Znaki (009)

gejzer.png
Murzyn z butelką gorącej wody pobranej z gejzera. Jak widać w Tanzanii także mają źródła geotermalne ale brak im sensownego rozprowadzenia ciepła po domach…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Eumenesie

Nie chcialbym być żle zrozumiany, ale skoro średnia temperatura roczna w Tanzanii (dane z Dar es Salam) wynosi 26 stopni C, to po co im ogrzewanie w domach? Klimat równikowy, więc nocą temperatury też za bardzo nie spadają.

Prędzej można by sie zastanowić nad jakąś malą elektrownią opartą na gejzerach, ale taka technologia jest malo praktykowana, o ile w ogole wyszla z obszaru doświadczalnego. Gdyby jednak, to jak znam tę dziedzinę koszt tej energii byl niebotyczny, a ktoś jednak musialby za to zaplacić. Czyzby ten facet z butelką (na Murzyna to mi on nie wygląda, ale pewnie niedowidzę:-)?

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Jak to po co im ogrzewanie? Nigdzie tak nie zmarzłem jak w Afryce!

Zresztą skoro noszą znaczy że potrzebne, prawda?

A ta rasistowska uwaga na końcu była zupełnie niepotrzebna!!!
Wzburzyłem się.


Lorezno

ale przynajmnie się starał opalić:)

prezes,traktor,redaktor


Zacznijmy od końca, Panie Eumenesie,

Jaka rasistowska uwaga? Po prostu widzę na ekranie faceta o jasnej karnacji skóry i tyle. Gdzie Pan tu widzi jakiś rasizm? Może mój ekran jest nie taki? Nie przyjmuję Pańskiej irytacji do wiadomości, bo nie czuję się winny.

Dalej – co noszą? Butelki z cieplą wodą? No, blagam Panie Eumenesie. Czy ewentualną potrzebę wspomnianego ogrzewania z gejzerów opiera Pan na jednostkowym przykladzie wspomnianego Murzyna, czy też szerzej zakrojonych rozmów czy badań? Bo latwo może być tak, jak z uszczęśliwianiem nas przez UE Pakietem Klimatycznym, na którym wyjdziemy jak Zablocki na mydle. A zarobią inni. Jak zwykle zresztą.

A to, że Pan zmarzl, to może jednak kwestia aklimatyzacji. Nigdy tam nie bylem, ale dane, jakie podalem, przemawiają do mnie. Po prostu przy średniej 26 stopni nie będzie mi zimno, choć tamtejszym mieszkańcom może tak, więc nie będę się spieral. (http://www.odyssei.com/pl/weather/tanzania.php). Oczywiście kwestia kosztów i ich pokrycia pozostaje otwarta.

Uklony


Panie Lorenzo

To Pan sądzi, że jak ktoś jest biały i zawinięty w polar to od nie może być murzynem? No i proszę samemu powiedzieć, czy to nie rasizm :)

CO do jednostkowego przypadku, tam było kilku takich murzynów i każdy miał ze sobą butelkę. Jeden nawet zmierzył i mu wyszło 70%!!! Tzn. stopni, chciałem powiedzieć. W tej butelce.


Panie Lorenzo,

Mam niejasne podejrzenie, że ta średnia 26 stopni może brać się z 40 w dzień i 12 w nocy. W takiej sytuacji pomoc Ojca Dyrektora byłaby jak najbardziej wskazana.

Murzyn jest jak trzeba i super, wygląda na to, że złapał się Pan na haczyk;-)

Pozdrawiam serdecznie po dłuższym niepozdrawianiu


eumenesie

A ile stopni ma ta woda w gejzerze za Tobą na zdjęciu?
pzdr


Jacek

jeżeli ta woda byłaby rzeczywiście gorąca to plastikowa butelka troszkę by się skurczyła, a może to nasza kranówa?

:)

prezes,traktor,redaktor


Jacku

W okolicach wrzenia, w strumieniu płynie jakieś 70-80 stopni, o ile dobrze pamiętam. Oczywiście im bliżej jeziora tym chłodniejsza. Przy samym ujściu już można na chwilę rękę włożyć.

Nie za mną tylko za murzynem. Ludzie już w ogóle czytać ze zrozumieniem nie potrafią...


No dobrze, Panie Eumenesie,

zmęczony jestem po calym dniu, więc i wypuszczać się daję. Murzynów o jasnej karnacji jest sporo, niektórzy nawet piszą za innych, o innych rzeczach nie wspominając.

A co do tej wody w butelce, to jak wspomnialem kwestia kosztów opanowania żywiolu i rozprowadzenia. I tu w grę wchodzi oplacalność. Gdyby to bylo oplacalne to pól Islandii chodziloby na energii z gejzerów, o Stanach i Kanadzie nie wspominając.

Jest jeszcze pewien drobiazg, o którym się często zapomina: sklad chemiczny, np. zawartość różnych soli czy wapnia, które bardzo lubią osadzać się w rurach i pompach. Calgonem go zalatwimy? Bo technologiczne odwapnianie czy odsalania, albo oba procesy naraz mogą bardzo latwo zalatwić calą, skądinąd sympatyczną ideę, na cacy. No i wydajność źródla oraz jego pojemność, o budowie geologicznej nie wspominając. Może się zdarzyć, że wiercenia mające na celu ujarzmienie żródla doprowadzą do jego zaniknięcia, bo otoczenie jest ze skal porowatych. Tak jest np. w Szczawnicy i okolicach, więc wiercenia zawieszono.

Geotermia jest swojego rodzaju ukladem zamkniętym: pobraną wodę o wysokiej temperaturze po przeprowadzeniu przez pompy cieplne etc., po odebraniu ciepla wprowadza się z powrotem pod ziemię (tak przynajmniej powinno się robić), a nie wylewa np. do rzeki.

Prędzej uwierzę, że woda z tego gejzeru ma jakieś wlaściwości lecznicze, bo do picia raczej sie nie nadaje.

Pozdrawiam nadal serdecznie


Tanzania, Panie Merlocie,

to klimat podrównikowy, a nie pustynny. Czyli to nie Sahara, więc nie ma takich różnic temperatury między dniem a nocą. Na wybrzeżu na dodatek jeszcze wilgotny.

Co do Ojca Dyrektora, to wedle mojej wiedzy, jego cieple wody (zreszta jak większość w Polsce) maja bardzo nieciekawy sklad chemiczny. O czym zresztą wspominam w jednym z komentarzy.

A zlapać sie dalem, przyznaję, ale przy takiej neofickiej niemal atmosferze jest to w miarę latwe. Choć przyznam szczerze, że niektóre ( a tak naprawdę większość) hasla o pomocy dla Afryki (jak i spora część tej pomocy) przypominają raczej plaster, którym usiluje się leczyć trąd.

Cala ta pomoc żywnościowa napędza tylko kasę miejscowych kacyków oraz uspokajają sumienia (i podbudowuja ego) darczyńców. Ciekawe, że jakoś nikt nie chce transferować do krajów afrykańskich technologii rolniczych (i nie tylko). Natomiast tonami wysyla się prezerwatywy, jakby to one mogly zalatwić problem AIDS.

Jak się kilkaset lat temu rozpieprzylo ich kulturę i sposób życia,, a potem wzięlo na bardzo skromny garnuszek (oczywiście skutecznie przy tym eksploatując zasoby, zarówno naturalne jak i ludzkie), to nie ma się w zasadzie czemu dziwić. Myśmy ewoluowali, a ich trzymaliśmy w czworakach na tym samym etapie rozwoju, co kilkaset lat temu, dogadując się jedynie z ich wladcami (lub sami takich wsadzaliśmy na stolki).

Czyli – moim zdaniem – o kant d… z taką pomocą, bo prędzej czy później, do takich wydarzeń jak w Darfurze, dojdzie w innych miejscach. I to takich, w których dziwnym, a szczęsliwym zbiegiem okoliczności panuje jaki taki porządek.

I cieszmy się, gdy uda nam się wyjść obronna ręka z sytuacji, gdy zaczną na masową skalę emigrować do Europy, by wyrównać sobie straty, jakie ponieśli. W końcu, w pewnym stopniu, będą mieli rację. Bo to my najpierw wleźliźmy z brudnymi butami do ich domów, a nie na odwrót.

Uff!

Pozdrawiam Panie Merlocie wieczornie


Ekhmm. Dobry wieczór.

Ponieważ coś mnie zatrzymało, to zrobię dwa w jednym, znaczy odniosę się do poprzedniego tekstu, oraz do następującego po nim, tego właśnie.

Otóż w tekście poprzedzającym zdanie

Ja pisałem o tym całym rasizmie. On się bierze stąd, że ludziska jadą do obcego kraju i by chcieli żeby wszystko było tak jak u nich. A to się nieczęsto trafia.

Sprowokowało we mnie refleksję, że ludzie coraz mniejszą mają zdolność? skłonność? umiejętność? obserwowania i poznawania bez oceniania (rymik taki…).

Wkroczyć by chcieli. Zmienić. Po swojemu zrobić.

To po jaką cholerę tak jechać, ja się pytam?

W prawdziwych podróżach to jest właśnie najbardziej niezwykłe – dotknąć czegoś kompletnie innego. Nieprzystającego do świata tak znanego i bezpiecznego.

Za dwa tygodnie jadę bardzo daleko, niestety nie do Afryki, gdyż mnie dopadła głupota – za późno pomyślałam o szczepieniach.
Jadę daleko zatem i myślałam, że to idiotyczna wycieczka poniekąd, ale poczytałam, posłuchałam i już wiem, że nie. Że będąc tam mogę zobaczyć coś, czego dotąd nie znałam.

Tak mało jest już podróżników – odkrywców, na rzecz tak wielu podróżników – zmieniaczy.

W gruncie rzeczy przecież to jak ktoś chce mieć jak u siebie, to niech się od siebie nie rusza.

O.


eumenesie

Ja wiem swoje ;-)

Poza tym jedno nie wyklucza drugiego.
Może aż tak się opaliłeś w tej Afryce…? ;-)

Tak, czy inaczej ta postać jakoś tak mi eumenesa przypomina, którego ze dwa, trzy razy udało mi się spotkać niż murzyna jakiegoś.

pozdrowienia


Panie Lorenzo

Kolonizacja i jej pozniejszy przebieg odbywaly sie wg. owczesnych norm spolecznych, wiec nie ma co szat rozdzierac jacy to zli bylismy. Nikt temu nie zaprzecza dzis, ale wczoraj panskie oburzenie by raczej wysmiano.

Zgadzam sie, ze pomoc udzielana Afryce wynika w duzej mierze z jakiegos poczucia winy. Nie rozumiem tylko, dlaczego jest tak bezsensowna? Co ciekawe, nawet kilka osob przybylych stamtad, z ktorymi rozmawialem ocenia to identycznie.

A co do tego wchodzenia z “brudnymi butami”. Niepodoba mi sie , ze sami na to pozwalamy (pisze o tym w jednym komentarzu pod moim ostatnim wpisem). Nawet poczucie winy nas nie usprawiedliwia. Jezeli nasi przodkowie nie potrafili sie zachowac w ich domu tak jakbysmy my sobie tego zyczyli, czy to znaczy ze mamy pozwolic na wziecie rewanzu potomkom tamtych?

No i wreszcie, dlaczego tak duzo o minionym kolonializmie europejskim, a prawie wcale o terazniejszym kolonializmie azjatyckim?

Pozdrawiam.


Szanowny Panie Rollingpolu

Kolonizacja i jej pozniejszy przebieg odbywaly sie wg. owczesnych norm spolecznych, wiec nie ma co szat rozdzierac jacy to zli bylismy. Nikt temu nie zaprzecza dzis, ale wczoraj pańskie oburzenie by raczej wysmiano.

Pewnie ma Pan rację, tyle że ja żyję dziś, więc się dziś oburzam i wnoszę o to, by pamietać o konsekwencjach takiego zachowania.

Co do pomocy – mam duże zastrzeżenia do sposobu udzielania tej pomocy: rzeczowa jest po prostu wykorzystywana przez miejscowych kacyków czy gangsterów, a potrzebujący widzą z niej jedynie smętne resztki.

Nie ma pomysłu na pomoc strukturalną czy technologiczną; wygląda na to, że ci, którzy mogliby jej udzielić, niezbyt się do tego palą ze względów merkantylnych. Pomoc rzeczową zawsze da się jakoś wpisać w koszty czy poprawić nią image firmy lub państwa; pomoc strukturalna – jeśli będzie odpowiednio wykorzystana i przyniesie oczekiwane efekty – stworzy, nie daj Boże, konkurenta na rynku.

Co do “rewanżu” i zwiększonej imigracji mieszkańców Afryki do Europy: trudno będzie ten problem rozwiązać, bo albo znowu będzie używane przez niezbyt realistycznie patrzących na sytuację zwolenników poprawności politycznej pojęcie rasizmu (zwolennicy naturalnie zaczną problemy związane z tą imigracja wykorzystywać na swój sposób), albo bezwolnie będziemy się poddawać naciskowi biednych mas stamtąd. Typowe przeginanie wajchy do ekstremum.

By powstrzymać tę wielka imigrację potrzebne sa projekty strukturalne tam, a to może rodzić to, o czym napisałem powyżej.

Co do kolonizacji Afryki przez Azjatów: nie widzimy tego, bo mamy z Afrykanami swoje problemy w Europie. Zobaczymy je, kiedy Azjaci zaczną imigrację na dużą skalę do Europy, wtedy może być już za późno. Zresztą ta imigracja ludzka zaczyna się zazwyczaj od agresjii gospodarczej, albo wraz z nią. Tak zrobili Chińczycy w Afryce – programy pomocowe, kredyty, a potem imigranci. Hindusi w mniejszym stopniu, ale swoje też mają za uszami, szczególnie w Afryce Południowej.

Pozdrawiam serdecznie

Pozdrawiam serdecznie


Jacku

Może po prostu murzyna jeszcze nie spotkałeś? :) Ach te europejskie uprzedzenia!

Panie Lorenzo,
no dobrze, wygrał Pan, przyznaję że to może nie do końca murzyn a woda w butelce może nie do końca ze źródła, zwłaszcza że źródło śmierdzi i jest w parku krajobrazowym :)

Ale proszę mi wierzyć, że jakby nie było zimno to bym cały czas w polarze nie chodził :)

Pozdrawiam.


Nic nie wygrałem, Panie Eumenesie,

to tylko nauczka, by wszystkiego nie brać na poważnie:-) Choć może to i jakaś wygrana. Gdy o doświadczenia idzie.

Zaś co do polaru – spotykam w lecie niekiedy górali, którzy przy wysokich temperaturach w swetrach chodzą. Zresztą niedżwiedzie tyż. Tyle, że w futrach.

Piszę się z należnym szacunkiem


eumenesie

hmm, to może daj to zdjęcie w super-full rozdzielczości ? ;-)

Będę mógł zobaczyć murzyna prawdziwego w super-full rozdzielczości przynajmniej :-)

pzdr


Panie Lorenzo

“Nie ma pomysłu na pomoc strukturalną czy technologiczną; wygląda na to, że ci, którzy mogliby jej udzielić, niezbyt się do tego palą ze względów merkantylnych. Pomoc rzeczową zawsze da się jakoś wpisać w koszty czy poprawić nią image firmy lub państwa; pomoc strukturalna – jeśli będzie odpowiednio wykorzystana i przyniesie oczekiwane efekty – stworzy, nie daj Boże, konkurenta na rynku.”

I to, oczywiscie zgoda, ale… Nie obawialbym sie tak bardzo nowego “konkurenta na rynku”, bo wytworzy sie tez nowy rynek konsumentow. Tymczasem potencjalnych konsumentow mamy, ale nie mogac zaspokoic swoich zapotrzebowan na miejscu, emigruja. A pomoc w takim wydaniu, w jakim jest “organizowana” tylko temu pomaga. Bo przeciez lepiej jest zyc w bogatym kraju, ktory stac na podarunki, niz u siebie oczekiwac “manny z nieba”.
Niestety, poprawnosc polityczna zostala posunieta do takiego absurdu, ze najbezpieczniej jest nie “mieszac sie”, podarowac kilka workow z ryzem i przynajmniej wiadomo, ze nikt nas nie oskarzy o “neokolonializm”.
A ze przez to odbywa sie powolna “kolonizacja” Europy. Tez nie wypada o tym mowic, bo to niepoprawne.

Wydaje mi sie, ze duzo lepiej byloby przeciwstawic sie azjatyckiej ekspansji w Afryce, nawet bedac narazonym na krytyke, niz czekac az dojdzie ona do Europy.

Pozdrawiam.


Z tymi nowymi konsumentami, Panie Rollingpolu,

to trzeba będzie trochę poczekać aż okrzepną i odpowiednią siłę nabywczą mieć będą.

Natomiast długofalowe inwestycje np. w rośliny oleiste typu jatropy curcas mogłyby sprawić trochę kłopotu w Europie i nie tylko, bo trzeba będzie ten olej importować. A jak Pan wie sytuacja, gdy trzeba wydać swoje pieniądze na, nie daj Boże, gotowy produkt niezbyt podoba się naszym kapitalistom. Przecież tak ładnie się to do tej pory układało w tej Afryce: my im koraliki, a oni nam koncesje na pola naftowe, rudy metali różnych etc. Przecież to my do niedawna mieliśmy kopmplet surowców na tamtym kontynencie, wystarczyło dać trochę kasy kacykom i już było po sprawie. Teraz już nie będzie tak łatwo, bo cenę podbija Daleki Wschód.

Zaś co do przeciwstawiania się azjatyckiej ekspansji w Afryce, to raczej ten problem mamy już z głowy. Oni już tam są nieźle poukładani, a na dodatek nie ciąży na nich odium kolonialistów z minionych wieków. Po prostu udało nam się przegapić chwilę, gdy zmieniały sie na świecie kierunki przepływu: z pasa “białego człowieka” czyli Daleki Wschód (jako żródłó) poprzez Rosję aż po Kanadę i USA na pas Daleki Wschód – Afryka – Ameryka Południowa.

Proszę tylko policzyć ludność w tym pasie oraz możliwości rozwoju gospodarczego: na Wschodzie Chiny, Indie, Pakistan, Wietnam, Korea Płd., Malezja, Filipiny, Indonezja ( Australia będzie się musiała do tego ruchu przyłączyć czy chce czy nie chce). Na Zachodzie – Brazylia, Argentyna, Peru, Chile i parę innych jeszcze krajów. Oprócz liczby ludności (tak w sumie ze 3/4 ludności świata) sporo zasobów mineralnych, a i kasa jakaś się znajdzie.

Sądząc po ostatnich wieściach z tych obszarów, to tak naprawdę kryzys jest właśnie w pasie BC, a jego rozwiązanie w rękach Wschodu.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Jak tak czytam to co Pan napisal, to my w ogolnosci o tym samym.
Mozna oczywiscie debatowac czy “przegapilismy te chwile”, ktora wykorzystali Azjaci? Mysle ze bylaby szansa na to, zeby ich dogonic i moze nawet przegonic. Niestety, z przykroscia musze stwierdzic, ze jaj nam na to brakuje. Decydenci za bardzo trzesa sie przed ew. zlym PR-em, zeby na cos sie zdecydowac.

To dosc ciekawe, bo np. Hiszpanie nie maja zadnych kompleksow jezeli chodzi o inwestycje w Ameryce Pld., a przeciez tez by mogli byc “ostrozni”.
Prowadzac dosc madrze swoja polityke pomocy i inwestycji, takze rozszerzaja swoje wplywy na tamten rynek. Neokolonializm? W jakims sensie pewnie tez, ale dzialajacy dla dobra obu stron.

Pewnie nie jest to to samo, ale czy roznice napewno sa tak duze jak w przypadku Afryki?


Panie Lorenzo

I jeszcze jedno.
Zauwazyl Pan, ze tam Chinczycy i inni sie nie wpychaja? Przynajmniej na razie.

Pozdrawiam rownie serdecznie.


No niekoniecznie, Panie Rollingpolu,

siedzi tam bardzo mocna kolonia japońska. Jeden z nich był nawet prezydentem Peru – Alberto Fujimori. Narobił sporo bałaganu.

Ukłony


Panie Lorenzo

Jakby w takich kategoriach to spostrzegac, to w Polsce tez silna “kolonie” mamy;). A ze Prezydentem nikt z nich jeszcze nie zostal? A czy na pewno jest to tak potrzebne do rzadzenia?

I nie o Japonczykow mi chodzi (dodalem na wypadek, gdyby jakis niezorientowany czytelnik tu trafil;)).

Uszanowanie


Grek

pozdrawia

Murzyna.

PS. Choć jak się zastanowić nad pochodzeniem tak słowa ksenofobia jak korzeniach samego zjawiska w białaskiej kulturze, to jakoś z tym Grekiem już mniej śmieszne mi się wydaje.


Subskrybuj zawartość