Kompromitacja w czasach zarazy

Tagi:

 

Przyznam się szczerze, że byłem trochę, a właściwe to nawet bardzo zdumiony gdy usłyszałem, że Pan premier Kaczyński porównując Donalda Tuska do Wladimira Putina stwierdził, iż putinada to „łagodne ograniczenie demokracji”. Owszem, rozumiem, że Schetyna i Tusk to kaliber, o niebo bardziej zbrodniczy niż Putin (kolejek na granicy nie zapomnimy), ale na Boga, przecież Putin to również morderca i ludobójca. Czy naprawdę Pan premier Kaczyński, na którego widok Rosjanie w furii obgryzają paznokcie, musi się aż tak do Rosjan przymilać?

Na szczęście gdy przeczytałem dzisiejsze odpowiedzi Pana premiera na blogu Igora Janke, nieco się uspokoiłem. Cieszę się, że Pan premier rozważał o tożsamości socjologicznej znanej blogerki. Kto wie, być może nawet już ją niedługo ustali? A potem, jak po nitce do kłębka, dotrze do innych jej „tożsamości”, co może w końcu da do myślenia tym, którzy piszą co im ślina na język i najwyraźniej nie dorośli do korzystania z anonimowości. Niestety reszta wiadomości nie nastraja już tak optymistycznie.

Chyba wszyscy pamiętamy jak w roku 2005 r podniósł się wielki klangor i rejwach, bo nie wygrała ta partia, która powinna. Pewnie każdy z nas ma na podorędziu dziesiątki, jak nie setki, cytatów, gdzie Pana prezesa Kaczyńskiego nazywano faszystą, nazistą, oficerem Wehrmachtu, Eichmanem, dr Mengele czy nawet Panem Hitlerem. Oczywiście, wszystkie te szumne organizacje, które na co dzień zajmują się prawami człowieka, nie potrafiły wydalić z siebie ani jednego głosu obrony Pana prezesa i to nie tylko dlatego, że złośliwym trafem w zalewie cytatów trudno nam przytoczyć chociażby jeden.

I gdy owe organizacje, zamiast bronić Pana premiera przed obywatelami, bronili obywateli przed Panem premierem, przez co już ostatecznie się skompromitowały, nastały czasy tuskowych Khmerów, a więc ostateczny sprawdzian jak w Polsce ma się demokracja i praworządność. I przywołane organizacje ten sprawdzian ewidentnie oblały.

Nie dalej bowiem jak kilkanaście dni temu werbalnie miażdżono kości samemu ministrowi Ziobrze i wyrywano mu paznokcie mentalnie, tylko za to, że zniszczył państwowego laptopa z ważnymi danymi. Tymczasem owszem, minister jak sam twierdzi zabił laptopa, ale zrobił to zapewne w obronie własnej i to w sposób honorowy, bo bez użycia pistolecika. I zamiast się cieszyć, że ministra nie atakowały miejskie wodociągi tudzież mosty na Wiśle (bo i te by wysadził) jego następca żąda zwrotu pieniędzy. Widać komuch i nie po swoje łapy wyciąga. A Sanepid i Pogotowie Hydrauliczne za ministrem się wstawić nie chcą. Ciekawe czy nie jest teraz głupio takiemu Żakowskiemu czy Paradowskiej?

Inny komputer przypadkowo wylądował w wannie i to tak nieszczęśliwie, że się nie dało odzyskać danych. A przecież polski prokurator ryzykując swe życie własnoręcznie laptopa wyłowił, choć mógł być porażony prądem. I oto ze strony rodaków spotyka go szyderstwo i drwina, a Pogotowie energetyczne nie czuje się w obowiązku interweniować.

Mało tego pracowników kontrwywiadu, jak donosi Pan Macierewicz, przesłuchiwano w nocy, zakłócając im sen, choć nie od dziś wiadomo, że w kontrwywiadzie pracuje się od 8 do 16. Ale oczywiście to bezprecedensowe łamanie konstytucji, prawa pracy, deklaracji praw człowieka i obywatela, a momentami nawet konwencji haskiej, przez tuskowych siepaczy nie wzrusza kamiennych serc inspektorów z Państwowej Inspekcji Pracy.

Bogdana Świączkowskiego doprowadzono już na skraj takiego załamania nerwowego, że publicznie ujawnił, że jest grubasem. Na szczęście polski podatnik nie musiał płacić za jego ubrania w „Puszystej Pani”, co też samo w sobie może być uznane za złośliwą szykanę. I znów, tym razem Greenpeace, nie zabrał głosu, zapewne wyżej ceniąc komfort wielorybów zdychających na plaży, niż Pana Bogdana.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Majorze!

Wiem, wiem, dużo pracy pewnie, ale słowo sie rzekło, a tekstu autonomicznego jak nie było, tak nima. A może przeoczyłem…?
Ukłony dla kolegi z UAM.


Subskrybuj zawartość