Polska za 100 lat - tu żadnej Polski nie będzie

Wytrawny czytelnik ma już zapewne podejrzenia, że ta notka (a właściwie seria notek) nie będzie specjalnie optymistyczna.

Jeśli jednak chce się rzetelnie ocenić nasze (w sensie pewnego fragmentu ludzkiej kultury przywiązanej do tego miejsca) szanse na przetrwanie (w sensie przekazania tych fragmentów kultury dalej w przyszłość) to są one naprawdę niewielkie.

To stulecie będzie kluczowe dla wielu narodów. Z wielu względów ale przede wszystkim – z powodu dostępności transportu i dostępności informacji.

Transport stał się na tyle tani i na tyle sprawny, że narody są w stanie rozprzestrzeniać się BEZ WOJNY. Nie wiem, czy po raz pierwszy w dziejach ale to na pewno jest nowa jakość. I nie mamy żadnej dobrej metody, żeby się przed taką kolonizacją bronić.

Druga sprawa to informacja. Internet otworzył nieograniczony dostęp do informacji, a informacja podlega zasadzie konwergencji – zbiór jest wart więcej niż suma poszczególnych elementów. To powoduje, że coraz mniej wartościowych rzeczy jest publikowana w języku polskim. A ponieważ teraz każdy ma dostęp do wszystkiego – język polski wyjdzie z użycia, bo przestanie być potrzebny.

To właściwie tylko zarysowanie tematu. O poszczególnych problemach czy wyzwaniach postaram się napisać w kolejnych notkach. Na początku będzie o wódce.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

no trza by więc zapytać co będzie?

pzdr i czekam na dalsze teksty.


Co będzie?

Albo wielkie Chiny – albo coś nowego.


być może będziemy takim współczesnym plemieniem?

Jestem dumnym damskim bokserem


A gadać będą...

nasze wnuki chingliszem?


To jest dopiero zagadka, Panie Eumenesie!

Sa dwie mozliwe wersje: a) z konfliktem i b) bez konfliktu.

O dziwo, wersja z konfliktem daje paradoksalnie nadzieję, że język oraz ten kawalek ludzkiej kultury związany z wiadomym miejscem sie zachowa. Chocby z czystej przekory, patriotyzmu i oporu wobec przeciwników.

Gorzej widzę wersję bez konfliktu. Jedynie celowa i uporczywa akcja edukacyjna bedzie w stanie powstrzymać to wymieszanie kultur jednostkowych oraz przeciwdzialać wszechogarniającej kulturze na modlę “kultury coca-coli”. Choć przyklad Niemiec po roku 1960 pokazuje, że jak sie chce i znajdzie środki, to i rodzima kultura może się odrodzić (nawet jesli jednym ze sprawców tego odrodzenia byl obcokrajowiec czyli S. Lem)

Fakt, że wtedy jeszcze nie bylo internetu, a mieszanie się odbywalo jednak tylko w obrębie Europy Zachodniej.

Problem będzie z jezykami. Największe znaczenie (spośród europejskich) będą mialy zapewne hiszpański (wysoki przyrost naturalny wśród ludności świata poslugującej sie dzisiaj tym językiem), angielski (język komputerów, nauki), niemiecki, francuski (choć chyba w mniejszym stopniu). Pozycja języka rosyjskiego będzie uzależniona od rozwoju gospodarczego będzie wyglądala pozycja języka rosyjskiego.

Podobnie zresztą jak od sily polskiej gospodarki będzie zależala nasza kultura. Z kilku powodów: jako sily wspierającej kulturę, jako sily zatrzymującej lepszymi warunkami pracy i placy Polaków w Polsce (kolejność przypadkowa), jako sily wspierającej, a nawet inicjującej rodzime badania naukowe. Silne ośrodki naukowe to także wżny element kultury narodowej (jako spoiwa narodu).

Wielkie znaczenie dla dalszego rozwoju sytuacji (unifikacja versus zachowanie rozdzielności kulturowej) będzie miala m.in. pozycja książki jako nośnika tejże rodzimej kultury. Jej zanik spowoduje to, co Pan pesymistycznie przewiduje. Czyli chcąc kultywowac kulturę państwo musi za wszelka cenę wspierać m.in. czytelnictwo, a tym samym twórczość w języku polskim. Samo oglądanie polskich filmów czy sztuk teatralnych sprawy nie zalatwi.

To tyle myśli nieuczesanych na początek Panie Eumenesie.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję


Język się zmienia

czy tego chcemy czy nie i nawet tego nie zauważamy. Nie wydaje mi się, aby język polski miał w najbliższym czasie wyjść z użytku, raczej będzie ewoluował, jak każdy inny język od początku swojego istnienia. Świat się zmienia bezustannie a język próbuje nadążyć za zmianami żeby nadal spełniać swoją rolę.

Bardzo ciekawy wątek się zapowiada, czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam,


eumenesie

Znaczy co – za kilkadziesiąt lat wszystko się wymiesza i jakaś taka jedna wielka pomieszana cywilizacja powstanie?

A czy to będzie źle?

Powiem tak – nie będę tego wspierał, nie będę z tym walczył.

Byleby ludziom trochę lepiej i bezpieczniej się żyło niż teraz…
A to w sumie takie jasne już nie jest.

pozdrowienia


Joteszu

Odnoszę wrażenie, że te języki się nie wymieszają. Ale to tylko moje wrażenie. Myślę, że będą mówić po mandaryńsku. :)


Panie Lorenzo

Zgadzam się z większością uwag. Choć sądzę, że francuski i niemiecki też mają małe szanse.

Pozdrawiam.


Anu

Irlandzki wyparował znacznie szybciej a warunki nie były nawet w połowie tak sprzyjające. A japoński zawiera w tej chwili zdaje się około 40% słów z angielskiego…

Języki też umierają.


JAcku

Nie sądzę, że się wymiesza. Ktoś zdobędzie przewagę. Coś zdobędzie przewagę. Nastąpi konwergencja.


Maddogu

Ale czy już wymarłym czy tylko w rezerwacie?


Sądzę, Panie Eumenesie,

że wygranym może być język hiszpański. To oprócz Hiszpani także Meksyk, spora grupa państwa w Ameryce Poludniowej, no i hiszpańskojęzyczna mniejszość w USA. To już kilkaset milionów ludzi.

Jeśli używanie języka pociągnie za sobą także elementy tradycji i kultury, to ich promieniowanie na inne grupy językowe może być bardzo znaczne.

Mandaryński (czy też inna odmiana chińskiego) pozostanie jednak tam, gdzie dzisiaj, czyli na Dalekim Wschodzie. No i oczywiście w enklawach chińskich na innych kontynentach. Będzie jednak językiem dla “wtajemniczonych”, czyli Chińczyków. Sam język, bez literatury czy tradycji kulturowych, nie będzie w stanie rozprzestrzenić sie pośród innych grup. A literatura i tradycje kulturowe Chin sa zbyt trudne (skomplikowane pismo, wymowa, etc., a tym samym konieczność używania odpowiedniego sprzętu komputerowego), by latwo konwergować. Co nie zmieni faktu, że za 100 lat może go używać 2/3 ogólu ludności świata.

Inne języki europejskie czy z tradycji lacińskiej będą (jesli w ogóle) mialy znaczenie jedynie lokalne, o ile oczywiście nie dojdzie do kontrakcji, o której pisalem w moim poprzednim komentarzu.

Zas powszechność uzywanych jezyków wymusi oczywiście odpowiednie zmiany w przyszlym modelu kultury masowej.

Klaniam pięknie


Eumenesie,

zgadzam się, umierają, ale irlandzki akurat do języków wymarłych nie należy (chyba nawet jest językiem urzędowym), a japoński ze swoimi 40% z angielskiego nadal jest japońskim, tylko przystosowanym do współczesnych warunków. Swoją drogą, ciekawie byłoby sprawdzić, jakie słowa najczęściej się zapożycza. Zakładam, że w większości są to określenia pojęć/rzeczy zupełnie nowych, które trzeba było dopiero nazwać.

Nawet angielski taki, jaki znamy, ewoluował pod wpływem francuskiego i gruba porcja angielskich słów właśnie z francuskiego się wywodzi, tylko że nikt już o tym nie pamięta, bo to się działo kilkaset lat temu.

Tak czy siak, chodziło mi o to, że język pozostaje językiem nawet przy takich wielkich zmianach, jakich jesteśmy świadkami. Wyobrażam sobie, że jeżeli kiedyś nastąpi takie ujednolicenie języka to i tak pozostaną w nim cechy języków narodowych. Może będzie tak jak w Indiach. Wszyscy znają (swoją wersję) hindi plus swój język ojczysty – urdu, bengalski, tamilski, itd.

Pozdrawiam serdecznie,


Spokojnie

W XIX wieku wyjeżdżali do Brazylii. Teraz jakoś nie słychać. Damy radę.


Apropos języków,

to one bywają niektóre nadzwyczaj żywotne i się potrafią odrodzić nawet czy zmartwychwstać (jak choćby hebrajski)
Choć prawdą jest, że tysiące języków wymierają.
W Europie najgorzej chyba poradziły sobie języki celtyckie ( i akurat nie chodzi o irlandzki, o nim jednak jakiś procent Irlandczyków mówi)

Co do polskiego, nie mam pojęcia, jak będzie, ale trzeba pamiętać, że w samej Europie jest kilkadziesiąt języków, którymi mówi mniej ludzi.
Nie mówiąc o świecie.
Więc polski nie jest w tak złej sytuacji, jeśli chodzi o ilość mówiących i piszących w tym języku.

Przy okazji np. przed taką angielszczyzną polski się broni całkiem nieźle, wystarczy popatrzeć na gazety niemieckie czy polskie, u nas jednak procent anglicyzmów jest dużo mniejszy w porównaniu z niemieckim.

pzdr


Grzesiu,

jak by nie było, angielski i niemiecki są ze sobą spokrewnione, a poza tym umówmy się, że do Polski moda zachodnia dociera z pewnym opóźnieniem :)

A jak się kaszëbsczi broni, proszę zauważyć!

Pozdrawiam ponownie i nieustannie,


Eumenesie,

a może za 100 lat to tutaj będzie lodowiec?
Na przykład.
Równie dobrze można się bawić w astrologię klimatyczną.

Moje pytanie jest takie: jaki widzisz sens w dyskutowaniu o tym, co będzie za 100 lat? Czy nie jest to zbyt łatwe? Co z tego wynika? Dla nas i naszych dzieci?

P.S. dla jasności: nie mam żadnego problemu z sadzeniem drzew bez względu na to, co będzie za 100 lat. Pytam tylko, jakie znaczenie dla sadzenia drzew mają moje wyobrażenia o tym, co będzie za 100 lat?

Pozdrawiam.


Eumenesie

Raczej rezerwacie. Niestety.

Jestem dumnym damskim bokserem


Sergiuszu Drogi

jesli pozwolisz, to wetne sie między wódeczkę a zakąskę. Otóż Chińczycy (a jest to naród o dość długiej historii) mawiają, źe jeśli chcesz mieć las – zasadź drzewa 100 lat wcześniej. A jeśli chcesz mieć naród – zacznij 500 lat wcześniej.

Jak sobie przemyślisz kwestie np. wtórnego analfabetyzmu, to te 100 lat wcale nie jest taką długą perspektywą.

Pozdrawiam Cię serdecznie w przeddzień rocznicy


Lorenzo

to ja kilka słów o Anglikach.

Oni mawiają tak: jak chcesz miec piękny trawnik zasadź go i podlewaj codziennie przez 300 lat

pozdrawiam :)

prezes,traktor,redaktor


Znam to powiedzenie, Maxie,

ale trochę w bardziej optymistycznej wersji: zasadź, podlewaj i ubijaj walcem codziennie przez 700 lat i będziesz mial piękny angielski trawnik.

Miłego dnia


Lorenzo

w błędzie statystycznym się zmieściłem, jak widzę

od wiosny zaczynam swoja siedemsetkę:)

prezes,traktor,redaktor


Ja to już, Drogi Maxie,

od lat kilku w Szczawnicy praktykuję. Tylko nie mam pojęcia, jak Anglicy dawali sobie radę z mleczami. A może u nich nie rosną te chwasty?

Na razie postanowiłem je polubić, bo nic innego mi nie pozostaje.

Wesołego


Panie Lorenzo

To nie tak!
Trzeba podlewać, STRZYC i ubijać walcem przez 800 LAT.

Dla trawnika strzyżenie jest kluczowe. Wiem bo ojciec zrobił nam dywan na działce a pracuje nad tym raptem 10 lat.

Na resztę komentarzy postaram się odpowiedzieć wieczorem.


Panie Lorenzo Szanowny,

kiedy ja nie o tym, wbrew pozorom. Pan zobaczy P.S. w moim komentarzu powyżej.

Do konieczności myślenia naprzód w długiej perspektywie mnie namawiać nie trzeba. Mało tego, sam do tego namawiam.

Moje pytanie do Eumenesa dotyczy czego innego. Pytam mianowicie, jak to myślenie o tym co za 100 lat, ma jego zdaniem wpływać lub mieć związek z tzw. dniem dzisiejszym. Tylko to jest interesujące, zresztą.

Pozdrowienia.


No jasne, Panie Eumenesie!

Przecież strzyżenie zawsze odgrywało wielka rolę:-)

Do miłego poczytania


Może to nie na temat, Panie Sergiuszu,

ale jak miałem budować sobie dom w górach, to przypomniałem sobie iluśsetletnie chałupy góralskie z Witowa. I taką sobie wybudowałem. Z bali. A ci, co ją budowali, pokazali mi dokumentację prof. Estreichera, z której wynikało, że ich werkmerk funkcjonował na Podhalu już w XVII w.

No to pomyślałem sobie, że jak już budować dom, to taki, żeby moi potomkowie mogli w nim jeszcze za 150 lat (albo jeszcze później) pomieszkiwać.

I to na tyle powiązań dnia dzisiejszego z przyszłością. Jeśli idzie o mnie.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo Szanowny,

i o to chodzi, o to chodzi.

Ja tu oczywiście trochę podpuszczam Eumenesa, bo przecież nie zakładam, że serial o tym co za 100 lat, napisze on tylko dla swej przewrotnej przyjemności wieszczenia, prawda.

Chociaż zapowiedź tematu pierwszego odcinka może sugerować bardzo różne, prawda, intencje i konsekwencje.

Pozdrowienia :-)


Bardzo mi przykro

Ale dopiero wróciłem i nie dam rady dzisiaj.
Zatem do jutra :)


Tak mi się napatoczył

artykuł o umierającym języku

http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/0/lekcja-umierajacego-jezyka-,35...

Pozdrówka.


Anu

Dziękuję :)


ależ niezamaco

:)


Subskrybuj zawartość