Blask miedzi

Blask miedzi

Od chwili rozpoczęcia eksploatacji złoża rud miedzi w sześćdziesiątych latach minionego wieku, aż po dzień dzisiejszy ich wydobycie, przeróbka i sprzedaż produktów były jednym z najbardziej stabilnych i dochodowych przedsięwzięć najpierw w PRL, a obecnie w RP. Oczywiście, że początkowo skromne wyposażenie kopalń i hut jest nieporównywalne do dnia dzisiejszego. Różnica ta najbardziej widoczna jest nie tylko w budynkach dyrekcji lśniących od szkła, marmurów i niklu, lecz również w technice i w coraz bardziej ludzkich warunkach pracy zarówno w kopalniach, jak i w hutach. Szczęśliwie uniknięto standardowego procesu prywatyzacji przez sprzedaż i likwidację. Przez kilka ostatnich lat ceny uzyskiwanej tu miedzi w ilości ok. 0,5 mln ton wywindowano na niespotykane wyżyny w granicach 8 tys.$ za tonę. Do tego trzeba dodać produkcję ok. 1200 ton srebra, ok. 1700 kg złota oraz trochę mniej palladu, platyny, renu i innych tego rodzaju pierwiastków poszukiwanych na światowych rynkach metali. Ich blask wielu bogacił, jeszcze więcej oślepiał, a największej ilości ludzi całkowicie wystarczał do szczęścia.

Konfitury
KGHM Polska Miedź S.A., która jest gospodarzem tego bogactwa należy do akcjonariuszy związanych z kapitałem Skarbu Państwa. Powoduje to, że po każdych wyborach parlamentarnych ich zwycięzcy dobierają się do „konfitur”, jakimi są stanowiska w tej firmie. W ten sposób zajmują je ludzie z nadania politycznego, niezależnie od posiadanych kwalifikacji zawodowych. Nowa ekipa zanim się zapozna z przedmiotem swoich rządów, już nadchodzą kolejne wybory, nowi ludzie itp. itd. Brak stabilnego kierownictwa jest tu jednym z powodów wielu zaniedbań, braków i permanentnej fluktuacji zarówno ludzi, jak i poglądów. W podstawowym ciągu technologicznym, jest to od dawien dawna wypracowany i stale unowocześniany standard, gdzie kadra i owszem jest również zmieniana, ale w stopniu nie zakłócającym procesów technologicznych. Skok na „konfitury” dotyczy przede wszystkim Rady Nadzorczej i Zarządu Spółki, czyli obrazowo mówiąc jej głowy oraz najważniejszych dyrektorów Biura Zarządu, kopalń i hut. Każda nowa ekipa na ogół „wie wszystko” i daje do zrozumienia, że posiada w tym zakresie „właściwości Boskie”. Co ciekawe, że tak krytyczne na ogół media właściwości te umacniają, podkreślają i nie bezinteresownie uczestniczą w procesie uwiarygodniania każdej kolejnej ekipy.

Zamordowana biblioteka
Jednym z przykładów podobnego działania jest historia gromadzonych przez 40 lat, ok. 100 tys. tomów biblioteki technicznej KGHM Polska Miedź S.A. Dziesięć lat temu postanowiono ją zlikwidować, aby obniżyć koszta produkcji. Ówczesny prezes firmy, absolwent paryskiej uczelni i Politechniki Wrocławskiej, doktor nauk technicznych, bibliotekę uznał za niepotrzebną. Jej likwidacja dawała zyski w postaci trzech najniżej płatnych etatów i kilkaset metrów kwadratowych powierzchni. Jak pisał korespondent z Lubina: „Bo jeśli się „wszystko” wie, po co komu biblioteka? W dobie internetu, połączeń satelitarnych, faxu i powszechnego dostępu do telefonów komórkowych, jej istnienie było niemal symbolem zacofania i „ciemnogrodu”. Czegoś takiego nie można było dłużej tolerować. Ta stanowcza decyzja spotkała się z powszechnym poparciem załogi i wszystkich związków zawodowych. Może dlatego, że każdy zainteresowany ciekawą książką, mógł sobie wybrać co mu się podobało, a wszystko za darmo. Co pozostało, wywieziono ciężarówkami na makulaturę. Niektórzy malkontenci, nie rozumiejący nowych czasów, wspominali nijakiego doktora Gebbelsa i jego akcje niszczenia polskiej kultury, a przede wszystkim bibliotek”. Wraz z biblioteką zniszczeniu uległy zbiory krajowych i światowych czasopism technicznych. Do dziś nikt już nie odważył się na odtworzenie dawnego księgozbioru. W ten sposób najbardziej popularną książką, powszechnie używaną, i zalecaną do studiowania jest „książka telefoniczna”. Podobnie najpopularniejszą gazetą o profilu zawodowym jest rozdawany za darmo miesięcznik pt. „Polska Miedź”. Jej styl, układ, poziom i treść przypomina kolejne mutacje „Gazety Wyborczej” lub jej podobnych mediów.

Literatura
Staraniem ambitnej kadry inżynierskiej ukazało się kilka znaczących wydawnictw poświęconych zawodowym i kulturalnym osiągnięciom ludzi, którzy całe swoje życie poświęcili rozwojowi tej branży. Do pierwszych tego rodzaju osiągnięć należy wydana jeszcze w czasach PRL, dwutomowa „Monografia przemysłu miedziowego w Polsce” oraz podobne dzieło pt. „Złoże rud miedzi strefy przedsudeckiej”. Były to prace opatrzone nadrukiem „Tajne”, „Poufne” itp., w związku z tym rozdawane były tylko ściśle określonym osobom. Stąd ich oddziaływanie w skali nawet regionu było bardzo małe. Powtórne wydanie tego zaktualizowanego dzieła pt. „Monografia KGHM Polska Miedź S.A.” (Lubin 1996), spotkał ten sam los, co poprzednika. Mimo, że nie było to wydanie opatrzone żadnym zastrzeżeniem, cały jego nakład został zarezerwowany dla potrzeb „suwenirów” i „bonusów” rozdawanych osobom, które kierownictwo chciało wyróżnić i okazać im swoją życzliwość. W ten sposób, zarówno pierwsze „tajne” wydanie, jak i drugie „jawne” było reglamentowane i nie dotarło do szerszego grona ludzi zainteresowanych badaniami, poszukiwaniami i studiami nad tak unikalnym złożem rud miedzi. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych minionego wieku stały się modne wydawnictwa albumowe o charakterze pamiątkowym typu „Kronika polskiej miedzi” lub rocznicowe, jak np. „35 lat Oddziału Zakłady Górnicze Lubin” itp. Wszystko to podobnie, jak poprzednie publikacje jest rozdawane na specjalnych uroczystościach w formie premii, uznania itp. Nic z tego nikt nie znajdzie w żadnej księgarni, bibliotece, ani w innym księgozbiorze. Można retorycznie zapytać, czy tak powinno być? Czy wiedza o tak niezwykłym bogactwie będącym, choćby od strony tylko formalnej, bogactwem narodowym może być jak za czasów PRL ograniczana tylko do ściśle wyznaczonych osób?

Blask wiedzy
Wbrew pozorom wielu ludzi zarówno w kraju, jak i za granicą interesuje się jedną z najlepszych firm górniczo – hutniczych w Europie i na świecie. To zainteresowanie można, a nawet trzeba zagospodarować pozytywnie czyniąc, z KGHM Polska Miedź S.A. jedną z wizytówek naszego kraju. Wizytówka ta jednak musi posiadać też odpowiednio upowszechnioną treść, nie tylko cyfrowo – ekonomiczną, ale też przyrodniczą, techniczną i historyczną. To wszystko powinno być rozpowszechniane za pośrednictwem mediów, filmów, książek i broszur łatwo dostępnych dla każdego zainteresowanego człowieka zarówno w Polsce, jak i w UE i w pozostałych krajach. Dziś wiedzę na ten temat posiadają tylko wyspecjalizowane instytucje, jak: Cuprum, Główny Instytut Górnictwa, czy Państwowy Instytut Geologiczny. Reszta jest milczeniem, nikt nic nie wie, choćby mieszkał tylko kilka kilometrów od kopalń i hut wytwarzających to bogactwo. Przede wszystkim tak potężna firma nie posiada ogólno dostępnego pisma zawodowego, w którym omawiano by jej zamierzenia, nowe inwestycje, technologie i warunki bezpiecznej pracy. Dawniej ze względu, że „wróg czuwał” wszystko to było tajemnicą, dziś choć czasy są inne, stare i wygodne przyzwyczajenia są nadal aktualne. To, że szkodzą one wizerunkowi firmy na rynku krajowym i zagranicznym jakoś mało kogo obchodzi. Ten przyćmiony blask wiedzy można jeszcze odzyskać. Patronat władz samorządowych, centralnych, gospodarczych, naukowych i kulturalnych powinien zaowocować nowymi inicjatywami promującymi zarówno tę wielce zasłużoną firmę, jak i całe jej przyrodniczo – techniczne otoczenie. Po pierwsze brak jest zawodowego miesięcznika poświęconego tej problematyce. Nie spełnia tej roli kwartalnik naukowy „Cuprum” o nakładzie kilkuset egzemplarzy, o którym nawet własna firma nie zamieszcza żadnych informacji na swoich stronach internetowych. Równolegle trzeba przystąpić do opracowywania całej skali różnego rodzaju leksykonów, małych i wielkich słowników, a nawet encyklopedii. To wszystko wymaga pełnej mobilizacji środowisk naukowych, technicznych, kulturalnych, a także wydawniczych w skali całego kraju. Wizytówkę tę trzeba opracować właśnie teraz, kiedy są największe zyski firmy, a koszta wydawnictw w porównaniu do ich efektów informacyjnych są na poziomie kilku setnych części procenta zysków. Nie oznacza to wcale, że ich opracowanie i publikacja nie powinna spełniać najwyższych wymagań autorskich i wydawniczych. W ten sposób blask miedzi przynoszący tak kolosalne dochody polskiej gospodarce, będzie wzmocniony blaskiem łatwo dostępnej wiedzy o osiągnięciach najlepszej polskiej firmy górniczej.

Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

ad likwidacja biblioteki

No prosze, jestem z Lubina, a nie wiedzialem. Dzieki za ten tekst.
A co co “Polskiej Miedzi”, jesli zleca/zlecalo sie redagowanie tego pisma ludziom, ktorzy oficjalnie pracowali w “GR” nie ma co sie dziwic.
Tak jak nie ma co sie dziwic, ze ci sami dziennikarze odwracaja glowy w chwilach, powiedzmy, trudnych dla KGHM.

It`s good to be a (un)hater!


Smutne wiadomości

zapodajesz Panie Podróżny,szczególnie tym co z miedzią polską się wychowali.
Ja rozpoczynałem pracę zawodową w 62 roku w kopalni “Lena”.Ona to i “Konrad” byli pionierami i kuźnią kadr przemysłu miedziowego.

Kilka ładnych lat korzystałej z zakładowej biblioteki technicznej.Ona była gwarantem mojego przyszłego wykształcenia.Wielu nas młodych korzystało z tych zakładowych bibliotek.Wielu dzieki temu zdobyło tytuł magistra,inżyniera i cała masa techników i pracowników różnych specjalności.
Od końca lat siedemdziesiątych łączy mnie z miedzią sentyment,z GR przeżyłem epizod,nieśmiałe kroki.

To co opisujesz dla mnie przykre i drańskie.

Pozdrawiam


A jeszcze

Trzeba dodac do tego typowego pasozyta KGHM, czyli posla LiD, Zbrzyznego.
Kiedys, w “Zyciu Warszawy” bylo cos takiego:

“Poseł SLD ma wpływy w KGHM – jego synowie mają tam posady

Szymon Zbrzyzny ma 25 lat, ciepłą posadę w KGHM i wysokie stypendium od koncernu. Jego brat został członkiem rady nadzorczej w spółce zależnej.

Ryszard Zbrzyzny jest przewodniczącym Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego, największego w spółce KGHM. Jego wpływy w koncernie są tak duże, że nie prostował, kiedy na posiedzeniu sejmowej Komisji Skarbu poseł Gabriel Janowski publicznie tytułował go „prezydentem KGHM”. Nic więc dziwnego, że 25-letni syn Zbrzyznego, Szymon, nie miał we wrześniu ubiegłego roku problemów ze zdobyciem posady w spółce. Aktualnie zatrudniony jest na stanowisku specjalisty w departamencie nowych przedsięwzięć gospodarczych. Co więcej, jesienią koncern dofinansował jego studia kwotą 3200 zł.
Fachowcy z rodowodem

– Potrzebujemy takich fachowców. Pan Szymon Zbrzyzny ukończył studia z drugą lokatą. Jest jedną z kilkuset osób, jakie otrzymały podobne stypendium – tłumaczy Dariusz Wyborski, rzecznik KGHM.

Drugi syn posła – Wiesław Zbrzyzny – mimo młodego wieku (28 lat) został właśnie członkiem rady nadzorczej spółki zależnej KGHM o nazwie Energetyka Spółka Specjalnego Przeznaczenia.

– A gdzie oni mają pracować? W Zagłębiu Miedziowym nie ma innych miejsc pracy niż w KGHM i jej spółkach zależnych. Czy magister górnictwa ma iść do pracy w aptece? Ja im nie pomagałem zdobywać posad. Kiedy Wiesław trzy lata temu został zatrudniony w Energetyce (spółka zależna KGHM), to zaczynał jako palacz. Do rady nadzorczej też go nie wpychałem – zapewnia Ryszard Zbrzyzny.

Bez względu na opcję

Jak się okazuje, zasada pierwszeństwa w zatrudnianiu dzieci pracowników jest realizowana bez względu na opcję polityczną. Wyborski ujawnia, że obecnie w Zakładach Górniczych Lubin pracuje pasierb Bogdana Nucińskiego, przewodniczącego miejscowej Komisji Zakładowej Solidarności. W ZG Lubin pracuje on od lutego 2003 roku. Został zatrudniony w czasie zarządu prof. Stanisława Speczika.

Z przypadkami zatrudniania rodziny dzięki osobistym wpływom spotykamy się coraz częściej. Ostatnio w związku z zarzutami o nepotyzm z członkostwa w Platformie Obywatelskiej zrezygnowała Zyta Gilowska. W kwietniu media ujawniły, że syn posłanki, Paweł Gilowski, został wybrany przez lubelski zarząd PO na lidera okręgowej listy do Sejmu. Wkrótce potem tygodnik „Newsweek” podał, że w biurze poselskim Zyty Gilowskiej pracowała jej synowa. Okazało się też, że Paweł Gilowski pobierał z biura poselskiego matki wynagrodzenie za ekspertyzy.

Pasożytnicze powiązania

Przykład Zyty Gilowskiej jest rzadkim wyjątkiem, kiedy mieliśmy do czynienia z reakcją na zarzuty.

W większości przypadków członkowie rodzin wysokich urzędników państwowych cichcem zajmują posady w spółkach Skarbu Państwa lub rządowych agencjach. Żona Zbigniewa Siemiątkowskiego, byłego szefa Agencji Wywiadu, dostała pracę w spółce zależnej koncernu paliwowego Orlen, choć jest z zawodu dentystką. Kiedy u władzy była Akcja Wyborcza Solidarność, członkiem zarządu Orlenu została natomiast Kalina Grześkowiak-Gracz, córka ówczesnej marszałek Senatu Alicji Grześkowiak.

– Spółki z udziałem Skarbu Państwa są przez polityków i urzędników traktowane jak prywatne folwarki. W szczególnym stopniu praktyka tworzenia sieci pasożytniczych układów i powiązań dotyczy obecnych rządów SLD. Nie ma woli walki z takimi patologiami i nie ma instytucjonalnego zakazu. A funkcja kontrolna prasy to za mało – mówi Janusz Kowalski, prezes stowarzyszenia Stop Korupcji.”

It`s good to be a (un)hater!


było też coś takiego

“Miedziokraci

Jak lewica dziedziczy po prawicy chciwość. Jak państwowe współżyje miłośnie z prywatnym. Jak poseł Zbrzyzny zaznacza się w tle tej miłości.

darmowy hosting obrazków

Ten dom, który widać na zdjęciu, należy do Ryszarda Zbrzyznego, dolnośląskiego działacza SLD. Człowieka trzęsącego KGHM Polska Miedź. S.A. Zbrzyzny był kiedyś operatorem maszyn dołowych. Obecnie jest już drugą kadencję posłem, szefem powiatowej organizacji SLD i szefem najliczniejszego związku zawodowego w Kombinacie, czyli Związku Zawodowego
Pracowników Przemysłu Miedziowego.

Dom Zbrzyznego stoi od niedawna. Ma 160 mkw. powierzchni. Posiada też niewysoką basztę. Złośliwi twierdzą, że z jej szczytu widać siedzibę firmy Urbex należącej do Mariana Urbaniaka. Firma Urbex oraz jej spółki-córki wykonują usługi na rzecz KGHM Polska Miedź. Skala tych usług jest gigantyczna. Wedle naszej oceny, roczny przerób firm znajdujących się pod kontrolą Urbaniaka, a świadczących usługi na rzecz Polskiej Miedzi, sięga 150 mln zł. Co po odtrąceniu kosztów działalności, podatków, pensji pracowników daje około 15 mln zł czystego zysku.

Co mają ze sobą wspólnego firma Urbex i dom z basztą, w którym mieszka poseł Ryszard Zbrzyzny? Oddajmy głos posłowi: – Te podstawowe, grube roboty, których nie może robić byle kto, więc mury plus dach, robiła firma wyspecjalizo-wana, a pozostałe roboty, to różne firmy…. Jak ta wyspecjalizowana firma się nazywa? Poseł: – To firma Urbex.

Dyrektor ułaskawiony…

Cofnijmy się kilka lat. Pamiętacie albo nie, ale na początku działania rządu Millera ogłoszono prace nad tzw. księgą otwarcia. Była to lista przestępstw gospodarczych bądź przejawów niegospodarności, do których doszło za rządów Buzka. W tej księdze spory rozdział dotyczył KGHM Polska Miedź. Chodziło o finansowanie przez Kombinat kampanii wyborczej polityków AWS. Chodziło też o kontrakty dla firm Urbaniaka.

Sprawę kontraktów wyciągnął na światło dzienne Stanisław Speczik. 11 grudnia 2001 r. Speczik został prezesem zarządu KGHM. Musiał być strasznie zapieniony, gdy zameldowano mu, że w tym samym miesiącu, w którym otrzymał nominację, dwóch dyrektorów Polskiej Miedzi zawarło z Urbeksem i jego spółkami-córkami trzyletnie umowy na świadczenie usług serwisowych i remontowych w Hucie Miedzi Głogów (huta ta wchodzi w skład Kombinatu). Umowy miały – wedle mojej wiedzy – wartość 74 mln zł. Zawarto je z rażącym naruszeniem obowiązującego w spółce regulaminu (cytat z oficjalnego wyjaśnienia KGHM). Speczik wyrzuca więc obu dyrektorów, a do Prokuratury Rejonowej w Głogowie trafia doniesienie zarządu KGHM o popełnieniu przestępstwa niegospodarności.

Mija rok. O “księdze otwarcia” mało kto pamięta. Sprawa kontraktów Urbeksu przycicha. Gdy już było całkiem spokojnie, jeden z wyrzuconych dyrektorów otrzymał szansę powrotu do pracy w KGHM (to znowu fragment oficjalnego wyjaśnienia Polskiej Miedzi – przyp. M.C.) na innych warunkach. “Inne warunki” nie oznaczają, że były dyrektor został łopaciarzem czy zwykłym gryzipiórkiem. Znowu jest panem dyrektorem, tylko od czego innego.

...a biznesmen zadowolony

KGHM nie tylko okazuje łaskawość ludziom odpowiedzialnym za podpisanie złych umów. Mimo doniesienia do prokuratury kontrakty nadal są realizowane. Oficjalny komunikat Polskiej Miedzi wyjaśnia, że nie było możliwe ich skuteczne wypowiedzenie bez konieczności poniesienia wysokich kosztów przez KGHM na rzecz tych spółek (Urbaniaka – przyp. M.C.).

Wreszcie w styczniu 2003 r. stare umowy zostają rozwiązane. KGHM podpisuje nowe umowy. Podpisuje je… ze spółkami-córkami Urbeksu. Obawiam się, że i te kontrakty świetnie się nadają na materiał do przemyśleń dla prokuratorów. A wniosek swój buduję na odpowiedzi, którą otrzymałem na następujące pytanie: Czy w wyżej wymienionych przypadkach były organizowane przetargi, kiedy i ilu oferentów stanęło do tych przetargów oraz dlaczego wybrano akurat te spółki, a nie inne? Odpowiedź z KGHM brzmiała: Wyboru dostawców usług serwisowych dla Huty Miedzi Głogów dokonano w trybie negocjacji z wolnej ręki. Usługi remontowe zostały natomiast włączone do przetargów publicznych. W tej odpowiedzi brakuje najważniejszych elementów. Ale i tak wiadomo, że nie zawsze organizowano przetargi.

Biznesmen zarabia miliony…

Wielki marsz Mariana Urbaniaka po miliony rozpoczął się pod koniec lat 90. Wtedy w KGHM rozpoczęto tzw. restrukturyzację. Proces ten polegał na wyprzedaży tych części Kombinatu, które nie były bezpośrednio związane z tzw. ciągiem technologicznym. Czyli – mówiąc po ludzku – z wydobyciem, wzbogacaniem, wytopem oraz rafinacją rudy miedzi. Powstała Dolnośląska Spółka Inwestycyjna, której właścicielem jest KGHM. Ona przejęła niechciany majątek i go sprzedawała.

W 1998 r. Marian Urbaniak kupuje większość wydziałów remontowo-serwisowych hut należących do KGHM. W 2002 r. kupuje służby serwisowo-remontowe kopalń. Moi informatorzy twierdzą, że odtąd kontrolowane przez niego spółki mają niepokojąco znaczący udział w wykonywaniu remontów i napraw w przedsiębiorstwach KGHM.

Spółki Urbaniaka wykonują także inne prace. W ostatnim czasie zlecono im wykonanie oświetlenia stadionu w Lubinie. O ile mi wiadomo, dzieje się to za pieniądze KGHM (Zakłady Górnicze Rudna), choć stadion należy do gminy.
Wartość prac fachowcy oceniają na kilka milionów złotych. Inne zlecenie dotyczy przedłużenia pasa startowego na lotnisku miejscowego aeroklubu. Za to z kolei ma zapłacić Zakład Hydrotechniczny KGHM.

...i zatrudnia dyrektorów

Pora na podanie nazw spółek kupionych przez Urbex Mariana Urbaniaka. Najpierw były to Remy, Suwir i Hutmech. Każda z nich to kawałek majątku Huty Miedzi Głogów. Potem Urbex kupuje Automatykę Miedź. Wreszcie Urbaniak nabywa Zakład Usług Wielobranżowych, spółkę powstałą wskutek restrukturyzacji Mechanicznych Warsztatów Remontowych kopalń Lubin, Rudna i Polkowice-Sieroszowice. Zapytałem, ile trzeba było zapłacić za tę – pokaźną, jak widać – część KGHM, bez której cała reszta chyba nie bardzo może działać. Zasłonięto się tajemnicą handlową.

Padły już nazwy firm, to teraz pora na nazwiska. Ów dyrektor, usunięty za podpisanie niekorzystnych umów z Urbaniakiem, a potem ponownie mianowany dyrektorem, nazywa się Seweryn Pluciński. Pluciński był przed wyrzuceniem dyrektorem Huty Miedzi Głogów. To ta, z której wydzielono spółki Remy, Suwir, Hutmech, Automatyka Miedź.

Na czele jednej z tych spółek stał Marek Szczerbiak. Był prezesem firmy Remy akurat wtedy, gdy Pluciński podpisał umowy, za które potem wyleciał. Ciekawe, że wcześniej tenże Szczerbiak (jeszcze jako dyrektor Urzędu Wojewódzkiego w Legnicy) zasiadał w Radzie Nadzorczej KGHM. Nie mniej ciekawe, że pod koniec stycznia 2002 r., bezpośrednio z fotela prezesowskiego w firmie Remy pofrunął na fotel dyrektora Huty Miedzi Legnica. Ale najciekawsze, że potem przefrunął na fotel dyrektora Huty Miedzi Głogów. Był tym dyrektorem, gdy podpisano kolejne umowy ze spółkami Urbaniaka. Nie wątpię, że teraz Szczerbiak pilnuje interesów KGHM i za byle co obniża zapłatę dla spółek należących do byłego pryncypała. Lubię pożartować sobie…

Drugi biznesmen, który raz siedzi u Urbaniaka, a raz w KGHM, nazywa się Andrzej Wasilewski. Obecnie pracuje w KGHM. Nie mam wątpliwości, że i on ciągle główkuje, jak tu urwać jakiś grosz należny Urbeksowi (czy spółkom-córkom). Na pewno zna wszystkie słabe strony kontrahenta, jeszcze niedawno bowiem sam był wiceprezesem Urbeksu.

Do 1997 r. Andrzej Wasilewski pełnił funkcję głównego mechanika w Hucie Miedzi Głogów. Odpowiadał tam za roboty serwisowe i remontowe. Potem został prezesem spółki Suwir, którą kupił Urbaniak. I stąd wskoczył na stanowisko wiceprezesa Urbexu.

Poseł ma wpływy i kasę...

Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że stanowiska kierownicze w KGHM Polska Miedź obejmują ludzie związani nie tylko z Marianem Urbaniakiem. Są wśród nich m. in. lokalni działacze partyjni, którzy sprawili, że SLD przegrał w Lubinie wybory samorządowe. Pod koniec maja były prezydent miasta Roman Sadowski został prezesem Dolnośląskiej Spółki Inwestycyjnej. Kilka miesięcy wcześniej były starosta Henryk Bober został dyrektorem do spraw pracowniczych w Hucie Głogów. Bober startował w ostatnich wyborach na następcę Sadowskiego, lecz przegrał. Krzysztof Krajewski, były wicestarosta i sekretarz powiatowy SLD (czyli zastępca Ryszarda Zbrzyznego), piastuje funkcję dyrektora do spraw pracowniczych w Zakładach Górniczych Rudna. Tych od oświetlenia stadionu.

Ryszard Zbrzyzny musi wiedzieć o wszystkim, co dotyczy KGHM Polska Miedź. Ma nie tylko wiedzę, ale i wpływ na decyzje. W 9-osobowej Radzie Nadzorczej Kombinatu dwa miejsca zarezerwowane są dla przedstawicieli związku zawodowego, na czele którego stoi poseł Zbrzyzny.

Pan poseł do nędzarzy nie należy. W jego oświadczeniu majątkowym można przeczytać, że ma 110 tys. oszczędności, jeździ Renault Laguną, otrzymał też kredyt z kasy mieszkaniowej PKO BP SA w wysokości 46 tys. zł. Właśnie na budowę domu z wieżyczką.

W swoim oświadczeniu o stanie majątkowym Ryszard Zbrzyzny określił wartość swojego domu na 300 tys. zł. Twierdzi – w co święcie wierzę – że potrafi się rozliczyć z każdej złotówki. Z rozbrajającą szczerością przyznał, że gdyby nie miał rachunków, to nie mógłby skorzystać z ulgi budowlanej. A skorzystał.

... no i co z tego

Początkowo myślałem, że nie wypada, by człowiek o potężnych wpływach w KGHM korzystał z usług firmy, która na KGHM zbija miliony. Ale w świetle ostatnich wydarzeń nie jestem już tego pewien. Okazuje się bowiem, że Zbrzyzny albo nie jest tak wpływowym człowiekiem, albo po prostu nie bardzo przejmuje się swoją rolą – parlamentarzysty i związkowca.

Od blisko 12 lat w Polskiej Miedzi działała fundacja. Nazywała się: Fundacja Pracownicza KGHM. Zajmowała się np.: pomocą dla ofiar wypadków przy pracy w Kombinacie, szkoleniem pracowników, szkoleniem działaczy związkowych, kupowaniem sprzętu medycznego dla szpitali i poradni służących pracownikom kombinatu. Finansowała wykłady z zakresu prawa pracy, przepisów ZUS, opłacała kursy społecznych inspektorów pracy. Wydatki fundacji były pod społeczną kontrolą, w radzie fundatorów znajdowało się bowiem kilku reprezentantów związków zawodowych. Ale fundacja już nie ma ani grosza i żadnych szans na wsparcie. Pod koniec maja została więc podjęta uchwała o jej likwidacji.

Tymczasem w marcu zarejestrowana została Fundacja Polska Miedź. KGHM przelał na jej konto 5 mln zł. Takimi pieniędzmi kontrolowana przez związkowców Fundacja Pracownicza KGHM nigdy w swej historii nie dysponowała. We władzach tej nowej i bogatej nie ma ani jednego przedstawiciela związków. Ryszard Zbrzyzny nie protestował.

Jak się dowiedziałem, jego uwagę zajmuje teraz inna kwestia. Pan poseł czyni zabiegi, by dla związkowca przewidziano jedno miejsce w zarządzie KGHM. Kto ma być tym związkowcem? Spróbujcie odgadnąć.

Padły już nazwy firm, to teraz pora na nazwiska.
Ów dyrektor, usunięty za podpisanie niekorzystnych umów z Urbaniakiem, a potem ponownie mianowany dyrektorem nazywa się Seweryn Pluciński. Pluciński był przed wyrzuceniem dyrektorem Huty Miedzi Głogów. To ta, z której wydzielono spółki Remy, Suwir, Hutmech, Automatyka Miedź.

Na czele jednej z nich stał Marek Szczerbiak.
Był prezesem firmy Remy akurat wtedy, gdy Pluciński podpisał umowy, za które potem wyleciał. Ciekawe,
że wcześniej tenże Szczerbiak (jeszcze jako dyrektor Urzędu Wojewódzkiego w Legnicy) zasiadał w Radzie Nadzorczej KGHM. Nie mniej ciekawe, że pod koniec stycznia 2002 r., bezpośrednio z fotela prezesowskiego w firmie Remy pofrunął na fotel dyrektora Huty Miedzi Legnica. Ale najciekawsze, że potem przefrunął
na fotel dyrektora Huty Miedzi Głogów. Był tym dyrektorem, gdy podpisano kolejne umowy ze spółkami Urbaniaka. Nie wątpię, że teraz Szczerbiak pilnuje interesów KGHM i za byle co obniża zapłatę dla spółek należących do byłego pryncypała. Lubię pożartować sobie…

Drugi biznesmen, który raz siedzi u Urbaniaka, a raz w KGHM nazywa się Andrzej Wasilewski. Obecnie pracuje w KGHM. Nie mam wątpliwości, że i on ciągle główkuje, jak tu urwać jakiś grosz należny Urbeksowi (czy spółkom-córkom). Na pewno zna wszystkie słabe strony kontrahenta, jeszcze niedawno bowiem sam był wiceprezesem Urbeksu.

Do 1997 r. Andrzej Wasilewski pełnił funkcję głównego mechanika w Hucie Miedzi Głogów. Odpowiadał tam za roboty serwisowe i remontowe. Potem został prezesem spółki Suwir, którą kupił Urbaniak. I stąd wskoczył na stanowisko wiceprezesa Urbeksu.

Poseł ma wpływy i kasę...

Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że stanowiska kierownicze w KGHM Polska Miedź obejmują ludzie związani nie tylko z Marianem Urbaniakiem.
Są wśród nich m.in. lokalni działacze partyjni, którzy sprawili, że SLD przegrał w Lubinie wybory samo-rządowe. Pod koniec maja były prezydent miasta Roman Sadowski został prezesem Dolnośląskiej Spółki Inwestycyjnej. Kilka miesięcy wcześniej były starosta Henryk Bober został dyrektorem do spraw pracowniczych w Hucie Głogów. Bober startował w ostatnich wyborach na następcę Sadowskiego, lecz przegrał. Krzysztof Krajewski, były wicestarosta i sekretarz powiatowy SLD (czyli zastępca Ryszarda Zbrzyznego), piastuje funkcję dyrektora do spraw pracowniczych w Zakładach Górniczych Rudna. Tych od oświetlenia stadionu.

Ryszard Zbrzyzny musi wiedzieć o wszystkim, co dotyczy KGHM Polska Miedź. Ma nie tylko wiedzę, ale i wpływ na decyzje. W 9-osobowej Radzie Nadzorczej Kombinatu dwa miejsca zarezerwowane są dla przedstawicieli związku zawodowego, na czele którego stoi poseł Zbrzyzny.

Pan poseł do nędzarzy nie należy. W jego oświadczeniu majątkowym można przeczytać, że ma 110 tys. oszczędności, jeździ Renault Laguną, otrzymał też kredyt z kasy mieszkaniowej PKO BP SA w wysokości 46 tys. zł. Właśnie na budowę domu z basztą.

W swoim oświadczeniu o stanie majątkowym Ryszard Zbrzyzny określił wartość swojego domu na 300 tys. zł. Twierdzi – w co święcie wierzę – że potrafi się rozliczyć z każdej złotówki. Z rozbrajającą szczerością przyznał, że gdyby nie miał rachunków, to nie mógłby skorzystać z ulgi budowlanej. A skorzystał.

...no i co z tego

Początkowo myślałem, że nie wypada, by człowiek o potężnych wpływach w KGHM korzystał z usług
firmy, która na KGHM zbija miliony. Ale w świetle ostatnich wydarzeń nie jestem już tego pewien. Okazuje się bowiem, że Zbrzyzny albo nie jest tak wpływowym człowiekiem, albo po prostu nie bardzo przejmuje się swoją rolą – parlamentarzysty i związkowca.

Od blisko 12 lat w Polskiej Miedzi działała fundacja. Nazywała się: Fundacja Pracownicza KGHM. Zajmowała się np.: pomocą dla ofiar wypadków przy pracy w Kombinacie, szkoleniem pracowników, szkoleniem działaczy związkowych, kupowaniem sprzętu medycznego dla szpitali i poradni służących pracownikom Kombinatu. Finansowała wykłady z zakresu prawa pracy, przepisów ZUS, opłacała kursy społecznych inspektorów pracy. Wydatki fundacji były pod społeczną kontrolą, w radzie fundatorów znajdowało się bowiem kilku reprezentantów związków zawodowych. Ale fundacja już nie ma ani grosza i żadnych szans na wsparcie. Pod koniec maja została więc podjęta uchwała o jej likwidacji.

Tymczasem w marcu zarejestrowana została Fundacja Polska Miedź. KGHM przelał na jej konto 5 mln zł. Takimi pieniędzmi kontrolowana przez związkowców Fundacja Pracownicza KGHM nigdy w swej historii nie dysponowała. We władzach tej nowej i bogatej nie ma ani jednego przedstawiciela związków. Ryszard Zbrzyzny nie protestował.

Jak się dowiedziałem, jego uwagę zajmuje teraz inna kwestia. Pan poseł czyni zabiegi, by dla związkowca przewidziano jedno miejsce w zarządzie KGHM. Kto ma być tym związkowcem? Spróbujcie odgadnąć.
Autor : Mateusz Cieślak”

It`s good to be a (un)hater!


"Zamordowana biblioteka"

To niebywale jest i jakos koreluje z tym o czym pisze u mnie w notce Do Krytyków (amatorów)

“Ówczesny prezes firmy, absolwent paryskiej uczelni i Politechniki Wrocławskiej, doktor nauk technicznych, bibliotekę uznał za niepotrzebną.” – co nie przeszodzilo mu zostac debilem.

Jerry


Mafia

Problem, o którym tak szczegółowo i obszernie pisze Mad Dog jest w KGHM powszechnie znany i akceptowany przez wszystkie opcje polityczne, które dokonują zmian na szczytach lub wyrzucają mało znaczacych konkurentów, co tylko zasygnalizowałem w rozdziale “Konfitury”. To tyko część prawdy, że poseł Ryszard Zbrzyzny jest dwie kadencje, jak pracowałem tam przez dwanaście lat zawsze był posłem, a więc jest to przynajmniej czwarta kadencja. Jego siła bierze się z lewicowych sympatii górników pozostawionych samym sobie. Na swój sposób pamięta o nich Ryszard Zbrzyzny, stąd regularnie jest wybierany. Biblioteką i podobnymi “bzdurami” nikt tu się absolutnie nie przejmuje. Tu robi się na każdym jakim takim stanowisku dość dobre pieniądze, stąd gdy u władzy jest lewica, co bardziej prominentnych działaczy zostawia w spokoju, gdy do władzy dochodzi prawica jest podobnie. Stąd brak jest w KGHM zasadniczych zmian niezależnie od tego kto jest u władzy. Przykładem jest afera Kongo. Jej szefowie przy każdej ekipie zajmują czołowe stanowiska, bo nagradzani są za tak łatwo spowodowane straty w wysokości 100 mln dolarów. Jeden z prezesów firmy powiedział, że są to grosze nie warte dyskusji. Zgłosiłem sie aby mi te grosze wypłacono, jeżeli nic nie są warte. Byłem odważny, bo juz odchodziłem na emeryturę. Żegnając się z kadrą kierowniczą firmy, podziekowłem jej za to, że nie wszyscy jej szefowie byli bandytami, a niektórzy przejawiali nawet ludzkie uczucia, za co jestem im wdzięczny po dzień dzisiejszy. Niby, gdzie ma pracowac górnik syn Zbrzyznego. Oczywiście, że w KGHM. Tyle tylko, że synowie mniej obrotnych i niżej ustawionych ojców sa po prostu bezrobotni, co nikogo nie interesuje, choć tez mogliby powiedzieć, gdzie mają pracować, jak nie w KGHM, ale tam miejsca są tylko dla swoich ( Patrz tekst *** Tak czy siak bedzie Nowak). Wszystkich komentatorów z Lubina serdecznie pozdrawiam.


Subskrybuj zawartość