Nicpoń wreszcie doczekał się uwagi samego prezesa....

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,12899619,_Zydzi_wypier___ac__i_jak_zr...

Pan Artur był historycznym uczestnikiem Tekstowiska założycielskiego wielce wyrazistym. Pewnie i dziś by tu błyszczał, ale ze swoich powodów już się nie pojawił w TXT-Feniks. Widocznie ogół wydawał mu się zbyt liberalny a może i libertyński. Teraz doczekał się zauważenia na samym szczycie PiSu, do którego jak widać aktywnie należał...

Pan Jerzy Maciejowski prywatną pocztą spróbował sprowokować mnie do pisania tutaj i bronienia decyzji rządowych, ale złego adresata sobie wybrał – dużo lepiej by trafił namawiając Rudecką, bo ona chociaż otwarcie i odważnie utożsamiała się z PO. Ja nie mam takiej więzi z partią rządzącą, a niechęć do partii smoleńskiej jest coraz słabszym spoiwem. Poza tym przestały mnie bawić (czy kiedykolwiek bawiły?) spory polityczne polsko-polskie. Mam też dość nazewnictwa typu lemingi, pancerna brzoza, pisuary, żydki, itp, itd. Pan Artur najlepszym tu przykładem jak można się zagalopować. Dobrze, że nie był chemikiem z branży nawozów amonowych!

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

O jak miło, że jesteś.

Kurde, ta cała Nicpońgate mnie śmieszy, Nicponia (szczególnie odkąd pisze na nicek.info) czytam tylko po to, by się zastanawiać zawsze, czy ześwirował totalnie czy się kreuje czy po prostu naprawdę jest złym człowiekiem.

ale żeby o jego rzygach gadał Tusk i JK w jeden dzień, to już przesada.
Ciekawe czy stanie się gwiazdą mediów niczym jakaś Natalia Siwiec czy inny celeberyta:)

a zupełnie inna sprawa, na tekstowisku pisał też Azrael, straszny nudziarz, ale wszystkiego dobrego Azraelu, trzymaj się:

http://natemat.pl/40199,trzymamy-kciuki-za-azraela-kubackiego


P.S.

A twój drugi akapit jest w punkt i sedno, ja ostatnio się komentatorsko (a nawet na jedną notkę blogersko) w S24 ożywiłem, ale strata czasu to jest jednak straszna.

w ogóle mam wrażenie, że my blogerzy po przejściach w sumie sie wypisaliśmy, widać to i po S24, i po TXT i po PR, właściwie inercja wszędzie.
Szkoda w sumie, bo praktycznie wszyscy żeśmy dzieci pierwszego Salonu, nawet gwiazda mejnstrimu Nicpoń:)


A swoją drogą to się muszę obrazić

na pana Jerzego, to on tobie epistoły pisze, byś pisał, a mi nic:)

Sorry za mój komentarzotok:)


Czółko, Joteszu i Grzesiu!

Co do Artura, poza obserwowaniem komizmu sytuacyjnego w mediach nie mam wiele do powiedzenia – nasze stosunki były zawsze chłodne, ale nie wchodziliśmy sobie nazwajem w proso und owies, mimo podrywania tych samych panienek.

Natomiast w kwestii “wypisania” mam niejasne wrażenie, że otrzymaliśmy dar niebios – oszczędzono nam popadnięcia w ciężką, realną chorobę, która dotknęła wielu naszych kolegów co to się (jeszcze) “nie wypisali”.

Mnie ten stan bardzo odpowiada, chociaż koni, Gretchen i Pino żal…


Grzesiu

Mam wrażenie, że u Nicka głownie siedzą lewaczzaki. Robią screeny und donosy. Tego nienawidzę. Twój ukochany Orlińszczak – pierwszy. W życiu, nie przyszłoby meni do głowy, śledzić w necie jego wywodów. Co mnie to obchodzi? Co obchodzi szmaciarzy z S24 blog Nicponia?

Upadek, Panie Grzesiu! A to wszystko kosztuje, niestety.

100 razy tłumaczyłem Nickowi, że albo polityka, albo radykalny blog. Jemu nic, ale jest używany na poważnie, w poważnej walce politycznej. Każdy powinien ważyć swój temperament.

Przykra sprawa z Azraelszczakiem. Jeśli ożesz, pozdrów go ode meni i życz mu zdrowia – Osobiście nie moge, albowiem raczył mnie zablokować, ale to jest tylko internetowa chujnia. Pozdro

Wspólny blog I & J


Grzesiu - ty żyjesz!

I pewnie gdzieś polskie dzieci germanisz! No właśnie – toż to nieukryta opcja niemiecka. Oczywiście – to żart…

Co do Nicponia, to on reprezentował takie stanowisko na TXT-Mark ! – to oznakowanie “purplowskie” (oni doszli do Mark IV), że ja musiałbym być na antypodzie, więc w zasadzie z nim się w komentarze nie wdawałem. A od momentu foty z fuzją przestałem cokolwiek stycznego próbować, bo dla mnie to coś śmierdzącego Teksasem, prywatnym arsenałem, KKK, choć też trochę freudowską namiastką wielkiego fiuta. I tu ni z gruchy, ni z pietruchy Artur Nicpoń staje się jedno(tygo?)dniowym antybohaterem mediów. Zasłużył na to gorączkowe zainteresowanie w 102%. Ale jak zobaczyłem tych porąbanych mediotów w jego gościnnych progach z kamerami, to pomyślałem sobie – zamiast antymatki Polki, czyli matki Madzi, teraz będzie nasz polski maczo z Dolnego Śląska guanem medialnym, no bo przecież miliony much nie mogą się mylić.

Jakiś wysyp Brejvików mamy! Jeden co prawda bardziej mi Unabombera, też zresztą Polaka, no bo Ted Kaczyński to Polak na pewno, przypomina, choćby z racji naukowości. Teraz drugi Brejwik, tyle że blogowy, można rzec – wirtualny. Za to jaka gratka – już medioci powiadają “nomen omen” pijąc do nazwiska. Nawet mocno wkurzony nie wpadłbym na to, by pieprzyć farmazony o odstrzeliwaniu polityków i to na własnym blogu. Może ten Nicpotem marzył o wywiadzie w Jerry Springer Show???

Co do miłej prowokacji Pana Jerzego, to mu się nie dziwię – TXT Mark II stało się tak jednolite w wyglądzie, ze przydałby się jakiś kij wtykany w to prawicowo-patriotyczne mrowisko. Ale ja już tak zakrzepłem w swoim leminżym futerku, tak się opancerzyłem antysmoleńsko niby ta pancerna brzoza, ze już mi się nie chce o tym wszystkim gadać. Na dodatek jeszcze Izrael morduje palestyńskie dzieci, udając bezczelnie, że to jakaś samoobrona. No wszystko to powoduje, ze mi się nie chce. To w końcu nudne, ciągle przypominać, że Hamas…, że Iran…, że wokół kilkaset milionów Arabów dyszących miłością i religią pokoju…

Alem się rozpisał!


Merlocie - pozdrowienia!

Chyba się wypisałem, jak powiadasz. Wystarczy zajrzeć na moje własne chamopole – ja tam nie zaglądam – wpis jednozdaniowy raz na rok. Szkoda czasu i atłasu. Poza tym mam blokadę na blogi, na Salon24, więc w pracy odpadły przerywniki na komentarze. A na TXT blokady nie ma! Ale tematyka mnie nie wciąga, więc pogapię się, przeczytam tytuły i lecę dalej. Teraz bardziej wolę czytać, niż pisać. A czytanie blogów jest mniej fascynujące niż czytanie książek – ktoś też musi pracować na tę średnią polską. Myślę, że wyrabiam za pluton rodaków, albo i nie daj Bóg, za kompanię...


Jacku Jarecku!

Przykra sprawa z Azraelem, ale ja jestem optymistą aż do śmierci, więc póki co myślę, że mu się uda!

Dobrze że TXT jest, choć trochę żal, że kiedyś żyło a teraz jest…

Powodzenia


Joteszu

A kto Panu zabrania drzreć mordę?

Wspólny blog I & J


@JJ

no co ty, że Orlińsczak mój ukochany:) bloger niby?
bez przesady, czytam go jak i kilkadziesiąt innych blogów bardzo różnych.A co do donoszenia, jakie donoszenie, Nicpoń miał otwarty blog, GW opisała, jego teksty były (są dalej) na stronie PiS.

Ja screenów (niestety) żadnych nie robię (a szkoda, bo bym ci twój niedawny tekst z S24 bardzo krótki wrzucił), miał swój urok:)

pzdr


Joteszu,

jako że ja czytam tylko blogi, kryminały i czytam&oglądam horrory, to napisz, co ty czytasz, może w końcu wrócę do poważnego czytania, wprawdzie ostatnio kupiłem z 5 książek se, ale jedyna większej rangi to “Wałkowanie Ameryki” Wałkuskiego, a dziś skończyłem czytać “Zapraszamy do Trójki” o historii Trójki, ale to wszystko mało, no.

Kiedyś to się czytało 100 ksiązek rocznie i mało mi było:)


Joteszu, o Izraelu to ja miałem napisać

ale to by był tekst w stylu “Friends of Israel”, więc co tu pisać.


Grzesiu

Jeszcze raz powtarzam. Nie cierpię kablowania i biegania z jęzorem. Na blogerów.
Dziennikarzy i polityków mam w dupie – Was, mnie, cholera – szkoda!
Lata mijają – zostanie ino syf

Wspólny blog I & J


O, własnie czytałem tekst Grzesia

u wyjątkowej k…y i mendy, komuszego prowoka, niejakiego Starosty – Wiesz co Grzesiu… no nie wiesz przecież, bo niby skąd miałbyś wiedzieć?

Wspólny blog I & J


Grzesiu - czytam

na ogół dwie książki jednocześnie, co jest spowodowane dojazdami autobusowymi. Na dojazdy biorę coś lekkiego wagowo, a w domu nie mam tego ograniczenia. Dlatego biografię Iggiego Popa, która jest masywną cegłą, czytałem stacjonarnie, a wspomnienia technicznego zespołu Queen poznawałem mobilnie.

Jak więc widać czytuję biografie muzyków, monografie zespołów, beletrystykę osadzoną w antyku (Romanitas, Rzym płonie), w której najlepszym dla mnie autorem jest niejaki Steven Saylor, autor całej serii Roma Sub Rosa. Czytam też kryminały, sensacje, więc literaturę autobusową, choć staram się, by coś intrygującego było nie tylko w akcji ale i w języku.

Tyle o czytaniu, dość ogólnie


Imienniku Jacku

odechciało mi się już darcia mordy, bo teraz wszyscy już drą mordy i mnie to wkurza bardziej niż wzbudza chęć przysłuchiwania się. W radiu mordy, w tv mordy, wszyscy drą się naraz z czego tylko kakofonia niezrozumiała wychodzi, to wolę posłuchać ulubionej muzyczki z przełomu 60/70, albo jazzu a najlepiej muzyki gitarowej i to akustycznej.

W komunikowaniu się Polaków niemal wcale już nie ma chęci przekonania – za to jest agresywne odrzucenie, jeśli nie przyjmuje się od razu i bez żadnych modyfikacji stanowiska rozmówcy. Ja wypracowałem sobie własny pogląd, własne oceny, wiem co lubię a czego nie. Jeśli ktoś ma inne – to mi nie przeszkadza i ja to akceptuję. Ale jeśli ktoś moje poglądy uważa za niedopuszczalne i świadczące o tym, że nie jestem patriotą, pozbawia mnie jakichś praw do polskości, do miejsca urodzenia i życia, do bycia istotą rozumną, to ja go olewam i przestaję z nim rozmawiać, bo dla mnie to przestaje mieć sens.

I tyle…


Joteszu

“W radiu mordy, w tv mordy, wszyscy drą się naraz z czego tylko kakofonia niezrozumiała wychodzi [...]”

Utrafiłeś w sedno. To męczy, czasami wkurza, poczucie estetyki na pokuszenie wodzi. I żeby chociaż jakaś treść w tym była, która z rozumem ma cokolwiek wspólnego, to jeszcze można byłoby próbować podciągnąć te wrzaski pod specyficzny rodzaj ekspresji artystycznej. A tak, pustota tylko od tych wrzaskunów bije. Bezkresna. Ech…

Pzdr.


Magio - darcie mordy jest dopuszczalne,

ale wyłącznie, gdy robi to Ian Gillan albo Robert Plant. No i robią to solo…


Joteszu

To Gillan z Plantem darli mordy? Kurde, nie zauważyłam.

To jak określić występy chłopczynki Biedronia, które zapodałam na swoim podwórku? :)


Magio - korporacja blokuje

YT, ale domyślam się, że poseł Biedroń nie śpiewa basem.

Polecam przy okazji dvd z koncertem Led Zeppelin z 2007 roku, które właśnie się ukazało. Niedawno można było ten koncert obejrzeć i wysłuchać w kinach – na panoramicznym ekranie i z potężnym dźwiękiem stereo wrażenie było powalające. No i to darcie mordy przez Roberta P…


Joteszu,

ja dziś będę czytał Justyny Sobolewskiej “Książkę o czytaniu”, z cyklu esejów o czytaniu nie tak dawno zachwycił mnie “Ex libris” Anne fadiman, mam nadzieję, że to będzie ciekawe.
A poza tym mam tylko Niezbędnik Polityki o języku, (trza w końcu postudiować) i dużo innych tygodników (ale tam pewnie też drą mordę)

I mam coś Kinga oraz Lee Childa (i znając zycie pewnie na tych pozycjach się skupię:))

a muzyczne biografie, nie wiedzieć czemu, nigdy mnie nie interesowały, ani filmowe ani książkowe, jedynie chyba “Riedla” autorstwa nie pamiętam kogo przeczytałem.
Acz miałem fazę dawno temu na biografie władców typu Elżbieta II, Katarzyna II, Maria Teresa, Piotr I itd, oczytałem się tego pełno.

A może kiedyś notkę o czytaniu wyrychtuję, a co:)

pzdr


Joteszu

To obejrzyj, jak do domku przybędziesz. :)

Za polecenir Led Zeppelin dziękuję ale – mimo, że zajmują poczesne miejsce w moich zbiorach razem z Purplami – jakiś czas temu zmieniłam azymut na klasyczną muzę. Ostatnio bywam nawet na barokowych pokojach, gdzie królują Corelli, Pachelbel, Albinoni czy inny Pergolesi.

Starość? :D


Ależ barok to młodość!

z Vivaldim za pan brat jestem od paru dekad. Bach jest ponad czasem, bo jest Absolutem. Corelli zaczynał, Locatelli, Tartini. Wszystko brzmi jak kuchnia włoska, bo też włoska to specjalność. Pani Cecylia Bartolli śpiewa Vivaldiego jak sam Robert Plant, bo potrafi podobne emocje wyczarować.

Muzyka nie ma wieku.


Magia, Jotesz

Brawo!

To jest prawdziwa radość, tamta muzyka!

U mnie na samej górze, obok Mozarta – Haydn i Händel oraz mniej znany Francuz, Rameaux. A ostatnio słucham na okrągło, wstyd się przyznać, Koncertu e-mol Fryderyka C. I to w ruskim wykonaniu.


Vintage und oldskul

a nie żaden pop. I do tego podśpiewuje!


Popatrz Magio!

Muzyka łagodzi obyczaje. Stosuję to hasło często, ale pierwszy raz mi się zdarzyło, zobaczyć je w działaniu – by od nachalnie supermeńskiego tematu przejść tak harmonijnie do MUZYKI. Jak już jesteśmy w tej zaczarowanej krainie, choć na chwilkę, to podrzucę skromną osobę skromnego kompozytora, który dla mnie jest geniuszem równym dawnym mistrzom – to Erik Satie, a z jego dzieł – Gymnopedia i Gnossiennes. Cudowne miniatury grane ostatnio przez wszystkich i na wszystkim. Napisane na fortepian, ale brzmią nawet grane na grzebieniu. Melancholia, czar i tajemnica. Posłuchajcie…


Panie J.Sz.!

Miło, że się Pan odezwał. A ponieważ komentarze ślicznie przekierowały dyskusję na piękną muzykę, to proponuję dołączyć drących się i mruczących Bitlesów.
Miło będzie podyskutować z Panem. :)

Pozdrawiam


Szanowni,

Słuchanie pięknej muzyki, ale to takiej muzyki i takie słuchanie, że dreszcze człowieka przechodzą, to jedno. Ale odkąd zaproszono mnie do grania w orkiestrze – w szkole muzycznej I stopnia to było, a grałem wtedy na najpiękniejszym instrumencie świata, wiolonczeli – wiem, że po tej drugiej stronie jest znacznie, znacznie! piękniej, nawet jeśli trudno w to uwierzyć. Grasz swoją partię, nawet niekoniecznie bardzo skomplikowaną w sobie, i czujesz – bo to się całym ciałem czuje, nie tylko słyszy, jak to się splata i współbrzmi w całość – takie uczestnictwo w żywej muzyce to jest absolutne niebo na ziemi, nie ma jak tego opisać inaczej. To nie przypadek, że czasem najbardziej zagorzali ateiści i ogólnie niezbyt wierzący w cokolwiek przyznają, że piękna muzyka, właśnie wtedy gdy się jej słucha, zwłaszcza na żywo, to najbardziej przekonujący dowód na istnienie Stwórcy gdzieś tam w Niebie, bo intensywność doświadczanego piękna przekracza ludzkie pojęcie.


Panie Sergiuszu!

Jak na specjalistę od bezdusznych komputerów jest Pan niesamowity!

Pozdrawiam


-->Sergiusz

Ładnie powiedziane. Trzeba Panu oddać, że fachowo i ze znajomością rzeczy. Komentarz rodzynek na okładkę

referent

PS. Niech się Panu tylko w głowie nie przewróci od pochwał.


Dziękuję bardzo

Starałem się tylko jakoś podzielić czymś co do dziś pamiętam bardzo wyraźnie. Jeśli się spodobało, tym bardziej mi miło, dziękuję.


Panie Sergiuszu!

Spodobało się! Jeszcze jak się spodobało!

Gdy mówimy coś prawdziwego i przy okazji wystawiamy się na strzał odkrywając wnętrze, to od razu można ocenić rozmówców. Ludzie na pewnym poziomie docenią szczerość i odwagę. Gnidy wykorzystają okazję do „przysrania”. (Przepraszam za słownictwo.)

Pozdrawiam


Jerzy

zanotuj łaskawie, że się z Tobą zgadzam (tu i teraz)!


Tomku!

Odnotowuję, że się ze mną zgadzasz. Podejrzewam, że zdarza nam się to częściej, tylko o tym nie gadamy bez przerwy. :)

Pozdrawiam


Miło mi, że wam miło...

Choć muzyka bywa niemiła, głównie dla muzyków. Jestem po lekturze biografii Iggiego Popa, Queen a w trakcie rozmowy z Tomaszem Stańko. I to jest katalog wszystkich możliwych i niemożliwych używek. Legalnych i nie tylko. Często śmiertelnych…


Panie J.Sz.!

Muzycy, a szarzej artyści, to często ludzie wrażliwi i słabi. Zatem skłonność do ulegania przez nich nałogom jest większa niż u „przeciętnego misia”. Biorąc pod uwagę presję na sukces i zaspokojenie oczekiwań środowiska, to o frustrację bardzo łatwo, więc droga do uzależnienia wydaje się prosta i krótka. :(

Pozdrawiam


@Gospodarz et al.

No proszę, jak się przyjemnie zrobiło. Zaprawdę powiadam Wam, muzyka łagodzi obyczaje.. :)

Komentarz Sergiusza jest przecudnej urody. Przypomniał mi kilka moich własnych szczenięcych lat spędzonych w szkole muzycznej I stopnia i szkolne koncerty. Ech, pięknie było (z jednym wyjątkiem).

Joteszu, dzięki serdeczne za podrzucenie nazwisk Locatellego i Tartiniego. Do nich jeszcze nie dotarłam. Sądząc po Twoim guście muzycznym, który jest chyba dość zbieżny z moim, to chętnie się zapoznam.

Wielbicielom Zimermana proponuję posłuchanie koncertów fortepianowych Rachmaninowa (1 & 2) w jego wykonaniu ze stowarzyszeniem bostońskiej orkiestry symfonicznej pod batutą Seiji Ozawy. Tego nie da się opisać. Fantastyczne technicznie, dźwięk fortepianu po prostu powala (Zimerman jest znany z wielkiej wybredności co do jakości brzmienia instrumentu).
Znajdziecie w tym wykonaniu i wielką dynamikę i niemalże “nokturnowe” skupienie. Tak, jakby ktoś nagle znalazł się na bezkresnym stepie rosyjskim i przepełniony jego żywą, falującą wielkością pochylił się nagle w zachwycie nad najmniejszym źdźbłem trawy…


Bach!

Ulubiony przez Polaków kompozytor baroku. Większości rodaków znany głównie z toastu “no to Jan Sebastian – Bach!”

Dla mnie najgenialniejsze są jego suity na wiolonczelę solo – instrument przywołany przez Sergiusza – i słusznie! Równie wspaniałe są też suity na skrzypce solo.

Co do fortepianu, to słucham jednak głównie jazzu, choć jak słucham jazz, to raczej wybieram gitarę, która akurat dla jazzu nie jest tak ważnym instrumentem. Wszystko to jest niesłychanie pokręcone. Teraz akurat szykuję się na słuchanie płyty Rona Cartera – wspaniałego kontrabasisty – który nagrał płytę z reminiscencjami klasycznymi, w tym bachowskimi. Może być znakomicie…

A będąc przy klasyce, jazzie i fortepianie – polecam nagrania Jacquesa Loussiera. To francuski pianista, który klasykę na jazzowo gra już wiele dziesięcioleci. Po drodze obleciał już chyba wszystkich gigantów dawnych stuleci, ale najwięcej nagrań poświęcił właśnie Bachowi. To przez Loussiera odkryłem Erika Satie i teraz mam już wiele nagrań klasycznych, choć ciągle kolekcjonuję wszelkie inności. Satie jest bezustannie wykorzystywany przez filmowców, reklamiarzy i muzyków. Jak kiedyś Vivaldi…


No właśnie, Joteszu!

Skoro już mowa o muzyce klasycznej, jazzie i… trąbce (dla odmiany), to muszę przyznać, że zachwyciłam się płytą Barokowego Duetu, który to duet stanowią Kathleen Battle (urokliwy, mocny sopran) i Wynton Marsalis (nie muszę przedstawiać, prawda? :).
Tenże duet kapitalnie wykonuje (jest też orkiestra, ale jakby zdominowana przez te dwie osobowości) utwory z epoki baroku – Scarlattiego, Handla, Stradelli, Predierego i… Bacha.

Oto próbka (Bach, Kantata nr 51):


A wracając do meritum...

...to sława Artura N. dotarła do Rosji, która dała głos w sprawie w Głosie Rosji:
http://polish.ruvr.ru/2012_11_28/zycie-bez-wrogow/
Przy okazji przypomniano epizod współpracy filmowej Nicponia z Braunem…


Joteszu

Przeczytałam i mam bardzo mięszane udczucia. A ponieważ przy zmięszaniu wrażeń, natychmiast zaczynam szukać i sprawdzać, tak też stało się i tym przypadku.

Przeglądając kolejne wpisy pana Cypiana D., uderzyło mnie wplatanie we wszystko o czym pisze trzech tez. Dość głupawych, płytkich i raczej “sponsorowanych”, ale nie przez Rosję, jakby się mogło wydawać. Chodzi o “wojnę z terroryzmem”, interwencje natowskie i antysemityzm. Przykład pierwszy z brzegu: Niedoszły zamach na państwo.

Obejrzałam też “newsy” na stronie anglojęzycznej. Podobne do pana-cyprianowych i – jakby to napisać oględnie – również charakteryzujące się wyjątkową polityczną poprawnością.

Poszukałam też troszkę głębiej. Gwiazdami tego radia i portalu często bywali ludzie o podwójnym obywatelstwie. Ot, ciekawostka…

Pozdrawiam pozostając w zmięszaniu...


Magio,

tam gdzie zlinkowałem, zamieściłem swój komentarz. Zrobiłem to w momencie, gdy na początku NIE BYŁO PODPISU AUTORA! Po moim wpisie pojawił się “polski publicysta”. Potem dodał zgryźliwy wpis Janusz Kowalskii. Taka magia, przez małe m.

Na portal ten zaglądam, bo można popatrzeć, jak patrzą ze swojej perspektywy, a bywają to egzotyczne obserwacje. Przyznam, że się starają, choć różnie to im wychodzi. Myślę też, że miejsce jest słabo znane i dość bezludne. Póki jest – będę podglądać...


Joteszu

Nie kwestionuję tego tego, że akurat wtedy, kiedy linkowałeś notkę podpisu “polski publicysta” nie było. Nie kwestionuję tego, że chcesz sobie “podglądać” jakiś portal.
Twój czas i Twoje prawo.

Sugeruję jedynie, i robię to od kilku ładnych lat, by przyglądać się dokładnie źródłom, z których czerpiemy. Bowiem, często bywa tak, że dane źródło nie jest takim na jakie wygląda. Szczególnie wtedy, kiedy może pochwalić się przez dziesięciolecia sporym zasięgiem.

W skali mikro podam Ci przykład dwóch dziennikarzy: Chrisa Hedgesa i Jima Marrsa. Obaj to Amerykanie, obaj byli wieloletnimi korespondentami NYT. Książki tego drugiego wydaje się jak świat długi i szeroki (nawet w lokalnym grajdole, tak wydawniczo ubogim), ten pierwszy stał się dla MSM “dziennikarzem i publicystą wyklętym”.
Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta.
Hedges postawił na rzetelność i obiektywizm – nie ma faworytów, świętych krów, idoli. Nie jest politycznym czy ekonomicznym kibolem.
Marrs stał się wygodnym dla mainstreamu guru, którym zafascynowane są tysiące idiotów, którzy czują, że coś z tym systemem jest nie tak, ale są zbyt leniwi/głupi by zacząć sprawdzać Marrsowe dezinformacje*.

Moje zmięszanie twórczością Cypriana D. oraz tego portalu bazuje na podobnych spostrzeżeniach poznawczych wynikających z przeprowadzonej dotychczas kwerendy.

*W każdej dobrej dezinformacji musi tkwić część prawdy, ale całość powinna być podana tak, żeby większość czytaczy/oglądaczy podążała za tym, co nieprawdziwe.


Masz rację...

ale ja nie traktuję Głosu Rosji jako źródła wiedzy o Polsce i Polakach. Traktuję go jako zbiornik wiedzy o tym, co sobie oficjalne media myślą o Polsce a może raczej, co media rządowe mają do przekazania w świat o nas i naszym kraju. Jeszcze w dawnym imperium bywałem i trochę poznałem ludzi, język, sposób myślenia zwykłych ludzi. To był świat dinozaurów a teraz to czasy nowoczesnych predatorów…


Panie J.Sz.!

Zgadzam się z panią Magią. U niej jest odsyłacz do strony, na której można przeczytać cały wpis Artura Nicponia. To, co jest napisane we wskazanym przez Pana tekście jest zwykłą manipulacją.

Nie zgadzam się z Arturem Nicponiem w sprawie dopuszczania przerywania ciąży, ale rozumiem jego sposób rozumowania, i uważam, że nie popełnił żadnego „przestępstwa”, nawet moralnego. Pytanie, czy dopuszczenie do zabijania płodów, nie usprawiedliwia wprowadzenia prawa do odstrzału odpowiedzialnego za to polityka, nie jest takie jednoznaczne, jak się to propaguje.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

dla mnie jest to kwestia ideologiczna i w związku z nią mam inny pogląd niż Pan czy Nicpoń. Tyle o aborcji i antyaborcji. “Żartobliwe” rozszerzenie problemu przez Artura N. do mnie nie przemawia, jak większość jego ocen w przeszłości. Takie “poszerzanie” prowadzi na manowce…


Panie J.Sz.!

Ja jestem zwolennikiem prawa kobiet do decydowania o sobie. Natomiast rozumiem tok rozumowania Artura Nicponia i nie widzę w tym niczego zdrożnego. Owszem jest to jazda po bandzie, ale nadal jest to akceptowalne w mojej opinii.

Pozdrawiam


Panie J.Sz.!

Pozwoliłem sobie skorzystać z odsyłacza jaki Pan był łaskawy zamieścić w swoim tekście. Niestety, jak zwykle w przypadku mediów związanych z Adamem Michnikiem autor posługuje się manipulacją.

W miejscach gdzie cytuje Artura Nicponia, a ten używa „skrzydlatych słów”, to wykropkowania zaznacza jako ingerencję. Natomiast tam, gdzie ingeruje w wypowiedź dotyczącą polowania na „państwowe domy towarowe” (PDT), to nie ma kropek ani informacji o ingerencji, o zmianie sensu nie wspominając. Tak to jest, jak korzysta się z niewiarygodnych źródeł.

Pozdrawiam


@Jotesz i Pan Jerzy

Jestem chyba gdzieś pomiędzy opiniami Panów. Wypowiedziom takim, jak nicponiowa, jestem zdecydowanie przeciwna, zgadzam się bowiem w tym miejscu z Joteszem, że “prowadzą na manowce”, nie niosąc z sobą niczego dobrego. No, może poza wątpliwą sławą uciekającego się do takiej formy autora. Przepraszam, ale do wszelkich ekstremizmów (zaś durnowatych w szczególności) mam wyjątkowo negatywne nastawienie. Jednakże, jestem również przeciwna uciekaniu się do kodeksu karnego i prokuratorsko-sądowej penalizacji takich wypowiedzi, w czym zgadzam się z panem Jerzym.


Pani Magio!

Ja nie powiedziałem, że zgadzam się z sensem wypowiedzi pana Artura Nicponia. Ja widzę sens tej wypowiedzi, przy założeniu, że jest się obrońcą życia niedorobionego. Dla niego przerywanie ciąży, to to samo co zabicie człowieka. Zatem rozważanie legalności zabicia człowieka w jakiś sposób odpowiedzialnego za dopuszczalność przerywania ciąży w pewnych sytuacjach jest, z tej perspektywy, rozsądne. To wszystko. Z poglądami Artura Nicponia nie jest mi po drodze (jeśli chodzi o przerywanie ciąży), ale to nie jest tematem tej dyskusji.

Pozdrawiam


Więc ogólna zgoda,

jak widzę. W związku z tym proponuję Państwu najnowszą płytę Roda Stewarta pod wyjątkowo odkrywczym tytułem “Marry Christmas, Baby”, co jest też, jak widzę, dowodem na to, że Rod zna nieco język polski i ceni sobie kobiety…

Pozdrawiam przedświątecznie
; ))


Subskrybuj zawartość