Poleski bimber...

Poleski bimber...

...bywa rozmaity! Brzmi to równie odkrywczo jak to, że sierp jest zakrzywiony…

Pijałem ci ja na Polesiu bimbry ekstremalne. Na jednym krańcu stał bimber, który w zamkniętej butelce był wyczuwalny dwa pokoje dalej, przez zamknięte drzwi. Musiałem kiedyś wypić stakanczyk takiej ohydy, by nie obrazić śmiertelnie gospodarzy. Uśmiechnęli się tylko kpiąco z mego kategorycznego żądania popitki. Tylko szklanica kompotu z suszu uratowało mnie przed wytryskiem gębowym…

Na drugim krańcu stał dumnie bimber, przy którym “Stoliczna” to były siki św. Weroniki. Zmrożony na dworze, w butli nieprzezroczystej od szronu, smakował jak jedwabny lodowaty ogień.
:)


Kulinarne przygody By: docentstopczyk (31 komentarzy) 15 styczeń, 2008 - 01:03