafi mi się córka. Serial o Barbie też zniosę. Choć do różowego czuję obrzydzenie graniczące z przerażeniem.
Nie ma się dziwić temu co opisujesz. Ludzie chyba takich akurat zabawek chcą...
Jednak serial Barbie został u mnie wykluczony po jednorazowym obejrzeniu odcinka. I przekonaniu się, jak to działa na czterolatkę.
Kwadrans nienawiści Orwella miał podobną skuteczność.
Jednak, choć to niezwykle trudne, daje się znaleźć puzzle z obrazkiem nie z filmu.
Jest możliwe, choć wymaga godzin poszukiwań, znalezienie kolorowanki z konturami misia i osła podobnych do niedźwiedzia i osła, a nie Puchatka i Kłapouchego. Choć np. nie znajdziesz nigdzie takich z oryginalnymi rysunkami Milne’go z książki.
Słyszałem, że Disney wykupił do nich prawa i blokuje. Nie wiem czy prawda, ale nie ma.
Ludzie chcą, mówisz…
Ludziom się mówi, czego mają chcieć, to i chcą tego.
Na wejściu do każdego działu zabawek jest wyeksponowane stanowisko z dużym napisem “reklama tv”, pomagającym wybrać zabawkę, której chce dziecko.
Co do wzajemnego napędzania się przemysłów — oczywista oczywistość.
Dowodem animowane filmy dla dzieci — Lego. I klocki lego Star Wars.
Anegdotką jest rzekoma klęska Disneya po filmie 101 Dalmatyńczyków. Gadżety i zabaski się nie sprzedawały ponoć. Za to lawinowo wzrósł popyt na żywe psy tej rasy :)
Pokazane przez Ciebie zabawki są rzeczywiście groteskowe, ale nie odbiegają od standardów. No, może ta zakonnica, odrobinkę...
komentarze
Zadanie
Wejdź do sklepu z zabawkami i kup prezent dziecku lat 3-6.
To oczywiście żadne zadanie nie jest. Od tego są takie sklepy, pękające w szwach od wszelkiego dobra. Zadanie następuje po dodaniu jednego warunku:
Niech prezent nie ma nic wspólnego z żadnym z filmów dla dzieci, zwłaszcza z niejakim Kubusiem produkcji Disneya.
Zdanie można trudnić, zastrzegając, że gift ma nie mieć nic wspólnego z żadnym z filmów, nie tylko dla dzieci. Bo przecież są np. samochodziki (kiedyś się mówiło resoraki) z serii “Piraci z Karaibów” (sic!).
Jeśli dodamy, że prezent dla dziewczynki nie może być różowy ani niebieski, a dla chłopca nie ma być samochodem ani uzbrojeniem, zadanie zbliży się do granic ekstremum.
odys -- 03.03.2009 - 21:41Odysie,
jesli idzie o “niefilmowość” prezentu to mamy problem wynikający z tego, że te przemysły się wzajemnie zapędzają. Bez jednego nie ma drugiego. Wystarczy wspomnieć tę opowieść o tym jak powstał “He-Man” (o ile jest prawdziwa, ale Snopes nie zaprzecza).
Nie wiem. Sam nie mam dzieci. Synowi kuzynki, fakt, że sporo niż sześć lat starszemu, sprezentowałem ostatnio pistolet na kulki BB. I to kopię Desert Eagle. Dla niektórych już to byłby dowód na to, że chcę z chłopaka filosemitę zrobić. ;)
A poza tym. Wydają mi się te egzemnplarze dzisiaj utrwalone aparatem na tyle dziwne, że właściwie diabli wiedzą do kogo to skierowane jest.
Nie wiem. Jeśli kiedykolwiek będę rodzicem, po prostu będę sobie siedział z dzieckiem i bajki oglądał. Nawet jeśli trafi mi się córka. Serial o Barbie też zniosę. Choć do różowego czuję obrzydzenie graniczące z przerażeniem.
Nie ma się dziwić temu co opisujesz. Ludzie chyba takich akurat zabawek chcą...
mindrunner -- 03.03.2009 - 21:56No nie
Jednak serial Barbie został u mnie wykluczony po jednorazowym obejrzeniu odcinka. I przekonaniu się, jak to działa na czterolatkę.
Kwadrans nienawiści Orwella miał podobną skuteczność.
Jednak, choć to niezwykle trudne, daje się znaleźć puzzle z obrazkiem nie z filmu.
Jest możliwe, choć wymaga godzin poszukiwań, znalezienie kolorowanki z konturami misia i osła podobnych do niedźwiedzia i osła, a nie Puchatka i Kłapouchego. Choć np. nie znajdziesz nigdzie takich z oryginalnymi rysunkami Milne’go z książki.
Słyszałem, że Disney wykupił do nich prawa i blokuje. Nie wiem czy prawda, ale nie ma.
Ludzie chcą, mówisz…
Ludziom się mówi, czego mają chcieć, to i chcą tego.
Na wejściu do każdego działu zabawek jest wyeksponowane stanowisko z dużym napisem “reklama tv”, pomagającym wybrać zabawkę, której chce dziecko.
Co do wzajemnego napędzania się przemysłów — oczywista oczywistość.
Dowodem animowane filmy dla dzieci — Lego. I klocki lego Star Wars.
Anegdotką jest rzekoma klęska Disneya po filmie 101 Dalmatyńczyków. Gadżety i zabaski się nie sprzedawały ponoć. Za to lawinowo wzrósł popyt na żywe psy tej rasy :)
Pokazane przez Ciebie zabawki są rzeczywiście groteskowe, ale nie odbiegają od standardów. No, może ta zakonnica, odrobinkę...
Już nie zanudzam problemami rodzica.
odys -- 03.03.2009 - 22:50Pozdro.