Rząd rozdaje laptopy

Ministerstwo Edukacji zbiera cięgi za nieudolna politykę oświatową, za arogancję i cynizm. Tymczasem Tomasz Arabski dbając o promienny wizerunek rządu wpadł na pomysł aby rozdać trochę chleba i zjednać sobie wyborców. Tym chlebem mają być laptopy dla gimnazjalisty.

Złośliwi wskazują, że gdyby ten chleb był taki prawdziwy, pszenny to akcja za mniejsze pieniądze miałaby szanse odnieść podobny efekt. Jednak nie słuchajmy złośliwców tylko przyjrzyjmy się temu co takiego kryje się pod ofertą laptop dla gimnazjalisty.

Niewątpliwie szkoły nie nadążają za zmianami w społeczeństwie. Nie jest to tylko wina marnych nakładów na publiczna oświatę. Nie nadążają nauczyciele, ale zastanówmy się czy my sami nadążamy? Czy rozumiemy dzisiejszych nastolatków? To nie jest tylko odwieczny problem wspólnego języka między pokoleniami. To jest zmiana systemu wartości, to są zmiany kulturowe. Wreszcie najważniejsze to sa zmiany na rynku pracy. Do tego ostatniego powinna szkoła głownie przygotowywać. Jednak przy obecnej dynamice zanim dorobimy sie konkretnych programów rynek pracy może ulec zmianie. Dlatego szkolnictwo powinno wypracować na tyle elastyczny system aby uczeń miał umiejętność łatwego dostosowania się.

Krokiem wychodzącym na przeciw jest w założeniu projekt z laptopem dla ucznia. Dzisiaj jeszcze trudno powiedzieć jak będzie funkcjonowały laptopy w szkole. Jak zwykle jest wiele zapytań od strony realizacji. Nie wiadomo na jakich warunkach uczeń otrzyma ten laptop (na własność czy trzyletnia dzierżawa) Czy laptop ma być obok podręcznika i zeszytu czy zamiast? Co z serwisowaniem sprzętu? Kto będzie ponosił koszty? Co się stanie gdy laptop zaginie albo będzie uszkodzony? Co? Jak? Gdzie? Na razie nie wiadomo. Powoli się to krystalizuje.

Jednak wbrew uwagom sceptycznym sprzyjam samej idei. Gdy w szkole wciąż istnieje dylemat wiedzieć czy umieć laptop przechyliłby szale na druga stronę. Owszem uczeń powinien mieć elementarną wiedzę aby odróżnić misia koala od misia koralgola i wiedzieć, że Gruba Berta to nie jest otyła ciotka Hansa, a PZPR to nie Polski Związek Piłki Ręcznej. Niemniej pokłady wiedzy pochowane w podręcznikach można łatwo odnaleźć w sieci, a ich wartość określałaby przydatność do rozwiązania konkretnego problemu.

Osobisty laptop to także łatwiejsza kontrola indywidualnych postępów ucznia. Jednocześnie przy zachowaniu wysokiej liczebności zespołu klasowego łatwiejszy sposób na różnicowanie stopnia trudności zadań względem indywidualnych umiejętności uczniów.

Jednak by uzyskiwać pożądane wyniki należałoby laptopy wyposażyć w odpowiednie oprogramowanie. Sam komputerek będzie maszynką do pisania ewentualnie przeglądarką Internetu. To już dzisiaj w skromniejszej formie mamy. Jest to przydatne, ale na dłuższą metę stanowiłoby jedynie nieznaczne uzupełnienie dzisiejszego „plecaka” ucznia. Zamiast pomocy mogłoby być balastem.

Dlatego nauczyciel powinien być uzbrojony w odpowiednie narzędzia. Wydawnictwa, które coraz częściej do standardowych podręczników dołączają płytki CD-ROM powinny się przestawić, na produkcję CD-ROM i ewentualnie podręczników jako załącznika.

Na razie rozpoczęto pierwsze szkolenia nauczycieli. Potem minister Roztowski obciął fundusze i wobec kryzysu prawdopodobnie całość trafi do zamrażarki. Tak kolejna zapowiedź premiera podczas orędzia ma szanse pozostać gołosłowna.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Zaczynałem

od obsadki i kałamarza na środku ławki.
Wieczne pióra mieli tylko ci co mieli rodzinę w Ameryce.
Długopis był rzadkością i był noszony w skórzanej oprawce/futerale.

W liceum i na studiach pojawiły sie pierwsze kalkulatory. Kilka na klasę.
Nie spowodowało to jednak wysypu geniuszów matematycznych.
Wiedza była zgromadzona w głowach, słownikach, encyklopediach.

Teraz szybkość klikania u nastolatków jest imponująca, na kciukach niektórzy mają odciski od wysyłania SMSów.

Ale od kilkudziesięciu lat Polacy dostają Nobla tylko za literaturę i niczego nie dokonali w nauce i technice. No chyba że wyjechali do Ameryki i byli żydami.

A do napisania dobrego tekstu obsadka wystarczy.


Drogi Igło!

Nie zatrzymamy postępu. Tak jak nie zrobili tego robotnicy niszczący pierwsze maszyny. Dobre pióro jest na wagę złota. Szczególnie gdy służy do pisania listów…

Nie mam nic przeciwko komputeryzacji szkół pod warunkiem, że oprogramowanie nie będzie pochodziło od monopolisty. :)

Pozdrawiam


Sam laptop

nie wystarczy i będzie głównie prezentem do ściągania youtubków.
Dopiero włączenie go w lokalną sieć >klasową>szkolną pozwoli na pełne wykorzystanie zalet informatyzacji.

Nie mniej ważne od pozyskania środków na laptopy jest stworzenie szkolnych sieci komputerowych. Rozwój sieciowych programów takich jak mechanizm wiki, edytory przeglądarkowe, blogi itp. w wielu krajach już jest zauważyny i wykorzystywany w procesie edukacji.

Technologia WiFi znakomicie upraszcza techniczną stronę przedsięwzięcia, eliminując kilometry okablowania.


Ciekawe

Nie dalej jak ze dwa lata temu ten pomysł przyszedł mi do głowy, choć nie wiedziałem o takich zamiarach PO.
Oczywiste mi się wydaje, że szkoła ma nauczyć (w skrócie) czytać i pisać — a dziś do jednego i drugiego używa się komputera właśnie.

Inny przykład:
Denerwują mnie kolejne spory o kanon lektur, gdy nikt nie myśli o kanonie filmów, nikt odbioru tej, głównej dziś, dziedziny sztuki/informacji nie uczy. Sienkiewicz stał się lekturą szkolną, gdy był bardziej popularny niż dziś M jak miłość. Dziś nadal bębni się Sienkiewicza, a współczesne nośniki kultury człowiek musi nauczyć się odbierać sam.

Notebook dla każdego jest przełamaniem magicznej bariery sprzętowej, a warto zaznaczyć, że w momencie gdy komplet podręczników kosztuje grubo ponad pięcset zł, koszt taniego komputerka zamówionego w skali masowej może być niewiele większy. To może być początek przełomu — wymusi zmiany mentalnościowe w nauczycielach, potem przemiany systemowe.

Oby nie skończyło się jak zawsze.

Zwłaszcza w obliczu kryzysu trzeba inwestować w nowoczesną edukację.


Ja nie jestem przeciwnikiem postępu

Niech mi pan p.Jerzy głupoty tu nie wciska.
I nie jestem zafiksowany na liberalizm typu korwinizm co pana na manowce wiedzie.

Ja się tylko pytam dlaczego pomimo niezłej na tle europy szkoły nie mamy nowoczesnej gospodarki i infrastruktury zbudowanej przez uczniów z tych szkół?
I niby czemu posłuży ten komputerek jak nie zabawie?

Bo do hodowli Sienkiewiczów i Szymborskich to wystarczy kałamarz i obsadka


Do diabła,

napisałam taki długi komentarz o zacofaniu edukacyjnym w Galicji, cywilizujących wpływach Śląska Pruskiego i Austriackiego, szkołach czteroklasowych, własnej prababci, konceptualnych koncepcjach Popiela i Krukowieckiego i sama już nie pamiętam, o czym jeszcze…

Ogólna wymowa była contra Acui i żeby nie narzekać na postęp oraz przywiązanie chłopa do laptopa.

Trudno, nie przydam się widać w tej dyskusji.

pozdrawiam zrezygnowana


Pino, no i co z tym komentarzem?

Zdematerializował się?

Napisz jeszczo raz:)

A co do meritum: jak dla mnie jedna rzecz,ważne, by laptopoy nie były celem a środkiem do celu.

A i jeszcze jedno: jak ktoś ma źle uczyć z pomoca nowych technologii, to lepiej niech uczy dobrze z pomocą starych:)

Bo to że np. wykorzystamy internet w nauczaniu języka, nie znaczy że będzie to nauczanie od razu lepsze.
Znaczy najważniejsze są jednak dalej treści, nie forma.


Drogi Igło!

Ja nie wiem jaki jest Pański stosunek do postępu, natomiast polemizuję z tym co mam przed oczkami. Widocznie wyraził się Waćpan nie dość jasno.

Nie jestem zainteresowany korwinizmem. Ja jestem liberałem a Janusz Korwin-Mikke konserwatystą. W pewnych sprawach podzielam jego poglądy, ale tylko tak długo, jak długo nie wpada w koleiny konserwatywne.

Dlatego nie mamy osiągnięć w dziedzinie nauki i zastosowań tejże, bo nie potrafimy doceniać osiągnięć „swoich”. Proszę poczytać Stefana Bratkowskiego. On ciągle pisze o wybitnych Polakach, których nie doceniamy tu, chyba że zrobią karierę na „zachodzie”. A nawet w takich wypadkach nie bardzo mamy ochotę ich słuchać.

To od rodzica i rodzicielki (rodziców) zależy jaki użytek z komputerka będzie robić dziecko. Może służyć rozrywce.

Jak uda się Waćpanu „wyhodować” pisarza klasy Henryka Sienkiewicza, to proszę dać mi znać.

Pozdrawiam


Jak na razie

to wyhodowałem pana.
A pan każdego do kąta stawia wiedząc więcej i lepiej.
Mnie konserwatyzm Korwina tak jak i pańskie zaświadczenia raczej bawią.
Natomiast zaciekawiło mnie to, że pan w Dundee College studiuje?

Czy to co pan tak nazywa, to jest czymś w rodzaju naszego liceum, i właśnie tak się nazywa?
To co tam można studiować?
A z drugiej strony miasta jest normalny Uniwersytet.
A nawet 2.


Drogi Igło!

Odpowiednikiem naszego liceum jest „high school”. College to skrzyżowanie szkoły zawodowej ze studiami podyplomowymi. Prowadzi zarówno kursy ogrodnicze dla ludzi upośledzonych, jak i roczne studia magisterskie. Ja uczę się wstępu do psychobiologii sądowej. Daje mi to trochę nowej wiedzy z biologii i chemii, oraz doskonałe pole do obserwacji ichniego systemu nauczania. (Przy okazji daje mi to całkiem niezłe stypendium.)

A zaświadczenie umieściłem na wyraźne życzenie Tomka, tak aby nie mogli się mnie czepiać ci, których pseudonimy przekręcam, bo je piszą niezgodnie z polską wymową. To wszystko. Cieszę się, że mimowolnie Pana ubawiłem.

Pozdrawiam


Ja się pytam...

i proszę bez zaświadczeń......
Bo Dundee College, znaczy szkołę letnią j.angielskiego, skończyłem.
W tej szkole.
I dlatego jak najbardziej jestem za tym aby pan tam psychobiologię studiował.
Będzie pan przynajmniej rozumiał roślinki doniczkowe.
Czego panu życzę.

Bo na moje pytanie pan nie odpowiedział za to pouczył mnie pan jak najbardziej.


Drogi Igło!

Albo ja jestem głupi, albo Pan nie przeczytał mojej odpowiedzi, albo używamy różne języki. Przecież napisałem czego się uczę. Studiowanie było wcześniej użyte przeze mnie w cudzysłowie, bo u nich już dzieci w gimnazjum (secondary school) „studiują”.

Gdzie ja Pana pouczam? Dzielenie się wiedzą, to coś troszkę innego niż pouczanie. Przynajmniej tak mi się wydaje.

A roślinki doniczkowe to u mnie usychają. :)

Pozdrawiam


laptopy?

Dobra rzecz.

Tylko, żeby wszyscy nauczyciele potrafili je dobrze obsługiwać. Co takie pewne dla mnie nie jest.

Wykorzystanie w kazdym momencie nauki nieocenione.
Tylko, że rzeczywiście będzie to tylko środek polepszający komfort pracy,a nie jakaś magiczna zabawka, która geniuszy z dzieci porobi.

Tak sobie myślę, że najważniejsze, czego w związku z posiadaniem takiego laptopa trzeba dziecka nauczyć, to te multum możliwości jakie informatyzacja daje. Nauczyć pracować, szukać rzeczy, programować, komunikować itd itd. Pokazać cały ten wirtualny świat z naciskiem na wady i zalety, na korzyści i zagrożenia…

Ale i tak rzeczywistość jaka będzie, taka będzie…

pozdrowienia

PS – no i ciekawe jaki to sprzet bedzie. Czy jakies 10 cio calowe zabawki, czy cos innego. W sumie wersje edu rozne firmy juz robia, koszt tego relatywnie niewielki, a przy takim zamowieniu, to juz w ogole z 400 PLN-ow taka 9-10 calowa sztuka powinna kosztowac… No a oprogramowanie w celach edukacyjnych czesto za zupelną darmoche jest udostepniane przez producentow. Przeciez to najlepszy sposob na przyszla sprzedaz wychowac sobie rzesze userow radzących sobie bez problemów z danym softem… :-)

End Of Message


Na rozluźnienie

anegdotka bez sensu oraz bez puenty:

Zuzanna mieszka w akademiku, choć tego słowa nie należy sobie kojarzyć absolutnie z niczym, co widuje się na polskim gruncie.

Naprzeciwko gnieździ się bardzo przystojny Pakistaner, który w dodatku jest pilotem i chadza w mundurze. Kiedyś miałyśmy długą rozkminkę na skype, jak ma się islam sunnicki do naszego kręgu kulturowego, niestety doszłyśmy do wniosku, że jednak nieszczególnie.

“- No tak, jutro wyjeżdżam. Muszę tylko poprosić Osamę, żeby się zaopiekował Rupertem.

- Kim jest Rupert?

- Moim geranium.”

pozdrawiam, odżegnując się od przyrody żywej


Dziś, co prawda, nie święto

ale w Trzech Tych się nie odzywałam, to może kopa nie dostanę.

Czekam sobie na taksówkę, co by mnie w miasto powiozła i tak sobie czytam:

College to skrzyżowanie szkoły zawodowej ze studiami podyplomowymi. Prowadzi zarówno kursy ogrodnicze dla ludzi upośledzonych, jak i roczne studia magisterskie.

Następnie dochodzę do zdania:

A roślinki doniczkowe to u mnie usychają. :)

No i tak sobie myślę, że gdyby te kursy ogrodnicze nie były dla upośledzonych, to może…
O! przyjechała. To zjeżdżam, przestając psuć temat.

Pan wybaczy, Piotrze.


ważne oprogramowanie

Tez jestem zdania, ze kluczem będzie oprogramowanie oraz umiejetności nauczycieli do sprawnego wykorzystania techniki na lekcji.

o pierwszym niewiele wiadomości. Wyszło mi z głowy nazwisko, ale konsultant rządowy do wdrożenia pomysłu Arabskiego stwierdzał, że większość materiałów będzie przygotowywał nauczyciel. Czarno to widzę. W tej chwili nauczyciele niemal zupełnie nie są na to przygotowani. Szkolenia, podyplomówki?? A kto za to zapłaci??

Oczywiście, ze laptopy same w sobie nie wyprodukują nam rodzimego da Vinci, jednak jest szansa, ze znikaja tornistry (wystarczy pendrive), kończy sie problem z biblioteką w której sa woluminy głównie z lat 70-tych, wykorzystuje sie nowoczesne sposoby pracy.

Czy laptop może stac się zabawką? Może. Niech się stanie. Wyobrażam sobie, ze mając takie narzędzie łatwiej bedzie mi tworzyć zajęcia ukierunkowane na zadaniowość. Jak kto chce to wykonuje polecenia (ocena pozytywna) jak nie to sobie pisze na TXT (brak wykonania zadania = ocena negatywna chyba, ze co mądrego na TXT napisał wtedy odpuszczenie win:)


Panie Piotrze

Miałem tu popolemizować z niektórymi, ale mi Pan powyższym komentarzem popsuł zabawę, wszystko pan popsuł.

To tylko napiszę grafomańską złotą myśl, że żadna obsadka i kałamarz nie czynią geniusza. Ale to nie znaczy, że wszyscy mają uczyć się na glinianych tabliczkach. Nowe technologie i postęp w ogóle nie służy zwiększeniu ilości geniuszy na tysiąc mieszkańców. Nawet zaryzykowałbym tezę, że dzięki nowym technologiom przeżywa i ma się dobrze znacznie więcej nie-geniuszy, przy tym chorowitych i słabych.

W kwestii, co zrobić, by produkować w szkołach więcej geniuszy, to zupełnie inna historia.

A! I jeszcze do Igły.

igła

Ja się tylko pytam dlaczego pomimo niezłej na tle europy szkoły nie mamy nowoczesnej gospodarki i infrastruktury zbudowanej przez uczniów z tych szkół?

a) Może nasza szkoła wcale nie jest niezła. Nawet na tle. Może niezłość mierzy się czym innym niż my mierzymy.
b) Może nasza gospodarka & społeczeństwo jest odwróconym marzeniem alchemika — czyli przerabia ludzkie złoto w g…
c) Najsłynniejsza kobieta – architekt świata jest Irakijką. Czy Irak coś z tego ma? Czy coś tam ta pani zbudowała? Inaczej: Może zdolni i wykształceni stąd wyjeżdżają, jak z każdej prowincji?


Odysie,

Off topic.

Ale czy ta najsłynniejsza architekt świata musi się spełniać 900 metrów od mojego domu? Widziałeś projekt?


Panie Odysie

A dlaczego wyjeżdżają?
Zamiast tu coś zmienić?

Pan się czepia, że ja się czepiam, że obsadka...
A po co się czepiać?

Przecież od tego laptopa chodniki nie będą równiejsze?
Chociażby one.


Pollska szkoła jest różna, acz moim skromnym zdaniem jest niezła

i to cąłkiem niezła.

W badaniach PISA np. Polska wypadła tak sobie:

http://www.case.com.pl/upload/publikacja_plik/18013565_artykul_PISA_Dec%...

ale można się pocieszyc, że pod nami sa np. Norwegia, Francja, Islandia czy USA.

co oczywiście niewiele daje nam:0, ale co tam.
A jeszcze np. do tematu, otóż moja schwester przebywa na stypendium we Francji od września, teraz była w domku dłużej i po prostu stwierdziła, że totalnie niski poziom jest i nauczania 9studiowania) i wiedzy.

Że Francuzi niewiele wiedzą, mało aktywni w gruncie rzeczy są, np. o literaturze to mają pojęcia niewielkie i niewiele czytają, gdy zas wdała się w rozmowę z jakimś chłopakiem, że m na UJ ciągle gadają, że Francja to duch kartezjański, racjonalizm i takie tam, to on w ogóle zdziwiony ją pyta, kto to ten Kartezjusz, bo on o nim nie słyszał.
A studentem jest.
I to nie był żart podobno.

Oczywiście można zarzucać, że my z kolei wiedzą przeładownai jesteśmy, ale jak w USA po swoich skzołach nie wiedzą, gdzie Irak a gdzie Afganistan i że do Francji to samochodem nie dojedzie, a z kolei w Europie Zachodniej nie mają poijęcia za bardzo, gdzie Polska leży i takie tam, to już wole to przeładowanie w sumie.


P.S.

A tu długi raport na temat wyników tych badań, jakby kogoś interesowało:

http://archiwum.men.gov.pl/menis_pl/analizy_i_badania/pisa2006_PL_raport...


Pani Magio!

goofina

[…]tak sobie czytam:

College to skrzyżowanie szkoły zawodowej ze studiami podyplomowymi. Prowadzi zarówno kursy ogrodnicze dla ludzi upośledzonych, jak i roczne studia magisterskie.

Następnie dochodzę do zdania:

A roślinki doniczkowe to u mnie usychają. :)

No i tak sobie myślę, że gdyby te kursy ogrodnicze nie były dla upośledzonych, to może…

Ja jestem przypadkiem beznadziejnym, więc nawet babcia inżynier ogrodnictwa nie była w stanie na mnie wpłynąć w tej dziedzinie.

Pozdrawiam


Panie Grzesiu!

Ja bym się tymi badaniami nie przejmował. Badanie jest tak skonstruowane, żeby sprawdzać stopień splantowania psychiki (na przykład „czy dziecko wierzy w globalne ocieplenie jako skutek działalności człowieka?”), a nie jaką ma wiedzę.

Dużo bardziej wiarygodnym miernikiem jest wysiłek jaki muszą włożyć dzieci zmieniające kraj w dostosowanie się do lokalnej szkoły. A słabi uczniowie z polskiej szkoły w Szkocji są prymusami.

Na moim kursie są ludzie po tutejszym gimnazjum, którzy nie mieli kontaktu z fizyką, czy chemią! Jaki jest sens przejmowania się głupotami?

Pozdrawiam


Zgadzam się z Igłą

Ja bym się specjalnie tą PISĄ nie przejmował. Tak samo nie przejmował tym, że jakiś Francuz nie wie kto to jest Kartezjusz. To problem Francji.

Mamy swoje osiągnięcia, o których tu czasami wspominał Podróżny. Młodzi Polacy radzą sobie w różnych międzynarodowych konkursach.

Rację ma Igła. I co z tego?? Nic. Perspektyw rozwoju dla młodego zdolnego niemal nie ma. Dlatego wieją. I możemy zrobić najlepsze warunki do kształcenia młodych ludzi, ale jeśli docelowo skonsumuje ich rynek amerykański, niemiecki czy francuski to nadal będziemy w d…


No nareszcie

Ktoś ( P.S.) napisał, że z tego, że poprawimy polską szkołę skorzysta tylko podatnik amerykański, francuski czy irlandzki.
Bo oni skupili się nie na kształceniu debilów, własnych i cudzych ale na stwarzaniu sprzyjającego otoczenia społecznego i ekonomicznego.

I do tak dobrze zorganizowanego ula zlatują się pszczoły z całego świata.
Za darmo i jeszcze sobie to chwalą.


Panie Igło

igla

A dlaczego wyjeżdżają?
Zamiast tu coś zmienić?

A dlaczego Warszawę i inne miasta zaludniają wciąż mieszkańcy wsi? Zamiast tam coś zmienić?
Może dlatego, że znacznie łatwiej wyjechać na studia do miasta i zostać prawnikiem/architektem/komiwojażerem w mieście, niż po najlepszych nawet studiach zrobić coś na prowincji?

Może magicznym słówkiem jest tu kumulacja? Ludzi, środków, pomysłów… Marksowego kapitału.

Motyw Ziemkiewiczowskiego pływania w kisielu pominę.

Przecież od tego laptopa chodniki nie będą równiejsze?

I tu się Pan myli.
Był taki nieszczęsny król(ik), Stanisław August Poniatowski.
On to był z przekonania modernizator. Jak siadał na stolec, to miał duży pakiet reform. Po kilku napierdalankach z elektoratem i sprawdzeniu realiów geopolitycznych, zrobił tylko jedno. Wykorzystując odziedziczone po kasacie Jezuitów sieć szkół i majątek zakonny, uruchomił nowoczesne szkolnictwo publiczne.
A potem, trzydzieści lat jeo kadencji — i nic. Degrengolada, zacofanie, zaścianek, obce wojska.
I nierówne chodniki.
A potem, ni stąd ni zowąd, było komu Sejm Czteroletni zaludnić, ustawę o miastach wprowadzić, liczne reformy takoż, a w końcu (fortelem czy zamachem, ale zawsze) trzeciomajową ukonstytuować.
Wiem, że mogłoby się lepiej skończyć, niż skończyło, ale zawszeć to sukces był.

Istnieją poważne głosy, że absolwenci tych szkół uratowali polskość po rozbiorach.

Więc, Panie Igło, choć podobno (sam słyszałem, jak Marek Borowski głosił) to postulat lewicowy, to ja twierdzę — edukacja najsampierw. Nowoczesna. Z notebookami, kanieczna.


odysie

pieknie to opisałeś.

Problem chyba jednak leży troszkę z boku. Najwybitniejszych i tak nie zatrzymamy. Wiadomo, że jak ktoś chce zrobić karierę to nie bedzie tkwił an Uniwersytecie Rzeszowskim tylko pojedzie do Krakowa czy Warszawy, a potem jescze dalej na Zachód.

Chodzi o to, żeby ci co jednak mogą zostać mieli gdzie zostać zamiast szukać szansy za barem w Manchesterze.

I jak najbardziej jestem za nowymi technologiami, bo sprytnie bedzie mozna pokryć inne niedostatki wyposażenia szkół, ale zależy tez mi na tym, aby uczeń czuł, ze jak zrobi dyplom to znajdzie pracę w Pile, Lublinie czy Gliwicach, a nie pokręci się trzy miesiącie w beznadziei i ulotni sie za Łabę


Czy absolwent znajdzie pracę

...to jedna sprawa. Zależy od wielu czynników, pewnie przede wszystkim tych, o które się Igła upomina.

Ale nie bez znaczenia jest, jak tę pracę będzie wykonywać.
Czy zadowoli się stemplowaniem papierów — czy też będzie umiał użyć nowych technologii, czy będzie się domagał ich wprowadzania w swojej firmie. Czy będzie przywyczajony do uczenia się i implementacji nowinek.

Jeśli tak — będziemy mieli jednak zmiany ku lepszemu, wraz ze zwiększeniem możliwości całej gospodarki i nowymi miejscami pracy dla kolejnych absolwentów.


Subskrybuj zawartość