Rymowana historia TXT: poemat heroiczny

Biada! Wpłynął pancernik do Zatoki Gdańskiej
Groźna na rufie stoi tam kobieta
Zagłada patrzy w oczy Polsce wielkopańskiej
Do Zaleszczyk ostatnia uszła już kareta.

Borsuk tu zawinił, co wykopał jamę
Jako ten krecik, zguba brzydkiego Ryszarda
Więc Gretchen japońską ostrzy już katanę
Szał w boju straszny będzie, a jej pomsta twarda.

Króliki się rozbiegły w popłochu do skrzynek
Spił się winem z rozpaczy sam major Sucharski
Co za szarża okropna takich dwóch kretynek!
Co za nietakt, dysonans, coś jak kotlet jarski!

A mogło być tak pięknie, egzystencja zgodna
W Nieborowskiej Arkadii koncerty wieczorne
Wymiana poglądów uprzejma i chłodna
Jakie te baby jednak są potworne.

Yassa nabija się spod ananassa
A Pino bezczelnie znowu sobie hasa
Liczna z Magdeburga zjechała się hassa
A Maszyna się cieszy, że jej brzęczy kassa.

Poczta dalej się trzyma. Siódma doba mija.
Niespokojne wieści słychać znad Granicy.
Ponoć idzie z Otwocka Zgrupowanie „Żmija”
Wszyscy się spotkamy na piwie w kostnicy.

Wtedy, pośród trupów, zapalimy fajki
I nastanie zgoda święta w naszej bajce
A chwilowo wciąż słychać groźny świst nahajki
O czym ja wesoło piskam na fujarce…

Rymowała Pino MC,
po dwóch red bullach i paczce wielbłądów

Średnia ocena
(głosy: 6)

komentarze

Pino

9:18 , dwa redbule + camele
strasznie niezdrowe

==============
po co nasze swary głupie,
wnet i tak zginiemy w zupie…


A mnie jak nie było, tak nie ma.... :(

Nikt już na tym świecie marnym nie wymyśli rymu do dorcia blee?????

Daję szóstkę!
Na ten Nowy Rok!


Sir H.

Pudło, parę tygodni temu napisane… gdzie mi na feriach pić red bulla :P

Dorciu – “liczna z Magdeburga zjechała się hassa”...

;)


Dorciu,

wchodzenie w ten poemat grozi straszliwymi konsekwencjami i może zagrażać życiu Twemu, Twoich bliskich, a nawet Twoich dalekich.

Je też nie chcem, ale muszem. Pino:

Ach pisz żesz nam dalej dziecino
mistrz Ildefons pewnie się raduje
Że używasz w tej wojnie oręża
co nie rani, tylko lekko kłuje.

Akupunktura, znaczy się.
Ale zwrotka mi wyszła napuszona i przesadnie hołdownicza. Odwołuję.


Brodski czy inna cholera

Tam bujny bez w ogródku pachnie w wiosennym stylu
Piwiarnie oblężone, spragnionych jest aż tylu
Tam ci, co są na przedzie, są tacy, jak ci z tyłu


Magdeburg - nigdy nie byłam -wiem, bo zajrzałam na mapy google:)

Alojzy Hassa (ur. 8 listopada 1912 w Gliwicach, zm. 11 lipca 1982 w Radości), polski duchowny rzymskokatolicki, pallotyn, historyk Stowarzyszenia …

I gdzie tu rym do dorcia blee ;)


Merlot

Dzięki za ostrzeżenie, ale żądna sławym :))))
A taką bycie w poemacie, który pobd strzechy trafi – podobno zapewnia – patrz: Pan Tadeusz.

Czy to lepszy nick od dorcia blee?

Cholerka, ja ti ble, ble a czas ucieka. Serio nie mam czasu!
Kto zna sposób na oderwanie?


hossa =

chąsa ( w tym wypadku )


Nie, do diabła,

hanza, hewra, hassa, hulajpartia. Po naszemu: kamanda. :P


aaaaaaa.....

No to gadoj po naszemu, bo jak nie, to tylko wyciepnąć na hasiok wszytko!


Chąsa,

chąza, chasa = zgraja, tłum, drużyna, zagon


Pyrsk!


Kraszewski się

kłania.


U mnie to Sapkowski :)


U Sapkowskiego

nie pamiętam kudy?.


Dorcia blee...

Dorcia blee
mówi nie
ale co to znaczy?

A na poczcie
oczko wodne
jakże by inaczej?

Dorcia blee
śmieje się
jakoś tak znacząco

A na poczcie
poczmistrz Kula
z wędziskiem zasiada

Tu tulipan
A tam gapa liże
znaczek mały

A na znaczku
za dwa centy
Igiełka wspaniały

Wspólny blog I & J


Różnie,

Chrzest ognia, Lux perpetua


re: Rymowana historia TXT: poemat heroiczny

Jak Jarecki spod Konina
pisać się nie wzbrania

Tak Igiełka
w swoim umie
gdzie indziej zaiwania


Pino

ROTFL

Poza tym nie zamierzam pozbyć się nahaja. Wprost przeciwnie.

A Ty lepiej wypij flaszkę czystej niż jedną puszkę tego czerwonego mózgojeba.

Howgh!


Najpierw musi być Apokalipsa,

a potem dopiero wszyscy będą pić rumianek.


Apokalipsa jest przereklamowana

Ale nie dziwota, że niektórym się marzy.


Kotkowi się marzy :)


Też coś!

Apokalipsa to tylko konsekwencja, nic nie poradzę.


Zaraz tam kotkowi... :)

Kotki, jak już staną się kotami, zajmują się sobą (i bardzo dobrze) a nie żadną apokalipsą.
No, kurde. :)


Ja się nie wtrącam,

jestem tylko niedużym prowokatorem i wierszyki piszę.


A co tygryski lubią najbardziej?

hi hi :)


Tra, la la...

Widziałaś kiedy kotka wszechniszczyciela? I to jeszcze na dodatek heroicznego? :)

A wierszyki przednie. [Co ja gadam?]


Moja mamusia była w operze kiedyś

i nie mogła zrozumieć, czemu chór śpiewa jam tygrys, jam tygrys?

Konsultacja z libretto wykazała, że to był jednak Antychryst.

No.


Wymysliłem wierszyk!!!

Popycham wózek
a na wózku
jakiś tam Buzek

Wspólny blog I & J


Pino, doskonałe,

szacun bezinteresowny i szczery, bo nie palę już od jakiegoś czasu.
Dokładnie od 4.45.:)

pzdr


No :)

pozostaję z nadzieją na owocną (ananasową) współpracę w nowym roku


Nie może być inaczej, polecam się. :)

Nie chcę Cię straszyć, więc tylko przyjaźnie ostrzegam.

Jak tak dalej pójdzie, za parę lat, pod kolejnym wierszem zamiast paczki wielbłądów i dwóch redbullów, znajdować się może; diurasin, alitin, napar z dziurawca i melisy, rutinoscorbin (zapobiegawczo) oraz te małe żółte… na pamięć...
Jak one się nazywają?
Mam to na końcu języka…

Pozdro


E tam,

zapytaj MAWa, ile win obalił z moją babcią.


No nie, znowu przez MAWa totalny galimatias...

Posłuchaj uważnie:

Jak wiadomo, najdłużej na Ziemi żyją Gruzini. A co piją Gruzini?
Wiadomo, gruzińskie wino, bo to produkt najnaturalniejszy z naturalnych. I do tego całkiem, całkiem…

Nie to, co red bull.
Czysta chemia(cyklon B XXI stulecia), za pomocą którego współczesna cywilizacja stara się zahamować przeludnianie planety, eliminując tych wrażliwszych, więc nieprzydatnych.
Nie wierzysz? Spytaj Magii.

Zresztą doskonale wiem o czym piszę, bo z gruzińskim winem zapoznawałem się dziś do 4.50.
W wyniku tego, w końcu podjąłem decyzję; my miłośnicy win z Kaukazu powinniśmy się wspierać!
Chyży Rój nie ma szans, ja też zagłosuję na Pana Prezydenta Kaczyńskiego!!!

Pozdro


Chilijskie może być?

Mam ferie nad morzem, jem do tego trufle i rozważam koncepcję, że umarłam i wniebowstąpiłam.

Jakim cudem?

Gdybym żyła z 800 lat wcześniej i była zakutym łbem, to tak, z całą pewnością. Mogłabym zamordować mnóstwo Żydów i Arabów w obronie Świętego Grobu, a potem chwalebnie zdechnąć na czerwonkę.

Odpust gwarantowany przez papieża.

Ale tak? Ktoś ma pomysł, z jakiej racji trafiłam do nieba?

Co do innej kwestii. W życiu ziemskim i wypełnionym obowiązkami rozlicznymi, tauryna jest moim lekarstwem i niezastąpionym dopalaczem.

Mam się przerzucić na witaminę A?

To niby zdrowsze będzie?

Magia, Urząd ds. Nadmorskich poszukuje Cię w roli chwilowego Autorytetu Moralnego…


Gdzież śmiałbym proponować witaminę A?

Jeśli już jesteśmy przy truflach, to proponuję, jako naturalny substytut Red Bulla; świeże ostrygi z wyśmienitym burgundzkim Chardonnay z Chablis, najlepiej Louis’a Jadot’a.

Ostrygi też zawierają taurynę i są dużo zdrowsze.

Mnie nie jest potrzebny ani Red Bull ani ostrygi, wystarczają mi dzieła Jacka Żakowskiego, dostępne, po całkiem przystępnych cenach. w stoiskach z tanią książką na dworcu Warszawa-Śródmieście.
Stymulują zdrowo, tanio i skutecznie.

Dobranoc

Ps.
Jak słusznie zauważyłaś, cel red bulla i wypraw krzyżowych był zbliżony;
rozwiązanie problemu przeludnienia.

A jak dostałaś się do nieba?
Sama przecież już sobie odpowiedziałaś; cud, najzwyklejszy cud.
Jaka to więc zagadka?:)


Jestem racjonalistką,

wychodzę od tradycji Akwinaty i ciężko mi uwierzyć, że tylko Łaska zbawia.

hi hi


Już to wklejałam, Pani Agawo,

jak z Grzesiem próbowaliśmy wzajemnie się usypiać.

Ale akurat słucham tego:


Idealna kolysanka:(

Nie ma podobno zadnego znaku, by bogowie wtrącili się do jego biografii.


Mnie znowu głowa boli,

królestwo za nembutal. No 1, a nie 40…


Pino,

nie truj.
Lewa ręka na kark, prawa na czoło.

Zamykasz oczy i natężasz się tak jak byś miała pęknąć.
Znaczy natężasz lewą rękę, żeby wysłała coś-tam-coś-tam prawej ręce.

Trzy razy po 15 sekund.

Potem się kładziesz, zamykasz oczy i wyobrażasz sobie merlota, który robi z Ciebie szyderę.

Myk – i głowa nie boli.

Fajnie, że wróciłaś z tego nadmorza.


Imbir testuję, może się obejdzie bez tych idiotyzmów,

ale dziękóweczka


Pino

super-elegancko
Wciąż mnie pozytywnie zaskakujesz
Ty Mała Wielka erudytko
Najlepszego


Thank You :)


Imbir

ma raczej działanie antywymiotne, pardą.

Ale co tam. :)


Jarecki, chorobcia!!!!

Ależ to dobry początek roku dla mnie!!!!

I wiersz mam!!!!

PS: dobrze, że nie jadę z Buzkiem ;)

Dzięki uniżenie :-)))


Skąd ja mam wiedzieć niby takie rzeczy?

Ja wiem jedno. Chuj, że to jest nielogiczne, skoro działa. Trzy razy się sprawdziło jak dotychczas.

Jak boli głowa, trzeba zapalić, nie dowolnego szluga, tylko Camela. Przechodzi. Nie wiem czemu, nie polecam tej metody, bo to pewnie jakiś wybryk mojego organizmu, ale co tam. :P


Pino

czekam na resztę, bo chyba nie wyczerpałaś tematu:)


Dymitrze, przy okazji:

Wszystkiego dobrego w 2010!


Niech się skupię,

jestem trzeźwa, więc nie ręczę za jakość.

...Nie, cholera, za bardzo się uśmiałam, rymy się nie kleją. Ale spokojnie oczekuj, Dymitrze, na nasz ulubiony ciąg dalszy :)


Pino

Uświadomiłam sobie, że jednym słowem nie skomentowałam poematu.

:))


Skandal


Otóż to

Druga zwrotka mi się podoba najbardziej, a potem czwarta.


ja chyba najbardziej dumna jestem z czeciej,

oryginalny Sucharski też się na reducie spił, tyle że wódką


Trzeciej, bażancie, TRZECIEJ

Jest bardzo też.
Nie mogłam się zdecydować, więc TRZECIA jest na TRZECIM miejscu.


Nic

absolutnie.

Tak tylko zagajam. :)


Jutro wracam na Południe

moje piękne Południe
szumiące plantacje bawełny
Liliowy Negr, tancbuda i saksofon
wino domowej produkcji
zaczarowana dorożka
Pomarańcza Serca


Wzruszam się dogłębnie…

Odszedł wierszyk sobie,
Odszedł niedaleko.
Ktoś dostał za swoje,
ktoś się nie doczekał.

Wkrótce wierszyk wróci
z wodospadu siłą
i dopadnie resztę.

A było tak miło…


No właśnie,

mnie to już nie wolno się niczym wzruszyć, bo zaraz wszyscy sobie szyderę robią.

A ja cierpię, jako ten ogórek.

Kurwa.


Pino i Yassa

Proszę mnie nie wodzić na pokuszenie oraz nie wzywać mojego imienia blogowego nadaremno.
Co to, kurna, za porządki we wogóle, co?

Poza tym, mam przewagę nad Yassą w niepaleniu. Kilkugodzinną. Sorry Batory! :)
Oraz, nadaję się jedynie na ŁAŁ! -torytet.

Żeby mi to było przedostatni raz. No!

I niech się Wam darzy w tym tzw. Nowym Roku. :)


Nie przynudzaj,

czekam na opinię ws. śniadań złożonych z tauryny i nikotyny.


Pino

Wypchaj się... tauryną. Skoro taka wola. :p

Nigdy nie praktykowałam tej przyjemności. Oooops, pomyłka. Kiedyś, jakiś kretyn nasypał mi do wódki tej czerwonej zarazy. Mało się nie przekręciłam. Kretyn, od tamtej pory, masuje własną zbitą dupę. Z daleka.

Nikotynowo-kawowe śniadania ćwiczyłam przez lat dzieści. Od tygodnia przytulam się tylko do kubka z kawą. Ciężko jest, kurna…


A widzisz,

dla odmiany nie piję wcale kawy. Chociaż w kredensie mam słoik i jak ktoś życzy, to robię bardzo pyszną.

A bez tauryny to by nie szło się obudzić czasem…


Pino

Da się! Od maleńkości się budzisz przy pomocy tego dobrodziejstwa? Raczej nie.
Więc (nie zaczynaj zdania od “więc” :) nie przynudzaj.

Kawę uwielbiam przyrządzać sobie sama. Tak powolutku, niespiesznie, ziewając.
Dodaję odrobinę kardamonu (w ziarenkach, a nie w żadnym proszku z torebki) oraz ścieram szczyptę wanilii… Czasem trafia się mała łyżeczka miodu, dla większej energetyczności. Pyszota…


Ja to w pracy ćwiczę

zwykłą krakowską białą, 50% zniżki, pomaga nie ziewać widzom w twarz…

Taką z kardamonem też bym mogła dziabnąć, co nie zmienia faktu, że herbata jest podstawą egzystencji.

Za maleńkości ojciec mnie budził przed szkołą mocnym czajem (red bulli chyba jeszcze nie było? jestem stara). Nie jestem pewna, czy to dużo lepsze :)


Pino

Herbata u mnie nigdy nie rządziła. :) Być może dlatego, że nie mam zmiłowania dla tych śmieci w torebkach, zbieranych z podłogi, które po mediach reklamowane są jako herbaty.

Czarnej nie lubię. Żadnej.
Zielona i biała, mogą być. Pod warunkiem, że są takie jak lubię.
Ostatnio zasmakowałam w czerwonej, dość szczególnej.

A od ponad roku ćwiczę MU. Z jednej maleńkiej manufaktury japońskiej. Ooo…! I to jest to, co Magia bardzo polubiła. Zresztą, ciężko MU nazwać herbatą. To zestaw kilkunastu ziół (i nie tylko), skomponowany wg ściśle określonej receptury. To dzięki tej mieszance nie zeżarłam żadnego procha przeciwbólowego od ponad roku. Nadto mam radochę, bo wg politpoprawnych-farma-idiotów co najmniej dwa składniki tej mieszanki powinny mnie (jak i każdego innego ludzia ) zabić, jak tylko zaczęłam ją pić. :) Ma jedną wadę – jest droga. Nawet bardzo.

Tylko, że ja nie żłopię kawy i herbaty hektolitrami.
Rankiem – jedna kawa. Popołudniem – jedna herbata. Pomiędzy – woda z cytryną.

Właśnie – woda! Zażyczyłam sobie “pod choinkę” super-trooper-filtr do wody. Jak tylko zjedzie zza Wielkiej Wody nie zarobi już na nas żadna korporacja butelkowa a fluor z chlorem przestaną ostatecznie gryźć nas po zębach i nie tylko.

Dobra, będzie tego wywnętrzania. :p


Wojna!

Może być Krymska, co Ty na to… przynajmniej tam jest ciepło.

Kotek może biegać za Florence :P

Jak możesz tak bluźnić o herbacie, nie lubię Chińczyków, ale za to szacun… I piję zwykle listki, choć Dilmah smakowy jest dobry, nie przesadzaj, nie w każdej firmie sypie się ścinki, co na podłogę spadły.

Albo taki Earl Grey. Yeah.

Lubię wodę z cytryną, ale nie o tej porze roku.

Zielona i biała mogą sobie być, czerwona śmierdzi, ale Czajnik (hi hi) to pije, więc trochę się już przyzwyczaiłam.

Dobra, idę szukać swej Lekkiej Brygady…


Jaka tam wojna?! ROTFL

A kotek jest kotek. I basta! No…. ;)

O tej porze roku pije się ciepłą wodę z cytryną.

Orzeszku… No nie mogie. :p


No tak :)

Kto by chciał siedzieć zamknięty w Sewastopolu?

Wszak urządzały five o’clocki
na egzotycznych polach śmierci,
gdzie taksowały zimnym wzrokiem
ile jest wart młodziutki Churchill,
nie omieszkając (plotki studźmy)
ciążę służącej skryć przed ludźmi.

Widziały swoich mężczyzn rzezie – Kabul, Omdurman, Bałakławę,
bacząc, czy tabor klęski wiezie
ich porcelanę i zastawę,
choć z trzaskiem tam pękały czaszki
z jakim Ty gryziesz dziś fistaszki.

(Kaczmarski)


Pino

Nie cierpię fistaszków.
Fuj.


Nie mam zdania,

mogą nie istnieć, choć jak się zjawią przy piwie, to je zjem.

Orzeszek to mój kumpel-kloszard, bardzo elegancki, nie wiem, gdzie chodzi do łaźni, ale faktem jest, że nie śmierdzi nigdy… I nie ćpa, nawet jaboli nie pije, tylko piwo. Jak miałam przed świętami klęskę finansową, to dał mi pół paczki fajek, w zamian za kawał ciasta, herbatę i dwa kiszone ogórki :)

To jest właśnie komunizm w praktyce.


Pino

Odróżniam (jeszcze :) Orzeszki od fistaszków. Choć to ostatnie też robi za orzeszka.
Jak widać Orzeszek orzeszkowi nie równy.

A taka praktyka najbardziej mi się podoba i jest często uskuteczniana w mojej okolicy po sąsiedzku. Na pohybel zdziercom podatkowym. :)

Uff, muszę odpocząć. Zima to jedyna pora roku, kiedy zazdroszczę mieszkańcom blokowisk. Tacy to tylko marudzą, że Anioł się spóźnił. Sami nigdy nie zenkują.
Rence mam chyba już dłuższe niż szympans a tu ciągle pada. W mordę.

Idę.


Hue hue,

zapraszam na Wrzeciono… zajebisty bananowy blok, nasz bananowy song, wszystko elegancko ocieplone styropianem, zimą cieplutko, latem chłodno, żadnych zmartwień. :P


Subskrybuj zawartość