Historia na celuloidzie.

Pamięta ktoś jeszcze Grossa i książke jego o Jedwabnem? Z tym nowym filem też pewnie tak będzie. Dużo bicia piany i….???.
Co można zarzucić filmowi? Ze mało ma wspólnego z faktami? Ze z postaci delikatnie mówiąc kontrowersyjnych robi bohaterów nieskazitelnych? Ze w końcu, sytuacje tam przedstawione nie trzymają sie kupy?
Wszystko to prawda i co, że zapytam po raz wtóry?
Pierwszy to film, gdzie historie dopasowuje sie do scenariusza? Pierwsza to opowieść „kinowa”, gdzie kreuje się bohaterów „krotkiej” pamięci?

Pewnie niejedną osobe szlag trafia, kiedy widzi że z możliwego mordercy dziadka robi się bohatera. Tak jak i niejednego Polaka szlag trafiał, kiedy widział (i do dziś może zobaczyć) braterstwo broni z Armią Czerwoną i jej szlachetność.

Dlaczego tak dajemy dupy? Dlaczego mając tak wiele prawdziwie godnych szacunku postaci, tak mało o nich sie mówi? Przeciez to nie Hollywood jest, który zabrania zrobić filmy o Pileckim, Muszkieterach, o polskich okrętach podwodnych, o „Szczurach Tobruku”, o …dziesiątkach innych spraw? Przecież z tego powinniśmy dumni być , a nie wstydzić się.

Dlaczego nie jesteśmy dumni?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Rollingpolu, dlaczego dajemy dupy?

odpowiedź jest banalna i brutalna zarazem:
Bo do oglądania służy Hollywood. Albo MTV. Albo inny format.
I koniecznie pizza, hot-dog, albo kebab na zagrychę...

A ty z jakimś Pileckim wyjeżdżasz.


Merlocie

A dlaczego nie “pokazac”, ze kielbasa z rozna moze byc rownie dobra jak hamburger?
Chyba wlasnie o to chodzi, zeby sprobowac wszystkiego i wybrac co ci smakuje?
No, chyba ze z gory zakladamy, ze hamburger jest lepszy?


Rollingpolu,

Coś, co się nazywa “kultura masowa”, ma w dupie próbowanie czegokolwiek. Ma zarobić i już. Za komuny miała inne cele – miała zapełnić Twój mózg zgodnie z pewnym, dobrze przemyślanym planem. Teraz ma zapełnić kieszenie dostawcom dóbr “kulturalnych”.

Chcesz mieć film o Pileckim, który nie będzie tylko niszowym produktem? Kapnij stosowną ilość milionów w walucie i masz. A że scenariusz jest za mało atrakcyjny? Płacisz i wymagasz – scenarzysta dopisze nowe zakończenie.

Jeśli chodzi o kino, jestem tylko odbiorcą. Ale w bilbordach, reklamach, spotach i innych wyciskaczach kasy od “ciemnego luda” mam doświadczenie obustronne. I jestem najgłębszym pesymistą. Bo “ciemny lud” jest na tyle ciemny, że kupi wszystko. I nic mu więcej do szczęścia potrzebne nie będzie. Może jeszcze jeden kebab.

Albo kiełbasa z rożna, żadna różnica.


Merlocie

To co napisales, to mniej wiecej jest to o czym tez ja pisze.
Dziwi mnie tylko to, ze choc nie stac nas na zalanie swiata kielbasa z rozna (?), to jednak nie swiadczy o tym, ze nie mozemy jej dobrze zrobic i sprzedawac?
Chcesz mi powiedziec, ze nie mozna???
Nie wierze:).


rollnigpolu

obawiam się że stawiasz zarówno pytania jak i w podtekście sam na nie odpowiadasz,

tzn. smutno się z Toba zgadzam

wczoraj była fajna dyskusja w Trójce, prowadził Bukartyk z Kasią Klich,

się okazuje że artyści popularni normalnie płacą grubą kasę za to że lecą z playlisty w komercyjnej stacji, komer.st zarabia na relamach dla otępiałych z tej papki intelektualnej odbiorców i tak to się kręci,

normalna sztuka nie ma szans…

per analogiam

prezes,traktor,redaktor


Maxie

Moze to dziala tak…
“Czasami czlowiek musi, inaczej sie udusi…”
No bo wkurwia! Nie mow, ze nie?


Mylisz pojęcia Rollingu.

Ja jestem dumny.
I co ma do tego holyłudzko-żydowska bajka?
A właściwie bajda.


Kiełbasa jest nieistotna

Istotne jest to, co jest powodem mojego pesymizmu – stałe, intensywne wpajanie społeczeństwu, że nie potrzebuje nic ponadto, co serwuje mu się w ramach “rozrywki dla mas”.

Dawniej dla mas pracujących.

Dzisiaj dla mas grillujących.

Dwa w jednym i tak powinno być w każdym banku.

Jestem niestety pesymistą w tej sprawie. Nie mam pomysłu jak to przewalczyć.

Może jakaś rewolucja, albo co;-)


Jasne

nic nie dodam,

generalnie jak sie ładnie ułoży głupawą ramówkę, to ludzi delikatnie się znieczuli na wyższe sprawy co elegancko wpisuje się w manipulacje odbiorcą,

bo taką manipulacją jest kupowanie sobie miejsca na playliscie czy darmowe koncerty , które sprawiają że w teorii polskie dinozaury jak Budka S. czy Perfect (sic!) są jedynymi grającymi na żywo,

a tyłek Dody to sensacja XXI wieku

no i koniecznie, płyta DVD z niesprzedaną polską komedią (sic!) romantyczną

prezes,traktor,redaktor


Iglo

Ma to, ze wolalbym nawet w takim “opakowaniu” pokazac mlodym historie prawdziwych bohaterow, niz zeby w ogole jej nie znali. O “pancernych”, czy innych takich nie wspomne.


Rollingpolu

Tu, nie powstanie film na miarę produkcji hollywoodzkich. Bo tu nie ma ani Holly Principles of Film Production ani Scripts of Top Quality Wood.

Tak w telegraficznym skrócie.

A film “Opór”? Pewnie dam mu odpór. :) Tak, jak książce Petera Duffy’ego, która pod polskim tytułem “Bracia Bielscy” ma się ukazać na rynku już na dniach. (Szczególnie, że po ostatniej książce Grossa do tej pory mi się nieświeżo odbija.)
A lud będzie oglądał, a może nawet i czytał. I powstanie kolejna lokalna legenda.
Co z tego, że zakłamana? Ważne, żeby kasę zrobić, nie? W końcu Craig Bondem jest.

Pozdrawiam serdecznie.

p.s. A’propos produkcji hollywoodzkich robionych na zamówienie i pieniądze różnych lobbies czytałam niedawno kapitalny artykuł. Jak odszukam w pamięci i necie prześlę linkę na priv.


No, noo

od Pancernych to trza się uczyć.
Bo to właśnie jest najlepszy przykład, jak należy to robić.


Maxie!

Jaka ramowe?!
Decydenci mowia, ze ukladaja pod gusta publicznosci. A kto do cholery te gusta ksztaltuje?!


Iglo

No i powiesz mi, ze nie ma nikogo kto potrafilby to zrobic?


Magio

Przeciez w Pearl Harbourn (czy jakos tak;)), to normalnie Jankesi zwyciezyli. Widzialas chyba?
Teraz zobaczysz, ze ten Hitler przebrzydly, to byl kawal wala ktorego od poczatku chcieli usunac tacy szlachetni ludzie jak von Stauffenberg. Serio.

Jezszce filmu nie widzialem, ale moge obstawiac jaki prof. mu tam ewentualnie pomagal.


Też tak uważam.

andy661

Ma to, ze wolalbym nawet w takim “opakowaniu” pokazac mlodym historie prawdziwych bohaterow, niz zeby w ogole jej nie znali. O “pancernych”, czy innych takich nie wspomne.


Jak widać?

Nie widać.

Popatrz na serial o Cichociemnych.
Autorzy powinni iść siedzieć a aktorzy rąbać lasy w kieleckiem.


Rollingpolu

Ale to się tak właśnie robi. :) Na odpowiednie zamówienie, za odpowiednie pieniądze i w odpowiednim czasie.

Oczywiście musi być jeszcze do tego odpowiedni scenariusz, odpowiedni reżyser i parę gwiazd. I się jedzie, się sprzedaje i liczy zyski. W walucie i propagandowe.

No. :)


Iglo

Widzialem.
I wiesz…, dziwic sie ze niektorzy tylko czytajac scenariusz o Westerplatte, nie chca widziec filmu?


Znam jeden wyjątek

Muzeum Powstania Warszawskiego.

Jest zrobione dokładnie według (najlepszych) recept miśków od marketingu.

Ale ma też w sobie ducha, którego miśki by nie wymyśliły. Skutek jest taki, że Muzeum jest pełne w świątek i piątek. Warszawiacy, goście z Polski i z całego świata. Dzieci, które wychodzą przejęte, ale szczęśliwe, że tu były.

To trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć.


Ano fakt Merlocie

Sam stałem, jakie półtora roku temu, w jednej kolejce z parą szkopów w wieku hitlerjugend.


Muzeum PW i inne

w zasadzie sie zgadzam z przedmowca – miejsce warte odwiedzenia, bardzo ciekawe ekspozycje.

od siepie moge jeszcze polecic Latvijas okupacijas muzejs (Ryga) i Terror Haza (Budapeszt). oba miejsca swietnie pokazuja, czym byl komunizm.


All

A mnie się wydaje, że nie potrafimy ciekawie opowiadać o tych naszych bohaterach. Robimy z nich bardzo często ludzi bez skazy i przez to pozbawiamy ich krwistości, takiej ludzkiej prawdy.

Przykłady? Ogromna większość spektakli tzw. sceny faktu w teatrze TV. Tego momentami nie szło oglądać. No chyba że ktoś chciał mieć po prostu gotową hagiografię.

Róbmy filmy o bohaterach i spierajmy się o nich. Padł przykład Czterech pancernych. Ile na nich psów powieszono bardziej lub mniej słusznych. A to jest dobry filmowo serial, z żywymi bohaterami. I na jego bazie można już prowadzić rozmowę o historii z młodymi. Wskazywać fałsz, kłamstwa, przemilczenia. Wskazywać bohaterstwo i poświęcenie.

Pamiętacie jakie było kręcenie nosem na nowoczesną koncepcję MPW? Że tak się nie da czcić bohaterów Warszawy.

Co się stało, jak zdolny młody reżyser napisał scenariusz o Westerplatte idący pod prąd obiegowym opiniom o heroiźmie Sucharskiego? A do tego są jednak jakieś podstawy w postaci najnowszych badań historyków.

Nie bójmy się, że nam ktoś jednym filmem historię skala. Najwyżej wzbudzi dyskusję a to jest z korzyścią dla nas.

Na Grossa też wszyscy najeżdżali a jego Sąsiedzi byli przyczynkiem do jednej z najlepszych i najgłębszych publicznych debat historycznych w Polsce po 1989. W innych krajach to jest standard. Dlatego takie filmy jak Opór nie podniecają tam już opinii publicznej.

Pozdr


Już późno

panie Rafale…
Nie mieszaj (więc) młodego reżysera-durnia z historią o Sucharskim.
A mnie Gross też nie podniecał.

Bo trza znać historie żywą.
I nie dotyczy to tylko Prawdziwych Polaków.


Panie Igło

Rozumiem, że Pan dobrze zna młodego reżysera, którego dość dosadnie Pan sklasyfikował. Ok, Pan tak ma. Rozumiem ;)

Mnie Gross zupełnie nie podniecał, ale to co się stało później ożywiło naszą historię.
Bo co to znaczy znać historię żywą? Dzisiaj to znaczy: ciekawie o niej opowiadać.

Jasienica to literatura historyczna? Można się z niej uczyć? Zapewne w pewnym sensie, ale jednak pełni inną, ważniejszą rolę: ożywia dawno zapomniane cienie.

Jeśli za późno, to życzę dobrej nocy Panu :)


Panowie,

gdyby nie późna pora, to pewnie byśmy coś uradzili i pół-consensus by się urodził.

Największym problemem nie jest mlody reżyser, ani Jasienica zza grobu niewykorzystany. Największym problemem jest opór materii (żywej) która ma nasze utyskiwania w nosie, i liczy minuty do następnego tańca na lodzie z gwiazdami, czy jak im tam.

Przekonywanie przekonanych ma minimalny sens.

Tak myślę i spadam do soboty wieczór.


Nie znam

młodego reżysera i niewiele mnie on obchodzi.
Znam za to z prasy jakie patriotyczne prawdy go zainteresowały.

I niech pan porówna film o grupie Bielskiego, która zgodnie z prawdą zajmowała się głownie rekwirowaniem żywności od chłopów, rabunkami i handlem a w filmie walczy jak jednostka frontowa z niemieckimi czołgami i stukasami.

Tymczasem załoga Westerplatte, która wzorowo wykonała zadanie, zadał Niemcom wielkie straty przy niewielkich własnych wedle reżysera-scenarzysty zajmowała się obscenami, chlaniem i buntami.
To pan nazywa odświeżaniem historii.
Co do relacji Sucharski – Dąbrowski to wystarczyło pogadać z żołnierzami z załogi żeby wiedzieć co było tajemnicą poliszynela, że duszą i opoką obrony był zastępca dowódcy bo sam dowódca popadł w depresję i był izolowany.
Ja się o tym dowiedziałem w komunistycznej szkole podczas spotkania z weteranami.

Tak samo nie potrzebowałem Grossa aby dowiedzieć się o tym że Żydzi byli zabijani przez Polaków, denuncjowani albo ograbiani. I to niekoniecznie byli członkowie NSZ.
Oczywiście wszystko to miało swoją przyczynę.
Wystarczyło aby pogadać z pokoleniem dziadków.


Panie Igło Drogi

Mnie się wydaje, że jak człowiek jest kilka dni bez snu, pod ciężkim ostrzałem, bez nadziei na odsiecz, bez jedzenia. Że jak co chwila mu śmierć w oczy zagląda to jest normalne, że mu nerwy puszczają, że zaczyna pić, że wyzywa dowódców od skurwysynów, że ma już po ludzku dosyć i to demonstruje bo mu wszystkie hamulce puściły.

Nie ma w tym nic złego, żeby taką wojnę pokazywać. Inni to robią doskonale a my nie dopuszczamy do siebie myśli, że na Westerplatte bili się zwykli, prości ludzie. I że wcale im się nie uśmiechało iść do nieba czwórkami, bo sens wojskowy był delikatnie mówiąc dyskusyjny. Jedynie wykorzystywano to propagandowo w czasie trwania kampani wrześniowej, wzmacniając morale na froncie i wśród cywili. Ale na Boga, obrońcy nic o tym nie wiedzieli, bo nie mieli żadnej łączności.

“Kanał” Wajdy, “Eroica” Munka, “Jak być kochaną” Hasa, filmy wojenne Różewicza. To są przykłady prób uchwycenia prawdy o wojnie z całą jej demoralizacją, upodleniem pojedyńczych ludzi, naturalną chęcią przeżycia a nie znalezienia się na kartach podręczników historii. Czy te filmy w jakikolwiek sposób zagrażają naszej pamięci o bohaterach? Nie, one pokazują ludzi w sytuacjach ekstremalnych, do czego są zdolni, do jakiego bohaterstwa i do jakiej podłości. I ja żyjący 70 lat po wojnie mogę się z nimi zidentyfikować, bo to nie są anioły tylko ludzie podobni do mnie. Dzięki temu mogę podjąć próbę (tylko i wyłącznie próbę) nazwania tego, co musieli czuć w tamtym czasie.

Ja niestety nie miałem tyle szczęścia ile Pan. Mnie nikt nie uczył o prawdzie Westerplatte, Sucharski był zawsze bohaterem, pomnikiem, niezłomnym. Trudno, taka była potrzeba chwili. Nie mam pretensji. Teraz wiem, że historia ma wiele barw. Tak jak życie.
Z polskimi mordami na Żydach było podobnie, niby wszyscy wiedzieli a nikt nie mówił, bo było wstyd. A w książkach to trzeba było się dokopywać tej wiedzy. Więc nie stwarzajmy wrażenia, że wszystko już o swojej historii wiemy. Nieprawda.

I nie róbmy ze swojej historii dogmatu. Można o niej dyskutować, bo jak słusznie koleżanka Pino na swoim blogu napisała: http://tekstowisko.com/pino/58370.html, nie ma obiektywnej wersji historii. Zawsze nasze jej widzenie będzie obarczone wieloma czynnikami. I tak jest dobrze.

Pozdrawiam Pana serdecznie


Pamięta ktoś jeszcze

Pamięta ktoś jeszcze Grossa i książke jego o Jedwabnem? Z tym nowym filem też pewnie tak będzie. Dużo bicia piany i….???.
Co można zarzucić filmowi? Ze mało ma wspólnego z faktami?

czy książka Grossa (ale która?) ma mało wspólnego z faktami?

Dlaczego tak dajemy dupy? Dlaczego mając tak wiele prawdziwie godnych szacunku postaci, tak mało o nich sie mówi? Przeciez to nie Hollywood jest, który zabrania zrobić filmy o Pileckim, Muszkieterach, o polskich okrętach podwodnych, o „Szczurach Tobruku”, o …dziesiątkach innych spraw? Przecież z tego powinniśmy dumni być , a nie wstydzić się.

hollywood zabrania robienia filmów o Pileckim? naprawdę?

a kto się wstydzi? bo ja się nie wstydzę...


Ci wymienieni..

Wajda etc…kręcili filmy dla inteligencji. Bo to nie były filmy o wojnie to był sfilmowany los człowieka na tle wojny.
No może poza Pokoleniem.
Nie, nie tylko.
Ale o co mi chodzi.
To byli ludzie, którzy wojnę znali, dotknęli jej albo ona ich dotknęła. Była żywa jeszcze w latach 60/70.
Teraz już nie.
I dlatego nazywam idiotą trzydziestolatka, który z wony robi komiksowo/holyłudzką szmirę. Bez tła, kostiumów, scenografii i autentyzmu.
Nawet język aktorów jest językiem nieautentycznym, gadają jak dzisiejsi nastolatkowie w autobusie.
Byłem zniesmaczony jak oglądałem współczesny serial o cichociemnych. 1 odcinek wytrzymałem.
Zupełny brak autentyzmu, kopiowanie zachowań z bronią jak w jankeskich serialach policyjnych. Język współczesny, brak podstawowej znajomości przeszkolenia wojskowego, zasad konspiracji. To wszystko jest we wspomnieniach i pamiętnikach.
A dobiły mnie 2 scenki, jak jakiś bohater, teoretycznie po ciężkim szkoleniu komandosa w Anglii, na odgłos dobijania się do drzwi staje z ich drugiej strony,na wprost w rozkroku, chwyta za colta i pyta – kto tam?
A druga, to 2 osobowy patrol niemiecki w lesie pełnym partyzantów, w nocy na dodatek głośno szwargocący.

Już wolę Stawkę i Pancernych.


Delilah

Ale najlepsze jest to , ze my takich ew. filmow wcale nie musielibysmy “udramatyzowywac” na sile. Te polskie historie maja w sobie taki ladunek emocji, ze zaden makijaz im nie jest potrzebny.
Ale jak to udowodnic, skoro wiekszosc publikatorow i dziennikarzyn wmawia nam, ze “nikogo to nie zainteresuje”.
Nikogo?! Z ciekowosci zerknalem na ten klip pod muzyke “Sabatonu”, ten w ktorym o bitwie pod Wizna spiewaja. 2 miliony wejsc! Nie liczac innych linkow z tym samym kawalkiem.
Faktycznie, nikogo nie interesuje.


Krótki komentarz...

Filmy o bohaterach robić trzeba tak, aby bohaterów dało się lubić. Nie tylko główne, ale też całą gamę postaci drugoplanowych.

A to, z niewiadomych dla mnie przyczyn, jest dla polskich współczesnych filmowców koszmarnie trudne. Albo idą na łatwiznę biorąc aktorów “znanych i lubianych” z seriali, bo myślą że to załatwi sprawę za scenariusz, albo zaczynają jakies koszmarne komplikowanie postaci, licząc na to, że jeśli nie sympatyczna, to postać będzie przynajmniej “głęboka”.

No cholera, taki “Ryan”. Postać amerykańskiego snajpera. Przecież to burak, “redneck” z “Bible Belt”. Normalny moher. Taka postać w polskim filmie jako pozytywna? A tu zarysowana i zagrana tak, że się ją lubi. I wcale nie przez nabijanie się z postaci.

Serialowo? Proszę bardzo, “Sztrafbat”. “Rotny”, wor. Przebitki na melinę i morderstwo kumpla, normalnie widzę “Celinę” i starego Staszewskiego. Czy ten klasyczny “wiejski głupek” który znajduje bunkier z generalskimi zapasami, po czym pijąc rum “Żamaisa” (Jamaica), pożerając frankfurterki i paląc fajki rozmarza się, że tylko mu tu baby brakuje. Po czym wszystko to, jak w bajce, traci.

Polscy scenarzyści kiedyś umieli tworzyć takie postacie. “Jak rozpętałem”, “Stawka”, “4 Pancerni”, “Gdzie jest generał”. Ale w pewnym momencie to utracili, nie wiem czy to ukąszenie “Czasem Apokalipsy”, ‘Plutonem” czy “Łowcą Jeleni”.

Co do serialu o cichociemnych. No kaszan, telenowela ze stenami w dłoni. Ale nie pastwiłbym się nad nim aż tak bardzo. Przynajmniej coś się dzieje – i są możliwości poprawy w przyszłości.


w Plutonie

był sierżant Elias Gordin (Dafoe) – bohater jak najbardziej pozytywny i nie mdły … zresztą pod względem rysu postaci to ten film jest mistrzowski. niby nic nowego ale jest napięcie


Rollingpolu,

no ale co cię dziwi?
Kilka przykładów niefilmowych ale choćby ze świata blogerskiego: nie tak dawno, był konkurs na blog roku, z Blogiem Dymitra Bagińskiego o ludobójstwie na Wołyniu wygrały jakieś tam blogi o biustonoszach czy o gotowaniu.
Bo widać to bardziej ludzi interesuje.
A np. ile jest blogów, które rzetelnie np. przypominają czy traktują o ważnych i wybitnych Polakach i robią dobrą robotę?
Bez odniesienia politycznego i nie po to by dokopać?
itd

A w kulturze?
Trza mieć i pomysły i siłe przebicia i kasę.
Polska nie ma nic z tego w sumie.
Zresztą innych dobrych filmów też wiele nie kręcimy.


@docent

docentstopczyk

był sierżant Elias Gordin (Dafoe) – bohater jak najbardziej pozytywny i nie mdły … zresztą pod względem rysu postaci to ten film jest mistrzowski. niby nic nowego ale jest napięcie

Wszystkie wymienione tu filmy mają świetnie zbudowane postacie (i zwykle kilka, które jesteśmy w stanie polubić). Miałem na myśli to, że za punkt wyjścia dla części filmowców służy typowy “wietnamski” antybohater. Dla części (głównie tej starej, “mistrzowskiej”) – nudny i nieruchawy pomnik. Reszta robi “Złotopolskich” w konspirze.

Pozostanę jednak przy swoim zdaniu, że lepiej kiedy robią coś (nawet jeśli kiepskie), niż kiedy nie robią nic. Praktyka i szlifowanie umiejętności zwykle daje lepsze efekty niż wyciągnięcie z jakiejś szafy starego piernika, danie mu X milionów i oczekiwanie, że zrobi dobry film – a potem kiedy zawiedzie, narzekanie na wszystko i wszystkich. Praca organiczna.


Subskrybuj zawartość