Nieliberalne kawałki

Czy jeżeli wyjdziemy z banalnego dość założenia, że przedsiębiorstwa zakładane są dla osiągnięcia zysku i dajmy na to, te nasze przedsiębiorstwa działają w branży, gdzie wymagana jest wysoka wiedza specjalistyczna, to czy nie łatwiej byłoby im osiągać ów zysk umawiając się między sobą na cenę ofiarowaną klientom, zamiast stawać do konkurencji gdzie ktoś może stracić?

Czy wobec tego powinien istnieć rynek regulowany, choćby w zakresie w jakim zapobiegałby zmowom cenowym?

Czy jeżeli wyjdziemy z banalnego dość założenia, że fundusze inwestycyjne istnieją żeby zarabiać, a osiągają to obracając pieniędzmi wpłacanymi przez inne podmioty (więc owe wpłaty to dla nich kwestia gardłowa), to czy aby uzyskać owe środki, nie opłaca im się wprowadzać w błąd inwestorów-laików i podawać przyszły kilkudziesięciu procentowy zysk jako pewnik, wyliczany tylko na podstawie średniej za rok poprzedni?

Czy wobec tego powinien istnieć rynek regulowany, choćby w zakresie w jakim zapobiegałby manipulacji w reklamach?

Czy jeżeli wyjdziemy z dość banalnego założenia, że spółka musi prowadzić księgowość, choćby po to, aby akcjonariusz-właściciel poznał jej finansową kondycję i na tej podstawie podjął decyzję, to czy kreatywna księgowość wyczarowana przez magików z rachunkowości, nie pomaga akcjonariuszowi podjąć owej decyzji na podstawie mylnych wskaźników i fatalnie ulokować oszczędności swojego życia?

Czy wobec tego powinien istnieć rynek regulowany, choćby w zakresie w jakim nakładałby określone standardy w rachunkowości?

Czy jeżeli odpowiedzią na XIX wieczny liberalizm był gwałtowny wzrost komunistycznych sympatii, to czy mówiąc liberalne A, nie powinniśmy się od razu szykować na komunistyczne B ?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

> GM

Majorze, w zasadzie na wszystkie 3 pytania należy odpowiedzieć – tak. Oczywiście, jeśli nie rozumiemy liberalizmu jako anarchii.
Państwo wręcz musi zapewniać przestrzeganie pewnych reguł w biznesie. Po prostu po to by system działał sprawnie, by nie oszukiwano jakiegoś podmiotu w grze rynkowej.
Problem mam jedynie z pytaniem 1 – tzn. dlaczego firmy nie mogłyby umawiać się na cenę. Teoretycznie, nikt klienta nie oszukuje, a jeśli już przyjmiemy interpretację, że jednak tak, to czym to się różni od zawyżania cen przez – dajmy na to kancelarię adwokacką, biuro tłumaczeń, etc? Zawyżanie w tym sensie, że po odliczeniu kosztów, marża wynosi np. 100%. Na rynku zresztą często mamy do czynienia z rodzajem zmowy – w wyniku gry popytu i podaży za daną usługę ustaliła się cena X i pomimo, że można to wykonać taniej nikt nie obniża cen, bo tyle ludzie są w stanie zapłacić. Oczywiście, zawsze ktoś może się wyłamać i zejść z ceny, żeby mieć więcej klientów, ale w przypadku klasycznej, karalnej zmowy cenowej też istnieje taka możliwość. Gdzie jest więc różnica?
Myślę, że nie można używać takich prostych analogii, jak w ostatnim akapicie. Jeśli tak byśmy rozumowali w kwestii zmowy cenowej, to za jej penalizacją powinny pójść jakieś domiary dla warsztatów samochodowych (wiesz jak zdzierają), kontrola korepetytorów itp.

pzdr

[ost. Krótka historia BBC “B”]


Majorze

nie, nie, nie

jeśli jest 100 firm to im jest trudniej się umówic niż np. 10ciu, bo państwo akurat z nieznanych bliżej przyczyn [czyt. urzędnicy wzięli łapówki] wydało akurat tym 10ciu koncesje

potem jak się ktoś z tych 10ciu wyłamie obniżając ceny, oskarża się go o dumping
jeśli ktoś się wyłamie lepszymi usługami i dzięki temu wzmocni swoją pozycję na rynku, oskarża się go o pozycję monopolisty

jak widac koncesje są by stworzyc oligopol, a antydumping i antymopol do utrzymania oligopolu

uczestnikom oligopolu opłaca się płacic łapówki oraz lobbowac za interwencjonizmem państwowym, bo mogą pozwolic sobie na obniżenie jakości usług…

——————————————————————————————————————————————
“The market is a democracy in which every penny gives a right to vote.” [Ludwig von Mises]


Subskrybuj zawartość