Własność wspólna

Gadam sobie z Wyrusem o różnych rzeczach, mnie się podoba, jemu chyba mniej, z paroma innymi też gadam ale chyba coś do mnie trafia. A dokładniej trafia do mnie to, że oni nie wierzą w społeczność.

HISTORYJKA

No bo powiedzmy Nicpoń sobie wybudował dom. I on się w tym domu rządzi jak chce. Na przykład pozwala każdemu nosić broń, no bo czemu nie? Ale mnie na ten dom to za bardzo nie stać, no to sobie znalazłem paru innych takich co to ich też nie stać i zrobiliśmy sobie taki dom razem – z fajnym podwórkiem i parkiem i tak dalej. No i się oczywiście musimy na ten park składać, bo sam się żywopłot nie przystrzyże. No i w tym parku tak sobie ustaliliśmy, że sobie może chodzić każdy, czemu nie?

No i tak się złożyło, że ktoś, powiedzmy hrabia też sobie mieszkanko z nami w tym domu załatwił. I wszystko było fajnie, tylko okazało się, że w tym naszym otwartym parku dużo hałastry zaczyna łazić i co gorsza ludzi bronią straszą. No a w tym naszym domu tak się składa że tylko hrabia ma broń. A nikt inny nawet o tym słyszeć nie chce.

No i śmy się zebrali do kupy i ktoś rzucił pomysł, że najprościej będzie ochronę wynająć a żeby tej ochronie robotę ułatwić to wejścia z bronią do parku w ogóle zakazać. No i wtedy się zrobiła awantura.

Bo hrabia stwierdził, że jesteśmy bydło bezwolne i że on się nie zgadza bo on akurat lubi sobie po parku z bronią chodzić i jemu jest łatwiej się obronić kiedy ma broń. I że go nie specjalnie obchodzi, czego chce większość i co ma większość bo on stawia liberum veto i już.

KONIEC HISTORYJKI

Chodzi o to, że liberał nie do końca kuma co to jest to dobro wspólne i dlaczego zarządza nim nie on sam tylko jakieś większe gremium. Liberałowi się wydaje, że wszystko będzie lepiej działać jeśli będzie miało tylko jednego właściciela i ten jedyny właściciel będzie miał pełną kontrolę nad tym czymś bez jakiegokolwiek oglądania się na innych.

Jedyne wyjątki robi liberał dla rzeczy, których nie bardzo potrafi sobie wyobrazić że nie są wspólne. Tutaj jest różnie w zależności od liberała – jedni mówią że drogi, inni że wojsko i policja, jeszcze inni że energetyka i sprawy między narodowe. Co oczywiście jest naciągane, bo to wszystko też może być prywatne i niekiedy bywa. No ale to już inna dyskusja.

e.

ps. przepraszam osoby wymienione z ksywki to dla urozmaicenia warstwy fabularnej. Równie dobrze możnaby wstawić inne. Pozdrawiam.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Eumenesie

Szanowny Eumenesie.
Liberal wie, ze w praktyce wszystko co prywatne dziala lepiej. Liberal powoluje i zgadza sie na wspolne zarzadzania tylko wtedy, gdy ocenia ze wspolne bedzie bardziej efektywne, ale liberal sam w sobie niezwykle nieufnie podchodzi do idei silnego “wspolnego”. Wspolne ma byc tylko tam, gdzie bezwzglednie “musi”, dlatego sami liberalowie sie kloca miedzy soba, ile tego wspolnego byc “musi”.
Liberal zaklada, ze wszyscy powinni myslec, dbac i starac sie – liberal ma w pogardzie tych, ktorzy chca by myslano za nich.
Liberal zaklada odpowiedzialnosc osobista (w tym majatkowa), przez to liberal jest niezwykle ostrozny i przewidujacy – liberal nie lubi zostawac z golym tylkiem. Przez ta swoja samodzielnosc, liberal nie lubi, gdy mu sie cos narzuca. Zwlaszcza, jesli narzuca mu cos ktos, kogo powolal do zgola innych dzialan.
No w kazdym razie ja tak postrzegam liberalizm. ;-)
Pozdrawiam.


Griszeku

“Liberal wie, ze w praktyce wszystko co prywatne dziala lepiej.”

Wie? Czy sądzi? :)
No i pytanie co to znaczy, że działa lepiej? Taniej? Wygodniej? Dla kogo?

Weźmy moją spółdzielnię. Zapisałem się do spółdzielni bo mnie nie stać na dom w centrum. Spółdzielnia jest zapewne mniej efektywna niż jakbym wszystko zrobił sam. Ale zdejmuje mi z głowy problemy i w efekcie na tym zyskuję. Oczywiście mógłbym z tym samym problemem pójść do prywatnego – dewelopera. Ale on by mnie wydymał znacznie bardziej niż spółdzielnia.

No więc co to znaczy, że prywatne działa lepiej? Z mojego doświadczenia wynika, że niespecjalnie. I nie tylko w kwestii mieszkań, także dróg, telefonów komórkowych i wielu innych dziedzin.

“Liberal zaklada, ze wszyscy powinni myslec, dbac i starac sie – liberal ma w pogardzie tych, ktorzy chca by myslano za nich.”

No i ta pogarda jest widoczna. :)
Ja na przykład nie widzę powodu, żeby wszyscy musieli się męczyć ze wszystkim. To strasznie nieefektywne rozwiązanie.

“Przez ta swoja samodzielnosc, liberal nie lubi, gdy mu sie cos narzuca. “

To akurat bardzo dobrze rozumiem.

“Zwlaszcza, jesli narzuca mu cos ktos, kogo powolal do zgola innych dzialan.”

Problem w tym, że liberał sam nikogo nie powołuje. Zwykle powołuje też grono ludzi o różnych poglądach i z innymi celami czego liberał właśnie kompletnie nie dostrzega i nie akceptuje.

Pozdrawiam.


Griszeku

“Liberal wie, ze w praktyce wszystko co prywatne dziala lepiej.”

Jasne.
Dlatego kraje pełne liberałów, np. USA słyną z wielkiej sieci prywatnych autostrad. Nie?


Eumenesie

Twoja historyjka pomija pewien detal.

Mianowicie, że ta społeczność, z tego domu, to jest spółdzielnia.
A jej prezestem jest Ryszard Ochódzki, prezes KS Tęcza.
A gospodarzem domu jest p. Anioł.

I to oni wymyślają po niedzielnym dzienniku te “wspólne ustalenia” i wywieszają je na blokowej tablicy ogłoszeń.

Powiem otwarcie: ja też niedowierzam w społecznosć.
Mam mgliste przeczucie, że za każdą społecznością stoi jakiś niezły cwaniak, który grupie ludzi (statystycznie niezbyt inteligentnych) wmówił, że dla ich własnego, tj. wspólnego dobra mają na niego się składać.


Eumenesie,

nie masz za co przepraszac, natomiast chyba poszedles OBOK. Wspólnotą rządzą wszak pewne zasady, prawda? Jeśli wspólnie budowaliscie ten dom i ten park, to umówiliscie sie na jakies warunki tejze wspólpracy, prawda? Więc liberał, tu Hrabia, zwyczajnie chce, by warunki umowy były przestrzegane. A reszta wspólników próbuje mu narzucic zmiany na chama. I takie cos szybko przestaje byc wspolnota a staje sie gangiem wzajemnie wymuszających na sobie interesy grup i grupek.
No i szybko z takiej “wspólnoty” odchodzą ci, którym się to nie bardzo podoba. A wspolnota zamienia się w jakies menelstwo- klientele. I wtedy pojawia sie ktos, kto to bractwo bierze za mordy i dla ich dobra wprowadza im socjalizm.

;))


Griszeku

“Przez ta swoja samodzielnosc, liberal nie lubi, gdy mu sie cos narzuca.“

Tak. Mnie np. wpienia kosmicznie, że gdy chcę mieć telefon i zapłacić za możliwość telefonowania, narzuca mi się koniecznie opłacenie kampanii reklamowej w RTV i na bilbordach, dołożenie reprezentacji sportowej Polski w picipolo na żyżlu itd.

Jako liberał, chciałbym płacić za to, czego akurat chcę. A wolny rynek skazuje mnie na transakcję wiązaną. Bo każdy operator telefoniczny moje pieniądze wyda nie tylko na moją usługę, ale i na szereg innych działań, które nazwie np. promocją.


Odysie

No więc dowcip polega na tym, że ta moja socjalistyczna spółdzielnia nawet z tym podejrzanym typkiem i tak działa lepiej. Jasne, że ma pewien procent nieuzasadnionych kosztów ale nadal mam tańsze mieszkanie, lepiej zrobione i płacę niższy czynsz niż jakbym kupował od dewelopera.

A to dlatego, że on jednak pracuje dla mnie. I musi się przede mną rozliczać i tłumaczyć z tego co robi. A deweloper musi się tylko trzymać umowy, którą sam napisał. I dlatego ja mam mieszkanie a mój znajomy nadal wynajmuje.

Oczywiście im większa spółdzielnia tym Ochuckiemu łatwiej kręcić. No ale to zasada ogólna dotycząca wszelkich organizacji, czy państwowych czy prywatnych.


Nicponiu

“ Więc liberał, tu Hrabia, zwyczajnie chce, by warunki umowy były przestrzegane. A reszta wspólników próbuje mu narzucic zmiany na chama.”

Zgadzam się, że byłoby pięknie, gdyby świat się nie zmieniał i możnaby sobie raz coś ustalić i potem by już zawsze działało. Tylko że tak nigdy nie ma. Po pierwsze ludzie się mylą i często wymyślają rzeczy od czapy, które potem muszą korygować, po drugie warunki się zmieniają. Powiedzmy że Ty sobie posadziłeś lat a za pięćdziesiąt lat okazuje się, że przez ten lat musi biec autostrada albo jakaś rura z węglem albo coś innego. No i teraz jakoś trzeba rozwiązać taki konflikt między liberałem a resztą. Albo przez jakieś liberum veto albo przez jakieś głosowanie albo przez jakąś radę starców albo jeszcze w inszy sposób.

Tak czy siak konflikty będą się pojawiać i będzie je trzeba rozwiązywać. Takie jak te z Hrabią i bronią. Bo nierozwiązane konflikty rosną. I może się okazać, że grupa mieszkańców która straciła w niechronionym parku kogoś z rodziny nie wytrzyma i zastrzeli hrabiego. Co się przecież w historii parę razy zdażało. Co oczywiście też jest rozwiązaniem zgodnie z zasadą, że silniejszy ma zawsze rację. Tylko czy tego typu rozwiązania są optymalne?


Eumenesie

Szanowny Eumenesie – niech mnie Pan tu na starcie “Wyrusem” nie zajezdża z pytaniem, czy liberal wie czy sadzi – bo jaka to roznica? ;-))))
Czy deweloper by Pana wydymal? Pytanie jest inne – czy dał by sie Pan wydymac? Czy zgodzi sie Pan na podsuwaną umowe? Bo jesli z jej zlodziejskimi warunkami sie Pan nie godzi i w dodatku podwziął Pan informację, że ten deweloper śmierdzi, to Pan z niego rezygnuje. Wolny rynek i myślenie.
Liberalne podejscie nie wyklucza oddawania zarządzania we wspolne rece – choćby kwestia tych autostrad czy infrastuktury energetycznej. Ale na poziomie spraw jednostki, chciałbym jak najwięcej spraw mieć możliwość zalatwiania samodzielnie. Nie wykluczam możliwości, że ktoś chce, by wszystko robiono za niego – nawet jesli w konsekwencji ma to być nie po jego mysli. Ale to ma być jedynie alternatywa. Jeśli chcę, powinenem mieć do granic (i tu dyskusja o granicach) posuniętą niezależność.
Każdy liberal zdaje sobie sprawe z tego, ze nie mieszka na bezludnej wyspie. Natomiast glowna idea liberalizmu jest to, ze spoleczenstwo jest silne suma sil jednostek, a nie na odwrót.


Odysie

sam jako pracownik wielkiej korporacji zastranawiam sie czasem, po jakiego grzyba cala ta kasa leci w reklame, ktorej skutecznosc jest zadna.
jednak samo pojawienie sie konkurencji i mozliwosc wybrania operatora spowodowala, ze koszty np telekomunikacji spadły – by nie powiedziec, pierdolnely o ziemie. i wykluczajac oczywiscie zmowy cenowe, kazda konkurencja – a wiec wolnosc wyboru, daje taki efekt. oplacasz wiec bilbordy i reprezentacje w picipolo na male bramki, ale i tak w sumie placisz mniej. czy nie o to chodzi?
co do autostrad: liberalizm nie wyklucza, a wrecz zaklada wspolne zarzadzanie w pewnych obszarach – klotnie sa jak duze te obszary byc powinne. ale co do pewnych kwestii jest zgoda. miedzy innymi do porzadku, bezpieczenstwa i wlasnie infrastruktury.


Griszeku

“Czy deweloper by Pana wydymal? Pytanie jest inne – czy dał by sie Pan wydymac? Czy zgodzi sie Pan na podsuwaną umowe?”

Oczywiście, że się zgodzę bo jaką mam alternatywę?

Podam Panu przykład – ceny w Wawie przez ostatnie parę lat gwałtownie rosły. Kumpel podpisał umowę na 3 tys. za metr. Po dwóch latach developer mu powiedział – płacisz 6 tys. albo odstępujemy od umowy. No i to jest oczywiście rozsądne tyle że on jest dzisiaj bez mieszkania a ja mieszkanie mam. Bo spółdzielnia jest w części moją własnością i nie może mnie potraktować czysto rynkowo.

Oczywiście spółdzielnia może być lepsza lub gorsza ale tak samo deweloper – a wspomniany wyżej mechanizm jest dość uniwersalny.


Eumenesie

ależ ja nie twierdze, że nic sie na świecie nie zmienia i ludzie sa nieomylni.
Wrecz przeciwnie. Natomiast w cywilizowanym swiecie wymyslono taka mozliwosc jak np. spłacenie wspólnika. Jesli wspolnota tego twojego domu tak pragnie zeby tej broni nie bylo, a hrabia jest jej pelnoprawnym czlonkiem, w oparciu o pewne zasady i on nie chce tak jak reszta, to cywilizowani ludzie WYKUPUJĄ hrabiego. Robią ściepe, splacaja udział hrabiemu, tak, by hrabia mógł dołaczyc do wspólnoty podzielającej jego poglady a sami maja mieszkanie na sprzedaz dla kogoś, kto te ichnie pomysły popiera i jest za.
Natomiast to o czym piszesz nazywa się barbarzyństwem- wymuszaniem.
I zobacz, kraj, pod jednymi rzadami, mógłby smialo byc konglomeratem takich wspólnot, które sie rządzą róznymi prawami. I konkuruja ze sobą. Bo ja np. nie mam nic do socjalistów. Jakiz to klopot? Niech sie socjalizuja do utraty etna. Ale niech robia to w ramach jakiejś wspólnoty dobrowolnej, a nie chamsko prowadzonego stada. Ludzie w ramach jednego panstwa mogliby wybierać rozne systemy w oparciu o które chcą pędzic swoje życie.
Skoro rola państwa jest prowadzenie politykizagranicznej (do czego potrzebne jest panstwu wojsko) to zróbmy ściepe na te armię, ustalmy jakis system zaciagów (żeby to nie bylo całkiem zawodowe, bo to sie łacno obraca przeciwko zleceniodawcom) i pozwólmy ludziom sie rządzić jak chcą. W ramach dobrowolnych wspólnot. Bedzie ferment, bedą migracje od wspolnoty do wspólnoty. Jedni będa mieli podatki 100% i żyli w komunie, inni bedą mieli tylko obowiazkowa danine na państwo, jeszcze inni jakos pomiedzy. Jedni beda podlegac karze śmierci za nazwanie drzewa drzewem, a inni (w ramach tej samej wspólnoty) za zamordowanie sąsiada bedą dostawac order uśmiechu.
Z samego tego fermentu wzrost gospodarczy b yłby wyzszy niz w Chinach.


Griszequ

Nie wydaje mi się, żeby przykład spadku cen w telekomunikacji był dobry. Tu akurat (przynajmniej w ostatnich 2-3 latach) nie zadziałał wolny rynek tylko KE w skali europejskiej i pani Strężyńska w Polsce.

Poza tym, byłoby pięknie gdyby każdy (skrajny) liberał zauważał, że na bezludnej wyspie nie żyje. Rzeczywistość pokazuje coś zupełnie przeciwnego. Przejawia się to m.in. tym, że każda prośba o pokazanie wpływu i przewidywanych efektów głębokiej liberalizacji wszystkich aspektów naszego życia na funkcjonowanie całego społeczeństwa kończy się wrzaskami o wolności i przylepianiem pytającym etykiety lewaka.

———————————————————————-
Głupia bździągwa. (wg Wyrusa)
Lewacka halastra, głupia bździągwa szykująca się na poganiacza niewolników, której należy skopać czerwoną dupę w realu tak, żeby juz jej nigdy do zakutego łba nie przyszło się w czerwonkę bawić. (wg A. M. Nicponia)


Griszeku

“kazda konkurencja – a wiec wolnosc wyboru, daje taki efekt”

Jest to zdanie fałszywe. W wielu przypadkach konkurencja nie daje żadnego efektu bo jest za mało podmiotów i są za duże. Czasami medium pozwala na ominięcie konkurencji (tak jest np. TPSA czy Microsoftem). Czasami większa konkurencja powoduje wzrost cen (tak było z taksówkami w Warszawie).

Różnie to bywa. Czasami wolność wyboru jest całkowicie złudna – tak jest np. często w handlu (patrz to co robią supermarkety).


Nicponiu

“Jesli wspolnota tego twojego domu tak pragnie zeby tej broni nie bylo, a hrabia jest jej pelnoprawnym czlonkiem, w oparciu o pewne zasady i on nie chce tak jak reszta, to cywilizowani ludzie WYKUPUJĄ hrabiego.”

Ale jak sobie wyobrażasz takie wykupienie w przypadku państwa? No bo Polska jest taką w gruncie rzeczy wspólnotą. I każdy jak mu się ta wspólnota nie podoba, to może sobie sprzedać co tam ma nieruchawego i pojechać do takiej wspólnoty, która mu bardziej leży. No mam trochę znajomych, co sobie tak zrobili. Jedni siedzą w Kanadzie, drudzy w Lozannie, trzeci w Hiszpanii. Świetnie się z tym czują.

A co do tego Twojego drugiego pomysłu to on już właśnie jest. Państwa to się nazywają. Tylko jakoś nie wszyscy chcą się między tymi państwami przemieszczać tylko siedzą w tej socjalistycznej wspólnocie i marudzą jaka to ona okropnie socjalistyczna. I machają że są znacznie lepsze wspólnoty tylko jakoś wcale się do nich nie wybierają.

Inna sprawa, że zgadzam się co do fermentu i uważam, że najgorsze co robią Europejczycy to ujednolicanie Europy. Jej siłą to jest właśnie różnorodność. Ale to całkiem inny temat.

ps. ja tam jestem przeciw ściepie na wojsko. jak się mieszka między Rosją a Niemcami to ile by się nie ściepnęło to i tak będzie za mało. Chyba że na jakiś własny program atomowy, to bym może rozważył.


Eumenesie

jasne, ja sobie radze jak moge, psiocze na ten socjalizm, ale w nim jakos staram sie normalnie zyc. Bo dla mie poza kasa jest jeszcze wazne to, ze mieszkam i żyje tutaj, w Polsce. Mowie po polsku i moje dzieci sa Polakami. To dla mnie ważniejsze, niz ten haracz, który sie płaci. Więc place. Oczywiscie do czasu. Bo każdy ma granice wytrzymalości.

Natomiast to, o czym ja napisalem pozwalaloby zyc ludziom tak jak chca bez i opuszczania wlasnego kraju. Zreszta, gdzie niby opuszczać, skoro juz w calej Europie jest unia coraz bardziej wszedzie taka sama?
Zobacz, że Stany tak działały zanim ich nie zaczęli psuc czerwoni, czyli kazde hrabstwo potrafiło miec swoje konstytucje, swoje prawa. W Polsce za I RP tak bylo, że miasta mialy swoje prawodastwa, i nacje swoje i cechy swoje. I w ramach jednego panstwa i jednego jezyka mozna bylo znaleźc miejsce do zycia dla siebie.

A ty stawiasz mnie przed alternatywą, albo sie gódz na komuszą urawniłowkę, albo wypierdzielaj na Tajwan. Slabo. Słaba to wspólnota.

Nie ma dziwne, ze nami kreca jak chca a to Ruscy a to Faszyści.


Nicponiu

No to dochodzimy do jakichś punktów wspólnych. Bo mnie się ten Twój pomysł z większą samodzielnością dla mniejszych wspólnot w zasadzie podoba. Oczywiście zapewne nie zgodzimy się co do zakresu ale to mniejsza. I jak pisałem ta europejska urawniłowka też mi się nie podoba bo to błąd w sztuce.

No ale Twój argument z wypierdalaniem na Tajwan działa i dla mniejszych wspólnot. No bo na przykład moja żona może w Polsce pracować w Warszawie albo nigdzie. No taki fach. No i teraz mi wszystko jedno, czy mi wprowadzą jakiś niefajny przepis w całej Polsce czy tylko w Wawie, prawda? Nic mi to nie zmienia.

Tym niemniej jestem zdania, że jak najwięcej podatków powinno być miejscowych – gminnych, powiatowych. Wtedy byś sobie mógł znaleźć powiat, gdzie Cię skubią jak najmniej a ja taki, gdzie jest porządek i mnie cwaniaki nie skubią. Marzenia.


Eumenesie

wiesz, zysk z tych malych wspolnot jest taki, ze dotknietych emigracja (chocby i za Warszawe) jest mniej niz w kraju, gdzie wsio rawno.

No a kim ta twoja zona jest- prezydentem?


Eumenesie, Griszeku

eumenes

“kazda konkurencja – a wiec wolnosc wyboru, daje taki efekt”
Jest to zdanie fałszywe. W wielu przypadkach konkurencja nie daje żadnego efektu bo jest za mało podmiotów i są za duże. (...)

Właśnie. Trafiliście obaj w sedno.
Nie tyle prywatne działa lepiej, ile najczęściej działa lepiej to, co musi kunkurować. Dodajmy — może konkurować, w interesującym nas aspekcie.

Państwo nie ma konkurencji.
Może konkurować najwyżej z innym państwem, ale tylko na tej zasadzie, że obywatele emigrują. Wszyscy i tak tego nie zrobią, choćby dlatego, że “konkurecja” nie jest zainteresowana takim pozyskaniem mas nowych obywateli.
Państwo konkuruje z sektorem prywatnym na własnych regułach — więc cóż to za konkurencja.

A więc stwierdzenie Eumenesa, iż jego spółdzielnia, mimo cwaniaków u steru, jest i tak lepsza — jest wątpliwe. Sam przykład z mieszkalnictwa budzi masę wątpliwości, a na skalę państwa przenieść się nie daje. Bo nie mogę wybrać tu i teraz prywatnych zarządców zamiast państwa.

Na koniec — ma rację Eumenes, mówiąc, że konkurencja nie jest panaceum.

Przykład: zapewne prywatne oddziały militarne byłyby bardziej profesjonalne niż armia państwowa.
Jednak wolę, że armia jest zmonopolizowana.
Inny przykład: trudno wyobrazić sobie konkurencję w zarządzaniu siecią dróg.
Bo nonsensem byłoby budowanie 2-3 dróg równoległych, by oddawać je konkurencyjnym zarządcom.
A przecież nie pojadę do Bydgoszczy zamiast do Katowic, tylko dlatego, że do Bydgoszczy jest lepsza droga.

Ergo: nie da się żyć bez władzy, ale władzę tę biorą w ręce ludzie, którzy bynajmniej nie troszczą się wyłącznie o dobro podwładnych.
Niezależnie, czy są to władcy kapitalistyczni, czy demokratyczni.

Wybór takiego czy innego modelu władzy nigdy nie jest wyborem idealnym.


Odysie

“A więc stwierdzenie Eumenesa, iż jego spółdzielnia, mimo cwaniaków u steru, jest i tak lepsza — jest wątpliwe.”

To jest akurat łatwe do uzasadnienia.
Otóż spółdzielnia robi po kosztach, które mogą być naciągane przez prezesa.
Deweloper robi po kosztach, które mogą być naciągane przez prezesa (bo przecież prezes firmy nie musi być wcale właścicielem) plus górka, która wynika z sytuacji na rynku i może być dowolnie duża.

Dlatego w spółdzielni jestem zwykle do przodu mimo tego, że niby powinna być mniej efektywna.


Nicponiu

Prawnikiem-specjalistą :)


Eumenesie

o cholera!

I da się z taka życ?

;))


> Eumenesie

Hmm… czy ten przykład z mieszkaniem, aby dobry?
Tzn. czyja jest ta spółdzielnia? Państwowa?

[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]


Eumenesie

eumenes

Otóż spółdzielnia robi po kosztach, które mogą być naciągane przez prezesa.
Deweloper robi po kosztach, które mogą być naciągane przez prezesa (bo przecież prezes firmy nie musi być wcale właścicielem) plus górka, która wynika z sytuacji na rynku i może być dowolnie duża.
Dlatego w spółdzielni jestem zwykle do przodu mimo tego, że niby powinna być mniej efektywna.

To interesujące. Wytłumacz mi, czemu tak mały sukces odnosi spółdzielczość? Choćby na rynku mieszkaniowym?

Czemuż nie mogę wygrzebać z pamięci żadnej spółdzielni produkującej samochody? Lepsze od mercedesów i tańsze od fiatów? Albo telewizory. Komputery.

Teoria dobrowolnej współpracy społecznej jest piękna. Ale utopijna.
W praktyce, możliwość zdobycia zysków, powoduje że zachłanne jednostki budują niezwykle sprawne firmy. Sprawne na tyle, że starcza i na produkcję i dystrybucję produktu, i na niezły zysk do kieszeni chciwych kapitalistów — a cena jeszcze jest konkurencyjna. Prezesem zostaje (i pozostaje) jedynie ten, kto jest wydajny i skuteczny.
Innego chciwy właściciel szybko zwolni.

Zaś szefem spółdzielni zostaje nie ten, kto jest najlepszym rekinem rynkowym, ale ten, kto zdobędzie głosy spółdzielców. W rezultacie — często albo cwaniak, albo pierdoła. Albo jedno i drugie.
Społeczność (zwłaszcza duża) zaś jest bardziej podatna na manipulacje, mniej pilnuje interesu (wspólne = niczyje) niż właściciel.

Do niektórych zastosowań lepszy jest rynek i kapitalizm.
Do innych — umowa społeczna i demokracja.
Ale jedno i drugie rozwiązanie ma wady.


Spółdzielnia

Heh, z tymi spółdzielniami bywa różnie, np. moja do niedawna pozostawała w rękach takiego kolesiostwa, problemy jakie z tego wynikają mogą doprowadzić do bankructwa spółdzielni. Teraz prezesem jest jeden z lokatorów, któremu zależy na tym, żeby było wszystko w porządku i żeby spółdzielnia wyszła na prostą, ale kosztuje go to nieprzespane noce i nerwów co nie miara. A wcześniej była sobie grupka, która zarządzała spółdzielnią i kręciła lody jak się patrzy. Sprawa w sumie godna oddzielnego opisania, co może kiedyś zrobię.

Pozdrawiam serdecznie,


Odys, Magia, Eumenes

Odys
mam wrażenie Odysie, ze posądzasz mnie o liberalizm z poczatkow XXw. ja jestem taki liberal, ktorego goscie od korwina nazywaja komuchem ;-)
oczywiscie, ze autostrada jedna. wybudowana przez panstwo, bo to panstwo ma mozliwosc blyskawicznych uregulowan wlasnosciowych chociazby. choc samo wykonastwo budowy – prywatne. a zarzadzanie autostrada – tez prywatne. pod kontrola panstwa, czy utrzymanie jest w dobrym stanie, czy remonty adekwatne do oplat. jak cos nie tak – firma leci na ryj, nowy przetarg, nowy zarzadca.
panstwo – jak sam zapisales, nie dopuszcza konkurencji. dlatego powinno dotyczyc jak najmniejszej sfery. kontrola i regulacja.
liberalowie maja pierdolca na punkcie ochrony wlasnosci, ze wiec sily zbrojne liberalow zawsze sa wspolne i mocno “przypakowane”.
Eumenesie
no i od tego mamy urzędy antymonopolowe. juz sie nauczylismy, ze dziki kapitalizm nie prowadzi do niczego dobrego. a ze jednak gdzies jest monopol?
sa to najczesciej kwestie marginalne i nikomu nie przeszkadzaja. RR ma monopol w kwestii produkcji samochodów z najwyższej polki i jakos nikt nie robi z tego wielkiego halo. To, ze developerzy robia ludzi w konia wynika glownie z faktu, ze ludziska podpisuja w ciemno kazdy kawalek papieru, ktory im sie pod nos podsuwa.
Magia
Szanowna Magio – skrajny liberal jest jak skrajny lewak, skrajny nacjonalista czy skrajny anarchista. nie nalezy gadac ze skrajnymi z zasady. dla skrajnego liberala, ja jestem tak samo czerwony jak Pani czy galopujacy.


Griszeku

Daliśmy se po pysku (retorycznie) — i od razu lepiej się gada. ;)
W sumie zgoda. Zwłaszcza co do roli państwa.

Z tym, że ja nie byłbym pochopny i z zarządzaniem autostradami. Ale to osobny temat i do rozważenia.

Co do monopoli — nie do końca zgoda (że są tylko w niszach). Taki Microsoft np. Trudno przewidzieć, jak wyglądałaby gospodarka, gdyby miał realną konkurencję. Myślę, że lepiej. A czemu tu urząd antymonopolowy nie działa? Bo gospodarka stała sie światowa. Bardziej niż w czasach Rockefellera. USA mniej przeszkadzają szkody monopolu jakie ten wyrządza ich gospodarce, bo jako kraj mają zyski z monopolu światowego. Z każdych 100 dolców, jakie każdy uzytkownik peceta płaci Microsoftowi, część idzie do budżetu federalnego w podatkach od razu, a reszta zasila deficytową gospodarkę Stanów.
W ten sposób świat został opodatkowany przez USA. Nie pierwszy i chyba nie ostatni raz.
Dlatego z MS zmaga się np. UE. Czemu Polska w tym nie uczestniczy to osobna kwestia, jakoś naszych dziennikarzy nie interesująca…

Co dowodzi, że na monopol może zadziałać jedynie silniejsze od monopolisty państwo. A na monopol najsilniejszego państwa (i tych, co się z państwem ułożyli) — nie ma rady.


Kocico

No właśnie.
Ale popatrz: ten zaangażowany współdzielca raczej nie jest rekinem finansjery, który bezlitośnie zmaksymalizuje zyski i zminimalizuje koszta. Nikt też ze współdzielców za jego stracone zdrowie nie jest gotów płacić kasy porównywalnej z zarobkami dobrego menedżera w firmie deweloperskiej.

Bo władza nad spółdzielnią jest w rękach ludu (spółdzielców). A lud nie lubi dużo płacić swym wybrańcom.

Dlatego spółdzielnie są obsadzone albo przez cwaniaków, którzy na boku wycisną kasę jakiej jawnie nikt by im nie dał, albo przez amatorów — misjonarzy. I jedni i drudzy nie poprowadzą spółdzielczości do skutecznej walki na wolnym rynku.


Odysie

“To interesujące. Wytłumacz mi, czemu tak mały sukces odnosi spółdzielczość? Choćby na rynku mieszkaniowym?”

W największym skrócie – z braku narzędzi prawnych i wiedzy a także ze względów historycznych. Ale oczywiście nie jest prawdą, że sukcesów nie ma. Ja na przykład kupiłem mieszkanie za połowę ceny rynkowej. Uważam to za sukces spółdzielczości. Nie tak dawno część polskich firm turystycznych założyło “spółdzielnię” i ubezpieczyło się wzajemnie, bo firmy ubezpieczeniowe rżnęły ich aż piszczało.

W świecie podobny model jest popularny przy produkcji oprogramowania – w końcu na tej zasadzie działa ten cały open source.

No ale żeby to działało trzeba się nagimnastykować właśnie z przepisami, których nie ma.

“Czemuż nie mogę wygrzebać z pamięci żadnej spółdzielni produkującej samochody? Lepsze od mercedesów i tańsze od fiatów? Albo telewizory. Komputery.”

Bo spółdzielnie mają sens przy określonych kosztach i późniejszym współużytkowaniu. Jaki sens miałoby budowanie fabryki za pięć miliardów żeby wyprodukować powiedzmy pięćset samochodów dla spółdzielców?

“Zaś szefem spółdzielni zostaje nie ten, kto jest najlepszym rekinem rynkowym, ale ten, kto zdobędzie głosy spółdzielców. “

A zauważyłeś, że ten zarzut pasuje jak ulał do spółek akcyjnych? One też sobie na rynku nie poradzą?


Eumenesie

Cóż. Jestem w stanie uwierzyć w złe prawo.
Akurat co do mieszkaniówki naprawdę mam wiele krytycznych uwag, co obecnego systemu. Sukces modelu deweloperskiego i koncepcji sprzedaży pojedynczych mieszkań uważam za makabryczny błąd polityków.
To osobny temat — może kiedyś podejmę próbę pisania o tym.

Wierzę, że są dziedziny w których spółdzielczość mogła by zadziałać. Potrzebne prawo i kultura ekonomiczna ludzi. Giełdę i akcjonariat próbował implementować w XV-wiecznej Polsce już Jan Zamoyski. Nie udało się.

Ale ciągnąłem twoją historyjkę, jako alegorię wyższości umowy społecznej (państwa) nad dzikim liberalizmem (prywatą).


Odysie

No niestety prawda, jeszcze nawet ostatnio pojawił się jakiś głos, że te psie pieniądze, które prezes spółdzielni dostaje za swoją harówę to za dużo. Najlepsze jest oczywiście to, że nikt nie chce siedzieć w zarządzie spółdzielni, bo dobrze wszyscy wiedzą z czym się to wiąże. Trzeba mieć nerwy i trzeba mieć dużo czasu, a jeśli nie kręci się jakichś lodów na boku to nic z tego nie ma.

Pozdrawiam serdecznie,


Subskrybuj zawartość