Nowa ścieżka awansu nauczycieli

Nie ma szans na solidarność zawodowa nauczycieli. Spotykam się z opiniami, ze sami jesteśmy sobie winni, bo nie potrafimy być tak bezwzględni jak lekarze co odeszli od łózek ani solidarni.

Nie możemy być tak bezwzględni bo odejście nauczyciela od tablicy to przecież radocha, a nie utrapienie. Kogo można by tym szantażować? Jeszcze by nauczycielom podziękowano, ze przestali być wreszcie utrapieniem.

Nauczyciele nie będą solidarni, bo targaja nimi sprezczne interesy i niskie poczucie własnej wyższości nad kolegą w pracy. Polonista poprawia wiele prac więc relatywnie więcej poswięca czasu niż wuefista, który rzuci piłkę na boisko. Dlatego powinien więcej zarabiać. Wuefista jeździ na zawody, na których zostaje popołudniami, a czasem w weekendy. Przy okazji ma prowadzić wszelkie imprezy w szkole i ponieść poloniste na plechach podczas morderczej wycieczki do Morskiego Oka. Matematyk to przedmiot praktyczny więc powinien więcej zarabiać niż pani od plastyki co robi pisanki czy inne bohomazy. Nauczyciel liceum kształci elity, a w zawodówce hołota, nauczyciel gimnazjum ma ciężko z uczniami, a pani w zerówce to sobie pląsa z milusimi dzieciaczkami. Nauczycielki maja mężów od utrzymania, a nauczyciele są głowami rodzin. Każdy musi i ma prawo zarabiać lepiej.

Przy ostatniej rewaloryzacji płac (kilka miesięcy medialnego szumu, napinania się ministerki oraz negocjacji ze związkami ma wpłynąć ok. 100 złoty na rękę. Nie wiem co zrobię po tej podwyżce z radości. Przy okazji jeśli efektu podwyżki nie zeżarła inflacja to dobiją podwyżki składek ubezpieczeniowych) pojawił sie problem, ze nauczyciele dyplomowani (tzn tacy lepszejsi) dostaną mniejszą podwyżkę niż kontraktowi (tzn tacy nielepszejsi) Różnica o jakieś 50 złoty. I nowy problem się pojawił. czemu nie jak zawsze wszystkim po równo takie samo g…

Rozgorzała sie kolejna dysputa na temat awansu wśród nauczycieli. Dzisiaj awansować może prawie każdy. Ciężko nie awansować w związku z tym te tytuły to tylko znak, kto ile lat przepracował w zawodzie. Poza stopniem wypalenia to nie
widzę dużej różnicy miedzy nauczycielem z 5 letnim stażem i tym z 15 letnim stażem. Indywidualne cechy warunkują który z nich jest “lepszy” jeśli w ogóle dzisiaj da się to zmierzyć.

Dlatego nie ma co udawać, że awans oznacza lepszą jakość. Dzisiaj demotywacyjna ścieżka awansu sprawia, że po zdobyciu ostatniego awansu można zacząć skreślać dni do emerytury. KN tyłek ochroni, a szarpać się nie ma dla kogo. I tak nikt nie doceni. Pozostaje liczyć, że w nauczycielu pozostały resztki powołania i z nudów oraz przyzwoitości będzie dalej pracował, a nie przewalał robotę. Zamiast udawać zreformować ścieżkę awansu

Uwaga projekt abstrakcyjny:

Gdyby pozostać przy dzisiejszym podziale na trzy etapy szkolne (podstawówka, gimnazjum, szkoła ponadgimnazjalna) należałoby skrócić szkołę podstawową o rok. W szkole podstawowej jeden nauczyciel do prowadzenia klasy przez piec lat. Tak jak dzisiaj jeden do prowadzenia przez trzy lata w nauczaniu zintegrowanym. Wykształcony nauczyciel swobodnie sobie poradzi z lekcjami przyrody czy historii, które są proponowane w podstawach programowych. łatwiej mu będzie korelować treści z innymi przedmiotami.

Młody nauczyciel rozpoczynałby pracę jako asystent nauczyciela seniora w szkole podstawowej. Senior miałby pomoc na lekcji by wesprzeć jego działania z uczniami o różnym poziomie intelektualnym. Po przebyciu cyklu pięcioletniego. Nauczyciel asystent mógłby zostać nauczycielem seniorem w podstawówce albo pójść do pracy w gimnazjum. W gimnazjum miałby uprawnienia do nauczania w ramach grupy przedmiotów humanistycznych bądź nauk przyrodniczo-matematycznych. Podobnie najpierw junior nauczyciel, a potem senior. Dopiero doświadczony nauczyciel mógłby się ubierać o tytuł “profesora” by móc podjąć pracę w liceum.

Nigdy nie mów nigdy, ale nigdy tak nie będzie i jedynie pomysł odnośnie szkoły podstawowej jest wart rozważenia. Łatwo to wprowadzić i ma wiele zalet. A ja sobie pobajałem w niedzielne przedpołudnie zamiast zająć się czymś pożytecznym.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Powiedz tylko

skoro rozróżniasz poziom nauczyciela na bazie poziomu szkoły, do czego jest gimnazjum jako oddzielna struktura administracyjna?
Czy nie można by jej włączyć w strukturę LICEUM, gdzie Gimnazjum pozwalałoby z jednej strony na podział i odpowiednie przekierowanie uczniów w zależności od ambicji/zdolności a z drugiej strony byłaby ścieżką awansu dla nauczycieli?

Ktoś kto uczy np polskiego albo historii w 12 czy 13 klasie nie różni się poziomem wiedzy i doświadczenia od nauczyciela akademickiego?


Hm, a ty już dyplomowany?

:)

A apropos awansu, jest to bezsensowne i na pozór, zbieranie tych papierków w większości ma niewiele sensu.
Ten czas w sumie można by wykorzystać na coś ciekawszego, jakieś dokształcanie się, przygotowanie zajęć itd

Moim zdaniem staż pracy powinien mieć jakieś znaczenie, jednak również znaczenie powinna mieć ocena.
Znaczy nauczyciel powinien być oceniany na podstawie hospitacji, wyników, ankiet, rozmów z uczniami i rodzicami itd

I kto ma lepsze oceny, ten powinien szybciej dostawać podwyżki lub dostawać więcej czy szybciej awansować.
Obecny awans, de facto równy dla wszystkim i trwający za długo, jest demotywujący w sumie.


Za-je-bis-ty tekst.

A Projekt Abstrakcyjny Reformy Oświaty świetny.
Szacun.
Pozdrawiam

Radecki

PS. Specjalne pozdrowienia od Pani Radeckiej.


Igła

Czemu nie? Już dzisiaj często gim + liceum tworzy zespół szkół.

Rozróżnienie administracyjne potrzebne ze względu na przymus szkolny, który moim zdaniem powinien kończyć się na gimnazjum. Potem wolnoć Tomku.
15-16 letni uczeń powinien osiągnąć taka dojrzałość społeczną, że dalej może decydować już o sobie.


grzesiu

tecumseh

:)

Moim zdaniem staż pracy powinien mieć jakieś znaczenie, jednak również znaczenie powinna mieć ocena.
Znaczy nauczyciel powinien być oceniany na podstawie hospitacji, wyników, ankiet, rozmów z uczniami i rodzicami itd

Staż już ma znaczenie, bo nauczyciele dostaja dodatek stażowy czyli kasę za ilość przepracowanych lat.
Gdy szkoła jest zarządzana przez rodziców to jest możliwość podpisywania kontraktów o dowolnej wysokości i wtedy rodzice mogą decydowaz kim na jakich warunkach podpisać kontrakt


re: Nowa ścieżka awansu nauczycieli

Myślę,że za mała rolę w tym awansie odgrywają sukcesy dydaktyczne, nowatorstwo i autentyczna, anonimowa opinia uczniów i rodziców.
Znam kilku wspaniałych nauczycieli i wielu tępych belfrów – nijak się to ma do ich zarobków. Papierki i papierki, oceny na podstawie dokumentacji, lekcje przygotowane pod hospitacje…
Praca z uczniem zdolnym jest piekielnie trudna, wychowasz sobie olimpijczyka i co? Nagroda na Dzień edukacji? Żenująco niska? A praca z uczniem “trudnym” i obciążonym różnymi “dysami” jak Odys(ten wosk w uszach, uodporniający na wszelkie perswazje)? Jeśli potem potrafi przeczytać cokolwiek i podpisać się – to już wiele – ale kto to doceni?
A rodzice? Tzw. pedagogizacja rodziców to mit i marsz pod górę najbardziej stromego z urwisk.
Nie mam pojęcia, jak powinien wyglądać awans zawodowy nauczycieli. Dopóki bedą widełki, to diabli na nich wynoszą najlepszych…


Subskrybuj zawartość