Żbik

“Jest w Warszawie oddział zwany Żbikiem; zna go świat
Zacnych mężów ród wybrany, sam rycerzy kwiat [...]”

Tak zaczyna się piosenka harcerzy XXI WDH.

...Oddział „Żbik” znalazł się jako 2 bateria artylerii przeciwlotniczej przy zgrupowaniu „Gurt” w Śródmieściu–Północ w sile około 70 ludzi plus kilkanaście harcerek łączniczek, sanitariuszek i łączników. W pierwszym dniu powstania, gdy nie udało się powstańcom zdobyć dworca Głównego, bateria „Żbik” zajęła stanowiska naprzeciw dworca na ulicy Chmielnej 55/67 i barykady u wylotu Chmielnej, utrzymując je do końca powstania. Oddział wykazał dużą inicjatywę organizując wytwórnię broni, sieć telefoniczną, nasłuch radiowy i drukarnię. Część harcerzy i harcerek ze „Żbika” wzięła udział w walkach na Mokotowie.

Fragment z książki „Wielka gra”

Opatrywanie rannego przed budynkiem Chmielna 55. Przy noszach klęczą sanitariuszki: kapral „Bogdańska” Maria Jezierska i kapral „Żabska” Elżbieta Skrzyńska, plut. podch. „Hercuń” Jerzy Bogdanowicz. Stoją: po lewej, kpr. podch. „Kaczanowski” Piotr Osiński, po prawej kapral „Świdwa” Tadeusz Błażyński, za nim łączniczka „Dina-Pękałówna” Jadwiga Popławska.
W bramie kanonierzy „Cezar” Juliusz Smardzewski i „Bochenek” Wacław Twardowski.

Do XXI (i do harcerstwa w ogóle) wstąpiłem późno, w pierwszej klasie liceum. Na jednej z pierwszych zbiórek uczyłem się “Żbika” , śpiewając razem z zaproszonymi gośćmi – seniorami drużyny. Byli wśród nich ludzie z podpisu pod zdjęciem…

XXI WDH żyje. Grono seniorów nie zmalało, choć prawie nikt z nich tamtych czasów nie dotrwał do dziś. Teraz my jesteśmy seniorami. Opowiadamy o innych wydarzeniach, innych klęskach i innych zwycięstwach. Uczymy ich innych piosenek: o Janku Wiśniewskim, o zielonej wronie, o “wypadkach”.

Ale zawsze, razem z najmłodszymi harcerzami i harcerkami śpiewamy “Żbika”, “Pałacyk Michla” i “Marsz Mokotowa”...

XXI wydaje gazetę “Nasza Drużyna”. Przeczytajcie sobie numer specjalny na 1 sierpnia 2008.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Merlot

Dzięki za gazetę

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Merlot

Tak mi się skojarzyło to o czym Pan pisze, z tym:

Gazetka wspaniała.


Gretchen,

no chyba masz rację.
Dawniej bym powiedział, że ten uścisk rąk na koniec to marketing.

Dziś już nie.


Cieszę się, że

potwierdza pan to co ja usiłuję mówić i pisać.
Wbrew bełkotowi PP i innych kretynów.

Można było przechować tradycję.
Można było zbierać relacje, można było je kultywować i podtrzymywać.

Teraz ci, którzy tego nie robili potrafią tylko wrzeszczeć.


Hm, jakoś w tym utworze, co Gretchen

zapodała, jednak to co strae i to co nowe mi się nie łączy.
Pomimo uścisku dłoni.
A może po prostu rapujących motywów nie lubię w żadnym wypadku.
nawet w wzniosłych celach.

pzdr


Grzesiu,

Dla Ciebie ten klip może mieć trochę inną wymowę niż dla Gretchen i dla mnie. Ten rap jest nieistotny, to tylko symbol, hasło. A kapela podwórkowa sama w sobie sztuczna od cholery. Też symbol i hasło.

Zestawione razem wywołują zamierzony efekt. Mówią nam coś co bardzo chcieliśmy usłyszeć. W tym mieście.


Panie Merlot i Grzesiu

Ten uścisk dłoni to pestka. Dla mnie.

To co Pan pisze Panie Merlot, to jest sedno.

Dwa hasła i symbole zestawione razem.

Usłyszeliśmy to Panie Merlot, choćby na chwilę.

Grzesiu, ja lubię rap, choć właściwie trzeba powiedzieć hip-hop, zwłaszcza ten warszawski. Znam i rozumiem realia. To jest prawda sporej grupy ludzi.

W moim poczucie całkiem fajnie sprzedawana.

Warszawski hip-hop bywa piękny…

No tak mam, nic nie poradzę.


Subskrybuj zawartość