Miałkość

Był czas kiedy kolega Galba przepowiadał błyskotliwe zwycięstwo PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych, gdyż tak mu wyszło z prywatnych badań opinii społecznej w spożywczaku na Tarnogaju: “Na każdy głos tuskowego szalikowca oraz telemądrali przypadać będzie kilka tysięcy głosów zwykłych ludzi. Wtedy przekonamy się kto wygrał tę debatę.”

Proza życia (ten przyjaźni kat, jak śpiewał Perfect) dość szybko zweryfikowała kategoryczny osąd tego sympatycznego politologiczno-merytorycznego publicysty i jak się okazało rzeczywistość kolejny raz nie nadążała nad tym, jak ją postrzegał nasz kolega z Wrocławia.

Czas leczy rany, szok mija i Galba znów zaczął się parać publicystyką, gdyż “widząc kompletną niekompetencję naszych mediów w sprawach amerykańskich postanowił napisać tych parę słów, które będą stanowić choćby symboliczną przeciwwagę dla tych bredni, które miliony z nas usłyszą dziś wieczorem z ust spikerów prowadzących wieczorne wydania Faktów, Wydarzeń czy Wiadomości.”

Jak postanowił tak zrobił.

I tak zdaniem Galby im wyżej Obama wygra w Karolinie południowej, tym dla Obamy gorzej, bo wówczas Hilary Clinton w dalszych prawyborach zagra na antymurzyńskiej karcie i zdobędzie głosy innych mniejszości, w tym najbardziej liczących się Latynosów.

Sęk w tym, że gdyby stało się inaczej i Obama wygrałby z Hilary nieznaczną różnicą głosów, albo co gorsza z nią przegrał, to oczywiście również byłby skończony. Skoro bowiem czarnoskóry kandydat nie potrafi wygrać w murzyńskim stanie, to nie potrafi wygrać już nigdzie. Trudno sobie wyobrazić by Żydzi, Latynosi i Chińczycy poprali nieudacznika, który nie potrafi sobie zagwarantować poparcia nawet wśród swoich.

Tak więc wniosek jaki, po wgłębieniu się w meandry galbowskiej teorii, bezczelnie sam się narzuca, jest taki, że cokolwiek się stanie to Obama i tak przegra, bo albo nikt w USA nie lubi murzynów, albo murzyni nikogo nie lubią. Być może to prawda, z tym że wbrew temu co pisze Galba nie przesądzi o tym wysoka wygrana murzyna w murzyńskim stanie, tylko najzwyczajniejsza w świcie niechęć większości Amerykanów, aby w Białym Domu zasiadł ktoś czarnoskóry. Co ciekawe Amerykanie do wyboru mają kobietę, co prawda białą, ale która ma tak wysoki elektorat negatywny (również wśród kobiet), że paradoksalnie mimo kompletnego fiaska kadencji Busha, Demokraci mając okazję do kontrofensywy (pokazały to ostatnie wybory do kongresu), praktycznie są w kropce.

Tyle sprawy oczywiste.

Najzabawniejsze jest to, że cały problem w dyskusji o polityce zagranicznej sprowadza się do jednego wielkiego błądzenia po omacku. Owszem dziennikarze mówią albo banały albo rzeczy kompletnie bez sensu, tyle że gdy chce ich skontrować, ot choćby taki Galba, to robi się wręcz humorystycznie.

Wychodząc bowiem z dość oczywistego założenia, że o polskiej polityce dziennikarze zagraniczni mają pojęcie, delikatnie mówiąc dość mętne (stąd te brednie o faszyzmie w Polsce) łatwo zauważyć, że mechanizm ten działa także i w drugą stronę. Polscy dziennikarze więc analogicznie o tym co się dzieje w wewnętrznej polityce danego kraju również nie za bardzo się orientują.

Mało tego nawet gdy są to korespondenci, których głównym zadaniem jest śledzenie bieżącej polityki danego kraju, to i tak bardzo często opierają się oni na miejscowych gazetach, a przecież świat w tamtejszej Gazecie Polskiej, Wyborczej, Naszym Dzienniku, czy Faktach i Mitach wygląda zupełnie inaczej.

Z tym, że o ile w Polsce mamy możliwość, (co prawda ograniczoną, ale jednak) weryfikowanie tego co podają nam polskie pismaki, o tyle w przypadku wiadomości z zagranicznych, często w mocno skrótowych de facto skazani jesteśmy na to co z tygla setek newsów zostanie nam podetkane pod nos i często okraszone smakowitym komentarzem autorskim. W Polsce tylko ścigają Teltubisia czytają Francuzi, a w Holandii tylko mordują staruszków czytają Polacy. I w zależności jaka gazeta, takie serwuje nam newsy, jak choćby słynne brednie o zakazywaniu używania słów mama i tata, bodajże w Hiszpanii czy Szkocji.

I gdy słucham kolejnych mądrych relacji o polityce zagranicznej czuję się jakby ktoś albo pływał w morzy banałów, albo wyławiał to co mu jest tylko potrzebne, ale głównie po to by odpowiednio mną pokierować, tu wewnątrz kraju. Doskonale to widać gdy przeczyta się zupełny inny punkt widzenia na dane sprawy w zagranicznych gazetach, chociażby w tygodniku Forum.

Dlatego amerykańskim wyborom mówię dziś pass i się nimi nie fascynuję bo zbyt wielkie jest prawdopodobieństwo, że ktoś mną manipuluje. Może właśnie dlatego ostatnio przerzuciłem się z literatury faktu na beletrystykę, tam przynajmniej od początku wiem, że nic nie jest naprawdę.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Mad

Poprawka.
Jesteś nieuważny.
Pół murzynów.
;)

Igła


hmm

jaki mad?


Panie Majorze

To z rozpędu psa panu dodałem w tytule.
No przecież każdy angielski major trzymał na froncie psa i szpicrutę.
Nie musisz ich obu używać w stosunku do mnie.

Sorrryyy..
:)
Igła


GM

Igla wszedzie widzi Mada. W kazdej istocie, kazdym przedmiocie, w kwiatku, psie, nawet błocie. Jak bozie.

:-D

I`m sexy motherfucker!


Panie Majorze!

Panowie, tak bardzo merytorycznie, więc pozwolę sobie również w tej konwencji. Panie Majorze, co ze słowem oficera? Miał Pan napisać tekst autonomiczny, specjalnie dla Textowiska. Czyżbym miał Panu przypomnieć Kodeks Boziewicza…? I Pana zezwać, tfuuu… wyzwać?


Panie Kleina jutro idzie

autonomiczny specjalnie dla tekstowiska


kto to jest ten galba

staram sie zrozumiec, skad w ogole ta podnieta wyborami w USA? co 4 lata ten sam cyrk, ktory i tak w istoscie wiele nie zmienia. Znamy to z autopsji.


galopujacy

pierdolisz teraz.

Galba napisał coś o czym piszą liczni komentatorzy w Stanach, i o tym, że Clintonom zależy na pokazaniu rasy Obamy, po to by np zgarnac wszystkie glosy Hispaniacs w Kaliforni i innych stanach. Obama jest czarny i musi być jako taki kreowany, stąd to faktyczne podkreślenia (nie chodzi tutaj o rasę) 150 razy dziennie. Galba napisał dobry artykuł, z sensowną argumentacją i widać, że coś czytał.

Twoj tekst za to nie wnosi nic, i jest to zwykle ladnie wody, aby kogoś skrarcić.


stain

pierdolisz

Galba stawia tezę , że jak Obama wygrał z Karolinie to tak jakby przegrał bo teraz Cilnotny zgarną inne mniejszości.

Tyle, że jakby Obama przegrał w Karolnie to też by miał pozamiatane, bo nawet murzyni by go nie poprali.

Wniosek – Karolina się zupełnie nie liczy, więc o te prawybory nie ma co kruszyć kopi.

Banalnie proste


Z tymi naszymi dziennikarzami

odpowiedzialnymi za poszczególne kraje, którzy częstokroć nie piszą przecież z kraju, ale są gdzieś na miejscu jako korespondenci to jest rzeczywiście problem.

To co się pisze w naszych gazetach o Rosji woła niekiedy o pomstę do nieba!

O skrawku FR – Czeczenii już nawet nie wspomnę


wenhrin

ja lubię Jagielskiego i Smoleńskiego z Wyborczej, polecam


No właśnie Jagielskiego

pamiętam jako tego, który swego czasu – o ile dobrze pamiętam – wychwalał wyczyny Chatabba w Czeczenii. Dobrze pamiętam?

Choć z drugiej strony nikt lepiej swego czasu nie pisał o Afganistanie niż Jagielski.


Jagielski

o ile ja dobrze pamiętam, zawsze pisał o dwóch stronach Czeczeńskiej sławy o bohaterstwie i walce o wolność i o terroryźmie

A Modlitwa o deszcz- cudo, po rpsotu cudo


Winien Tarnogaj!

Galba dawno nie zaprzątał mojej uwagi a tu Galopujący go przywołał. Galba miał wyjątkowo trudne zadanie, prorokując zwycięstwo PiSu we Wrocławiu, nawet jeśli to tak mały spłachetek tego miasta jak Tarnogaj! Nie znam wyników na Tarnogaju – mój Oporów to twierdza platfusów. Może Tarnogaj ma jakieś inne odczucia, związane z tym, że tam od zawsze gazownie były. Może te gazy troszkę psychotropowe? Może się uwalniają? Może Galba zbyt blisko gazowni pomieszkuje?
Same pytania…


Subskrybuj zawartość