Tacy przystojni mężczyźni, a takie świnie!

Proszę odgadnąć czy to zmyślona czy prawdziwa rozmowa małżeństwa Wałęsów z nachodzącymi i rozpychającymi się w ich domu stróżami ładu i porządku. Brzmi jak “fabularyzowany dokument”, a mając dziś do dyspozycji nowoczesną technikę wszystko tym dokumentem może być.

Stenogram z taśmy kasetowej nagranej w dniu 6 listopada 1985 roku w mieszkaniu podejrzanego Lecha Wałęsy.

M.R. – kpt.Marek Rogowski
M.W. – Mirosława (Danuta) Wałęsa (w zaawansowanej siódmej ciąży, nad-wrażliwa – przyp. L.W.)
L.W. – Lech Wałęsa

M.R. – Gdzie jest Wałęsa?

M.W. – ... Chodzą po całym mieszkaniu… Przyszli panowie, jak do siebie. Panie Wałęsa! Milicja do pana! Poczekaj no, uważaj pan! Gdzie się pan tak pchasz?! Mąż zaraz przyjdzie.

M.R. – Nie do pani przyszedłem.

M.W. – No, panie, poczekaj pan!

L.W. – Mamy „władzę ludową”?!

M.R. – Proszę, panie Wałęsa.

M.W. – Cicho, spokojnie, stop! Co się pan tak tłoczysz? Pomału, poczekaj, aż mąż wyjdzie. Jak cham się pan zachowujesz, jak typowy cham.

M.R. – Niech pani kilka słów jeszcze powie…

M.W. – Zwykłe chamstwo, żeby w moim domu podstawiać mi pod nos magnetofon.

L.W. – Proszę pana, dlaczego ten gość nagrywa w moim domu? Nie przedstawił się jeszcze.

M.R. – Bo to polecenie..,

M.W. – Jakie polecenie? Wchodzić z aparatem do czyjegoś domu?!

M.R. – Mam polecenie Prokuratury Wojewódzkiej dostarczyć natychmiast pana do prokuratury…

M.W. – Może pan na niego wejdzie? Co się pan tak pchasz na człowieka chorego?!

L.W. – Jestem na zwolnieniu lekarskim.

M.R. – Niech pani trzyma ręce przy sobie i nie popycha mnie!

M.W. – Na pewno! To jest moje mieszkanie, a nie pana, tak?!

M.R. – Wiem o zwolnieniu, ale jest polecenie Prokuratora.

M.W. – Lata, jak osioł... Milicja blada ze strachu, aż się portki trzęsą.

L.W. – Jestem na zwolnieniu lekarskim, nie wolno mi chodzić i nie będziecie chorego człowieka brać siłą.

M.R. – Będziemy.

L.W. – No, dobrze, jak macie takie prawo? Bardzo dobrze. Ja panu przekazuję, żeby pan nie miał wątpliwości…

M.W. – Czterech byków przyszło, żeby mi męża brać! Pan jest cham!

M.R. – Niech się pani nie denerwuje.

M.W. – Tak? Pan myśli, że wystarczy pana słowo, żeby się nie denerwować? O, ten wygląda „normalnie” jak Pietruszka. Wyjmij pan pistolet i strzelaj!

L.W. – Nie wolno panu. Pan łamie prawo. Pan nie może występować wbrew prawu. Ja mam zwolnienie lekarskie…

M.R. – To pan powie Prokuraturze Wojewódzkiej. (Do swoich ludzi). Proszę wezwać lekarza.

M.W. – Przecież Urban powiedział, że skoro mąż jest chory, to ma siedzieć w domu, a nie chodzić! Ja nie wiem po co w ogóle jest milicja?! Żeby „ubecja” rządziła w kraju!? Zachowują się tak, jak by bogami byli! Świnie i ludożercy! Kasetą będą człowieka straszyć!

M.R. – Był pan w prokuraturze?

L.W. – Ale teraz nie mam ochoty. Lekarz mi mówił, że mam być w domu.

M.W. – I napisane jest, że ma chodzić tylko po domu, a nie dla władzy. (...) A on dalej nagrywa! Jak bym cię strzeliła tą popielniczką, to by cię szlag trafił! Po jaką cholerę pan nagrywa?

M.R. – Bo takie jest polecenie.

M.W. – Polecenie ?! Jesteście żłoby, chcecie człowieka opluć. Jesteście zakute łby!

M.R. – Uprzedzam panią, że jest to lżenie funkcjonariuszy w czasie wykonywania czynności…

M.W. – Nic mnie to nie obchodzi! Funkcjonariusz to jest dla mnie władza w mundurze, a nie jakiś kmiotek w cywilu! Jestem takim samym obywatelem, jak i pan. Jestem ciekawa, czy mogłabym iść do pana domu z magnetofonem i nagrywać! Tak?!

L.W. – No, dobrze, kochanie, nie denerwuj się, bo będzie źle…

M.R. – Panie Wałęsa, uprzedzam pana jeszcze raz, że to, co robi żona, jest lżeniem funkcjonariuszy.

M.W. – Tak? Żona robi to, do czego ma prawo w swoim domu.

L.W. – Pan naszedł mnie, kiedy jestem chory.

M.W. – I biega po całym mieszkaniu, jak kot z pęcherzem.

L.W. – To jest po prostu napad na dom.

M.W. – Bandycki napad… i jeszcze mi taki biega po mieszkaniu z magnetofonem! (...)

L.W. – Kochanie, ty nie denerwuj się, ty nie możesz denerwować się. Po co ci to?

M.W. – Im zależy, tym gnojom, żeby denerwował się ktoś, kto nie może,. Tak, no oczywiście! Wy zabijacie człowieka na ulicy i powiecie, że to był wypadek. Normalna sprawa! Mnie już niczym nie nastraszycie, bo ja już przeżyłam z wami dość. Lekarza? Pierwsza słyszę, żeby lekarz mógł...

M.R. – Poproszę, żeby lekarka zbadała Lecha Wałęsę.

L.W. – Pani ma honorować zwolnienie lekarskie, na którym jest napisane, że mam być w domu. Takie mam zwolnienie lekarskie.

M.W. – Kochanie, daj spokój pani doktor, niech się wypowie, tak? Proszę bardzo…

L.W. – Proszę pani, ja mam zwolnienie lekarskie, w którym stwierdzono, że poza zabiegami nie mam nigdzie wychodzić. To zwolnienie jest na prokuraturze odpisane i dlatego nie mam ochoty wychodzić. (...) Pani musi to tylko potwierdzić, że tak jest. Jeśli pani ma wątpliwości, proszę na prokuraturze sprawdzić.

Lekarka: – Tak, ale ja bym chciała pana zbadać.

L.W. – Ja sobie nie życzę. (...) Czy pani podważa komisyjne zwolnienie lekarskie?

Lekarka: – Nie o to chodzi. Ja nie w tym celu przyjechałam.

L.W. – Więc niech pani powtórzy ,,władzy ludowej”, że mam legalne zwolnienie lekarskie, w którym jest, że mam być w domu, a nie denerwować się. (...)

M.W. (do Teresy Zabży) – Weź, zawiadom wszystkich… (Zabża chwyta za telefon, ale zostaje odepchnięta).

M.R. – Niech pani to na razie zostawi.

M.W – Proszę bardzo! Bestia! Już tu tacy byli niektórzy!

L.W. – Kochanie, nie denerwuj się.

M.W. – Przyjdzie taki do czyjegoś domu i będzie się rządził!

L.W. – No właśnie. Jakim prawem rządzi się pan w moim domu?

M.R. – Takim, że wykonuję to, co zostało mi zlecone.

L.W. – Co pan wykonuje, proszę pana? Pan jest tu cywilem.

M.R. – Panie Wałęsa, krótko! Pani doktor chce pana zbadać. Czy chce pan?

L.W. – Nie, proszę pana, ja jestem w tym momencie na zwolnieniu lekarskim, wydanym przez komisję. Komisja zna…

M.R. – Dobrze, panie Wałęsa. Już to słyszałem. Pytam się, czy pani doktor może pana zbadać?

L.W. – Nie mam ochoty, dlatego, że źle się czuję.

M.R. – Proszę się ubrać! Jedzie pan z nami.

L.W. – Nie, proszę pana. Weźmiecie mnie tylko siłą, a pani doktor złamie prawo komisji lekarskiej.

(Lekarka tłumaczy, że przyjechała tylko w celu zbadania jego aktualnego stanu zdrowia).

L.W. – Pani wytłumaczy tym panom, że łamią zalecenia lekarzy. Denerwują mnie wtedy, kiedy ja mam mieć spokój, bo ta choroba wymaga spokoju. (Lech Wałęsa wyraża w końcu zgodę na badanie lekarskie. Przebieg badania i wywiadu lekarskiego słabo słyszalny).

M.W. – Ja bym się na twoim miejscu nie rozebrała. Niechby mnie siłą zabrali. (...) Chamstwo! Milicja jest po to, żeby zwykłego obywatela bronić, a nie nachodzić prywatne mieszkanie! (...) Tacy przystojni mężczyźni, a takie świnie! (...)

L.W. – Dlaczego się denerwujesz w ten sposób. Wiesz, że nie masz się denerwować.

M.W. – Siedzi kretyn i podstawia mi w moim domu pudełko pod nos. Myśli, że mnie po raz pierwszy nagrywa. A ja mam we własnym domu prawo mówić, co mi się podoba! Niech się dzieje wola boża. Kopnę pana w ten magnetofon i wypadnie panu z ręki! Przyjrzyj się sobie, człowieku, jesteś bestią! Przyjrzyj się... ja się nie denerwuję. (...)

M.R. – Panie Wałęsa, nakaz był, to zresztą nie jest tajemnicą. (...) Z uwagi, że jest zwolnienie lekarskie i zgodził się pan… (...) przekażemy prokuratorowi…

L.W. – Gdybym tak nie postawił sprawy, to co by pan zrobił?

M.R. – Zabrałbym pana.

L.W. – No, panie. Gdzie macie honor i prawo? Chcecie Polską rządzić w takich warunkach! Ludzie, ludzie, przecież z wami trzeba walczyć, naprawdę walczyć i chyba do tego doprowadzicie! Ja już też jestem na skraju wytrzymałości. Będziecie płakać na swój los.

M.R. – Dobrze, panie Wałęsa. To wszystko. Do widzenia.

M.W. – Ja miałam pana za kogoś lepszego…

M.R. – Do widzenia.

M.W. – Nie jesteście warci, żeby was nazywać ludźmi!

_______________________________________________________________

Czyż bardziej zasłużoną osobą w walce z komuną nie jest pani Danuta Wałęsowa? Na to przynajmniej wskazują jej dialogi z SB. Chciałbym widzieć jak by wyglądało to kopnięcie w magnetofon i jak wylatywałby on przez okno…

Wygrzebałem zapis zajścia z domowego archwum bo śmieszny, ciekawy i może jednocześnie stanowić argument w toczonych dyskusjach o roli i pozycji kobiet w Polsce, co ostatnio – na swoje nieszczęście, jak sam twierdzi, wywołał Leski publikując w Święto Niepodległości post o białogłowach.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Leszku

Piekne. To tekst z cyklu zabawny i jednocześnie straszny. Ale Danusia Wałęsowa fakt – baba na schwał.


...

kot by magnetofonu
przez okno nie wyrzucił.
co najwyżej mógłby przegryźć kabel...


Griszeq

Na schwał, a w dodatku w 7 miesiącu ciąży. Walęsa nigdy nie zaprzeczył, że w domu miał zawsze mało do powiedzenia. Rządziła Danka.


Docencie

a skąd wziął się kot?


ten kot

to języczek u wagi
ważącej zasługi


Pani Danuto (wiem że piszę w kosmos)

szacuneczek

znaczy szacunek

pełen

prezes,traktor,redaktor


No fakt, zdecydowana, widać

albo zdesperowana.
No ale kobiety zaangażźowane w opozycję musiały być wtedy silna, zrestzą nie tylko ona, np. czytałem o Kindze Dunin,jakie straszne chwie przeżywała w czasie stanu wojennego, jest tu o tym:

http://wiadomosci.onet.pl/1377131,1292,1,1,kioskart.html

Albo pewnie Grażyna Kuroń czy Zofia Romaszewska też miały takich chwil trudnych pełno.
Mógłby o tym pewnie niejeden tekst powstać.

Pozdrówka.


Subskrybuj zawartość