Ogryzek – to brzmi dumnie

Pod nieobecność Steve Jobsa, współzałożyciela i obecnego szefa Apple rozpoczyna się dziś w San Francisco doroczna feta Macworld, na której zazwyczaj odbywają się premiery najnowszych produktów koncernu.
Tu zobaczyliśmy pierwszego Macintosha, iPoda, iPhone’a…

Czym zachwyci nas Apple dziś wieczorem?

Korespondentom TXT udało się dotrzeć do przedpremierowego pokazu
najmniejszego i najdroższego ogryzka świata.
Popatrzczie sami:

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

To wszystko nie tak.

podkreślić należy po pierwsze, że brak klawiatury w nowym gadżecie jest jeszcze lepszy niż brak napędu CD/DVD w MacBooku Air. Odpowiednio, w momencie premiery kosztować powinien 4000 dolarów i rozgrzewać się do 85 st. C.

Koleżanka miała w pracy właśnie MacBooka Air i był to jedyny laptop, którego nie dało się trzymać na kolanach.


Chciałem delikatnie zaznaczyć,

że merlot, karczmarz, oraz mgr. Spirytus Mowens są in corpore fanatycznymi zwolennikami ogryzków.
W odróżnieniu od K. Leskiego i koleżanki Mindrunnera.

Nas nic w kolana nie parzy, a i brak napędu nie stanowi;-)

A poza tym budujemy silną Sekcję Ogryzkową na TXT. Kto gryzie, ten ma…


Ja przesadnie

Maców nie lubię, bo mi nie robią tego co chcę. Zależy jakie kto ma skłonności. Choć od jakiegoś czasu jak mi się zdaje Mac różni się od normalnych PCtów głównie ceną.

Wciąż zastanawiam się na ile użyteczny jest OS/X. Nie używałem go do tej pory, bo boję się wchodzić w całkiem nowy temat.

Koleżanka była akurat wybitną zwolenniczką Apple. Zachwalała go bardzo, że mały i ładny. I zgadzam się że jest ładny. Jeszcze głośniej zachwalała go jak się wieszał z powodu przegrzania. I muszę przyznać, że nawet jak się wieszał, dalej był ładny. Wiec w sumie miała rację.

Wkurzaliśmy ją wszyscy za to tym, że musiała latać do właściciela dowolnego peceta niemakowego, by obejrzeć pliki z Penmapowania swoich stanowisk, bo z jakiegoś powodu jej wersja Corela ich nie otwierała chocby nie wiem co.


Kto gryzie, ten ma...

chyba, źe mu zęby wypadły:-)

Pozdrowienia ponoworoczne

abwarten und Tee trinken


Ogryzki są fu!

Jako wieloletni multimedia developer, który na aplikacjach w rodzaju Adobe (wcześniej Macromedia) Director zjadł zęby muszę przyznać, że gdy przychodziło mi na produkcje cross-platform, to szlag mnie od razu trafiał, ponieważ osławiony MacOS w takich zastosowaniach okazywał się nieszczęsnym SrakOSem.

Tam, gdzie potrzebna jest ścisła współpraca wielu aplikacji: od typowych programów graficznych w rodzaju Photoshopa czy Illustratora, poprzez pakiety 3D jak 3D StudioMax czy Maya, aż do interakcji z Internetem, tam praca na Macintoshu jest piekłem i nie skompensuje tego ani uroda ani ergonomia interfejsu.

Całkowita niekompatybylność tej platformy z reszta świata jest nie do zniesienia. Zaczyna się od kodowania fontów a kończy na fatalnej obsłudze OpenGL. Nic dziwnego, że był moment, gdy Apple wypuszczał kolejne wersje swojego systemu praktycznie co dwa tygodnie i mało kto mógł się w tym połapać. Gdyby tak postępował Microsoft, to wszystkie kundelki ujadałaby w mediach, że M$ to system niepoważny itd. Maki świetnie się sprawdzają tam, gdzie od lat funkcjonuje ugruntowany streamline: przygotowanie materiałów do druku, obróbka zdjęć czy filmów. Jednak przy pracy nad nowymi rzeczami, tam, gdzie nie ma znanego, przetestowanego rozwiązania, tam Maki okazują się wąskim gardłem, gdyż nie udaje się skutecznie przenoszenie danych z innych aplikacji czy środowisk.


Ziggi

Twoja agresywna publicystyka, z prawaków i katoli przeniosła się na systemy operacyjne! Prawaki odetchną, a ja się chichram.

Gdybyś napisał to co powyżej dziesięć lat temu, byłoby (przy dobrej woli) o czym dyskutować. Dziś niestety, co słowo, to bzdura.

Chyba powineneś zaryzykować i ugryżć MacOSX (mów mi Leopard) raz jeszcze.

A Apple wypuszcza swoje systemy zazwyczaj co półtora roku.


hmm

Nie jestem zwolennikiem Maca, ale potwierdzam to, co napisał merlot o tym, co napisał Ziggi ;-)

Maci są teraz po prostu inne. Trochę droższe (czasami bardzo!), inaczej sie na nich troche pracuje. Ale interfejs usera mają całkiem wypasiony.

Poza tym w gole to mam wrazenie, ze kompy i OSy sie do siebie upodabniają coraz bardziej i powstaje powoli coś co mozna nazwac pewną standaryzacją dostepnych opcji i standaryzacją sposobu pracy na sprzecie.

Za jakis czas przecietny user jak usiadzie przy jakimkolwiek systemie, to bedzie mogl prawie z miejsca robic to, na co ma ochote i co ogolnie z kompem umie robic. Czy to linux bedzie, czy MacOS, czy winda czy cokolwiek tez nowego…

Takie jest moje obecne zdanie na ten temat :-)

pozdrowienia

PS – a tak w ogole, to teraz najlepsza jak dla mnie Winda jest. Ale nie dlatego, ze lepiej dziala, ale dlatego, ze jest po prostu najbardziej spopularyzowana, i mnostwo ciekawych rzeczy pod winda zadziala najpierw… Ale to sie rowniez zmienia …


Hmmm

a ja tak sobie myślę, że skoro faktycznie nowy OS (wersja OS) co 1,5 roku, do tego cena komputera, niemniejsza niż w przypadku PCtów awaryjność... Faktycznie, komputer nie na moją kieszeń.

Coś w rodzaju cenzusu majątkowego. Kupisz identyczną do zwykłego laptopa maszynę x86 z typową kartą graficzną high-end, opakowaną w ładną obudowę i zapłacisz za to sporo więcej niź jest suma składowych warta. Dostaniesz w zestawie nieprzesadnie konfigurowalny system operacyjny. I całusa w czółko od Wojciecha Orlińskiego (wiem, wyciąganie tego faceta to chwyt poniżej pasa). I możesz na nim robić wszystko to co cała reszta frajerów na swoich tańszych maszynach z OS’ami w których – jeśli masz potrzebę – możesz swobodniej wprowadzać zmiany…


Sorry, Mind

dlaczego nie mniejsza niż na PC awaryjność?

Mniejsza mniej więcęj pięć razy, cirkaebałt. I zero wirusów. Zero programów antywirusowych koniecznych do życia.

Możemy kiedyś porównać możliwości rozpakowanego z pudełka kompa.
Z peceta zostanie miazga.

A Orliński jako makownik, to fakt. Ale to jedyna jego zaleta.

f


Drogi Merlocie !

Bądź łaskaw zajrzeć tu:

www.ziggi.pl/other/abg

i obejrzyj sobie tę prezentacje na piecu in na ogryzku a zobaczysz o czym mówię.

Problemy, jakie zaobserwujesz na maku są nagminne i zmuszają do poszukiwania dziwnych obejść. Sprawa dotyczy praktycznie każdej cross-platformowej aplikacji, która korzysta z 3D API na tej platformie.

Tak to jest – żeby dostrzec te problemy trzeba robić coś więcej niż skład tekstu w Quarku.

Ja oczywiście mogę się zgodzić, że MacOS jest całkiem niezłym systemem, ale nie zamieniłbym moich Windows XP 64 (Quad) na jakąś makówkę, chociaż z utęsknieniem czekam na Windows 7, który powinien poprawić irytujące lagi w pracy niektórych elementów okienek.

A jak się zna trochę triki w rejestrze i Windows Instrumentation, to można sobie system bardzo przyjemnie spersonalizować i wszystko śmiga jak marzenie. Jednym słowem – składając sobie piec z wybranych komponentów kupionych po hurtowych cenach w Action mam za pół darmo stację roboczą, której mało który mak podskoczy.

Pozdrawiam bez agresji,
ZS

A co do aktualizacji systemu, to sięgnij proszę pamięcią wstecz i przypomnij sobie jak kilka lat temu co chwila wychodziły updaty do wersji 10.


Ziggi

po pierwsze, pozdrowienia od Pani Ewy…

Po drugie, Quark is dead. Od 6 lat pracuję w środowisku Adobe, gdzie:

Po drugie 1: wszystkie pliki utworzone w programach Adobe Creative Studio (inDesign, Photoshop, Illlustrator, Flash i inne) są w 100% wymienne między ogryzkami i żelastwem,

Po drugie 2: używamy tych samych (fizycznie) fontów OTF i TTF,

Po drugie 3: od tych samych sześciu lat jestem betatesterem tych programów na obu platformach.

I żeby było śmieszniej, wszystkie Windows XP i Vista (razem 6) są zainstalowane na moich ogryzkach.

Twoja kolej. Pani Ewa się rechocze hi, hi…


@Merlot

Trochę szkoda, że pani Ewa – podobnie jak Ty – pewne rzeczy może oglądać w trybie emulacji PC na Macintoshu, lecz nie odwrotnie. Jak wiadomo, jedynym powodem, dla którego nie daje się postawić Maca na piecu jest to, że część systemu Steve zamknął i zaszyfrował w czarnej kostce, do której system co rusz się odwołuje a kod w środku jest chyba najlepiej strzeżoną tajemnicą w Cupertino.

Co do pakietu Adobe – zwracam Ci uwagę, że w/w prezentację wykonałem w Adobe Director 11, korzystając po drodze z Photoshopa i Illustratora w wersji CS3. I jak widzisz – rezultat nie do końca jest kompatybilny z jabłuszkiem.

Jak mówiłem – jabłuszka pięknie się spisują w 2D, lecz ich stabilność w trybie 3D, gdzie Apple utknął na starej jak świat bibliotece OpenGL 2 pozostawia wiele do życzenia. Stąd pisanie aplikacji cross-platform pracującej w trybie 3D to wciąż duży problem i wyzwanie dla programistów.

InDesign wygryzło trochę Quarka, lecz ten nadal w wielu studiach całkiem nieźle się trzyma.

Co do fontów – co z tego, że używamy tych samych plików krojów? Nie o kroje mi chodzi. Chodzi o reprezentację wewnętrzną (kodowanie) i przenoszenie strumieni tekstowych między aplikacjami.

PS

To miło, że jesteś beta-testerem Adobe, lecz co mnie to obchodzi? Sprawdzasz, czy się aplikacja nie zawiesi po setnym włączeniu? Zacznij pisać pluginy do aplikacji, to więcej pogadamy.


Szanowny niedowiarku,

mój domowy ogryzek jest Billfree – no Windows at all.
Oglądałem to-to w Safari, w MacOS 10.5.6 bez najmniejszych problemów.

Problem leży w Directorze jako takim. Adobe poza przemianowaniem produktu Macromedii jeszcze nic przy nim nie zrobił. Cała reszta programów jest od póltora roku Mac/Win 1:1.

Mało tego, Photoshop CS4 Extended ma całkiem zaawansowaną obsługę 3D.


Sorry Merlot :)

ale awaryjność jest porównywalna. No i żaden producent nie miał tak wielkiej awaryjności laptopów związanej z przepalaniem poszczególnych podzespołów. Poza Microsoftem, bo jego Xbox360 miał wyjątkowo dużo spalonych płyt głównych.

Co do wirusów, to nie ma się co dziwić. Ostatecznie OS/X oparty jest o BeOS. Na linuxach też zagrożenia zawirusowaniem jest przyzerowe.

Zresztą to temat mocno wirtualny, bo i maszyny z Mac OS/x i maszyny z Linuxem nie są zagrożone zawirusowaniem głównie z powodu swej niewielkiej ilości. Znaczy, nie opłaca się pisać wirusów na te maszyny.

Możliwości komutera świeżo po rozpakowaniu też nie są jakimś niesamowitym argumentem. W gruncie rzeczy przeciętny użytkownik będzie korzystał z komputera dłużej niż kilka minut i częściej niż raz po wyjęciu z pudła. Więc istotniejsze jest co można z komputerem zrobić przez cały okres jego użytkowania. Tu zdecydowanie nad Macem przewagę mają zwykłe piece. Ot, więcej oprogramowania na platformę Windows i większa tegoż oprogramowania różnorodność.

A w kategorii “prosto z pudełka” zdecydowanie wygra komputer z jakąś rozsądną preinstalowaną dystrybucją Linuxa z zainstalowanymi wszystkimi kluczowymi pakietami. Tylko potem z użytkowaniem tego będzie problem,

Moja wiedza o Apple jest obecnie znikoma. Pracowałem przez niedługi czas tylko na jednym Airze i to głównie usiłując ustalić czemu się nie otwierają pliki z mapami. System odpowiadał mi mniej-więcej “nie chcesz wiedzieć a nawet jak chcesz, to się nie dowiesz”.


@merlot

No to, że u Ciebie to działa bez probemu mnie zdziwiło, bo na wszystkich Macach do tej pory pojawiały się problemy z rozmazywaniem się tekstur oraz znacznym przesunięciem hotspotów wobec obrazu. Jeśłi u Ciebie to działa, to znaczy, że nawet Mac Macowi nie równy :-)))

Tak naprawdę Adobe z Directorem już od pewnego czasu walczy – v. 11 to już dzieło Adobe a nie MM. Ale problemy są naprawdę – nie tylko w tej aplikacji. Jak się robi interaktywne multimieda, to dopiero sporo takich franc wychodzi – gdzie indziej tego tak nie widać.

Co do CS4 nie wiem – narazie nie mam potrzeby go instalować, no chyba, że rozwiązano poblemy ze snap-to-guides, ktore w CS3 są wyjątkowo upierdliwe. Z tego, co wiem – zrobili coś a la 3D w AfterEffects – może i to się komuś przyda… A ten nowy algorytm skalowania naprawdę taki fajny?


Mind,

moja wiedza o ogryzkach jest odwrotna do znikomej.
I tylko dlatego podejmuję z wami dyskusję. Awaryjność sprzętu jest porównywalna, ale tylko z najwyższą pecetową półką (Dell, HP itd.). Natomiast padalność i zawieszalność systemu operacyjnego jest nieporównywalna i każdy kto kiedykolwiek próbował obu musi to potwierdzić.

To samo dotyczy kategorii prosto z pudełka. Najpierw Mac, potem Win, potem długo długo nic i dopiero pierwsze pingwiny.

Mac OS X nie jest oparty o BeOS. Jądrem system był i jest Unix (BSD).

Co do tych map, to płonę z ciekawości. Jak masz jakąś niezbyt tajną pod ręką, to mi przyślij. Zobaczę w czym problem.


Czas odsłonić karty.

Co prawda miało to miejsce rok temu, ale mam z zwyczaju trzymać backup wszystkich danych, więc na pewno mapy z tego projektu mam na którejś płycie. Jak dostanę się do odpowiedniej płyty, to jestem gotów podesłać plik.

To mnie trochę ośmiesza. Stanowiska rozkopane i zdokumentowane ponad rok temu. Post-ex zakończony, ostatnie wypłaty na koncie i już w dużej mierze wydane. Z firmą nic mnie prócz dobrych wspomnień nie łączy, a ja wciąż gdzieś trzymam komplet zdjęć, kart obiektów, map… Wszystko po prostu.

Ale rzecz jest do zrealizowania. A problem był taki, że faktycznie mapy otwierały się wszędzie, gdzie był Corel. Na starszych firmowych komputerach, na nowych-świeżo-ach-dowiezionych-dellach i na prywatnych laptopach, bo i tak każdy przychodził z własnym. Jedynym który sprawiał problemy był ten właśnie Mac. Taki ładny, cienki, bez jakiegokolwiek czytnika płyt, rozgrzewający się jak cholera i często się z tego powodu wieszający. Właścicielką była Portugalka, która z bliżej mi nieznanego powodu uwielbiała siedzieć w stanie przytulonym do kaloryfera, jakby jej ciepło bijące od komputera nie wystarczało.
O! Co jeszcze sobie przypomniałem, to że dziewczę owo nieszczęsne za nic nie dało sobie wyperswadować tworzenia tabelek z kontekstami w Wordzie. Reszta stukała w Excelu a ona uporczywie robiła sobie tabelkę w Wordzie i wpisywała w nią opisy około 700 kontekstów. Że jej się ten plik nie posypał, to byłem pod wielkim wrażeniem.


Mindrunnerze

To Cię nie ośmiesza w żadnym razie.

Ja miewam gorzej. Robota skończona wczoraj, klient dzwoni, że chętnie by dał następną, tylko żebym sobie ilustrację jedną wziął z poprzedniej pracy.
No więc moje stanowisko rozkopuję, przekopuję, szukam – ilustracji niet…

Niestety konto mi nie spuchło w tym kontekście;-)

Dawaj plik – winiarnia [at] mac [dot] com


Ziggi

Ziggi

A ten nowy algorytm skalowania naprawdę taki fajny?

Jeżeli masz na myśli “content-aware scaling”, to bardzo fajny.

W kalendarzu TXT użyłem go 3 razy:
na panu Oszuście Pierwszym, na borsuczym drzewie i na okładkowej źwierzynie AnnPol. Bez tej funkcji musiałbym albo coś obciąć, albo sztukować tło.
A tak – Photoshop rozciągnął (lub ścisnął) nieistotne fragmenty zdjęcia, główne elementy pozostawiając nietknięte.


@Merlot

Jutro, jak już odwiedzę tutejszy pośredniak, przeszukam pokój pok kątem płyt z backupem. Mieliśmy przeprowadzkę i pewnie są w którejś torbie a teraz nie chcę rozpoczynać poszukiwań, bo bym żonę obudził. W każdym razie znajdę jakąś i wyślę.


Szanowni,

Chciałem trochę Merlota wesprzeć w walce, tylko że oczy mi się zamykają po dzisiejszej (znaczy wczorajszej bo już druga w nocy) prezentacji wesołka Phila.
To sympatyczny gość jest i zawsze go lubiłem – był taką ciepłą antytezą tyrana Jobsa (był taki film, bodajże się nazywał “piraci krzemowej doliny” – pirates of silicon valley – dla wytrwałych do znalezienia na youtube – tam można się dowiedzieć czemu Jobs jest tyranem) ale dzisiaj trochę mu współczułem… Niewiele miał do pokazania…

Ciekawe nowe rzeczy – face recognition – nie tylko na rogatkach Londynu, ale teraz w kazdym Macu, a konkretnie w iPhoto…

Wykorzystanie informacji z GPS aparatów fotograficznych przy konstruowaniu folderów w iPhoto – czyli dalsze zacieśnienie współpracy Apple z Google

DRM jest martwy – hurra!!! Jeśli wytwórnie zdecydowały się na wystawienie pozbawionych DRM plików muzycznych w iTunes (największy sprzedawca muzyki on-line w USA) to znaczy, że kończy się powoli era tego upiora…

Nowa bateria w Mac book pro – zintegrowana – w sumie czemu nie – w swoich laptopach i tak baterie wymieniałem jak sięgam pamięcią dwa razy… oba to wczesne wersje mac book pro z intelem – w 15’ mi przysłali informację że trzeba bo może wybuchnąć, w 17’ spuchła jakieś dwa lata później – z baterii zrobiła się buła…

a na przykład plastkiowe MacBooki trzymają się aż miło… obudowa pęka, ale bateria hula.

Nowa bateria podobno dzielnie moc trzyma, więc i tak pewnie szybciej się będzie wymianiać kompa niż baterię...

Jednak w sumie nudy – wystąpienie skierowane do kogoś kto używa iLife – czyli nie do mnie…

Ja czekam na Snow Leoparda i na nowe aplikacje pod iPhone (może się wreszcie Apple z Adobe dogada)

fajnym pomysłem jest stacja dokująca dla laptopów (zgłosili taki patent)

I na koniec – Panie Szczęsny – jak pan ma Maca co panu emuluje Windowsy to jest panu potrzebna wyprawa do sklepu.

http://podcastsportowy.wordpress.com/


@xipetotec

>> stacja dokująca dla laptopów (zgłosili taki patent)

Francowaty Apple – trzeba mieć tupet, żeby patentować powszechnie znane od lat wynalazki !

Kurna – też pójdę sobie do Urzędu i zgłoszę rower do opatentowania – może nikt tego przede mną nie zrobił?

Gdyby taka informacja dotyczyła Microsoftu, to kundelki już by się po prostu wściekły odsądzając go od czci i wiary. Lecz gdy sprawa dotyczy guru miętowych chłopców, ciot i transwestytów, to hura – będziemy mieli patent na stacje dokujące !!!


Ziggi;-)

jesteś u szczytu formy!

Jako kundelek, ciota, tudzież transwestyta, wyrażam Ci swój podziw, uznanie i głębokie zrozumienie.

W sekcji informacyjnej, patent wygląda tak:

Jest to oczywicie typowa, znana od zawsze stacja dokująca, która 2000 lat temu wymyślili Gates z Ballmerem…

Rozsiewając orzeźwiający zapach mięty, pozostaję, itd.


To ja dodam jeszcze...

ze istota pomysłu polega na tym, iz “wsunięty” w stacje laptop ma korzystać z dodatkowych mocy w stacji drzemiących, co wymaga, tak przy okazji, wielu innych małych patencików choćby określających jak mają dzielić się zadaniami procesory.

Idea jest taka – mam Maca Pro (o wygladzie iMaca, co mniej cieszy) a jak muszę ruszyć w teren to ze statku matki wysuwa się komputer mobliny, wciąż mocny, ale oczywiście na tyle na ile mocny moze byc laptop.

http://podcastsportowy.wordpress.com/


widzę tu ostro się zrobiło...

Tylko to trochę cały czas rozmowa jak o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi.

Na PCty też jest mnóstwo różnych fajnych hardware’owych patentów, tylko, że je poszczególni producenci patentują. Wystarczy znaleźć co chociażby HP robi, IBM, Dell , czy inni. W sumie jak ktoś chce, to też coś fajnego znajdzie coby swoją opcję poprzeć i pokazać ze najlepsza… Tylko to chyba niczego nie udowadnia.

Każdy pracuje na tym, na co go stać albo co bardziej lubi albo do czego się bardziej przyzwyczaił, albo co lepiej zna i tyle…

Ale to takie zdanie wtrętne troche offtopicowe…


Merlocie

Pan Szczęsny faktycznie jest w formie olimpijskiej. Nie wiem czy wiesz, ze w innym wątku odkrył sposób na rozwiązanie konfliktu na Bliskim Wschodzie.

Sposób prosty i elegancki. Zupełnie tak jak ta stacja dokująca.

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Co wy chcecie od Szczesnego:),

“Lecz gdy sprawa dotyczy guru miętowych chłopców, ciot i transwestytów, to hura – będziemy mieli patent na stacje dokujące !!!”

ten tekst w moich prywatnym ranking dobrych tekstów i komentarzy jest na jednym z najwyższych miejsc, znaczy nie mówię o treści, bo się nie znam, ale forma cudna:)

A ci “miętowi chłopcy”-małe arcydzieło, no.
Takie frazy jak się naisza komuś, to dumny może z siebie być, mi się ostatnio żadne dobre nie piszą, no.

A poważniej trochę, fajnie się was czyta, znaczy to połaczenie emocji i wiedzy, szczególnie dla laika czy raczej ignoranta jakim ja jestem jest cąłkiem strawne.

Chyba magia TXT, że czytam o rzeczach, o których nie mam pojęcia i czytanie o tym sprawia mi przyjemność choć dalej nie mam pojęcia.
Nie tak dawno czytałem rozmowę o aparatach fotograficznych u Gretchen z udziałem Docenta, Gretchen, chyba Griszeqa jeszcze.
też nic nie czaiłem, ale świetne to było.

Pozdrawiam z pozycji ignoranta.


Najpierw Xipe:

Grześ mi ułatwił zadanie.

Szczęsny korzysta z gęby jaką mu przyprawiliśmy i z przyjemnością epatuje szokującą formą. Tutaj to znakomicie pasuje, Grześ się cieszy, a ja się chichram.

Na wątku o konflikcie w Gazie, takiej samej szokującej formy użył, żeby coś (w jego pojęciu) ważnego powiedzieć.

Nie ma związku między tymi dwoma Szczęsnymi, moim zdaniem. Z tamtym, jak widzę, jakoś sobie radzicie.

A ja już przypilnuję, żeby tu też dostał stosowny wpierdol (pardą;-).


Grzesiu,

mam tak samo jak Ty, przy czytaniu niektórych blogów. Wciągają mnie, mimo że wiedzę w danym temacie mam mizerną.

Niedawno syn mnie uraczył ciekawostką z dziedziny fizyki. Napiszę o tym niebawem, w notce będą nawet 2 youtubki.

Możesz się do tego tekstu przygotować – kup torebkę mąki kartoflanej i znajdź w kuchni jakąś miseczkę. Oraz kopyść. Celem dokonywania eksperymentów na temat.

Pozdrawiam z upoważnienia Sekcji Naukowej;-)


@Stacja dokująca

Muszę sprostować – tym razem istotnie jest to rozwiązanie oryginalne, nie widziane wcześniej na rynku w tej formie. Sorki za pospieszenie się z komentarzem, lecz po tym, kiedy Apple zdecydował się po kolei patentować przezroczyste okienka czy gest “szczypnięcia” z iPhona a Microsoft zabrał się za patentowanie kliknięcia myszą, to straciłem resztki zaufania do firm z tej branży w zakresie zachowywania elementarnej przyzwoitości w walce konkurencyjnej. Rysunek wynalazku jednak rozwiał moje wątpliwości. Nie znałem go wcześniej, zasugerowałem się nazwą.

Natomiast co do “miętowych chłopców” muszę oddać honor mojemu staremu wrocławskiemu druchowi Włodzikowi Dubieleckiemu, który jest niekwestionowanym wynalazcą tego genialnego sformułowania tworzącego językową alternatywę dla metroseksualnego potworka. Pozdrawiam Cię Włodziku serdecznie!

Merlocie – wyluzuj trochę – lansowanie tezy w stylu “wóz mój jest najlepszy” przystoi bardzej chłopakom z remizy niż poważnym beta-testerom ;-)


@Merlot

Uwaga, uwaga, wysłałem plik. Opisałem przy okazji co tam mniej-więcej było.

Teraz jeszcze co do Maców. Nie jestem wybitnym znawcą, ale ciekawi mnie co konkretnie tak bardzo modyfikuje moc obliczeniową laptopa po umieszczeniu w tej monito-stacji dokującej. Dodatkowy procesor? Jeśli tak to pomysł poroniony, bo komunikacja między dwoma procesorami powinna przebiegać jeśli już to przez mostek północny płyty głównej. A najlepiej to bezpośrednio, jak we współczesnych wielordzeniowych procesorach. Chyba, że Apple wyprowadzi na zewnątrz w jakiś sposób szynę HTT... Ale w dalszym ciągu wydaje mi się to wudu. Połączenie tych procesorów jakimkolwiek normalnym interfejsem, to już w ogóle techniczny nonsens. Więcej czasu procesora pójdzie na komunikację niż na liczenie. Dodatkowy RAM? To byłoby coś w stylu dodatkowego buforu. Gdyby Apple zostawiło w swoich laptopach interfejs FireWire, mogłby to się nawet udać. Ale gdzieś przeczytałem, że w nowszych laptopach Apple zrezygnowało z tego interfejsu… Szkoda, mogli poczekać choćby aż się kolejna wersja USB pokaże. Na miły Bóg, nawet ja w swoim badziewnym laptopie mam ten interfejs fully operational.

W ogóle to rozwiązanie z jakąś dodatkową pamięcią trochę przypomina mi umieszczanie cache L3 na płytach głównych w czasach pierwszych procesorów Pentium i Pentium MMX. Czyli wszystko zależy od tego, czy znajdą się zadania w których taka dodatkowa pamięć będzie miała swoje zastosowanie.

Teraz przyszło mi też do głowy, że w gruncie rzeczy, to ta “stacja dokująca” może być po prostu drugim komputerem, robiącym np. za sprzętowy firewall, czy przejmującym obsługę jądra systemu, gdy MacBook jest “zadokowany”.

No. Przeczytałem i widzę, że każde z wyobrażonych rozwiązań jakieś takie “kulawe”. Więc albo wymyślili coś zupełnie innego, albo musieli coś pokazać na MacWorld i chwycili pierwszą rzecz z brzegu.

Co do OS/X merlocie, to przyznaję rację. Miałem wczoraj zaćmienie umysłu (złośliwcy twierdzą, że to permanentne) i pomieszały mi się systemy. BSD – rację miałeś Ty.

Swoja drogą przynajmniej nie jest OSX na mikrojądrze budowany. Zawsze uważałem, że koncepcja jądra monolitycznego jest lepsza :)


@mindrunner

Choć jądro monolityczne jest wydajnościowo sprawniejsze, toć wystarczy drobny błąd sterownika pracującego w trybie jądra i masz pad całego systemu…

Mnie się wydaje, że w obecnej dobie wieloprocesorowych systemów 64 bitowych, gdzie wydajność powoli przestaje być problemem bardziej krytyczne staje się zachowanie stabilności a tu systemy oparte na mikrojądrze wydają się ciekawsze.

A co do wynalazku Apple – przecież w amerykańskich patentach nie chodzi o podanie konkretnego rowiązania technicznego (to masz tu – w Polsce!), lecz o IDEĘ !!! Oni opatentowlai, że masz monitorek (pardą – MacaPro) z kieszonką na notebooka z boku a do czego to będzie właściwie potrzebne, to inna brocha.


Gratulacje!

Dyskusję świetnie się czyta! Znakomite argumenty i precyzyjne wywody…

Oczywiście, jako komputerowy parias i niewolnik okienek ni cholery nie rozumiem niczego, zupełnie jak domokrążca słuchający polemiki dwóch rabinów. Co tam rabinów – cadyków!!!

Pozdrowienia i powodzenia
pełen podziwu
jotesz
:)


Panie Zbigniewie

dla mnie problem jest taki, że zysk z przeskoczenia na 64 bity jest niewielki, póki nie ma się więcej jak 4 GB RAM’u do zaadresowania. Zdaje mi się, że większość użytkowników wciąż pracuje w trybie 32-bitowym, na 32-bitowych wersjach OS‘ów. Nieczęsto widuje się w sklepach komputery z ponadczterogigową pamięcią operacyjną. Do tego dochodzi inercja rynku. Najpopularniejszym OSem wciąż pozostaje XP. O linuxach w ogóle nie ma co gadać na poziomie desktopów. Choć zdecydowanie przewodzą, gdy chodzi o serwery. Komputery Apple są najpopularniejsze wśród… zwolennikków Apple :) A Vista jakoś nie zdobyła takiego rynku jakiego miała.

Tymczasem duży RAM w przypadku XP to śmierć na szosie. A póki nie upowszechni się system potrafiący wykorzystać więcej jak 4 GB, nie uda się prawidłowo wykorzystać potencjału 64-bitowych procesorów. W tym temacie hardware w znaczący sposób przegonił software.

Obecnie to się coraz bardziej chyba unifikuje. Niestety przy mikrojądrze, jak wynika z mojego doświadczenia pad sterownika też kończy się często padnięciem systemu. Choć przyznaję, że jak szlag trafi jądro linuxowe i nagle okazuje się, że musisz znowu składać sobie do kupy jądro dopasowane do sprzętu, to można się w wielbiciela Elwro 800 junior zamienić.

Przynaję, że w temacie software’u nie jestem mocny. Zawsze wolałem zabawy na poziomie sprzętu.


Urobek mindrunnera i Portugalki

Spodziewam się daleko idących interpretacji…


@merlot

U mnie to wygląda kolorowiej, ale się zgadza. Znaczy, kolejne fazy kopania odznaczone są różnymi kolorami. Jak widać stanowisko nie jest Portugalki, bo jak zaznaczałem ona miała coś 700 kontekstów, a na tym co Pan pokazął widać np C1274. To co widzimy to fragment dokumentacji polowej opisującej obiekty archeologiczne eksplorowane w ramach projektu ratunkowego KCK’06. :)

Fragment grafiki pokazuje nam w centrum, nieco po lewej coś, co w czasie prac określa się mianem “pola marchewkowego”. Strasznie duża koncentracja niewielkich dołków posłupowych, z których część prawdopodobnie (jeśli nie wszystkie) nie ma charaktery archeologicznego a jest po prostu śladem jaki pozostał w poglacjalnej glinie po rozłożonych, z powodu wysokiej kwasowości gleby, kamieniach.

Najbardziej nieregularny kształt po prawej to prawdopodobnie nic istotnego.

Powyżej tego wszystkiego znjadował się, o ile sobie przypominam piec ósemkowy, który służył do suszenia ziarna… Śladów palisady nie widzę, więc mi się musiały stanowiska popierniczyć :)

A teraz do rzeczy – jak widać Merlocie, dałeś radę otworzyć, co świadczy, że za pomocą Maców się da, ale ja i Portugalka nie wiedzieliśmy jak, alebo wówczas jeszcze oprogramowanie dostarczone z Macem nie było w pełni zgodne z tym pecetowym. Nic więcej.

Pozdrawiam tak czy siak :)


Mindrunnerze,

to tylko mały kawałek waszego pikniku, palisady są poza kadrem, o ile dobrze odczytuję mapę. A kolorki zmieniłem, bo od tych z AutoCada oczy bolą;-)

Pozdrawiam siak


@mindrunner

Szanowny Panie,

Chociaż trudno sobie wyobrazić wykorzystanie kilku gigabajtów pamięci operacyjnej przez typowe aplikacje biurowe, to o pożytku z nieograniczonej do 3 GB pamięci operacyjnej może przekonać się każdy, kto próbuje bawić się w montaż filmowy lub grafikę 3D. W przypadku montażu oraz montażu efektowego (czy w ogóle post-produkcji filmowej) duży RAM, to możliwość pracy na dużym RAM-PREVIEW, czyli w podglądzie sceny nie jesteśmy ograniczeni do kilku sekund, lecz możemy załadować do RAMu minutę lub dwie wyrenderowanej sceny, co naprawdę czyni różnicę przy codziennej pracy.

Jeszcze większe znaczenie ma duży RAM w przypadku grafiki 3D. Tutaj, ładując duże tekstury, oświetlając scenę mapą HDR, używając pamięciożernych shaderów oraz pracując ze złożonymi systemami cząstek można wyczerpać dostępny RAM bardzo szybko.

W każdym z tych przypadków system 64 bitowy wraz z odpowiednio skompilowanymi aplikacjami stanowi jedyną sensowną możliwość powiększenia przestrzeni adresowej.

A im bardziej domowym użytkownikom będzie się proponować zabawę z multimediami, tym szybciej docenią oni zalety systemów 64 bitowych i zapotrzebowanie na nie wzrośnie.

Warto zauważyć, że 64 bitowe Windows są na rynku od lat, podczas gdy 64 bitowy MacOS to sensacja ostaniego sezonu :-))) Oczywiście – skundleni dziennikarze dopiero teraz, z dnia na dzień odkryli, że 64 bitowa architektura może mieć szersze niż akademickie zastosowanie i bezreflekseyjnie napędzają propagandową machinę Apple krzycząc “EUREKA ! LEOPARD !!!” Ale tak to już jest.


Panie Zbigniewie

W kategoriach czysto humorystycznych powiedziałbym, że jeśli wziąć pod uwagę dotychczasowy rozwój aplikacji biurowych (nie tylko M$ Office, i OO można pod to podpiąć), to niedługo nie uda się napisać ani pół słowa bez paru giga RAMu. Ale poważniej, to istotne jest niestety to do czego sprzętu używa przeciętny użytkownik bądź pracownik korporacyjny, bo tych komputerów jest po prostu na rynku najwięcej. W dodatku przyśpieszenie prac ze strony microsoftu nad “siódemką”, to niemal przyznanie, że Vista jest niewypałem. Fktycznie na desktopach króluje XP.

Jeśli idzie o sam rendering 3D to równie ważna jak ram jest pamięć dedykowana na karcie graficznej. Stąd te potworki z gigabajtem własnego GDDR na pokładzie :) Myślę, że z chwilą gdy wreszcie do naprawdej seryjnej produkcji wejdą SSD nie trzeba będzie się tak martwić ilością RAM, bo swapowanie będzie błyskawiczne w porównaniu z tym co ma miejsce przy HDD. Żeby tylko jakoś problem żywotności pamięci flash rozwiązali…

Póki co 64 bity zarówno w przypadku platformy Windows, jak i przy Makach to bardziej pic na wodę fotomontaż. Zresztą, sterowniki 64-bitowe powstają z opóźnieniem w stosunku do 32-bitowych i często póki co są obarczone na starcie sporymi błędami. Ot, choćby wczesny sterownik NVidii pod Windows w wersji 64 bit u kolegi nie chciał nakładać tekstur na obiekty. I to w OGL, nie w DX. Wiem, ze potem poprawili, ale to jest argument z rzędu tych, że tego pliku nie dało się otworzyć na MACu, ale już się da. Wiesz, myślę że ja jak każdy inny przeciętny użytkownik wolałbym, by działało wtedy kiedy jest potrzebne a nie post factum.


Panowie Dyskutanci

przyłączam się do opinii Grzesia i Jotesza. Nic z tego nie rozumiem, ale dyskusji przyglądam się z coraz bardziej zapartym tchem. Piłka kopana wysiada. A do tego jeszcze te stanowiska archeologiczne – no, po prostu miót i orzeszki:-)

Pozdrawiam serdecznie

abwarten und Tee trinken


@mindrunner

Trochę mylisz sprawy, gdy mówisz o 3D – ja nie mam na myśli renderingu w trybie czasu rzeczywistego, gdzie istotnie tekstury przesyłane są do jednostki graficznej, lecz mam na myśli rendering do pliku – taki, jak np. wówczas, gdy pracuje się nad efektami do filmu. Wówczas specjalistyczny program (lub podprogram) zwany rendererem (znane marki, to np.: MentalRay, Renderman, FinalRender, vRay, Brazil) wylicza wszystkie parametry obrazu bez żadnej sprzętowej akceleracji, posługując się na ogół wyłącznie mocą samego CPU.

Obliczenia wykonywane przez renderer są żmudne, ponieważ obliczane są nie tylko promienie, lecz również oświetlenie ogólne (global illumination, radiosity), rozmazanie ruchu (motion blur), głębia ostrości (depth of field), efekty wypalenia (caustics), rozpraszanie podpowierzchniowe (subsurface scattering) itd.

Ponieważ do tych obliczeń program potrzebuje wszystkich informacji o scenie – muszą one być załadowane do pamięci – wliczając modele, tekstury i mapy HDR oraz shadery – czyli moduły programowe opisujące parametry optyczne powierzchni. Stwarza to spore wymagania co do ilości dostępnej pamięci operacyjnej.

Co do Visty – zgadzam się z oceną, lecz raczej nazwałbym ten produkt “za mało wnoszącym” niż “nieudanym”. Wista działa całkiem dobrze, lecz w stosunku do XP nie wnosi tak naprawdę wiele nowego z punktu widzenia użytkownika a wymagania sprzętowe są doś wygórowane. Natomiast zapowiadane Windows 7 mają zdaje się dobre oceny na podstawie przechwyconej gdzieś alfy.

Ogólnie – XP to niezły i bardzo stabilny system, lecz niektóre jego elementy są już przestarzałe i wymagają głębokiej przeróbki. Zwykły użytkownik nie będzie sobie np. umiał poradzić z problemem meritów (wag) używanych kodeków itd. Jeśli napotka problem, to powie po prostu, że “M$ sucks” podczas gdy jest to konsekwencja tego, że Winda, w przeciwieństwie do “elitarnego” Maca, od początku pomyślana była jako system dla masowego użytkownika – jeszcze w czasach, kiedy megabajt przestrzeni dyskowej kosztował naprawdę dużo, co prowokowało do oszczędności i korzystania ze współdzielonych zasobów, co ma swoje konsekwencje w stabilności systemu. Dziś, kiedy tych ograniczej już nie ma, czas najwyższy porzucić wymóg kompatybilości w dół i zaprojektować te elementy od nowa.


Panie Lorenzo,

chyba nie wyobraża Pan sobie przyzwoitej dyskusji bez zajęcia jasno określonego stanowiska. A to że ono jest archeologiczne?

Tym lepiej.

Tradycja, historia, korzenie i te rzeczy.

Pozdrawiam znad dobrze ogryzionego ogryzka…


Panie Merlot

To ja się przyłączę do Pana Lorenzo, który przyłącza się do Grzesia i Jotesza.

Przecież tu prawie nic się nie da zrozumieć. Kompletnie się nie da, ale czyta się nie powiem ciekawie.

Czytanie bez zrozumienia daje wiele przyjemności.

W sprawie Ogryzków (w moim domu pogardliwie nazywanych maczkami ) to ja jestem jak Pan wie, entuzjastycznie za.

Oszczędność czasu, związana z uruchmianiem systemu i wyłączaniem maszynerii to pierwsze, co pokochałam.

:)


Merlocie

Pozdrawiam Sekcję Ogryzkową na TXT.
To byl rok 1984 kiedy Mac sam sie przedstawil “Hello, I am Macintosh and I am glad to be out of that bag”. Processor 8 MHz, 128 Ko Ram.
Nie mial nawet dysku twardego.
I tak to sie zaczelo…

Mac or PC


Mindrunnerze,

Twój urobek wprowadził mnie w stan niebezpiecznej melancholii, bowiem przypomniał czasy studenckie i właściwie tym czasom atrakcje, takie jak kopanie wału grodziska na bardzo stromej górce, zakładanie siatek stratygraficznych, czy last but not least, jak to mawiano (a może wciąż się mawia) w Krakowie, plantowanie stanowiska.

a co do waszej, interesującej skądinąd dyskusji, to myślę, że odeszliście trochę od tematu…

No bo myślę sobie tak: raczkująca na obu platformach architektura 64 bitowa istotna jest dla użytkowników profesjonalnych – w końcu do obsługi Excela powyżej 4 GB RAM raczej nie potrzeba…

A profesjonalista to dziwne zwierzę, zwykle ma masę roboty i bardzo mało czasu – każdy błąd, nowy problem, zwiecha, bezpośrednio przekłada się na kolejne godziny snu mniej… :)

Więc profesjonalista ma swój bezpieczny “workflow” pozwalający mu pracować szybko i wydajnie i przekonywanie go o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą nie ma sensu.

Jak ktoś dajmy na to pracuje na Final Cut pod Mac OS X, to raczej się go nie przekona do przewag Adobe Premiere CS4, czy do któregoś z windowsowych Avidów. I na odwrót. Szkoda nerwów. Z punktu widzenia takiego użytkownika system operacyjny jest dobry jeśli pozwala wydajnie pracować. Oba systemy taki warunek spełniają

Ale Merlot zastanawiał się co przyniesie nam Macworld…. A Macworld jest dla użytkowników domowych – takich co to chcą bardzej dla cioci prezentację zdjęć z wakacji zrobić niż walczyć z grafiką w 3D.

I Macworld pokazał, że Apple mocno się skupia właśnie na takich użytkownikach.
Mac OS X jest dla nich znacznie bardziej przyjazny, przemyślany, w pakiecie dostają cały zestaw narzędzi multimedialnych, których w Windows ze świecą szukać.
A jeśli już nawet są, to od macowych dzieli je przepaść – wystarczy porównać iMovie z Windows Movie Maker chociażby…

Komputer też nie jest w sumie droższy – bo nowe MacBooki (unibody) można porównywać tylko z najlepszymi modelami Vaio czy Lenovo – a te kosztują tyle samo, albo więcej…

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Drodzy Wszyscy,

z wielką przyjemnością stwierdzam, że Święta Wojna wreszcie zawitała na TXT.

Do boju Linux! Niech żyje anarchia ! ;-)

pozdrawiam ak


Panie Arturze

Świętej wojny trzeba, żeby się Pan pojawił?

Oburzające.

Ja tylko sobie siedzę i się przyglądam. Nic nie rozumiejąc.

Pozdrawiam Pana bardzo serdecznie.


Ja tam, Pani Gretchen,

nie chcę judzić, ale ten mój Mak w pracy to on bardzo mi się podoba. I taki szybki jest, jak zacząlem dzialać w Operze. Na szczęście nie jako artysta.

I nawet gier na nim nie ma, w związku z czym mogę bezmyślnie przeglądać jakieś dane z gield różnych czy innych serwisów.

Uklony podstępne zza kolnierza prochowca

abwarten und Tee trinken


Właśnie, właśnie Panie Lorenzo

Całkowicie się z Panem zgadzam i potwierdzam.

Z takim głosem jak dzisiaj to żadna, nawet kocia opera by mnie nie przyjęła, ale ostatecznie to nie o mnie idzie, natomiast makowa Opera mnie akceptuje taką, jaka jestem.

Pozdrowienia tajniackie.


@xipetotec

>> raczkująca na obu platformach architektura 64 bitowa…

Raczkująca, to ona jest na Macach. Na PC to profesjonalny standard od wielu lat. Drivery 64 bitowe są do większości urządzeń dostępne (na PC) już równie łatwo, jak na platformę 32 bitową a wiele profesjonalnych aplikacji również jest rozwijana w wersji 64 bit. Po prostu – tak jest.

Co do aplikacji, to prawda jest taka, że jak MS zaczął właczać do instalki systemu dobre produkty, to zaczeły się procesy od firm produkujących konkurencyjne przeglądarki lub odtwarzacze mediów, że MS w nieuprawniony sposób wykorzystuje monopolistyczną pozycję. Więc MS nie ma wyjścia, może montować jedynie proste, “zajawkowe” aplikacjie, lecz użytkownik ma wielką swobodę korzystania z bogatej kolekcji narzędzi płatnych i darmowych, która jest dostępna na platformę PC. Okazuje się zresztą, że większość domowych użytkowników nigdy z bardziej zaawansowanych funkcji nie korzysta i nawet sam Apple “obciął” wiele funkcji w programie iMovie ’08 (w porównaniu z wcześniejszymi wersjami).

Zgodzę się co do jednego – Windows mocno potrzebuje już upgradu. Vista nie spełniła pokładanych w niej nadziei i pozostaje liczyć, że zrobi to Windows 7. Osobiście jednak nie oczekuję wcale nowego “wypasionego” interfejsu, lecz właśnie elastyczności i stabilności pracy. System musi być bardziej odporny na błędy lub złe praktyki programistów, którzy np. notorycznie nie implementują możliwości pełnej deinstalacji uprzednio zainstalowanych programów, które zostawiają po sobie różne “śmieci” w systemie itd. System musi lepiej zachowywać się w przypadku wystąpienia błędu w aplikacjiach – obecnie takie błędy potrafią całkowicie system zdestabilizować a użytkownik traci kontakt ze swoim komputerem. Wreszcie – system musi dawać się łatwiej konfigurować – obecnie brakuje np. narzędzi kontroli pracy warstwy Windows Instrumentation a przecież najmniejszy błąd w tej warstwie to klęska dla systemu.

Napewno MacOS jest świetnym systemem, który spełnia oczekiwania bardzo wielu profesjonalnych i nieprofesjonalnych użytkowników. Lecz kto dobrze poznał Windows, ten nie rzuci ich z dnia na dzień dla nowego świecidełka. System na którym obecnie pracuję złożyłem dwa lata temu. Pracuje praktycznie bezawaryjnie do dziś, kiedy właściwie codziennie instaluję i deinstaluję na nim jakąś nową aplikację, jakiś plugin, jakąś grę. Nie imają się mnie wirusy, rootkity ani trojany – wiem jak się zabezpieczyć. Swój system znam od podszewki i mogę coś o nim powiedzieć. Sądzę, że oferuje niezły kompromis pomiędzy pełną konfigurowalnością (jak Linux) a zamkniętym pudłem (MacOS). Dzięki temu jest niezłym systemem konsumenckim a zarazem pozwala na eksperymenty.

Gdybym miał to jakoś podsumować, to powiedziałbym, że obraz systemu Windows (mam na myśli Windows XP) przedstawiony w reklamach MacOS jest całkowicie błędny. Prawda jest taka, że solidny i estetyczny MacOS zamyka swoich użytkowników w złotej klatce wykutej przez Steva Jobsa, podczas gdy Windows XP, chociaż teoretycznie mniej stabilny i brzydszy – daje im więcej swobody. Linuks to jest już jazda bez trzymanki – tutaj system nie zrobi nic za ciebie – to ty musisz wpierw dobrze wiedzieć o co konkretnie go poprosić.

Pozdrawiam,
ZS


Z drugiej strony jednakowoż, Panie Gretchen,

to jak uda mi się wrócić do domu i zasiadam do laptopa m-ki Toshiba, z niedzialającym malym Ł, to jakoś mi się tak cieplo kolo serca robi. Lat ma toto z pięć (no, niech będzie – cztery).

I zagrać w kierki można. Albo w wolne komórki.

A chodzi na tyle wolno, że mogę swobodnie zrozumieć, co piszą na txt.

Na koniec niech mi będzie wolno wznieść okrzyk zadowolonych użytkowników: “Niech żyje wspólne i pokojowe międzymordzie!”

:-))

abwarten und Tee trinken


Panie Lorenzo

Widzę, że osprzętowanie mamy zbliżone.

Lubię te moją toshibkę za wygodną klawiaturkę. Trzymam ją w swojej jednoosobowej firmie (chwilowo jeszcze nie mam strażaka) i jak ją uruchamiam to idę zrobić sobie kawę, albo co inne, przejdę się trochę, przez okno wyjrzę, pomyślę i już jest.

A szumi, a świszczy. O mamo…

Ale lubię te babinkę, bo wieleśmy razem przeszły.

:)


Pani Gretchen

a bo taki zarobiony jestem…

Teraz też tak tylko z poczucia obowiązku się odzywam no bo jak już dwa obozy z sobą świętą wojnę toczą to i trzeciego zabraknąć nie może. Burzy to wprawdzie symetrię sporu ale co tam – jak mus to mus…

A czym to moja banda pochwalić się może?

Na przykład tym, że piszę teraz na zupełnie archaicznej maszynie z mikroprocesorem Celeron 812 MHz i pamięcią RAM 256 M z zainstalowanymi systemami Linux Mandrake 10.1 i Free BSD 5.0

Jeśli Pani niewiele to mówi to proszę być pewną, że dyskutanci z pewnością wiedzą jak bardzo archaiczna jest to maszyna. Ale zupełnie mi wystarcza. I o to chodzi aby wystarczała. Każdemu według potrzeb jak mawiał klasyk.

pozdrawiam ak


Panie Arturze

Nawet mnie coś to mówi jednak :)

Ja się ucieszyłam widząc Pana czemu chciałam dać wyraz.

A jak każdemu wedle potrzeb, to fajnie by było częściej się ucieszyć nieprawdaż?

Każda robota ma koniec. Tego się trzymajmy.

:))


Ziggi & All

Ziggi

Gdybym miał to jakoś podsumować, to powiedziałbym, że obraz systemu Windows (mam na myśli Windows XP) przedstawiony w reklamach MacOS jest całkowicie błędny. Prawda jest taka, że solidny i estetyczny MacOS zamyka swoich użytkowników w złotej klatce wykutej przez Steva Jobsa, podczas gdy Windows XP, chociaż teoretycznie mniej stabilny i brzydszy – daje im więcej swobody. Linuks to jest już jazda bez trzymanki – tutaj system nie zrobi nic za ciebie – to ty musisz wpierw dobrze wiedzieć o co konkretnie go poprosić.

Ziggi,
Twoje podsumowanie jest nielegalne, bo ja jestem od podsumowania tego wątku;-)

No więc, gdybym ja miał to jakoś podsumować, to po pierwsze wyraziłbym głębokie zdumienie i radość, że się Państwu chciało tak długo deliberować o wyższości…. Pierwotną intencją postu było puszczenie satyrycznego youtubka, naśmiewającego się nie z Windowsów, Pecetów, Billa Gatesa et consortes, tylko z Apple’a, MacOSX-a, Steve’a Jobsa i miętowych chłoptasiów.

Odczuwam lekki niepokój, że niektórzy z was potraktowali ten filmik zbyt poważnie.

Potem, w dyskusji chciałem Państwu pokazać, że Mac OS wyrósł ze swojej inności i że z grubsza rzecz biorąc jest całkowicie kompatybilny.

Jeśli chodzi o wojny systemów, to dopiero dziś możemy mówić o wojnie (oby tylko takie się toczyły). Do niedawna były to podskakiwania pingwina z cukierkiem wokół betonowego słupa.

To, że coś się zmienia, to największy sukces autorów niszowych systemów i nadzieja dla użytkowników Windows, wbrew pozorom. Dziś już nie wystarczy mieć. Trzeba jeszcze umieć i chcieć.

Na zakończenie odpowiedź na zewnętrzny głos w dyskusji:

yayco

Jako człowiek małostkowy dodam, że słowo ogryzek nie spadło z powietrza. Szkoda, że nie da się opatentować słów…

Nawet ludziom małostkowym udaje się czasem osłodzić zgryźliwość dowcipnym powiedzeniem.
TXT widziało już kilka takich przypadków. I pewnie jeszcze niejeden zobaczy…

A poza tym da się opatentować. Wyglądało by to mniej więcej tak: Ogryzek™


No i tak!

Jak już zaczęło być ciekawie to przyszedł Pan merlot i cały, tak dobrze zapowiadający się konflikt, niby ten gajowy z dowcipu, zakończył.

Już po podsumowaniu :-(

Cholera! Znowu się spóźniłem na wojnę i zostaje mi tylko, jak to mówią policjanci: aktualnie udać się nakarmić pingwina.

Ale skoro tak już zachwalacie Mac OS, to przy najbliższej okazji se go kupię, bo ciekawi mnie bardzo, a jak koledze dobieram się do jaguara, albo innego drapieżnika, to mi go zabiera, jak tylko włączam konsolę, bo mu niby mam coś zaraz popsuć w systemie.

Pulpiciarz jeden! Było się uczyć linii poleceń a nie myszą tylko po pulpicie klikać.

A tam… tylko by ułatwiali i ułatwiali.
I dla kogo?
Dla użyszkodników jakiś! O!


Panie Arturze

możemy uznać, że było to pierwsze podsumowanie i że wszystko przed nami. Ale wydaje mi się, że możemy wrócić do tematu za czas jakiś. Powiem Panu jeszcze, że w moim studio na starym blaszanym składaku chodzi program Ventura Publisher pod DOSem 6.22

Pamięta Pan taki system? Bez okienek i wodotrysków?

Poza tym grozi mi sprawa o naruszenie praw do znaku towarowego. Czy zechciałby Pan przyjąć pełnomocnictwo w tej sprawie? Z góry dziękuję.

Pozdrawiam serdecznie,


Pan Merlot

na starym blaszanym składaku chodzi program Ventura Publisher pod DOSem 6.22

Oczywiście, że pamiętam. Od niego zacząłem uczyć się linii poleceń i było tak pięknie dopóki nie przyszedł Ogryzek i wszystkiego nie zepsuł pulpitem i myszą ;-)

Poza tym grozi mi sprawa o naruszenie praw do znaku towarowego. Czy zechciałby Pan przyjąć pełnomocnictwo w tej sprawie? Z góry dziękuję.

Jasne. Się Pan nie martwi Panie Merlocie ;-)

pozdrawiam ak.


@Merlot

Ładne podsumowanie – pozdrawiam serdecznie!

ZS


Znakomite,

bez kitu, czytało się cudnie. Nawet nie powiem, że nic nie zrozumiałam, ponieważ – szło ogarnąć, o co może wam chodzić, podstawiając pewne wartości abstrakcyjne pod różne niezrozumiałe rzeczowniki ;-) Ha, tego zdania raczej nie zrozumieliście. Niech żyje cybernetyka stosowana.

Najbardziej mnie ubawił motyw czarnej kostki i jasno zajęte stanowisko archeologiczne.

Fajne są te jabłka? Bo ja wiem tyle, że pingwin to porażka i niech spada na Antarktydę...

pozdrowienia z pieca


Z tego miejsca chciałbym

serdecznie pozdrowić mecenasa Artura, za którym się już, nie powiem,

co nieco stęskniłem.

Pino,
Twoje kwerendy są rozkoszne.
Wersja spiskowa jest taka, że przyszedł ukaz od Igły i Serga:
Wicie, rozumicie, Pino, klikalność i te rzeczy…
Wersja soft, że Ci się nudzi na tych IHUJowych studiach;-)


Nie nie,

ja dostaję bardziej ambitne polecenia od wicepie… podporucznika Igły. Zaorać Górę Kalwarię, opracować strategię dla okolicznego Wszechświata, przywieźć mu Artura w dywanie jako Kleopatrę. Takie te.

Pewnie, że mi się nudzi. Zwłaszcza, jak nie mam co jeść, ani co palić. Piję kolejną herbatę i czytam… No, jeszcze tak nisko nie upadłam, żeby książkę czytać.


Subskrybuj zawartość