Czy studenci są cielakami


 

Parę dni temu n Salonie przetoczyła się dyskusja o studentach-cielakach, którzy nie chcą ssać cyca swych dobroczyńców i ośmielają się mieć własne zdanie.

Jest to zresztą kolejne wstrząsanie balsamem duszy prawicowego wyborcy, który po tym jak, mimo wszystko nie udało się ciemnemu ludowi wmówić, że przeciętny wyborca PiS to magister z trzema fakultetami, teraz wskazuje, że ów „lada moment magister” to kolokwialnie mówiąc debil, więc studia w żadnym stopniu nie są wyznacznikiem jakiejkolwiek inteligencji Tę bowiem wyznacza jedynie odpowiedź na pytanie, czy się głosowało na PiS, względnie na UPR.

Konsekwencją tego faktu, jest zaś to, że gdy się ów wyborca PiS spotka z kolegami choćby na portalu nasza klasa, to naglę okazuję się, że o dziwo razem z tym manipulowany POwiakami kończył te same szkoły, kursy, uczelnie, a często nawet (wiem trudno w to uwierzyć) miał od nich gorsze oceny i ogólnie postrzegany był jako głupszy. I w ten właśnie sposób wyborca PiS szermując hasłem o wykształciuchach podważa również i swoje wykształcenie, no bo w końcu skoro magistrem mógł zostać nawet wyborca Tuska, to więc cały ten dyplom i te egzaminy można w spokoju o kant, no można go potłuc. I co zabawne tłuc można więc i wykształcenie Ziobro, i Gosiewskiego, i Dorna i wszystkich magistrów razem wziętych, a także i wszystkich doktorów i profesorów, bo ci jak wiemy się sprzeciwiali lustracji i dekomunizacji (która miała być, ale nie było). No chyba, że to prof. Kaczyński czy też Religa to wówczas można na wiecach ludowi świecić błyskotką tytułu naukowego z czasów PRL tudzież III RP.

Tym razem bloger menda przekonywał jakimi to cielętami są studenci prawa, którzy wyśmiewając się z PiSu nie tylko depczą delikatne struny duszy jego koleżanki studentki, ale także nie doceniając Pisowskich zasług w bojach o aplikację, nie rozumieją, że Ćwiakalski z profesorami odrzucając projekt Gosiewskiego o licencjach prawniczych zamyka im właśnie przyszłość, że zamiast na sali sądowej dziewięciu na dziesięciu z nich wyląduje na zmywaku w Londynie?

Ktoś nawet mógłby pomyśleć, że skoro wg. badań około 80% studentów prawa popiera projekt licencji i jednocześnie ogromna większość naśmiewa się z PiSu, to jest to raczej dowód na to, że nie są to konformiści. Być może sam fakt, że ich Gosiewski za opłatą dopuści do koryta to jednak mało? Być może jednak na nic im się zda owa licencja, gdy okaże się, że dowodem w sprawie będzie niszczarka, prezydencki sędzia w TK będzie miał prawo wetować wyroki, a do egzekucji komorniczej wystarczy już tylko faktura? Ale fakt, że się nie popiera kogoś, kto nam chce zrobić dobrze wedle blogera mendy nie może świadczyć o nonkonformiźmie lecz jedynie o byciu cielakiem. Zresztą studenci jak najbardziej muszą być konformistami bo jak pisze menda przecież się nie organizują. Widać zamiast siedzieć po godzinach w kancelariach czy sprzedawać bilety do cyrku na work Ravel, żeby zarobić, lepiej podrywać panienki na NZS – ach lub już wkupiać się w łaski jakiegoś Edgara. Wyborcy PiSu potem ręcznie PKB naprodukują, ojciec Jarosław pobłogosławi.

Co ciekawe cała historia pisowskiej walki o dostęp do aplikacji prawniczych to kwint esencja, tego jak te sprawy były załatwiane i jakie miejsce absolwenci mieli w hierarchii pisowskich celów. Obecny kształt ustawy zawdzięczamy przełomowej reformie (egzaminy państwowe na aplikacje zamiast korporacyjnych) tyle, że z czasów rządów Millera z Belką. Sam pomysł forsował PiS (i chwała mu za to), ale biorąc pod uwagę niewielką ilość ówczesnych parlamentarnych szabel, projekt musiały poprzeć wszystkie partie opozycyjne (SLD popierał przeciwny reformie rząd mniejszościowy). I tak się stało na niedługo przed wyborami, więc choć szczególne podziękowania należą się PiS, to nie można zapominać także o innych, a więc również i o Platformie Obywatelskiej.

I gdy po nieoczekiwanym zwycięstwie wyborczym PiS wydawało się, że teraz dla absolwentów nastały czasy dobra i piękna, to okazało się, że PiS owszem wniesie reformę, ale z aplikacji nie zrezygnuje. Nadal będzie trzeba zdawać egzamin wstępny, nadal za aplikacje płacić i nadal będzie ona trwała tak długo. Ale za to egzamin końcowy też ma być państwowy i mogli do niego pochodzić również ci, którzy przez 5 lat tworzyli lub stosowali prawo. I choć jeszcze w toku prac legislacyjnych eksperci ostrzegali, że skoro istnieją samorządy prawnicze powołane ustawą to muszą one sprawować pieczę co najmniej poprzez organizację egzaminów zawodowych oraz jednocześnie bili na alarm, że kryterium 5 lat tworzenia lub stosowania prawa jest zbyt ogólnikowe (każdy radny i urzędnik z gminy go spełnia) to jednak PiS zdecydował się uchwalić ową reformę. A przecież znając poglądy Jarosława Kaczyńskiego na to w jaki sposób Trybunał traktuje Prawo i Sprawiedliwość, wiadomo było, że PiS uchwala ten projekt mając świadomość wojny z Trybunałem i to wojny, którą mogą przegrać, a odwołanie od wyroku nie będzie. Zamiast więc od początku uchwalić projekt licencji i znowelizować ustawę o samorządzie liczono, że a nuż Trybunał się ugnie, choć oczywiście tuż przed każdym wyrokiem TK dorzucano do pieca insynuacjami i atmosferę podgrzewano do czerwoności. Ale czymże są interesy absolwentów, gdy gra idzie o parę punktów procentowych i święte oburzenie na ekranie telewizora? Trybunał kontrowersyjne zapisy oczywiście unieważnił.

Ale Trybunał unieważnił nowelizację w kwietniu roku 2006, a więc rząd, sejm i Prawo i Sprawiedliwość miały jeszcze wystarczająco dużo czasu by skorzystać z istniejącej koncepcji licencji prawniczych (stworzyli ja doradcy prawni) i wprowadzić ją w życie. Przecież nie takie ustawy w tym sejmie przechodziły i to w tempie dość błyskawicznym. Tymczasem projekt nie wszedł nawet pod obrady sejmu i leży gdzieś w szufladach, oczywiście odkurzany przy każdej okazji gdy się mówi o zasługach PiS w walce z korporacjami.

Minister Ćwiąkalski nie popiera pomysłu licencji(dla mnie lewaka to dobrze, dla innych nie bardzo), ale istniejący aplikacyjny obowiązek zamierza zliberalizować, choćby poprzez możliwość świadczenia ograniczonej pomocy prawnej w kancelariach, tuż po zdaniu aplikacyjnego egzaminu pierwszego stopnia. Na obecnych zasadach aplikant może to robić dopiero po roku i to pod opieką swojego patrona.

Co z tego wyjdzie czas pokaże, jedno wiadomo PiS miał swoją szansę i jej nie wykorzystał.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

licencje, korporacje

jeden syf … rynek powinien decydować o tym jakiego adwokata, notariusza, radcę sobie ludzie wybiorą ... kończy się studia i otwiera kancelarię, ludzie przychodzą albo nie i tyle, tak jak z każdą działalnością usługową

głupie myślenie zarówno lewicy jaki prawicy że społeczeństwo to matoły i trzeba im pomagać myśleć, a najlepiej myśleć i decydować za nich

“...mama anarchija, papa stakan partwiejna!”


No to mamy jaja

coz to wpisza po latach o tych czasach studenty na nasza-klasa.pl.
Chyba zamkna ten portal nasza-klasa, bo co tam sie dzieje to przechodzi wszelkie wyobrazenia. Nasza-klasa, jest przykrywka dla propagacji totalitaryzmu w PRL -po latach spotykaja sie i wspominaja na forach, te przeklete czasy rezymu i glodu, ba ..nawet z jakas tesknota -mowia o swoich komunistycnych nauczycielach. Nie wiem czy dzsiaj tych pedagogow nalezy wspomninac, przeciez to byli czlonkowie ZNP i w wiekszosci PZPR, a same uczniaki -tak powiedzmy od rocznika 1946 – to wszystko czlonkowie totalitarych i komunistycznych bojowek. A wiec jak to jest w koncu? Z tym reyzymem PRL, czy nasza-klasa falszuje wspoczesna historie Polski?

mara


Subskrybuj zawartość