Nienawidzić księdzem Popiełuszką

„[...] Pragnę, by Ojczyzna była ziemią pokoju, poszanowania praw i godności człowieka, matką wszystkich Polaków; by wszyscy mogli poczuć się jej synami i gospodarzami u siebie, i skupić swoje siły wokół leczenia ran, które tak boleśnie odczuwamy. [...]

Niech Kościół ten [polski], zawsze wierny ewangelicznemu orędziu, które po raz pierwszy rozległo się w Betlejem, a dopełniło na Golgocie i w Zmartwychwstaniu, i wierny historii swojego Narodu, głosi i sprawuje z mocą Odkupienie człowieka. Niech strzeże i umacnia w sumieniach tę linię, która wyraźnie oddziela zło od dobra. Niech uczy i pomaga zwyciężać zło, każde zło – dobrem. Niech będzie wiernym sługą pojednania. [...]” (wigilijna audiencja dla Polaków Jana Pawła II w 1983 r. z życzeniami na 1984 r.)

Nie mogę znieść gdy używa się pamięci księdza Jerzego do wzbudzania nienawiści, do szczucia jednych ludzi przeciwko drugim. Ktoś kto to robi, to pisze jak Szatan jadem i żółcią. Nie rozumiem jak może znajdować pochlebców…

Dziś zobaczyłem, że do jednego worka kłamców związanych z morderstwem księdza Popiełuszki można wrzucić Episkopat Polski, prymasa Polski (którego winą miało być to, że zdobył uznanie wśród władz partyjnych i to, że uznał iż księdza zamordowano z powodów politycznych), Jacka Kuronia, komunistów i nazistów oraz tajnych współpracowników SB donoszących na kapelana „Solidarności”.

Czytam też, że ci, którzy szukali porozumienia, czy wręcz jak chciał Papież – pojednania, z ówczesną władzą, to reprezentowali nędzną postawę.

Jak nędzny musi być ktoś promujący takie opinie, jak płaskie i płytkie musi być jego spojrzenie w głąb ludzkiej duszy i serca, ale przede wszystkim w głąb idei i myśli Papieża. Dla kogoś takiego liczy się siła wzbudzania nienawiści do mających inne poglądy. Żyje nie dobrem ale złem. Nie usprawiedliwia go to, że zło czuje do tych, których widzi jako złych (w tym kontekście nie ważne jest czy dostrzega to zło słusznie czy nie, czy pragnie je nazwać czy jedynie insynuuje). Bo z takiej postawy na pewno nie będzie dobra. Zło trzeba zwyciężać, ale nie złem.

Ani Jan Paweł II, ani ksiądz Popiełuszko nie wzywali: „Zwyciężaj zło złem”.

Jan Paweł II apelował po zabójstwie kapłana, aby z tej śmierci narodziło się dobro: „Niech Pan Bóg, za pośrednictwem Pani Jasnogórskiej i naszych świętych, opiekuje się umiłowaną Ojczyzną naszą, również niech przyjmie ofiarę życia tego kapłana, którego śmierć – mało powiedzieć tragiczna, biorąc pod uwagę jej okoliczności – poruszyła ludzi na pewno w Polsce, ale poruszyła ludzi we Włoszech, w różnych krajach Europy, na całym świecie. Ta śmierć jest także świadectwem. Ja modlę się za księdza Jerzego Popiełuszkę, jeszcze bardziej się modlę o to, ażeby z tej śmierci wyrosło dobro, tak jak z Krzyża Zmartwychwstania”.

„Dobro” – gdy się przypomni słowa Papieża z Wigilii 1983 roku, to “dobro” oznacza także „pojednanie”. Tak więc twierdzenie, że śmierć otworzyła drogę do złego, bo prowadziła do kompromisu, jest ewidentnie sprzeczne z nauczaniem papieskim, które nakazywało szukanie dialogu i porozumienia „katów i ofiar”, ale też nie oznaczało zatarcia różnicy między dobrem a złem – kto tak twierdzi po prostu kłamie. Nie oznaczało też tego, że nakazy moralne i etyczne sprowadzono do jakiejś miernoty. Miernotą ja nazwałbym tego, który nie za nauczaniem Jezusa lecz za Starym Testamentem by twierdził, że obowiązuje zasada oko za oko, ząb za ząb. Zło i dobro miały być nazywane, a zasady etyczne i moralne powinny być zachowane lecz nie mogą być używane w sposób taki jaki używa się pałki.

Jakże trzeba mieć załganą psychikę, aby szerzyć takie poglądy, aby męczeńską śmiercią kapłana posługiwać się do uzasadnienia swoich nienawiści i obsesji, które są niczym innym jak antytezą filozofii „cywilizacji miłości”.

Mam nadzieję, że pamięć o świętości księdza Jerzego nie zostanie zniszczona przez małych ludzi nie rozumiejących jego ewangelicznego przesłania nakazującego trwać przy dobru i nie poddawać się złu. Są to tak piękne, idealistyczne wezwania, że aż serce się kraje, gdy czyta się paplaninę sprowadzających wszystko i wszystkich do „poziomu moralnych miernot”. Jak można tak się wywyższać, jakby się było nietzscheańskim nadczłowiekiem… Jakże trudno z kolei stosować się do nauczania Popiełuszki i Jana Pawła II. Nie sposób sprostać, ale przecież trzeba o tym nauczaniu pamiętać i choć próbować iść wytyczoną przez nich drogą. Czytając zaś w kontekście zabójstwa kapłana teksty, które czasem pojawiają się na salonie.24, można dojść do wniosku, że nie było w Nim żadnego dobra, że On sam dążył do poniżania innych ludzi i wzywał do wskazywania miernot, zdrajców, tchórzy itd. Jak czytając utrzymane w takim duchu teksty mógłby ktoś tak zwyczajnie, po ludzku polubić księdza Jerzego i przejąc się dziś jego osobą? Nie mógłby.

Ja święty jak ksiądz Jerzy nie jestem. Pocieszam siebie myśląc, że nikt przecież nie jest. Dlatego użyłem słów „załgana psychika” – ale czyż to nie opis faktu, przecież to nie jest epitet. Jak można po jednej stronie umieścić siebie, a do zdrajców i kłamców zaliczyć wszystkich innych – oprócz jednego zamordowanego kapłana? Czyż Jan Paweł II wzywający do pojednania i dialogu między społęczeństwem a władzą nie został również wliczony do grona zdrajców, tchórzy, kłamców itd., itp.? Można tylko pytać komu to służy, i stawiać hipotetyczną odpowiedź – być może mocodawcom morderców księdza Jerzego.

Wolę zachować pamięć o księdzu Jerzym z takich jak poniższe wspomnienie:

http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/38/wczesniej-czy-pozniej-zgine.ht...

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Wszysko i każdy

może być narzędziem walki dla fanatyka.
Nie cierpię fanatyków.
Zazdroszczę im wiary i siły przekonań.
Ostatecznie fanatycy przegrywają ale zawsze są.
Widać przyroda ich potrzebuje?


Subskrybuj zawartość